Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2018, 16:55   #385
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Z rodziną na arrasie…
Udali się do fungarium Gelantarów. Już z daleka widać było, jak to jest interes. W zagrodzie przebywały grzyboludy, ponure i przybite. Żona Jonatana ukradkiem karmiła je czymś w rodzaju drożdżowej zupy. Z daleka słychać była kłótnię rodzeństwa.
Elphira na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że interes się kręcił. W zagrodzie dostrzegła około siedmiu może ośmiu grzyboludzi. Zapewne było zapotrzebowanie na ten typ “towaru”, choć odgłosy kłótni sugerowały, że nie wszystko wyglądało tak dobrze.
- Dzień dobry z tego co słyszę to zastałam właścicieli, choć chyba lepiej poczekać jak skończą. Sporo macie klientów ?
Kobieta przestraszona skryła wiadro za plecami.
- Eee? Co? No tak, Czasem. to jest codziennie ktoś przychodzi. I do kopalni bierze. I one kopią… Nie sprawi mi pani, że głowa mi odfrunie, bo dokarmiałam wolontariuszy? - zapytała.
- Nie nic nie widziałam ode mnie się nie dowiedzą. - odparła teatralnie odwracając wzrok przy okazji stwierdzając że trzeba będzie ukręcić łeb sprawie tych wrednych plotek o jej osobie bo jeszcze ściągną jej na głowę jakichś awanturników i samozwańczych “bohaterów” - Tak właściwie to wy w końcu sprzedajecie czy tylko “wynajmujecie” swych “wolontariuszy” ? Macie jakiś cennik czy z każdym klientem negocjujecie osobno ?
- Wypożyczamy za kaucją. Opłata wynosi pięćdziesiąt sztuk złota i dwieście sztuk kaucji… Czy chcecie kogoś wynająć? - zapytała.
Eryk aż cały drżał z tłumionej świętej furii gdy zobaczył biedne niewolone stworzenie i usłyszał o zyskach czerpanych z tegoż obrzydliwego procederu nachylił się do Elphiry aby szeptem spytać - Wielce Szanowna Towarzyszko czy mogę już uświadomić tej zagubionej kobiecie ogrom niegodziwości i domagać się aby zadośćuczyniła swym niegodziwościom ? Trzeba pomóc im naprawić ich błędy najpierw słowo… - Oczy Prostaczka lśniły nie chciał psuć sprytnych planów towarzyszy ale łatwo było stwierdzić że długo nie zdoła się powstrzymać.
Kobieta, najwyraźniej obdarzona fenomenalnym słuchem, odsunęła się na bok i ostentacyjnie chwyciła za czoło.
- Czuję się absolutnie porażona argumentacją tego osobnika i jestem niezdolna bronić dobytku mego pana męża, gdyby on zechciał uwolnić nieszczęsnych grzyboludzi. - zawołała.
- To prawie jak przedstawienie teatralne, tylko nie każdy aktor wie, że jest aktorem. - szepnęła Ramiel.
- Hej, kupujecie niewolników? Brzydcy tacy. - zawołała Nys z daleka promieniejąc wyluzowaniem.
-Aaayy… - czarodziejka zająknęła się nie wiedząc co rzec na taki obrót sprawy, w końcu gdy już się zebrała w sobie odparła.
- Ta, nie ty jedna tylko gdzie jest widownia tego całego przedstawienia w takim wypadku ? Zanim zaczniemy rozważać zostanie grzybokradami i pomijając fakt że raczej trudno by było ich stąd dyskretnie zabrać. To pozostaje jeszcze “zaopatrzenia”. No i tego jak właściwie rozkręcili ten cały biznes. Bo zgaduję, że sami z siebie nie wpadli na ten pomysł, ani nie zdobyli “wolontariuszy”. Jak to z tym było ?
