Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 18:24   #20
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Od kiedy mutant mignął jej w kącie oka, Elsbet czuła nieprzyjemne dreszcze. Oby to było jakieś przywidzenie. Trzymała złączone dłonie starając się ukryć to jak delikatne się trzęsą. Ale co jeśli to była prawda? Jeśli to uczucie sprzed lokalu i teraz ten widok. Jeśli mutant ich obserwuje? Starała się nie patrzeć na Androw, choć je wzrok cały czas uciekał w stronę blondyna. Chciała z nim pogadać, podzielić swoimi obawami, a kocurek wydawał się być jedynym potencjalnym odbiorcą. Tylko Clara… ciągle nakręcona i obłapująca go Pani menadżer.

Gdy wysiedli z auta, Elsbet rozejrzała się po okolicy szukając sylwetki, która ją zaniepokoiła. Dopiero po tym spojrzała na chłopaka, który sięgał po kluczyki i na kocurka.
- Hmm… w sumie wygląda jakby był wstanie go nie zarysować. Tylko pytanie młody czy umiesz prowadzić coś takiego? - Uśmiechnęła się do boja hotelowego. - Jak nie to po prostu powiedz gdzie trzeba zaparkować.
- Bez obaw, takim to kiedyś sam jeździłem. - Powiedział chłopak, uśmiechając się od ucha do ucha - Niskie sprzęgło, na początku duży gaz, a potem prawie zero jak się rozbuja nie?
Androw spojrzał na chłopaka ponuro, ale podał mu kluczyki. To samo zrobił Thomas.
- No to co? Idziemy. - Rick zaczął wdrapywać się na schody.
- Ech, wiedziałem, że facet jest bogaty, ale nie aż tak... - wyznał Steave.
Elsbet kusiło by chwycić Androw pod ramię, jak to cały czas robiła Clara. Zerknęła na blondyna, a potem na “dom” właściciela Blood Rose.
- Skoro już tu jesteśmy. - Mi ruszyła za Rickiem pozwalając sobie na to by jej ramię otarło się o ramię Androw. Będzie musiało jej to wystarczyć… na jakiś czas.

Im dalej szli, tym bardziej przepych był odczuwalny. Nie pasowali do tego miejsca - żadne z nich. Różnica środowisk stała się tym bardziej przytłaczająca, gdy w wielkim, oświetlonym kryształowymi żyrandolami holu wyszedł Gingersom na powitanie sam gospodarz. Bogaty, przystojny, świetnie ubrany i uczesany, otoczony wianuszkiem wielbicieli i wielbicielek - taki właśnie był Igor Kotersky.


