Zostawiwszy Kugelshreibera z jego problemami z lokalną władzą Zingger wpadł w melancholijny nastrój. Z jednej strony wiara w Ranalda nakazywała niepoddawanie się opresyjnej władzy. Skorumpowanej władzy chciało by się rzec. Z drugiej jednak strony, gdzie "krasnoludów kupa tam i Sigmar dupa" klarował sobie Berni.
- Jestem rozdarty, przyjacielu. Wewnętrznie - zwierzył się przy najbliższej okazji Axelowi, gdy barka wolno sunęła przez wody Reiku. To mówiąc sięgnął po cienkusz, który nabył jeszcze w Kemperbadzie i zdrowo łyknął.
- Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, ale prawdą jest, że innej drogi nie było. Zginąć można zawsze później. - Eeech, czekam na jakiś znak. Coś co mnie natchnie. ***
Los nie dał na siebie długo czekać. W okolicach Wittgendorfu Zingger akurat uciął obie krótką drzemkę, gdy dobiegł ich głos o jakichś dziwkach. Od razu wybudził się ze snu.
- Dobra kobieto! - zakrzyknął, gdy zbliżyli się do łodzi.
- Kim jest ten Waściny Hungerfoult i jego wodne nimfy? To jakiś za przeproszeniem burdel na wodzie, łaskawa Pani?