- Hungerfoult to jeden z licznych bożków czczonych przez mieszkańców Jałowej Krainy i Marienburga skąd i ja pochodzę - odparła kobieta i zasalutowała przykładając rękę do skroni. - Ibeke Groenfelgeen, do usług!
- Pewnieście już słyszeli plotki o Wittgendorfie, co? - zapytała, gdy łodzie niemal się zetknęły burtami. Awanturnicy zobaczyli, że na pokładzie rybackiej żaglówki leży coś szczelnie okryte płóciennym pokrowcem. - Cała okolica jest przeklęta, cała baronia von Wittgenstein to miejsce skażone złem. Ale nikt nic z tym nie robi, bo panowie arystokracja mają przywileje i edykty! Ot co! A my tu łowimy, bo często można wyciągnąć suma wielkości dzika, albo dwumetrowe węgorze. Ale osobiście bym tego nie zjadła! Hehe!
- Ale zdarza się też, że łowi się takie rybki - gdy skończyła się śmiać wskazała na okryty płótnem przedmiot. Końcem bosaka podwinęła płótno. Na pokładzie spoczywały ociekające wodą zwłoki. Na ich widok, Axel i Lothar jak na komendę zbledli, zachwiali się i zwrócili zawartość swoich żołądków do wody, aby potem przez długą chwilę dochodzić do siebie. Trup mężczyzny był napuchnięty od długiego przebywania w wodzie, ale i tak rozległe obrażenia były aż nadto widoczne. Skóra na ciele była porozrywana, a obrażenia sięgały aż do kości. W wielu miejscach skórę zdarto z ciała całkowicie. Równie dziwne i odrażające były wyrastające spod pach, sięgające do łokci, różowosine macki zakończone przyssawkami. - Wyłowiliśmy go dzisiaj z rana. Zabieramy ciało do Kemperbadu, niech w końcu się władza zajmie tymi trupami, bo to przecie nie pierwszy a i nie ostatni.