Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2018, 19:03   #66
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
+ MG jako Giovanni Di Lorenzo.

- Ależ oczywiście, że przygarniemy ciebie i Puszka - rzuciła z radością w głosie Bianca, gdy Ludo skończył mówić. - Będzie nas miał kto bronić, jakby co. - Zaśmiała się, puszczając niziołkowi oczko. Bardzo go lubiła i to nie tylko za to, że robił świetne jedzenie.
Pokój, do którego poszła z Viktorią i gospodarzem okazał się być naprawdę do rzeczy, więc czarodziejka zostawiła swój plecak i zeszła na dół, gdzie niedługo później podawano kolację. Jadła ze smakiem, co jakiś czas włączając się do rozmowy, którą prowadzili towarzysze. Burza, która nagle rozpętała się za oknem, nieco ją zmartwiła i zaniepokoiła. Te wyładowania nie były naturalne, kobieta po prostu czuła to w środku, kompani zresztą również.

Butelkę wina od nieznajomego przyjęła z uniesionymi brwiami i zupełnym zaskoczeniem. Do te pory nie zwracała zbytnio uwagi na gości w gospodzie, ale na dobrze ubranego mężczyzny z Południa po prostu nie dało się jej nie zwrócić. Bianca wzięła więc swoją szklanicę z winem nalanym tylko do połowy i podeszła do nieznajomego, który to wino im podarował.
- Chciałam podziękować w imieniu swoim i koleżanki za prezent. To bardzo miłe z pańskiej strony, ale zwykle nie pijam alkoholu. - Uśmiechnęła się lekko.
- Och, następnym razem będę bardziej precyzyjny w dobieraniu podarunków, panno...? - Spytał męskim, głębokim głosem.
- Bianca. Bianca Schmidt. - Przedstawiła się.
- Giovanni Di Lorenzo. - Mężczyzna wstał z krzesła i ukłonił się delikatnie. Wskazał wolne miejsce. - Proszę, niech pani usiądzie ze mną i sprawi, że ten wieczór będzie zdecydowanie przyjemniejszy, niż pogoda za oknem.

Czarodziejka odgarnęła kosmyk włosów za ucho i przyjęła zaproszenie szarmanckiego mężczyzny.
- Tak, pogoda nie rozpieszcza. Właściwie wydaje się to być bardzo podejrzana burza... - Zerknęła za szybę, widząc tylko spływające po niej stróżki wody.
- Podejrzana? W jakim sensie? - Spytał. - Wie pani, pierwszy raz jestem w Górach Szarych, zupełnie nie znam się na panującej w okolicy pogodzie. - Uśmiechnął się szeroko, ukazując rządek równych, białych zębów.
- Mówmy sobie po imieniu, dobrze? Po prostu Bianca.
- Po prostu Giovanni, bądź Gio, jeśli pa... jeśli wolisz, Bianco.
- Skinął jej lekko głową, uśmiechając się zadziornie.
- Miło mi cię poznać, Gio. Co do twojego pytania, mamy podejrzenia, że w górach może dziać się coś... złego. Moi towarzysze bardziej znają się na tych sprawach, więc nie będę tutaj się mądrzyć, ale niedawno spotkaliśmy na tych terenach martwe wilki, które jednak nas zaatakowały. Nieumarłe. Żywe truchła.
- To naprawdę zastanawiające...
- rzucił Di Lorenzo. - Jadąc tutaj przez Parravon nie zetknąłem się z niczym takim, ale pewnie dlatego, że podróżowałem w towarzystwie dwudziestu wielkich najmitów, którzy wracali do Imperium. Raz tylko musieliśmy się bronić przed orkami. Szybko poszło.
- Tak, te góry zdecydowanie nie są najbezpieczniejsze.
- Bianca westchnęła. Musiała przyznać, że przyjemnie jej się z nim rozmawiało. - Czym się zajmujesz na co dzień, Gio?
- Powiedzmy, że wynajmuję swój rapier i pistolet ludziom, którzy są w stanie pozwolić sobie na moje usługi.
- Uśmiechnął się, świdrując ją wzrokiem.
- Czyli jesteś najemnikiem?
- Wolę określenie szermierz, badź zwadźca, ale w sumie walczę za pieniądze, więc najemnik też do mnie pasuje
- rzucił wesoło. - A czym ty zarabiasz na chleb, Bianco? Czyżbyś była czarodziejką? - Wskazał wzrokiem na kostur, który Bianca zostawiła oparty o stół, gdzie siedzieli towarzysze.
- Tak, jestem Piromantką, to znaczy czarodziejką ognia.
- Naprawdę? Władasz ogniem?
- Giovanni postawił oczy. - Potrafisz zrobić ognistą kulę?
- Potrafię. I wiele innych rzeczy
- odrzekła Bianca. Jego zachwyt nieco połechtał jej serduszko, gdyż zwykle ludzie się jej obawiali, a nie podziwiali. - Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy.
- Ależ wcale się nie boję, wręcz przeciwnie. Jestem tobą zafascynowany.
- Upił łyk wina, posyłając jej pewne spojrzenie. - Długo tutaj zabawisz, Bianco?
- Nie wiem, to zależy, jak ułożą się nam tutaj pewne sprawy - powiedziała.
- Rozumiem. Nie powiesz, co to za sprawy?
- Nie, przynajmniej nie teraz, bo i nie jest to rzecz, o której warto rozmawiać. Poza tym tajemnicza kobieta zyskuje w oczach mężczyzny, czyż nie?
- Uśmiechnęła się do niego.
- Jak najbardziej - odparł Gio, również uśmiechając się spod wąsa i Bianca nie mogła rozszyfrować cóż ten uśmiech może oznaczać.

