Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2018, 22:51   #121
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wampirzyca zaczęła przytępiać zmysły, ale nie zdążyła. Wokół rozległ się krzyk, który niemal ją ogłuszył. Mocno oparła się o markiza, zasłaniając uszy dłońmi. Jednak tak czy siak nawet przez palce przytykające uszy, przeszło potężne uderzenie głosu, niby fala sztormowa. Wręcz ryk. Brawa, oklaski, niepewność markiza, który ją obejmował próbując dowiedzieć się, co się dzieje. Jednak kiedy dostrzegł, że zatykasz sobie uszy domyslił się, że jego także nie słyszysz. Ryk, ryk, ryk tłumu!!! Oraz rycerz, który nie kłaniając się po prostu sobie poszedł. Chyba to wytrąciło ludzi z równowagi. Wcześniej rzucali pieniądze oraz przedmioty, ale teraz rozległy się powątpiewania.
- Co to kurwa jest! - oburzał się starszy pan.
- Nie wiem Horatio, ale to jakiś brak kultury tego dziwacznego skurwysyna - odparła dystyngowanie kobieta powiewająca wachlarzem.
Inni także raczej byli zawiedzeni.

Agnese wtulając się w markiza cicho odezwała się.
- Odsuńmy się gdzieś na bok. - Jej własny głos wydał się jej lekko przytępiony, jakby mówiła przez kilka poduch.
Jakby na komendę otwarło się parę drzwi prowadzących do jednego wspólnego korytarza oraz do kolejnej sali.
- Panie i panowie, teraz zapraszam na widowisko miłości! Piękne panie, przystojni panowie czekają na was.- Mężczyzna musiał to mówić bardzo głośno, ale dla niej brzmiało to troszkę jak gaworzące dziecko.

Powolutku wracały jej normalne zmysły. Teraz już nawet wampirzyca słyszała przyciszone, podniecone głosy, ale już nie było braw, okrzyków, co najwyżej tupanie. Agnese wtuliła się w markiza czując jak obok niej przechodzą ludzie. Tylko kombinator wsadził jej w dłoń sakiewkę mieszczącą wygraną fortunę. Słysząc jak dźwięki wracając do normy, uniosła głowę i uśmiechnęła się do markiza.
- Troszkę mnie to ogłuszyło. - Widząc jego zaniepokojoną minę, stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie. - To co teraz?
- A ja wiem, idźmy zobaczyć. Potem liczę na to, że wiesz kto powie, czego się dowiedział
- markiz ciągle obawiał się wypowiadania imienia faerie.

Tymczasem to co się pojawiło przypominało orgię skrzyżowaną z sułtańskim haremem. Kolejna sala bowiem miała taką samą część obniżoną, jak poprzednio arena, tyle, że prowadziły do niej dodatkowe schody po kilku stronach. Zaś wewnątrz całkiem spora grupa kobiet i mężczyzn. Głównie jednak kobiet, kochała się, pieściła, śpiewała, grała, słuchała muzykę, jednym slowem spędzała przyjemnie czas. Wśród nich wampirzyca ujrzała ghulicę, którą przedstawił jej Leoncio, chociaż obecnie miała inną kompletnie fryzurę.