- No bo jakmyśmy wędrowali gdy Jo stwierdził, że jego tata to chciwy złodziej, co faworyzuje swe córki. To w nocy spotkaliśmy takich małych ludzików, którzy kręcili się w nocy. Jo najpierw to chciał mnie oddać jako dwa w jednym, ale zawiązali Deal i teraz sprzedają grzyboludzi, ale się kłócą, bo Jo połowę pieniędzy przepuścił w kasynie. A Alexis na ładnych panów i panie i chyba na kolacje będzie grzybowa. - rzekła spuściwszy wzrok.

Na twarzy Elphi pojawił się grymas zdenerwowania i dezaprobaty, dłońmi zaczęła grzebać w swojej sakwie by wydobyć z niej kilka monet.
- Kurwa mać, kto jak kto ale dzieci kupca chyba powinny wiedzieć jak zarządzać finansami, tak by przynajmniej nie przymierać głodem lub wyjść na swoje. Masz tutaj trochę od “Cioci Elphiry” dla pociech najlepiej od razu zrób zakupy nim któreś zauważy i ci zabierze chyba żarcia nie przepuści w karty ? Choć kto ich tam wie, i nie próbuj odmawiać bo chyba lepsze to niż “grzybowa” z inteligentnych istot. A ja chyba sobie pogadam z tymi kretynami o robieniu interesów z derro, jak by jeszcze weszli w to pod przymusem ale jak mówisz że sami z siebie. Oj dopiero zobaczą co to prawdziwa “kłótnia”.
- Znaczy się nie z tych grzybów, tylko leśnych takich… Właściwie grzyba, bo boję się ich zbierać od kiedy takie małe niebieskie stworki mnie goniły, nie wchodzę do lasu. - rzekła cicho i schowała pieniądze.
- Wiem o czym mówicie… - przyznał Airyd.
- Chwała niech będzie niebiosom zacnej Jutrzence świetlistej i Dziedziczce przepotężnej. Wiedz dobra kobieto że dostrzegły zmianę w twym sercu i przysłały nas tutaj aby cię wspomóc. Za sam pomysł z zupą i wykorzystywanie tych biednych stworzeń powinien obić tych twoich krewnych do krwi Elphiro. Jednakże Sarenrae nakazuje wpierwej nauczać i okazywać łaskę choćmy więc z nimi porozmawiać i postawić ultimatum trzeba zwrócić Grzyboludom wolność oraz odzyskać tych zniewolonych w kopalniach. - Rzekł Eryk zapowietrzając się aż z wyniosłości tej misji.*
- Bardzo dobrze ostatniego czasu lepiej uważać w tej okolicy. Kopalnie przyciągnęły nie tylko górników i chciwców. Zanim porozmawiamy z moim kuzynostwem, to powiedz mi ile właściwie macie grzyboludzi ? Zakładam, że ci tutaj to tylko część z nich. Wiesz też może jak dokładnie brzmi układ między bliźniakami, a derro ? Bo zakładam, że one też coś mają z tego całego przedsięwzięcia. A raczej nie wyglądają mi na materialistów. - Elphira zastanawiała się czy cały interes z “wolontariuszami” był częścią jakiegoś większego planu, z tego co wiedziała derro bardziej interesowały ich “badania i eksperymenty” niż biznes a nie wyglądali na takich co przejmują się sposobami na sfinansowanie swych działań. No chyba że Jonathan miał tak gadane że po prostu zdołał ich przekonać do wejścia w ten biznes by ocalić swoją skórę…
- Jeżeli szantaż Derro z powodu długów stanowi tu problem to mogę pomóc pod warunkiem, że pierwej zwrócimy wolność Grzyboludom. O ile mnie pamięć nie myli Jaśniepanienka życzyła sobie zatrudnić te stuknięte karły jako prezent dla Jaśnieojca Panienki? Może udało by się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu ?- Spytał Eryk Raherys.
- Cokolwiek, byleby w tej okolicy było trochę normalniej… -Airyd przewrócił oczami.
