Wilczyński od czasu gdy kozak ruszył na zwiady szykował się do potyczki. Wierzchnie okrycia zrzucił, kontusz i delija tylko zawadzały w walce jeno przy koszuli i pasie został. Przez ramię przełożył drewnianą prochownicę. Za pas wsadził półhaki z toporami, misternej roboty na moskwicinie onegdaj złupione. A przydatne, bo nawet gdy w cel nie trafisz, to toporek łacno drabowi wrąbać między łopatki.
[MEDIA]http://historiamniejznanaizapomniana.files.wordpress.com/2017/11/pc3b3c582haki-para-pistoletc3b3w-z-zamkami-koc582owymi-z-1620-r.jpg[/MEDIA]
Szablę swoją co mu przeszło trzy roki wiernie służyła i niemało krwi się napiła w dłoni zwarzył. Na skórzanych rapciach przy pasie szablę zawiesił.
Zawołał Adama wręczył mu jeden z pistoletów i instruktarze mu wydał. co robić w razie niebezpieczeństw albo gdyby kto go ranił. Wiele mu tłumaczyć nie musiał, bo przecie przegadali całe godziny o przewagach bojowy, o tym jak i gdzie trzymać się w potyczkach. Wilczyński wyczuł strach w oczach Żyda. Więc rzeknąć mu co musiał dla otuchy.
- Szablę miej przy sobie, nie możesz się ostać bez broni. Trzymaj się mnie, osłaniaj ode złego, a jak będę miał baczenie na ciebie. Nasze życia od tego zależą. Ale wiedz, że głowy nie położysz dziś, obiecuje ci to.
Jakub zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, że w razie nieudanego ataku ich cyrografy szybko mogą wejść w użycie. Przeto trzeba się mieć na baczeniu. Wilczyński pamiętał, że jak krew przeleje albo i sam będzie raniony do krwi. W ten czas diabeł jego będzie wiedział, że może zostać lada chwila przywołany. Taki był ich umówiony znak. Krew.