Po chwili zagrzmiało tak, że Bianca aż podskoczyła na krześle.
- Boisz się burzy?
- Nie, po prostu nie lubię, jak wali tak znienacka. I nie lubię deszczu, dlatego dobrze, że siedzimy teraz w ciepłej sali.
- Wzięła kolejny łyk wina. - Jesteś Estalijczykiem, Gio?
- Tileańczykiem. Czyżbyś nie rozpoznała tileańskiego akcentu w moim śednim reikspielu?
- Zaśmiał się.
- Nie znam żadnych Tileańczyków, więc nie. A twój reikspiel jest naprawdę świetny - odparła.
- Dziękuje, twój również. - Zarechotał, a Piromantka mu zawtórowała.
- A co ciebie sprowadza w te strony? To raczej nie jest dobre miejsce dla człowieka z południa. - Wbiła w niego spojrzenie.
- Postanowiłem wziąć urlop od zleceń i przyjechać w te góry, żeby zażywać rześkiego powietrza i nacieszyć się przyrodą. - Wyszczerzył się.
- A poważnie?
- Bianca uniosła brwi.
- Mówię poważnie. Człowiek nie może cały czas żyć tylko kolejnymi zleceniami, musi mieć też czas na inne rzeczy, na przykład odwiedzanie różnych miejsc, droga Bianco.

Zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Ciekawe, czy ona kiedyś będzie mieć na tyle pieniędzy, by po prostu podróżować, żeby zwiedzać i odpoczywać? Kiedyś marzyła, żeby zobaczyć Albion i Jałowe Krainy, teraz ta wizja oddaliła się. Nawet bardzo.
- No cóż, skoro tak twierdzisz, pewnie coś w tym jest - powiedziała. - Wybacz, muszę wracać do towarzyszy. Bardzo miło było mi cię poznać, Gio.
- Mi ciebie również, Bianco. Liczę, że jutro również porozmawiamy - rzucił.
- Oczywiście, było bardzo przyjemnie. - Wstała i pożegnała się z nim, wracając do stolika.
Posłała mu jeszcze wesołe spojrzenie, po czym powiedziała do Viktorii.
- Całkiem do rzeczy ten Południowiec. Taki wesoły i błyskotliwy. Giovanni się nazywa.

Porozmawiała jeszcze z towarzyszką, posiedziała we wspólnej izbie, a gdy zaczęła czuć się zmęczona po prostu poszła na górę, żegnając się z wszystkimi. Obmyła się nieco, korzystając z tego, że była sama, a potem wskoczyła do łóżka w samej halce i nakryła się kołdrą po same uszy. Miała tylko nadzieję, że ani Viktoria, ani Ludo nie będą w nocy chrapać, bo o Puszka mogła być chyba spokojna. No i że ta przeklęta burza da im wszystkim pospać.
 
__________________
Every next level of your life will demand a different version of you.

Ostatnio edytowane przez Layla : 14-02-2018 o 19:06. Powód: kursywa.
Layla jest offline