- Z bogami! - Axel uniósł rękę, żegnając Ibeke Groenfelgeen i życząc jej spokojnego rejsu.
* * *
Zamek Wittgendorf i wioska o tej samej nazwie sprawiały jak najgorsze wrażenie. Axel wolałby rozbić obóz pod chmurką i jeść to, co się upoluje (lub nic nie jeść), niż korzystać z gościny w wiosce lub na zamku.
- Chyba nie macie ochoty na odwiedziny? - rzucił w stronę kompanów retoryczne pytanie.
* * *
Grissenwald, chociaż bardziej miasteczko niż miasto, powitało ich gwarem i hałasem, tworząc obraz jakże różny od ponuro wyglądajacego Wittgendorfu.
- Najpierw załatwiamy nocleg, czy interesy? - spytał Axel, zastanawiając się, którą z gospód czy tawern wybrać. Liczyć się z kosztami nie musieli, a dobry adres oznaczałby lepsze jedzenie i spokojną noc.