- Wie Pan, gdzie pan się właściwie znajduje? - gliniarz nie cofnął się dużo, nadal stojąc zbyt blisko Johna i patrząc na niego z wysokości, jakby zamierzał zastraszyć go swoim postawnym wyglądem.
- To jeden z najdroższych szpitali w hrabstwie. Nie ma pan dokumentów, ubezpieczenia ani nawet pieniedzy, a czek wpływał regularnie od kilku miesięcy. - stuknął pacjenta w pierś podkładką pod dokumenty, którą trzymał w ręce - Niech więc mi pan nie pierdoli o formalnościach. Kim pan w ogóle jest? - warknął - Z kim pan jechał? Gdzie miał miejsce pana wypadek? Co pana tu w ogóle sprowadza? - zadawał napastliwie kolejne pytania, aż w końcu oklapł, jakby ten wybuch złości go wyczerpał - Policja chce tylko panu pomóc, jak każdemu obywatelowi. Niech pan zacznie współpracować dla swojego dobra... - dodał nieomal łagodnie.