Bernhardt być może miał rację, ale Axel uważał, że mieli za dużo do stracenia.
Nawet jeśli tamci byli przestępcami, kryjącymi się pod mindurami strażników miejskich, to i tak było ich więcej, a w przypadku starcia było ich słowo, przyciwko słowu jakichś przybłędów. Co gorsza tamci mogli posłużyć się argumentem o zasadzce, jaką postanowili zastawić po informacji o pojawieniu sie w mieście grupy wymuszającej haracze.
I komu by uwierzono?
- Podtrzymuję swoją opinię - stwierdził. - Nie podoba mi się działalność tych strażników, ale nie jesteśmy w stanie wybić ich wszystkich, nawet za pomocą wspaniałych wynalazków naszego genialnego gospodarza.