Markiz zdębiał, szczególnie kiedy herold ogłosił.
- Panie i panowie, kto chce, proszę obejrzeć, kto chce, może dołączyć, kto chce, mamy kilka pokoików dla państwa nieśmiałych.
Uwierzyłby ktoś, że kilka dostojnych pań i szlachetnych panów ruszyło schodami na dół. Alessandro aż otworzył usta. Wręcz nie chciało dojść do niego, że tak można, tak całkowicie otwarcie bez krępacji. Wszak dopiero niedawno zaakceptował Gillę, więc po prostu nie rozumiał, że ktoś chciał bawić się tak przy wszystkich pozostałych widzach.
- To co teraz? - powtórzył pytanie Agnese.
- Ciekawe… - Wampirzyca zamyśliła się. ta scena trochę przypominała jej przyjęcia w jednym ze znanych jej elizjów. - … w sumie powinniśmy się rozejrzeć za kilkoma damami i sądząc po obecności pewnej osoby, chyba powinnam tu zostać. - Markiz miał bardzo brzydkie wrażenie, że wampirzycy nawet się tu podobało.
- No rozumiem - powiedział powoli markiz tonem świadczącym, że nic nie rozumiał, zaś signora Contarini zaczęła obserwować i jedną osobę dostrzegła bez problemu, właściwie trzy. Księżna Mediolanu bawiła się na dole. Agnese wskazała ją swemu narzeczonemu lekkim ruchem podbródka. Natomiast księżna zeszła wraz ze swoimi ghulicami i ku uciesze wszystkich szła powoli zrzucając odzienie. Aż wreszcie do grupy doszła naga, jak ją matka urodziła. Poza diademem na głowie. Była naprawdę ładna oraz bardzo kobieco zbudowana, jednocześnie zaś jej władczy wyraz oblicza jednoznacznie pokazywał, iż nie może być kimś pospolitym. Jednak nie było drugiej wampirzycy, tej córki księżnej Rzymu. Zaś na dole zabawa rozkręcała się, już kilkanaście osób spośród patrzących dołączyło, kilkanaście innych udało się do dyskretnych pokoików oraz kolejne kilkanaście wolało obserwować. Agnese odebrała ten pokaz jak lekkie zagranie na jej ambicji. Alessandro zobaczył jak jego narzeczona przygryza wargę, jak w jej oczach pojawiają się ogniki. Znał to, widywał te grymasy regularnie gdy się kochali.
Wampirzyca nachyliła się do jego ucha i odezwała się przesuwając już bez skrępowania wargami po jego skórze.
- Mam dylemat, bo albo powinnam obserwować księżną… - Jej dłoń spoczęła na jego piersi, czuł jak jej oddech staje się cieplejszy. -... albo poszukać córki. - Kończąc delikatnie ugryzła płatek jego ucha.
- No może może nie uciekną, jeśli na chwilkę wyjdziemy … - twierdził cicho lekko drżącym głosem, zaś spodnie w odpowiednim miejscu lekko się napięły. - Może … - nie dokończył co może, bo na środku uderzyła mocniej muzyka, zaś jakaś naga para, którą Agnese rozpoznała jako widzów, podeszli do siebie na środku zaczynając tańczyć wokoło siebie niczym dwa węże. Podchodzili, zbliżali się, oddalali, obracali. Nagle do kobiety podeszły cztery inne z dwóch stron, a potem jeszcze dwie. We sześć, po trzy z każdej strony uniosły ją na wysokość pasa rozkładając jej uniesione nogi. Kobieta była gotowa i krzyknęła głośno przebijając nawet muzykę, kiedy mężczyzna w nią szedł. Starszy, pryszczaty, ale na swój oręż nie mógł narzekać.
- Możesz wybrać albo pokoik… - Zamilkła widząc Alessio stojącego nieco dalej na korytarzu oraz kiwającego, żeby podeszła. - Ach… cholerny faerie.

