Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2018, 23:55   #14
ShrekLich
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację

Jana chcąc zdążyć przed kataklizmem błyskawicznie poderwała się na nogi kierując się do drzwi nie patrząc nawet w kierunku gospodarza krzyknęła,
-Zabezpiecz okna, muszę zabezpieczyć wóz… masz jakiś garaż? - nie czekając na odpowiedź pobiegła do Walkiri. Już wiało, z oddali zbliżała się chmura cienia… Kutwa jego mać pomyślała, żeteż musiała ta burza przyjść właśnie dzisiaj.

-Nie mam okien. - powiedział Ferad już sam do siebie i zerwał się na równe nogi.
Pobiegł w ślad za Janą na zewnątrz,a następnie gdzieś na tyły bunkra. Wrócił do środka obładowany różnego rodzaju sprzętem optycznym i rzucił go na stół szybko, ale nie na tyle, by coś uszkodzić. Potem znów wyszedł na zewnątrz i krzyknął do niej poprzez wiatr.
-Na lewo od wejścia mam mały schowek na samochód, powinno tam być miejsce jeszcze na twój! - po czym wrócił do środka.

Jana nie czekając na odpowiedź popędziła do samochodu. burza zbliżała się od zachodu, szybciej niż myślała gdy usłyszała ten huk, nie miała zbyt wiele czasu. Wiatr utrudniał jej otwarcie drzwiczek ale w końcu dała radę je otworzyć. Weszła do środka, zatrzasneła drzwiczki, przekręciła kluczyki. Silnik zapalił, niby zawsze palił ale i tak odetchnęła i widoczną ulgą. Ruszyła, powoli objechała budynek po czym zaparkowała po jego drugiej stronie mając nadzieję, że ściana zapewni przynajmniej częściową ochronę pojazdowi. Wyłączyła silnik. Wybiegła. Otworzyłą tylne drzwi i wyciągnęła z pod przedniego siedzenia kanister z wodą, był ciężki. Odłożyła go więc na chwilę wyciągnąć z pod siedzenia sztywną gruby koc oraz brezentową płachtę z której rogów wystawały metalowe haczyki na zmianę z ponaszywanymi magnesami. Następnie zamknęła samochód. Nie miała złudzeń, że to dużo pomoże, ale może jednak więc narzuciłą ją na auto i zaczęła przyczepiać korzystając z dospawanych do dołu karoserii metalowych nakrętek. Miała nadzieję, że może tym razem się uda. Burza dalej się zbliżała, wzięła więc w prawą kanister w lewą zaś koc i pobiegła do wnętrza budynku. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Następnie rozejrzała się po wnętrzu szukając czegoś ciężkiego do zabezpieczenia drzwi.
-Masz gwoździe? - zapytała.

-Wjedź do garażu, jeżeli będzie burza piaskowa, to niewiele ci da chowanie go na zewnątrz. - po chwili jeszcze dodał - Gwoździe mam gdzieś w domu.

-Obawiam się, że mogę nie zdążyć, spójrz burza jest już blisko…

-Jeżeli samochód zasypie, to nie pojedziemy. Mój wóz nie jest przygotowany do wyprawy. Miałem iść jutro po paliwo, ale przez tą burzę piaskową wszelkie ślady po ścieżkach szlag trafi.

-Nie martw się na zapas. - powiedziała Jana próbując uszczelnić drzwi - Burza idzie od zachodu, zaparkowałam pod wschodnią ścianą, więc nie powinno być źle, zresztą jakby coś to może uda mi się ją naprawić, bo jedno jest pewne: nie zostawię tu mojej Walkirii. Zresztą poczekamy, zobaczymy. Ostatnia burza piaskowa z jaką miałam nieprzyjemność trwała cztery dni, może ta okaże się bardziej miłosierna.

-Nie możemy zwlekać z wyjazdem. -powiedział już z lekką wściekłością w głosie.
Jeżeli mieli zdążyć na czas, to wolał nie przeciągać wyjazdu. Jego przeznaczenie nie będzie czekało.
-Burze piaskowe nigdy nie są miłosierne, mogą być tylko nieco bardziej złośliwe od reszty.- chwile odczekał i dodał jeszcze - Mam iść po te gwoździe?

-Według uznania Jaśnie Pana - powiedziała powstrzymując furię - chyba, że Wasza wielmożność ma lepszy pomysł na zabezpieczenie drzwi przed pyłem…

-Nie jaśnie panuj, tylko skup się na zabezpieczeniu tego. -dodał jeszcze pod nosem - Ostatecznie sobie mogę pojechać swoim samochodem. -powiedział już głośniej, by go słyszała - Mieszkam tu chyba jednak troszkę dłużej i wiem, co potrafią zdziałać burzę. Teraz i tak już nie schowamy go do garażu, więc mów, czy mam iść po te cholerne gwoździe.