- Gingers! - ucieszył się na ich widok, wysuwając powitalnie dłoń do Elsbet. Widać to z nia jako pierwszą (a może i jedyną) chciał wymienić uścisk prawicy.
- Wybaczcie, że was nie uprzedziłem. Myślałem, ze uda mi się odwołać to przyjęcie, ale cóż... obowiązki.
Nie podobał się jej, on i ta cała banda wokół. Kolejny nadęty, bogaty bufon jakich pełno wokół. A do tego był kolejnym facetem! Dlaczego musiał akurat ją wziąć na atak. Spróbowała się uśmiechnąć, to nie był jej dzień, a Pan Kotersky wybrał chyba najgorszą możliwą opcję jeśli chodzi o witanie się z zespołem.
- Dziękujemy za zaproszenie. - Wydusiła z siebie czując jak jej policzki lekko palą. Powinna coś jeszcze dodać… no Elsbet. Cokolwiek. - Oraz za możliwość występu w Blood Rose.
- Och zasłużyliście na to. Słyszałem wasze nagranie wcześniej. - Odparł mężczyzna, po czym rozejrzał się - Wybaczcie, że was nie uprzedziłem o tych okolicznościach, ale jeśli chcecie, mogę wypożyczyć wam stosowne stroje.
- O taaak! - niemal wykrzyknęła Clara, która nie mogła napatrzeć się na piękne kreacje wokół.
Elsbet obejrzała się na resztę, ciekawa czy reszta też podchodzi do tego z takim entuzjazmem.
- Taaa… - Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nadal stoi przed Koterskym. Obróciła się z powrotem do bogacza. - To byłaby duża pomoc, jeśli możemy zostać.
- Oczywiście. Panowie będą mieli raczej mały problem, bo w mojej garderobie są różne modele i rozmiary garniturów, wszak wykupiłem niedawno jedną firmę dystrybucyjną. Adela was zaprowadzi. - wskazał na służącą, która nie wiadomo skąd się wzięła i gestem zaprosiła chłopaków, by poszli za nią.
- Dla pani - wskazał Clarę - na pewno będzie pasować któraś z sukienek mojej kuzynki Mirelli. Kochanie, pozwolisz pani coś wybrać ze swojej obszernej szafy? - zapytał długonogiej piękności u boku. Ta nie wydawała się zachwycona, ale uśmiechnęła się i chwyciła oczarowaną Clarę, jakby były przyjaciółkami z dawnych lat. Po chwili z grupy została już tylko Elsbet.
- A panią poproszę za mną. Mam coś... specjalnego. - Uśmiechnął się milioner, a kilka osób zachichotało cicho.
Elsbet zesztywniała. Nie miała ochoty udawać się gdziekolwiek sam na sam z tym facetem.
- Wydaje mi się, że wystarczyłaby zwykła suknia. - Próbowała utrzymać uśmiech na twarzy, ale czuła że z każdym chichotem, z każdą chwilą jej mina rzednie. - Czułabym się źle nadużywając pańskiej gościnności.
- Doprawdy daleko pani od tego. Prosze ze mną, myślę, że suknia przypadkie pani do gustu. - Rzekł Kotersky, kłaniając się lekko i przepuszczając ją w korytarzu, na końcu którego widniały schody.
Mi ze wszystkich sił powstrzymała dobijające się westchnienie i chęć przygryzienia wargi. Była niemal pewna, że suknia nie przypadnie jej do gustu i coraz bardziej żałowała, że jednak przyjechała. Wyminęła mężczyznę i ruszyła we wskazanym kierunku. On szedł za nią, a gdy zerkała przez ramię czasem, by wskazał jej gdzie ma iść, widziała, że przygląda się jej sylwetce, lustruje wzrokiem.
- Jeśli mogę zauważyć, ma pani piękne ciało... i nietypowy rodzaj wdzięku... coś, co przywodzi na myśl dziką panterę... - mówił milioner.
Świadomość skupionej na niej pary męskich oczu sprawiała, że rumieniec rozlewał się coraz dalej. Czemu to musi tak wyglądać? Pozwoliła sobie na ciche westchnienie.
- Większość osób porównuje mnie raczej do wiewiórki. - Chciała jak najszybciej zejść z tematu swojego ciała. - Czy na przyjęciu są także osoby w przebraniach?
- O jakich przebraniach pani myśli? - zapytał, po czym przystanął i otworzył jedne z wielu drzwi w korytarzu - Proszę tutaj.
Elsbet przełknęła ślinę i zatrzymała się przed drzwiami. Czemu akurat ona… i to po tak beznadziejnym dniu.
- Postać, która mignęła mi gdy tu jechaliśmy miała kostium uderzająco podobny do popularnego ostatnio mutanta.
Kotersky patrzył na nią przez chwilę osłupiały, a potem roześmiał się jowialnie.
- Ach wy muzycy... tacy ekscentryczni - mruknął pod nosem, jednocześnie otwierając pilotem ogromną szafę, w której Mała Mi zobaczyła wcale nie małą suknię.


