Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2018, 21:08   #146
Selyuna
 
Selyuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Selyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputację
Trudno powiedzieć, czy Howl słyszała słowa Liz, bo wypruła do przodu jak z procy i z podobną prędkością przemierzała korytarze. Jako dziecko ze strefy korpo musiała mieć jakiś wyćwiczony specjalny zmysł, który odpowiadał za orientację i sprawne przemieszczanie się w centrach handlowych, bo bardzo szybko zorientowała się w rozkładzie Alamo, łaziła wszędzie bez obaw że się zgubi i docierała najkrótszą i najszybszą drogą do celu.
Ekipa holowizyjna w składzie: dziennikarka, kamerzysta i dwa mikro-drony była już w środku, w rozległym głównym holu Alamo. Wokół niej zgromadził się spory tłumek ludzi, z których każdy miał coś do powiedzenia, drony podlatywały do nich kolejno, nagrywając wypowiedzi, z których pewnie stacja wybierze później kilka najbardziej kontrowersyjnych i najciekawszych.
Dziennikarka rozmawiała aktualnie z lekarzem w białym kitlu, stojącym przy grupce kilku dzieci. Dale trzymał się na uboczu tego zgromadzenia, rozglądając wokół. Dostrzegł Howl i wyszedł jej naprzeciw.
- Cześć - uśmiechnął się. - Wiedzą tu jak zagrać na emocjach - rzekł, gdy dołączyła Liz, wskazując na lekarza i dzieciaki. - Ale to dobrze. Większość stacji i serwisów jedzie po was i Alamo jak po burej suce. Ćpuny, komuchy, patola i tak dalej. Pokażemy trochę inny punkt widzenia. Jesteście gotowe? Bo zaraz się do was dorwą… Zaraz, czy wy jesteście zjarane?
Howl, wciąż z niedawno zapalonym skrętem w dłoni, tylko prychnęła kpiąco na to pytanie, i poprawiła okulary przeciwsłoneczne.
- No raczej. A potem poleciała wóda i proszek - odparła Liz jakby to było oczywiste. - Nie wiem jak Howl, ale ja nie staję przed kamerą, nie ma kurwa szans. Zawsze daję dupy w takich sytuacjach. Znaczy… nie sprawdzam się.
- Eeej, jaranie było cztery godziny temu - Howl odwróciła się do Liz. Nagle zrobiła zaskoczoną minę, bo zdała sobie sprawę, że po tym jak opuściły parking nie widziała jej aż do momentu spotkania w VIP-roomie, a może należało mieć ją na oku.
- Mieliście wódę i się nie podzieliliście? Trzeba było mnie zawołać. - Wyrzut w głosie był udawany, postanowiła obrócić sytuację w żart. - Serio tak po nas jadą? To już wolę te teksty typu “ruchałbym”. Przynajmniej są darmową dawką rozrywki. - Gorsze było to, że nagła popularność w mediach spowodowała, że zaczęli się do niej odzywać różni klubowi znajomi, w dużej mierze osoby z kategorii, którą Liz określiła mianem "jednorazowych amantów".
- I chyba już wolę być komuchem, niż femme fatale.
Niby mówiła spokojnie, wręcz z rozbawieniem, ale ruchy dłoni zdradzały zdenerwowanie.

Dale wyjął jej z dłoni resztkę jointa i dopalił, na jednego macha, co sprawiło że na moment zastygła w bezruchu, co było dla niej nietypowe. Na szyi miał zawieszoną legitymację dziennikarską ze zdjęciem, nie holograficzną, ale staromodnie plastikową.
- Cena sławy - rozbawiony wzruszył ramionami. - O Boże, wyobraziłem sobie ciebie w t-shircie z Che Guevarą. Wiecie, jest coś takiego jak kreacja wizerunku i chyba będziecie musiały się tego nauczyć.
Tymczasem jeden z dziennikarskich mikro-dronów zawisł nad głowami tłumu i przyglądał się im. Musiał powiadomić kamerzystę, bo ten puknął w ramię dziennikarkę, wskazując jej ich.
- Obiecałem im, że będą mogli pogadać z kimś zespołu - rzekł Dale, patrząc to na Howl to na Delayne. - Wilczyco, dasz radę się nimi zająć? Ja muszę ewakuować stąd Liz - chwycił przyrodnią siostrę pod ramię.
Howl nagle zmarszczyła brwi, akurat po tym jednym słowie którym ją nazwał, jednak nie skomentowała tego.
