Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2018, 17:31   #738
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Plan szedł świetnie. Tallneck współpracował całkiem dobrze z poleceniami wydawanymi przez Xenomorphusa. Szczególnie dobrze wykonane było polecenie położenia się. Dzięki czemu można było sprawę zdecydowanie ułatwić.
"Kolega" natomiast miał nie tęgą minę kiedy obserwował jak Tallneck po raz drugi przywitał się z ziemią, tym razem w miejscu, w którym można spokojnie do niego podejść i zaaplikować pigułkę. Było jednak pewnie, że mimo niedowierzania jak dobrze poszło obezwładnienie przeciwnika, nadal będzie niezadowolony: "Nie można było go tutaj przewrócić za pierwszym razem? A nie, wywalić za wcześnie i czekać nie wiadomo ile żeby się podniósł tylko po to, żeby znowu sprowadzić go na glebę?". Na szczęście nadal powstrzymywał się od komentarza. Przynajmniej miał na tyle oleju w głowie, żeby nie krytykować całkiem udanej improwizacji dla samego faktu krytykowania.
Następnie przyszedł czas na zejście na ziemię. Tutaj "kolega" postanowił tylko zwolnić zamiast lądować. Minę miał taką jakby mówił: "No dobra, to był twój plan to teraz sobie radź". Dirith nie zaprotestował tylko zaczął wychodzić z motolotni i zejść po niej jak najniżej aby dosłownie z niej zwisnąć przed puszczeniem się. Łatwe to może nie było, bo w jednej ręce trzymał kuszę, ale jakoś się udało. Samo lądowanie do złych nie należało dzięki zmniejszonej szybkości lotu. Mimo wszystko trzeba było się przeturlać aby wytracić bezpiecznie prędkość. Na szczęście podczas przewrotu udało się likantropowi położyć kuszę na ziemi bez większego szwanku. Dzięki temu nie przeszkadzała podczas kolejnych przewrotów oraz nie została uszkodzona.
Wstając Dirith rozejrzał się aby zobaczyć jak wygląda sytuacja z ziemi. Dalej podszedł do kuszy i ją podniósł. Nie był ekspertem, więc podczas szybkich oględzin zwrócił tylko uwagę na to, czy cięciwa jest cała. Była, więc ją napiął. Nie stało się nic niespodziewanego, palce miał nadal więc broń musiała nadal działać. Załadował więc odpowiedni bełt i ruszył w kierunku Tallneka.
Z uwagi na to, że przeciwnik miał zdecydowanie większe problemy, niemal dosłownie, na głowie nie było problemów z podejściem. Wyglądało na to, że Dirith był zupełnie nie zauważony. Zamiast tego bestia była zajęta bezskutecznymi próbami zrzucenia z siebie Xenomorphusa oraz powstania. Dodatkowo była bardzo niezadowolona, co oznajmiała wydawaniem z siebie jakiś wyjąco-skamlających dziwnych dźwięków. Dlatego Dirith podszedł do niej na jakieś piętnaście metrów. Oczywiście był to dystans z poprawką na własne mizerne umiejętności strzeleckie. W tym momencie gdyby był drowem stanąłby bokiem, wyprostował jedną rękę celując kuszą jak boss i strzelił (np tak: https://youtu.be/HIwVK_FxGZk?t=64). Dirith jednak drowem do końca nie był dlatego skierowany był w zasadzie prosto w stronę celu, ujął drugą ręką kuszę od dołu aby ją nieco ustabilizować i ułatwić sobie w celowanie. Strzelił... i trafił dokładnie do środka pyska gdzie celował.
https://youtu.be/_SI7Pj4YO3k?t=9
Nie miał nawet pojęcia, jak skuteczna i precyzyjna była to technika strzelecka.
Następnie wystarczyło odejść kawałek aby nie zostać obrzyganym i odczekać krótką chwilę na pozytywny efekt. Nie trwało to długo zanim na ziemi znalazły się najróżniejsze przedmioty. Wśród nich znajdował się oczywiście cel całego przedsięwzięcia, czyli tuba mająca zawierać wspomniany nie raz zwój.
Pojawiło się też jakieś nowe towarzystwo, które początkowo Dirith zignorował. W pierwszej kolejności podszedł do zwoju i schował go do plecaka. Xenomorphus w tym czasie zwisał do góry łapami z grzbietu Tallnecka bujając się zabawowo i patrząc w stronę Diritha, jakby mówił: On jest taki fajny. mogę go zatrzymać? Sam będę go karmił i wyprowadzał na spacer, mogę?

