Podczas postoju w Pińsku
Wasyl wynalazł Kołodzieja niczym spod ziemi. Rzemieślnik namierzył usterkę - złamaną tylną oś - i wycenił koszt naprawy na dziesięć szylingów. Wóz był jednak uziemiony przez niemal godzinę w warsztacie.
Później, na rogatkach
Wasyl podjął próbę przekonania mytnika by puścił ich na trakt bez płacenia. Ten jednak pozostawał niewzruszony, łypiąc ukradkowo na strażników dróg jadących obok wozu.
- Bojar trakt utrzymuje i jego używanie to luksus. Jak kogoś nie stać, to może jechać naokół. Przepraszam, wielebny - zmienił adresata mytnik
- ale dotyczy to wszystkich. Nie dostałem żadnego posłania o waszej misji.
Oczywiście
Frederick i
Leonard doskonale wiedzieli, czemu mytnik mierzył spojrzeniem właśnie ich dwóch. Każdy strażnik dróg miał w rogatkach specjalną pozycję a także miejsce na odpoczynek pomiędzy kolejnymi patrolami. No i nie musiał wnosić żadnych opłat będąc na służbie. Zawsze to sześć koron - od jeźdźca - w kieszeni.