Dziwna dwoistość pojawiła się w głosie kobiety. Markiz czuł jak spoczywającą na nim dłoń drży, ale po chwili zaciska się w pięść.
- Nienawidzę tego miasta. - Wampirzyca wsunęła dłoń pod ramię markiza i poprowadziła ich w stronę faerie.
Agnese idąc w stronę korytarza przechodziła pomiędzy wijącymi się ciałami. Raz na jakiś czas ktoś dotykał jej sukni, obutych stóp. Markiz czuł, jak z każdym kolejnym dotykiem jej ciało jest coraz bardziej rozpalone. Alessio miał bardzo spiętą oraz zafrasowana minę. Jako służący nie mógł zbyt otwarcie mówić ze szlachtą, więc podchodząc do narzeczonych skłonił się oraz wyszeptał.
- Mam ją, to znaczy wiem, gdzie jest - poprawił się od razu. - W podziemiach. Była tutaj, była przeznaczona do tych zabaw, ech chętnie sam bym, nieważne, ale zniknęła, podobno przyszła jakaś nieznajoma czarnowłosa oraz poprowadziła ją w mrok nocy w dół korytarzy. Niewątpliwie tam jest cała, choć nie wiem, czy zdrowa - ścisnął pięści. - Przy okazji, z widnokręgu upłynniły się trzy osoba, pewna córka, jej ghul oraz pewien muzyk, który przez jakiś czas nie zabawiał towarzystwa, zaś wrócił dopiero niedawno.
- Zauważyłam
. - Obaj mężczyźni bez problemu rozpoznali pewne pożądanie nad którym najwyraźniej Agnese nie chciała, albo nie była w stanie zapanować. Widok księżnej Mediolanu, rozbierającej się obudził w niej wizję jej własnego nagiego ciała, dotykanego, pieszczonego…. Wampirzyca przygryzła wargę. - Gdzie jest zejście do tych podziemi?
- Na dole, zamknięte kluczem. Klucz zaś będę miał za godzinę. Chciałbym, żebyś wtedy była gotowa. Przyjdę po ciebie
- wyjaśnił Alessio.
- Yhym… czyli godzina. - Agnese zerknęła na markiza. Miała pewien pomysł jak chciałaby tą godzinę spędzić.
- Mniej więcej, może parę minut w te czy we wte – odparł Alessio. - Właściwie wiem, gdzie już jest, ale nawet ja mam problemy z wyciągnięciem klucza spośród zbyt wielu strażników tak, żeby tego długo nie zauważyli. Na tym zaś właśnie mi zależy.
- Do tej pory będę się kręcić w tej okolicy. Więc jak już uzyskasz klucz, to tutaj mnie szukaj, dobrze
? - Jej dłoń zacisnęła się na ramieniu Alessandra, a biodro delikatnie dotknęło jego biodra.
- Oczywiście, signora. Tak się stanie - Alessio zniknął. Jakim sposobem, trudno orzec.
- Agnese, jakie masz plany? - spytał narzeczoną markiz. Jednak czy mówił o jej planach erotycznych, czy dotyczących akcji, tego kobiecie nie wyjaśnił jakoś.
- Rozważałam zaciągnięcie cię w jakieś ustronne miejsce. - Agnese uśmiechnęła się do Alessandra. - Chyba. że pytasz o jakieś dalsze plany.
- Kocham cię, aczkolwiek teraz nie wiem, co oznaczały słowa Alessio, czy przypadkiem o kardynale nie należy już rozmawiać, jako byłym kardynale. Jeśli ktokolwiek to odkryje, to zrobi się niemała rozróba
– stwierdził pytająco, jakby pytał wampirzycy, czy wobec takiej groźby się kompletnie nie przejmuje. - Nigdy nie widziałem czegoś takiego – wskazał na środek występu. - Nie wiem, czy to takie dobre.
- Kardynał jest pod opieką wampirów, myślę też że po tym przyjęciu nie odnajdziemy żadnych dowodów
. - Agnese przytuliła się zakładając markizowi ręce na ramiona. Gdyby chciał spojrzeć jej w oczy odrobinę dalej zobaczyłby jej uniesione piersi. - Też nie wiem czy to dobre, czy złe. Z pewnością potrafi sprawić przyjemność.

Przyjemność rzeczywiście była istotna, nawet bardzo. Kochał wspaniałą Agnese, naprawdę bardzo. Ale trochę czuł się dziwnie patrząc na całe to towarzystwo, które się zabawiało na środku. Klasztorne wychowanie dawało znać. Cudowna narzeczona nie mogła od razu zmienić wstydliwego chłopaka w don Juana.
- Ale czy inni nie znajdą?
Nagle rozłożył ręce.
- Przepraszam, chyba nie jestem taki całkiem, jak chciałabyś. Kocham cię, obiecuję powoli uczyć się od ciebie tak, żebyś była ze mnie najbardziej zadowolona oraz nigdy żeby nie było ci przykro, że mnie jednak wybrałaś – powiedział gorąco.
- Jacy inni? - Agnese nie naciskała na niego. Pragnęła go… bardzo. Najwyraźniej on pragnął jej trochę mniej. Odsunęła się lekko, choć przyszło jej to z dużym trudem. - Nie przejmuj się. Pokochałam cię takiego cudownie niewinnego. Uważam, że zasługujesz na każdą przyjemność jaką tylko może dać ci ten świat. - Uśmiechnęła się.
Szczęśliwie markiz nie znał jej myśli. Dlatego za dobrą monetę przyjął jej słowa.
- Inni bowiem wspomniałaś, że nie odnajdziemy dowodów, jednak spytałem, czy jego służba, albo wiesz, ktoś mocno zainteresowany, mający większe niż przeciętne możliwości, tego nie zrobi. Bardzo cię kocham, ale przyznaję, że czuję się tutaj bardzo tak, jakby coś miało się wydarzyć dziwnego - nie wiedział, jak to określić. Wampirzyca trochę znając jego reakcję faktycznie wyczuwała nerwy oraz stres, wprawdzie mocno tłumione, jednak obecne. Colonna stanowczo nie bał się, jednakże widziała skrywane emocje. Piękna Agnese, dla której była to pewnie jedna z wielu uczt oraz jeden wątek tajemnicy spośród wielu sekretów wampirzych, niespecjalnie mogła zrozumieć narzeczonego. Podobnie jak doświadczony wilk morski nie umie pojąć, dlaczego szczur lądowy, stojący pierwszy raz na okręcie, nie potrafi się skupić na sympatycznych przyjemnostkach.
 
Kelly jest offline