- Ale ja tu tylko sprzątam. - rzekła żona Jonatana. Nys popatrzyła na Eryka
- Ojciec by chciał mieć takiego, albo z pięć i zaprządz je do pracy nad bronią zguby… i… cudownym lekiem na wszystko. Resztę… pożyczy.
- No… to wszystkie które mamy do dyspozycji… A Jo mówi, że jedyny interes jaki mnie powinien obchodzić to ten jego... - żona Jonatana poczerwieniała.
-To wujek wychował prawdziwego dżentelmena nie ma co… - skomentowała pod nosem kręcąc głową z dezaprobatą. - To wszystkie ? Spodziewałam się że będzie ich więcej lub że część jest w kopalniach… Wygląda na to że czas porozmawiać z moim kuzynostwem o “interesach”. Chyba im się ta rozmowa nie spodoba.


Elphi udała się do zadaszonego budynku, gdzie przebywali Jonatan i Alexandra. Rodzeństwo stało naprzeciw siebie, kobieta wymachiwała bratu przed nosem księgą rachunkową.
- Ty idioto! Jak mogłeś postawić pieniądze na dwugłowego goblina? On ciągle biegł w dwie strony, jak się mogłeś spodziewać, że wygra. - Krzyczała Alexandra.
- Ja przynajmniej pracuję nad tym, aby wyrwać nas z tego dołka. Każdy myślący człowiek wie, że co dwie głowy to nie jedna… A ty na co wydałaś Złoto? Nie moja wina, że twój chłop nie potrafi ci dogodziźć - rzekł Jonatan
- Gdybyś pilnował twej swojej lafiryndy, to nic by nie było. - ryczała jego siostra
- Cześć Elphireczko, widzę, że się znalazłaś! Jak tam sława “wielkiej czarodziejki”, co? Może szukasz pracy, gdyby ta twoja Hope musiała pakować manatki. - Jonatan przekierował swoją furię na czarodziejkę
- Oj nie bądź taki, jak ładnie poprosi to damy jej kąt przy piecu. - Alexis była łagodniejsza.
- Jakbym słyszał mojego mistrza zanim się dotarli z Lineą… Wiecie pobrali i osiedlili. - Airyd nie odpuścił skomentowania zastanej sceny.
- Ale wiecie, mroczna Elphira, Straszliwa czarodziejka, was to nie rusza. - wtrąciła się Ramiel nieco niedowierzając.
- Pfff, ona zawsze dobrze “czarowała “. Lubiła robić wokół siebie mnóstwo dramatu. - parsknął Jonatan.
Nys patrzyła u wejścia zaniepokojona.
- Nie podoba mi się to. - rzekła przywoływaczka.

Z każdym słowem “powitania” propozycja Eryka wydawała się Elphirze coraz atrakcyjniejsza, po opanowaniu żądzy strzelenia komuś w pysk z wrednym uśmiechem na ustach odpowiedziała.
- A nie interes w zajeździe się dobrze kręci no i gdzież mi tam do wielkiej czarodziejki skoro widzę że prawdziwa “magia” to tutaj u was się odprawia. Interes się kręci, klienci są a jak widzę i słyszę kasy ni ma ! No to dopiero jest wyższa sztuka magiczna, może powinniście poszerzyć działalność na magiczną akademię i uczyć tej jakże rzadkiej i trudnej sztuki “znikania” ?
- Dobry wszystkim! - przywitał się Airyd. - Sława zawsze wyprzedza jak widzę… A człowiek nie panuje nad jej kształtowaniem. Czego nie można powiedzieć o stanie gotówki. Nad tym się panuję. Czy raczej TRZEBA panować… - przy okazji odpuścił sobie rady o radzeniu sobie ze złodziejami. Obstawiał, że i jego własna sława mogła go wyprzedzić.
