Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2018, 09:49   #33
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Bez wątpienia Jon słyszał zadawane mu pytania, jednak przyglądał się otaczającym go hobbitom, jakby nie bardzo wiedział o co im chodzi. Otarł łzy wierzchem dłoni. Jak zauważyli w garści ściskał białe, wapienne kamyki.
- Chodźmy szybko, to niedaleko. Proszę. – powiedział cicho płaczliwym głosem, a łzy znów nabiegły mu do oczu.
- Prowadź. – rzucił krótko Gimbrin poprawiając toporek, jaki miał zawieszony u pasa. Broń cokolwiek niepozorną, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie opowieści o trollach.

Nie mitrężąc więcej, bo wszak każda chwila była cenna ruszyli za Jonem. Wkrótce wyjaśniła się tajemnica białych kamyków. Hobbit szedł ze wzrokiem wbitym w ziemię i gdy tylko zagłębili się w leśne zarośla zaczął wypatrywać porzuconych kawałków wapienia. Dzięki temu sprytnemu sposobowi bartnik, mógł ich prowadzić w miarę pewnie i szybko. Las z początku był dość przejrzysty, pokryty liściastą ściółką i nie mieli kłopotu z prowadzeniem kucy.

Jedynie dwa razy zarośla były tak gęste, że musieli je obchodzić. Teren był suchy i lekko wznosił się w górę. Podążali w kierunku północno – zachodnim.
Najwyraźniej jednak Jon ominął się z prawdą mówiąc, że to niedaleko. Minęły bowiem ze dwie godziny dość żwawego marszu, a oni ciągle nie dotarli na miejsce, za to okolica zaczynała się zmieniać. Stała się bardziej pagórkowata, a dolinkami pływały strumienie. Pokonywanie tych przeszkód wyczerpywało kuce, a i hobbici zaczynali być znużeni. Sam Jon oddychał z coraz większym trudem.

Po pokonaniu kolejnego parowu ich oczom ukazały się porozrzucane niczym klocki olbrzyma potężne głazy, które dalej tworzyły kamienne wzgórza.
- Jon ty oczajduszo. – sapnął Gimbrin – Mówiłeś, że to niedaleko.
- Bo to już niedaleko. Przysięgam. Tu gdzieś jest ich jaskinia. Jeszcze trochę w górę. – zarzekał się hobbit.
Tym razem mówił prawdę. Po jakimś kwadransie wspinaczki między skałkami dotarli do wylotu jaskini.




Jon usiadł ciężko ocierając pot z czoła. Był bardzo zmęczony. Wszak drogę którą tu przybyli on pokonał dwa razy.
- To tu. Tam ją zanieśli. – stwierdził żałośnie.

Dzień był ciepły, a niebo bezchmurne. Słońce stało wysoko, choć jeszcze było w podróży do swej najwyższej pozycji. Mimo to wnętrze jaskini pokrywał mrok.
- Dobrze. – stwierdził Gimbrin zapalając fajkę. – Mamy jeszcze dużo czasu do zmroku. Miejmy nadzieję, że trolle zjadły krowę i teraz śpią, a twoja siostra żyje. Mimo to wchodzenie do jaskini otwarcie byłoby samobójstwem. O ile znam zwyczaje tych potworów, to jeden będzie czuwał na straży, a my nie mamy broni, która by mogła wyrządzić im krzywdę. Bo wszak mój toporek, czy kilka zwierciadeł na nic się nie zda. Te paskudy nie używają luster. Cała nasza nadzieja w skrytym podejściu. Ale wpierw obejdźmy teren dookoła. Może uda się znaleźć jakieś dodatkowe wejście. Kto wie.

Krasnolud wstał i przesłonił ręką oczy. Słońce świeciło jasno, niemal dokładnie na wprost wejścia.
- Żeby tak przebić się przez dach jaskini i wpuścić trochę słońca do środka, byłoby po sprawie. – powiedział do siebie.
- Panno Mirt, panie Bolger zostańcie państwo przy kucach. Ja pójdę zobaczyć jaskinię od góry. Reszta niech przejrzy okolicę. Szukajcie jakichś wejść i bądźcie ostrożni. Z trollami nie ma żartów.

I tak krasnolud, oraz czwórka hobbitów, bo Jon już zdążył nieco odpocząć, przepatrzyła okolicę jaskini. Pomysł okazał się dobry, bo od zachodniej strony Willie natknął się na niewielką szczelinę w skałach.





Nie była ona duża, ale hobbit który by wciągnął brzuch mógł się przez nią przedostać. Pomny jednak ostrzeżeń krasnoluda Goodbody jedynie zajrzał do środka. Ze szczeliny dolatywał wyraźny smród, jakiego Willie jeszcze nigdy nie czuł. Coś jak mieszanina zgniłego mięsa, gnojówki i zepsutych warzyw, oraz jeszcze czegoś, czego nie potrafił rozpoznać.

Wkrótce towarzysze wrócił przed wejście. Gimbrin miał smętną minę.
- Skały są grube, to granit. Nie ma żadnych szans byśmy się przebili, żadnych większych szczelin też nie ma. Wygląda na to, że jedyna wentylacja jaką mają, to przez to wejście.- zauważył.

Teraz musieli podjąć decyzję co dalej.
 
Tom Atos jest offline