- Chyba lubisz czerwień, prawda? - zapytał milioner.
Elsbet przyglądała się strojowi w osłupieniu. Ta suknia była… piękna. Nagle problem tego, że chyba widziała mutanta zniknął. Po tamtych chichotach obawiała się czegoś, co składałoby się dużo mniejszej ilości materiału.
- Jest niesamowita. - Odezwała się po dłuższej chwili łapiąc się na tym, że miała lekko rozchylone usta. - Jeśli to o tym stroju Pan mówił, to naprawdę nie wypada mi go założyć.
- Wręcz przeciwnie. Została zamówiona specjalnie dla pani. Liczę, że... zmotywuje panią, by dotrzymać mi towarzystwa na całą noc. - Powiedział mężczyzna z uśmiechem.
No i docierali do sedna sprawy. Jaka była szansa, że Koterskiemu chodziło o wspólne spożywanie posiłku i rozmowy? Przeczesała dłonią krótkie włosy, starając się lekko uspokoić.
- Odniosłam wrażenie, że krąży wokół Pana wiele kobiet, które chętnie dotrzymały by Mu towarzystwa, a już w szczególności za taką suknię. - Uśmiechnęła się do mężczyzny czując jak jej ciało nieprzyjemnie sztywnieje.
- A jednak wybrałem Panią. I proszę mnie źle nie zrozumieć, ale... to dopiero początek, mam nadzieję. - Podszedł do niej bliżej i delikatnie chwycił jej podbródek, by spojrzeć w oczy. - O czym marzysz, El? Wydanie płyty? Własne studio nagraniowe? Mieszkanie w pięciogwiazdkowym hotelu? Mogę ci to dać... potrzebuję kogoś takiego jak ty. Kogoś prawdziwego, bez lukru - pogładził jej policzek.
Ciało Elsbet przeszedł nieprzyjemny dreszcz gdy mężczyzna jej dotknął nie oderwała jednak od niego wzroku. Ciekawe jakby zareagował gdyby powiedziała, że ma ochotę zabawić się z kumplem z zespołu na jego przyjęciu? Po co ten dziany facet do niej startował? Zakład? Nie to, że zaproponowane opcje nie były ciekawe
- A co jeśli Pan nie trafił z tymi marzeniami? - Mi skupiła wzrok na oczach mężczyzny. Tak było prościej, równie dobrze mógł być laską. - I po co komuś takiemu jak Pan osoba bez lukru? To musi być urocze gdy wszystkie kobiety wokół tak słodko szczebiocą.
- Urocze? Może... ale tylko przez pierwszy miesiąc... rok... kilka lat. - Wzruszył ramionami - jestem prostym chłopakiem z polskiej rodziny, El. Cenię... no właśnie... cenię piękne kobiety, które reprezentują sobą coś więcej niż zewnętrzne piękno. - Znów się przybliżył i zaczął szeptać - Pomyśl jakby się chłopaki z zespołu ucieszyły z wydania płyty... pomyśl, mogłabyś być prawdziwym muzykiem i z tego żyć, a nie trwonić czas na pracę, której nie lubisz... gdzie nikt cię nie docenia. - Przybliżył usta, próbując pocałować dziewczynę.
Elsbet nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w faceta przed nią starając się pojąć o co właściwie mu chodzi. Jednak jakieś inne motywy niż po prostu chęć zerżnięcia cycatej laski nie przychodziły jej do głowy.
- Igor jeśli nie chcesz kolejnej kurewki jak te na dole to czemu traktujesz mnie tak samo i z uporem maniaka chcesz mnie kupić, co?
- Bo tak naprawdę każdego można kupić. To tylko kwestia ceny. A ja jestem gotów zapłacić naprawdę wiele za ciebie... - i to mówiąc, wycisnął na jej ustach lubieżny pocałunek. Dłonie mężczyzny oplotło talię Elsbet, wędrując ku jej pośladkom.
Nie oddała pocałunku, nawet nie powstrzymała swego ciała gdy to spięło się od obcego dotyku. Każdego można kupić? Jej oczy nadal były otwarte i cały czas mogła obserwować napastującego ją faceta. Zastanawiała się jaka jest jej cena. Pewnie jakaś by się znalazła. W sumie… Androw był zupełnie inny ale podobny. Spędzał z nią noc, płacił śniadaniem i wychodził. Tyle że lubiła ten jego brak opanowania. A Igor… całował nie najgorzej. Tyle że nie miała ochoty mu się oddawać.
Delikatnie spróbowała go odepchnąć. On jednak nie odstąpił. Objął dziewczynę mocniej w pasie. Poczuła jak jego język wwierca się pomiędzy jej wargi.
Najgorsze było to, że bliskość mężczyzny zaczynała ją… zmiękczać. Początkowa sztywność odpuszczała zastępowana przez znajome ciepło, które w niepokojący sposób Zaczynało się zbierać w podbrzuszu. Elsbet odwróciła głowę na bok unikając pocałunków Koterskiego.
- Możesz mnie zostawić? - wymamrotała starając się już z całej siły odepchnąć mężczyznę.
- Nie... - powiedział zdecydowanie i na potwierdzenie przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej. Poczuła na udzie wypukłość jego męskości - Wiem, że chcesz ulec... powiedz tylko jak mogę cię zmotywować... dam ci wszystko... - szeptał jej do ucha, wodząc ustami po wrażliwym płatku.
- Możesz dać mi spokój? - Elsbet poruszyła nogą zastanawiając się czy da radę ewentualnie kopnąć mężczyznę w krocze. Obce wargi na jej uchu, przyprawiały ją o dreszcze i co gorsze, nawet nie było to nieprzyjemne. - Skąd ci przyszło do głowy, że chce ulec, co?
On jednak nie ustępował. Przycisnął dziewczynę do ściany tak, że zabrakło jej tchu. Swoimi rękami zablokował jej ręce.
- Bo tu przyszłaś... - szepnął jej do ucha, a potem przejechał językiem po szyi Małej Mi. Niestety, stał tak, że nie była w stanie wyprowadzić kopniaka, ani nawet nadepnąć mu na stopę. Ten facet w pełni wykorzystywał swoją przewagę. I nie miał skrupułów.
Elsbet powstrzymała pomruk, który chciał wyrwać się z jej ust. Jak na bogatego snoba, Kotersky potrafił też sprawić co nieco przyjemności.
- Och… a ja liczyłam na przyjacielską pogawędkę. - Słyszała jak jej własny głos robi się słaby. Im bardziej było jej mokro tym mniej było w jej słowach przekonania. Jej ciało chciało mu wyjść naprzeciw. - Puść mnie, a naprawię swój błąd.
- Naprawdę myślisz, że się na to nabiorę, słodki rudzielcu? - zapytał i chwycił ją za włosy, by odciągnąć jej głowę w tył. Przez ułamek sekundy, wydawało jej się przy tym, że coś zobaczyła za oknem - płonące gniewem oczy.
Jej ciało momentalnie otrząsnęło się z uległości, w którą popadło. Elsbet zesztywniała i spróbowała ponownie spojrzeć w okno.
- Trochę na to liczyłam. - Poruszyła głową sprawdzając jak mocno trzyma ją Igor. - Daj spokój, toż nie będziesz mnie tu gwałcił.
 
Aiko jest offline