- Gdyby nie spiski wrażych sił to już dawno bylibyśmy najbogatszymi ludźmi w mieście - rzekł Jonatan, a Alexis wyciągnęła z kieszeni garść czegoś, niebieskiego, wzięła coś co wyglądało na żelkę w kształcie jakiejś mrocznej i bluźnierczej istoty i zjadła go. Popatrzyła na Elphirę, i wciągnęła rękę w jej stronę.
- Żelkę przedwiecznej wiedzy? Tylko pięć... dziesięć…
- Pięćdziesiąt sztuk złota. To okazja! - rzekł Jonatan
- Ja to zabieram. Pięć sztuk złota jak pamiętam . - Rachenys de Leone wyrwała żelki drugą ręką wkładając w dłoń Alexandrze garść monet, a Vermitrax zasłonił swą panią.
- Phani zawsze phaci swe dhughi, rhozuhmi? - warknął.
- Droga panienko Elphiro, to możemy już CZYNIĆ DOBRO? - zapytał Eryk z oczami jak dziecko pytające czy może wstać od stołu i się bawić.
W tej chwili do środka wszedł jakowyś jegomość z kapturem na głowie.
- Macie nowy towar? Bo głupszy się czuje i nie mam już tylu pomysłów… To ty jesteś tym półgoblinem mistrzem sztuk walki, który dowodzi tym gangiem?
- Taaak i dlatego…. - wykrzyknęła Jasmine.
- Co ma kochanki diablicę i Niołkę barbarzynkę?
- Wiem i znam z doświadczenia, że opowieści wraz z wieściami kształtują się po swojemu, ale w którym miejscu JA przypominam goblina? - spytał Airyd łapiąc się za czerwone kosmyki włosów. Nie rude- czerwono rude jak go załatwili rodzice kitsune.
- DOŚĆ TEGO! Jesteście podłymi ludźmi! Nigdy nie opanujecie tego miasta gdyż jesteście niegodziwcami, którzy nie potrafią inwestować pozyskanych funduszy! Teraz jest wasza ostatnia szansa! Macie natychmiast uwolnić wszystkich grzyboludzi, których niewolicie inaczej przyjdzie do was ich król i was pozabija! Natychmiast pójdziecie ze mną do kopalni i pomożecie mi zwolnić tych co wynajęliście do pracy w kopalni. A po za tym - macie przeprosić Pannę Elphirę! A ty fajfusie hazardowy musisz zacząć lepiej traktować żonę! W imię prawości i sprawiedliwości nie moge pozwolić abyście dodatkowo zatruwali ludzi tego chorego miasta! - Krzyknął Eryk następnie ruszył w kierunku rodzeństwa gotów pobić ich w razie odmowy.
Airyd przy okazji zdał sobie sprawę z tego, że nie tylko będzie musiał zapanować nad przebiegiem historii o nim, ale nad tkającą brwią. I nad Erykiem. Pobiegł za paladynem, by objąć go ramieniem:
- Pamiętajcie panie Rycerzu, że jest coś takiego jak strategia. Albo…. Dajcie im przynajmniej wyznać swoje grzechy i żal za nie.
Elphira zamrugała parę razy z niedowierzaniem po czym zwróciła się do Nys kręcąc głową.
- Czy ty właśnie kupiłaś podejrzane substancje od mojego kuzynostwa ?!
Jak by jeszcze było mało, to Eryk widać nie mógł się dłużej powstrzymać od “czynienia dobra”. Przynajmniej Airyd próbował studzić te zapędy, choć nie była pewna czy coś to da. Gdyż paladyn już się rozpalił w swym świętym gniewie.
- Eryku wstrzymaj się jeszcze ze świętym gniewem bo sama chciałabym się dowiedzieć, dlaczego zaczęliście parać się niewolnictwem oraz rozprowadzaniem podejrzanych substancji… - tutaj ponownie spojrzała się w stronę Nys z pewną obawa co wyniknie z tego “zakupu” - Bo raczej sami nie pozyskaliście grzyboludzi ani swoich… “żelek przedwiecznej wiedzy”, zgaduję że macie partnerów biznesowych takich małych bladolicych z obłędem w oczach… Teraz bym chciała się dowiedzieć jak było z tym interesem, bo chce wierzyć że sami z siebie nie zajęliście by się takim biznesem.