- Jasne, przecież po to tu jestem, żeby z nimi pogadać i połazić. - No po co niby innego, mówił jej kpiący uśmiech. - Pierwsze słyszę, żeby ktoś się przyznawał że wyobraża sobie dziewczynę w ubraniu, a nie bez, ale w sumie miła odmiana po tych wszystkich “send nudes”. - Wyszczerzyła się szeroko, ewidentnie “cena sławy” jej nie przeszkadzała. - Może chociaż Liz pomacha do kamery, milcząco, a potem zadowolą się tą drugą dziewczyną która też coś tam śpiewa w Holophone Love, co? Spoko Liz, podrobię ci usprawiedliwienie. - Szepnęła teatralnie.
Mina Liz przypominała bardziej grymas niż uśmiech. Ręką nie tyle pomachała co uniosła ją w górę, można by powiedzieć, że wzorując się na papieżu albo i nawet Hitlerze, niepotrzebne skreślić.
Howl już tylko pomachała im wesoło na pożegnanie, po czym śmiało ruszyła w kierunku reporterki. Takim wyluzowanym, nieśpiesznym a jednocześnie pełnym gracji krokiem, jak zawsze.
- Nie dodałem, że tylko w t-shircie! - usłyszała jeszcze za sobą głośny szept Dale’a, oddalającego się z Delayne.
Ekipa holowizyjna tymczasem wyszła Howl na spotkanie. Mikro-drony okrążyły ją filmując, bo wszystko, nawet wywiad, musiało być podane w dynamicznej formie, niczym film akcji, jeżeli miało utrzymać uwagę widzów przez dłużej niż piętnaście sekund. Dziennikarka, której skryta w nastroszonym sprzętem hełmie buzia była definicją słów “dziewczęco śliczna”, uśmiechnęła się szeroko na powitanie.
- Mia Flicker, Amuse News - podała Howl dłoń. - A ty musisz być Howl z Mass Æffect! - Odpowiedział jej szeroki uśmiech i uniesienie kciuka w górę. - Howl, powiesz naszym widzom, dlaczego jesteście w Alamo?

- A jak moglibyśmy przepuścić szansę na taki występ? - Zdjęła okulary, spojrzenie miała spokojne. Tak jak na scenie, tak i teraz umiała skupić na sobie uwagę, przyciągnąć spojrzenia. - Można analizować sytuację w Alamo i złożone kwestie, takie jak konflikt pomiędzy prawem własności a szeroko rozumianymi wartościami moralnymi czy humanitarnymi, ale niewątpliwie jest to moment ważny dla tego miasta. Jednak my jesteśmy przede wszystkim muzykami. - Uśmiechnęła się lekko. Mimo tej wypowiedzi, zdawała się mieć w sobie nieco więcej rozumienia świata, jak to artysta.
- Jak myślicie, ile się dostaje w życiu szans, żeby być w takim miejscu, w takiej chwili?
- Och - dziennikarkę najwyraźniej zaskoczyła elokwencja Howl. Może spodziewała się czegoś w stylu “jebać system!”. Zaraz jednak się zreflektowała.
- Pewnie niewiele - odpowiedziała. - Alamo jest teraz na oczach i językach całego stanu, a może nawet kraju. Jednak wiemy, że nie wszyscy artyści, których proszono o wsparcie tej sprawy, zgodzili się to zrobić. Dlaczego wy nie odmówiliście?
- Wybacz, Mia, jeśli odpowiem pytaniem na pytanie - a mieliśmy powód żeby odmówić? Mówisz o wsparciu sprawy. A co takiego niby robimy? Zagramy kilka piosenek. Nie budujemy barykad, nie wymyślimy lepszego rozwiązania kwestii Alamo.
Zachowywała spokój, tylko lekkie zmrużenie oczu i przenikliwe spojrzenie zdradzało że mówi z głębi serca i nie klepie formułek, wyraża swoje przekonania.
- Nie, wszystko co możemy zrobić, to starać się zawołać wystarczająco głośno do tych, którzy naprawdę mogą pomóc - hej, popatrzcie tutaj, i znajdźcie lepszy sposób. Od tego jesteście. Powinniśmy się kryć z tym, że chcemy zrobić trochę hałasu? Jeśli mamy powód żeby się bać, to najlepiej pokazuje, że coś tu jest nie tak.
