- He, he! Dalej, koniku! - świeży kawalerzysta poklepał zwierzę po szyi, by nie zlecieć z siodła od razu. Czworonogowi i bez tego było ciężko.
Nie było rolą Vince'a pchanie łap między fałdy falbaniastych sukienek, zatem siedział grzecznie w siodle i obserwował resztę karcącym wzrokiem. Jeśli ktokolwiek by się o to przyjebał musiałby z marszu dostać w łeb płazem w ramach programu lojalnościowego. Gdy cel zostanie przechwycony grubas postara się go ochraniać – im dłużej da się ten plan realizować z końskiego grzbietu tym lepiej. Plan „B” stanowił odwrót i ucieczka.