Eryk niechętnie pokiwał głową dając znać, że się uspokoi ale wciąż patrzył wrogo na rodzeństwo.
Airyd odprowadził paladyna o parę kroków, by odległość rzucania złowrgoich spojrzeń była bezpieczniejsza.
- Opowieść o każdym interesie jest interesująca. - zapewnił by skłonić krewniaków Elphiry do mówienia.
- Bardzo podejrzane! - rzekła Nys przyglądając się sceptycznie żelkom.
-[i[ Jak ona uznaje je za podejrzane, to coś znaczy. [/i] - szepnęła Ramiel na ucho Elphirze.
- Po za tym, gdybym zjadła jedną, to mózg by mi wypłynął nosem od nadmiaru mądrości - wtłumaczyła przywoływaczka.
- Ta to już jest niepokojące… choć coś na skromność by się jej przydało. - Elphi dołączyła się do rozważań choć ostatnią część tylko szepnęła.
- Ma pan taką żółtawą cerę, a żółty to zielony. Włosy to pewno pełurka. No ja tam w pochodzenie nie wnikam, ja piłem tu herbatę u goblinelfa. Więcej tego nie zrobiłem. No, ale mam do pana tako sprawę. Tu gdzieś taka staruszka sprzedaje kamienne figurki, wyglądają jak żywe. Psuje rynek, bo ja sprzedaje szkielety ogrodowe, taki nasz tutejszy zwyczaj. My, liga handlowa Dreadwood bylibyśmy wdzięczni na wiele sposobów, gdyby pan i pana podwładni. - wskazał jego towarzyszy - - Rozwiązali ten problem.
- Zobaczymy co da się zrobić! - zakrzyknęła Jasmine.
- Od razu peruka, a nie farba? - rzucił kąśliwie Airyd.- Nie podoba mi się, że tak długo mówią… I to patrząc w naszą stronę… - kitsune czuł się coraz bardziej nieswojo. Bardziej niż zwykle gdy był w pobliżu Nys i Jasmine.
- No po tym, jak nasz ojciec oszukał nas ze spadkiem wyjechaliśmy… Tylko się zgubiliśmy - rzekł Jonatan.
- No i była noc i one przyszły i złożyły nam propozycję. One miały nam dostarczać te grzyboludy, a my mieliśmy rozprowadzać żelki, dostarczać dowodów i raporty pisać. To bardzo fajne! mam już sto pięćdziesiąt stron. - Alexandra wpatrywała się w Elphirę - Nie ciekawiło cię, jak to jest, że masz oczy dwóch kolorów?
- Panie Eryku, niech pan zażąda od nich po pierwsze zezwolenia na handel trzodą i bydłem oraz ludźmi, Zgodę urzędnika od spraw sanitarnych i osobistą zgodę księcia… I prawa własności niewolników.Jak nie, niech pan ich aresztuje i odprowadzi do przedstawicieli prawa Tata usłyszał o waszym problemie i przygotował ekspertyzę. - rzekła Rachenys.
Airyd był pewien, że argumenty o moralności nie przejdą, więc użył argumentacji typu “opłacalność/nieopłacalność”.
- Nie uważacie, że na ludzi to w tych regionach nie wyjdzie? Albo co gorsza… -zawiesił głos. -Dziesięć razy drożej niż na ludzi!
- Tylko że w Ustalav niewolnictwo nie jest legalne raczej choć zgaduję że niektórzy by argumentowali że to nie niewolnictwo, tylko patrząc na “porządek” panujący w tym mieście powątpiewam czy ktokolwiek reguluje takie sprawy a co dopiero wydaje papiery. No i strach pomyśleć jak wyglądają tutejsi ahem “przedstawiciele prawa. - Czarodziejka odparła pomysł Rachenys mógłby się sprawdzić w bardziej praworządnym mieście ale tutaj albo nikt się nie przejmował albo też interes ten był na rękę Salingerowi i innym.