- Trudno się z tym nie zgodzić - dziennikarka skwapliwie kiwnęła głową. - Zostało jednak niewiele czasu a wygląda na to, że ratusz ani Amazon nie zamierzają wycofywać się z decyzji o eksmisji. W tej sytuacji wiele pewnie zależy od tego ilu ludzi przyjdzie dziś i jutro pod Alamo, przyciągniętych takimi nazwami jak Mass Aeffect i Schizo. Władze twierdzą, że tylko ukrywacie się tu przed wymiarem sprawiedliwości. Howl, ty jedna z zespołu nie masz żadnych problemów z prawem. Dwóch twoich kolegów czeka na proces, troje innych nie zamierza na razie oddawać się w ręce policji. O ile czworo z nich można uznać za ofiary prowokacji mającej powstrzymać was przed zagraniem w Alamo, to Chris wszedł w konflikt z prawem jeszcze zanim rozniosła się wieść o koncercie. Pobicie policjanta, na służbie czy nie, to poważny zarzut. Jak to skomentujesz?
- Zgadzam się, to poważny zarzut. Słowo “zarzut” jest tutaj kluczowe. - Stwierdziła ze stoickim spokojem. - Rzecz jasna nie będę obiektywna, bo ludzie z którymi gram są dla mnie zawsze jak rodzina. Kto w takiej sytuacji by nie wziął strony brata, kuzyna czy męża? - Uśmiechnęła się lekko. - Nie było mnie przy tamtym zajściu, nie wiem nic więcej niż to co do tej pory można było usłyszeć i zobaczyć w holowizji. Na próbach czy przed występami nie rozmawiamy na takie tematy, łączy nas głównie muzyka. Mogę powiedzieć tyle, że jeśli Chris, albo ktokolwiek z moich kolegów z zespołu lub ze świata muzycznego będzie potrzebował mojej pomocy, to mu jej udzielę. Oczywiście w granicach obowiązującego prawa.
- Oczywiście - uśmiechnęła się jakby porozumiewawczo dziennikarka. - A właśnie, muzyka. Jeszcze dwa dni temu byliście znani niemal wyłącznie fanom rocka, dzisiaj mówią o was wszyscy. Jak sobie radzicie z tą świeżą sławą? Nie obawiacie się, że bycie celebrytami, bo możemy już użyć tego określenia, was przerośnie?

- Oho, film kręcicie do koncertu? - zainteresował się Chris podchodząc do Howl i dziewczyny z Amuse. - Do teledysku?
Dziennikarkę zaskoczyło jego pojawienie się, ale tylko na chwilę. Wyglądała jak stażystka, ale holowizja raczej nie przysłała by tu stażystki, więc mimo dziewczęcej buzi mogła mieć i czterdziestkę. Pokręciła głową.
- Reportaż o Alamo - odpowiedziała. - O ile mi wiadomo Amuse Entertainment kręci teledyski tylko artystom, z którym ma podpisane kontrakty. Mia Flicker, Amuse News. - podała mu dłoń. - Właśnie o tobie rozmawiałyśmy. Wydajesz się być w dobrym nastroju jak na kogoś komu grożą trzy lata więzienia - zauważyła.
- A w jakim mam być, zaraz gramy koncert. - Chris uśmiechnął się szeroko. - Odsiadka zaś grozi każdemu. Mi, tobie, Howl. Trzy lata czy dwadzieścia. Nikt nie jest bezpieczny.
Howl uśmiechnęła się tylko i nie próbowała przerywać tej osobnej rozmowy. Założyła tylko ponownie okulary przeciwsłoneczne.
Minę miała uprzejmie zaciekawioną, z gatunku “nie mam pojęcia o czym on mówi, ale chętnie się dowiem”.
- Aha - dziennikarka kiwnęła lekko głową i spojrzała na Sully’ego z zaciekawieniem. - Mógłbyś rozwinąć ten temat?
- Bezprawie pod przykrywką stania na straży prawa. - Perkusista wzruszył ramionami. - Pajace siedzieli w nie swoim rejonie, pili piwo, napastowali dziewczynę. Dostali za to po ryjach. Ale pracują w police-korpo, to za to “3 lata”. Pójdziesz gdzieś, ktoś złapie cię za tyłek, dasz z otwartej w twarz, wyciągnie odznakę i też będziesz z zarzutami. W takich czasach żyjemy. Nie jestem z tych co by mieli przez to płakać. Nic z tym nie zrobię, to co mam się przejmować?