Po chwili jednak postanowił wziąć się do roboty i zszedł z niego na ziemię łapa za łapą. Wyglądało to przez chwilę tak, jakby od tej pory zamierzał łazić wszędzie do góry brzuchem. Jednakże podczas schodzenia zwinnie się jakoś przekręcił, niemalże nienaturalnie, do odpowiedniego położenia i zwrócił uwagę na nowych gości. W tym samym czasie pacnął Tallneka płaską stroną ostrza na końcu ogona, jakby nonszalancko odrzucał zabawkę, którą już dawno się znudził. Zaczął natomiast lekko obchodzić w bok nowe towarzystwo będąc spiętym i gotowym do ataku. Przekręcał jednak łeb raz w stronę swojego pana, raz w stronę jakiś zwierzoludzi, jakby się pytał, "Mogę się z nimi pobawić?"
Dirith wskazał jednak gestem dłoni, żeby odpuścił i się uspokoił co Xenomorphus przyjął ze średnim zadowoleniem. Przestał jednak obchodzić z boku towarzystwo i otrzepał się.

- A wy co za jedni? - zaczął Dirith kiedy miał już cel zabezpieczony w plecaku. Jednocześnie zwrócił uwagę na powietrze, gdzie miały znajdować się ptaki tych padlinożerców. Głównie chciał wiedzieć, czy nadal są gdzieś w powietrzu. Tak czy inaczej zaczął iść w stronę swojej bestii żeby na nią wejść. Rozejrzał się tylko jeszcze czy Tallneck nie wypróżnił się jeszcze z czegoś wartościowego po czym nie zwlekając za bardzo wszedł na swoją bestię.

Hieny popatrzyły po sobie kiedy zadałeś im to pytanie.
- My tylko trochę... eee... zgubiliśmy drogę. Nie ma sprawy, nie ma problemu. Nasi koledzy już po nas przylecieli - odparła jedna z hien.
Zdecydowanie są podejrzane ale nie wyglądają jakby paliły się do walki.

- Jednak wiecie co, nie ważne. Mam ważniejsze sprawy do załatwienia... - powiedział co trochę zabrzmiało jak kiepska wymówka aby ewakuować się z pobliża przewagi liczebnej przeciwnika. Dirith wiedział, że przeciwko czterem przeciwnikom z dodatkowymi bestiami miał małe szanse... dlatego samemu jeszcze nie zaatakował. Tym bardziej, że w powietrzu czekali koledzy hien. Zamierzał jednak przemieścić Tysiąc Ostrzy do prawej dłoni, aby być gotowym do jego dobycia. Wydał więc odpowiednie polecenia... i nic. Zamiast dobrze znajomego i niezbyt przyjemnego uczucia poruszania się czegoś w jego ciele nie było niczego. Czyli magia nie działa, więc wsparcia ze strony kleryka nie będzie.

Dlatego Dirith po prostu ruszył na Xenomorphusie w stronę obrzeża miejsca. Po wykonaniu zadania zamierzał wreszcie dostać się do jakiegoś miasta i rozeznać się w sytuacji, coś zjeść, odpocząć, zacząć szukać odpowiednich rzemieślników do wykonania potrzebnego mu sprzętu. Może nawet odstawić Kiti do serwisu kleryków, lub jakiejś świątyni i zobaczyć czy z nią jest wszystko ok i czy te halucynacje jakie chyba widziała to norma, czy raczej da lub trzeba coś z nimi zrobić.

Jak się okazało, hieny były kolegami tych latających typów co odważnie dobijają graczy w tym miejscu. Możliwe więc, że mimo iż nie wyglądali do skorych do walki, to mimo wszystko zamierzali spróbować wykorzystać przewagę liczebną i zrobić z Diritha ofiarę. W takim wypadku drow zamierzał zdecydowanie agresywnie przystąpić do walki i pokazać, że to drużyna czterech z bestiami plus dwóch na latających zwierzętach plus możliwe bestie to za mało przeciwko niemu i Xenomorphusowi. Kluczem tutaj miała być agresywność. Szczególnie obierając cel, który należało zaciekle atakować do skutku, nie spróbować zaatakować i rzucić się do ucieczki na co przeciwnicy liczyli i pewnie byli do tego dobrze przygotowani.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 18-02-2018 o 19:44.
eTo jest offline