Jana całą siłą woli powstrzymywała się aby nie zawyć ze wściekłości, kutwa jego mać, kto tu ma wiedzieć jak gruby jest tynk na ścianach i czy utrzyma on gwoździe, gość czy gospodarz…., inteligent że cię mogę…. Już teraz wiedziała, że czekają ją ciężkie godziny….
-Rób co uważasz. - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby, po czym poszła w głąb bunkru, próbując sobie znaleźć jakiś zaciszny kącik.

-Cholerna baba. - mruknął pod nosem, otworzył drzwi od domu i wybiegł jeszcze na chwile z budynku przed wejście.
Wspiął się na palcach i pozamykał parę otworów wentylacyjnych, po czym rozejrzał się jeszcze raz na dworze, czy nic nie zostało. Po ostatnich oględzinach wszedł do domostwa i zatrzasnął metalowe drzwi, które zabezpieczył jeszcze paroma zasuwami na wypadek, gdyby zapragnęły samoistnie się otworzyć. Po zamknięciu drzwi otrzepał się jeszcze z piasku, który już mu naleciał do wielu miejsc i walnął się na jednym z siedzeń koło stołu, wpatrując się we drzwi. Nie zamierzał szukać w tej chwili tej humorzastej kobiety.

Jana patrzyła na to wszystko moszcząc się wygodnie w rogu, cały czas zastanawiała jak taki życiowy nie ogar mógł przeżyć sam na pustyni, po co on teraz wyłazi, i niby dlaczego 20 kilometrowy spacer to powód do rozpaczy, za jakie grzech ona jest tu z nim uwięziona.... Tym razem nie dała rady powstrzymać fali zalewającej ją frustracji i zawyła, jej głos był nieludzki, przypominał bardziej przepełnione ni to bólem ni wściekłością wycie wilka na pustyni niż głos który mógłby wydać z siebie człowiek.

-Czego się drzesz? -odwrócił głowę w jej stronę i po chwili kontynuował. - Przeszedłem dzisiaj ponad 20 kilometrów przez istną pustynie, musiałem z tobą się wykłócać na zewnątrz i biegałem po przedsionku burzy piaskowej, więc pozwól mi teraz trochę odpocząć.
Mówiąc to oparł ręce na stole i schował w nich twarz.

Całą siłą woli powstrzymywała przemianę, nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś ją aż tak zirytował. Sam prowokował, potem zadawał dziwne pytania w końcu wybiegł na burzę po tym jak drzwi były zamknięte i teraz się skarży, że ma ciężki dzień, może go jeszcze paluszek boli kutwa. Zebrała wszystkie swoje klamoty. Prawdę mówiąc było jej ciężko albo w sumie nie wygodnie: broń, troba, kanister i koc, to trochę dużo gdy ma się tylko dwie ręce… po czym skierowała się w głąb budowli. Zatrzymała się jednak, odwracając do gospodarza
-Potrzebuję naczynia na urynę i wskazania miejsca w którym będę mogła się cieszyć samotnością, wskażesz mi takie czy mam sobie wybrać sama?

Podniósł głowę i spojrzał na nią, po czym westchnął i powiedział.
-Obróć się w lewo i tamte drzwi są do łazienki, tylko nie rozwal niczego, bo trochę zajęło mi budowanie tego… - zrobił przerwę i nagle jakby sobie o czymś przypomniał, po czym dokończył swój wywód. - Siedzieć możesz albo w kuchni, albo tutaj. Niezależnie od tego gdzie, to i tak najpewniej nie pozwolisz mi przebywać w tym samym pomieszczeniu, więc polezę do tego drugiego.
Wstał powoli i poszedł wolnym krokiem w stronę Jany, a w zasadzie do drzwi za nią.

Jana z ulgą skierowała się do tego rogu pomieszczenia z którego mogła widzieć zarówno drzwi prowadzące na zewnątrz jak i wewnętrzne. W duchu pomyślała sobie, że jednak z tego kartografa jest całkiem sprytna, gdyż zostawił ją w pomieszczeniu najbardziej narażonym na skutki burzy… Usiadła wyciągnęła, z torby pasek suszonego mięsa i zaczęła go powoli żuć, zawsze to jakieś zajęcie …

Ferad podszedł do drzwi za Janą i otworzył je, po czym wszedł szybko do pokoju. Na zewnątrz można było słyszeć różne łoskoty i szuranie pergaminów. Wyszedł z jednym rulonem, który wsadził do pochwy koło pasa i spojrzał na Jane, która usadowiła się już w głównym pokoju.
-Skoro chcesz tutaj, to twoja wola. -mruknął, oraz lekko i złośliwie się uśmiechnął pod nosem.
Potem podszedł do materacy, oraz kocy w rogu i chwycił po jednym z nich, po czym poszedł do kuchni, gdzie spędzi noc.
-Słodkich snów. - krzyknął jeszcze z pokoju i położył się na podłodze.
 

Ostatnio edytowane przez ShrekLich : 14-02-2018 o 00:02.
ShrekLich jest offline