- Tak jest, są równi i równiejsi! - rzucił jakiś mężczyzna z grupki mieszkańców Alamo, która zgromadziła się wokół. Kamerzysta zrobił na niego zbliżenie a dwa mini-drony wciąż orbitowały wokół nich jak satelity robiąc ujęcia ze wszystkich możliwych kątów. Tymczasem w głównym holu galerii pojawił się Schizo i dużo osób ruszyło w jego stronę. Dziennikarka również zerknęła na ghostylera, po czym wróciła spojrzeniem do muzyków Mass Æffect.
- Cóż, będziesz miał okazję udowodnić to przed sądem - rzekła do Chrisa - w czym jak wiadomo pomagają pieniądze i popularność pozwalająca przekonać do swoich racji przysięgłych. Dziś dajecie koncert, ale jutro Alamo będzie w obiektywach mediów z całego kraju. W związku z tym ostatnie pytanie do was: czy opuszczacie Alamo po koncercie czy jeśli ratusz nie zmieni decyzji zamierzacie być jutro na demonstracji mającej powstrzymać eksmisję? - spojrzała teraz na Howl, bo w stosunku do Chrisa pytanie było w zasadzie retoryczne.

- Mia, ja się zastanawiam nad tym, czy uda nam się dziś zrobić chociaż jakąś krótką próbę przed naszym występem, a ty pytasz mnie o jutro? - Howl się zaśmiała. Wciąż miała na sobie czarne ciuchy z pogrzebu, co mogło trochę kontrastować z jej reakcją. - Zobaczymy, co będzie. Ja nie mam rodziny, dzieci, nie mam nawet chłopaka, żadnych takich zobowiązań, jak to się mówi, nie mam wiele do stracenia. - Wzruszyła ramionami. - Powiedziałaś, że staliśmy się celebrytami, ale mi nie zależy na sławie, nie potrzebuję potwierdzenia że jestem dobra. Wiem, że jestem. Żyję dla muzyki, no ale chyba mogę zaryzykować kilka siniaków.
- A wy zostajecie? - Sully zainteresował się spoglądając na dziennikarkę.
Milczała chwilę, po czym rzekła:
- Cameras off. - I wszystkie światełka na jej hełmie przygasły. Dała też znak kamerzyście, żeby przestał filmować, również drony odleciały po chwili w stronę rozdającego autografy Schizo.
- My? Pytanie! Mamy wyłączność na relację jutrzejszych wydarzeń z wnętrza Alamo. I to podobno dzięki wam. Więc w razie czego trzymajcie się jutro blisko nas, na oczach naszych kamer nawet Pacyfikatorzy będą się hamować. Wiem też, że Pan Silver ma jakąś wizję teledysku do waszego “Rebel Cry”, wy na tle zgromadzonych tłumów, muzyka triumfująca nad przemocą, coś w tym stylu. Nie zdradził mi szczegółów. Dopóki nie podpiszecie kontraktu materiał będzie oczywiście własnością firmy, ale powiedział, że to zbyt dobra okazja, żeby ją zmarnować.
Howl ściągnęła okulary żeby potrzeć powieki. Zerkała przy tym to na Chrisa, to na reporterkę.
- Hmm, być może, Steve miewa dobre pomysły. - Uśmiechnęła się. - A co do was tutaj to nie, tylko trochę porobiłam za pośrednika, pomysł był… No, nie mój. Jeśli wam nie przeszkadza, to chciałabym jeszcze z wami trochę połazić, teraz. Może nawet da się tu znaleźć jakieś miejsce do spania na dzisiejszą noc, chociaż póki co nastawiałam się na spanie w moim aucie. - Rozglądała się dookoła, jakby kogoś szukała.
- Trzymać się blisko ciebie, zapamiętam. - Sully kiwnął głową z uśmiechem przypatrując się dziennikarce. - Miejsce na spanie mamy Howl, dostaliśmy tu VIP Room. A wy macie gdzie kimać? - Znów spojrzał na Mię.
- Jaki troskliwy - zaśmiała się dziennikarka. - Jasne, dali nam kwatery. Możesz nam potowarzyszyć, pewnie - spojrzała na Howl. - Ale na razie zamierzam dopaść Schizo. Do zobaczenia - mrugnęła do Chrisa, po czym skinęła na kamerzystę i oboje ruszyli ku ghostylerowi. Z głębi holu nadchodził natomiast Dale, już sam, bez Delayne.
 
Selyuna jest offline