"War... War never changes"
Kaniony utworzone z kikutów wielkich i dumnych wieżowców, po których hula jedynie wiatr. Wiatr świszczący w pęknięciach murów, bijący metalicznie o strzępy blach. Gruzowiska, po których walają się różne przedmioty, których działanie czy przeznaczenie zatarło się w pamięci tych co przetrwali. A za gruzami miast pustkowia ciągnące się w nieskonczoność. Pustkowia, na których spotkanie drugiego człowieka graniczy z cudem. I... nadzieja. Nadzieja, że są miejsca, w których licznik Geigera nie zamyka skali, gdzie jest nieskażona woda i dom.
To są moje klimaty