- Raporty ze sprzedaży żelek czy ogólnie informację o tym co się dzieje w mieście ? Bo brzmi jakbyście byli w tym interesie pod przymusem.
Słysząc że rodzeństwo jest przymuszane Eryk nieco złagodził swoje podejście wciąż jednak nie potrafił im wybaczyć niegodziwych czynów - Jeżeli jesteście tu pod przymusem będę wstanie wam pomóc ale wpierw musicie zaprzestać czynić zło i pomóc mi uwolnić grzyboludzi którzych sprzedaliście! JaśniePani Raherys ma racje to wasza ostatnia szansa na poprawę jeżeli z niej nie skorzystacie będę zmuszony doprowadzić was do najbliższego przedstawiciela lokalnej władzy którym w tym przypadku jest Szeryf z sąsiedniego miasta będący przedstawicielem władzy tego regionu Ustalav. Weźcie też pod uwagę że jeżeli nie zaprzestaniecie niewolenia grzyboludów czeka was zemsta ze strony ich leśnych pobratymców to ostatnia szansa żeby błagać ich o przebaczenie - Przestrzegł.
- Raporty? Ah tak, tu są. - Alexandra zaczęła przerzucać jakieś papiery, a jej brat pokręcił palcem przy głowie i rzekł.
- Oczywiście, że pod przymusem, gdyby nasz ojciec nie zmusił nas do tułaczki opresji ekonomicznej, to byśmy nie musieli nasłużyć tym krasnalom. I teraz proszę, zabierzcie nas do władz, opowiemy o bezmiarze niesprawiedliwości, jakie nas spotkały. - Jonatan wyprostował ręce do zakucia.
Tymczasem Elphira dostała raporty, które choć początkowo dotyczyły handlu żelkami, potem doszły do projektów kołysko wózko-butelki wykonanej z krowy, słomki i rydwanu dla niemowląt...
Czarodziejka czytała raporty z rosnącym zaniepokojeniem, być może w innych okolicznościach rydwan dla niemowląt uznałaby za przezabawny koncept. Jednak w danej chwili mogła się tylko popatrzeć na kuzynów z obawą o ich stan psychiczny coraz dziwniejsze zapiski niestety potwierdzały jej przypuszczenia. Spodziewała się “tradycyjnego przyjęcia” z ich strony ale po chwili oboje zaczęli się zachowywać jak zupełnie inne osoby znaczy się Alexandra jak zupełnie nieobecna i dość lekkomyślna a Jonathan właśnie chciał dać się aresztować choć wiedziała że normalnie uznałbym to za hańbę lub zniewagę swojej osoby.
- Chwila moment… - przywołała resztę do siebie szybkim gestem i szeptem wyjaśniła - Powiedzcie że nie tylko mi się wydaje że oni postradali zmysły… Czy derro im coś zrobiły czy może to te “żelki” które tak chętnie konsumują i sprzedają zwłaszcza, że im je dostarczają i kazały raporty pisać o ich sprzedaży. Trzeba się było zapytać ich małżonków czy im się ostatniego czasu pogorszyło… no chyba że tak mocno przeżyli kłótnię z ojcem.
- I dlatego mój mistrz zabraniał mi brać słodyczy od obcych… - powiedział Airyd do Eryka.
- Mam porównywać z twoją matką, znanymi czarodziejkami czy ogółem? Jak to ostatnie to tak średnio. - rzekła Ramiel.
- Jakimi czarodziejkami? Rozumiem, że Karen bywa nieokrzesana, ale Sofie zupełnie nie znasz, i nie masz prawa o niej się wypowiadać! Ale macie rację, oni zachowują się irracjonalnie. Z rodziną będącą potężnymi czarodziejami trzeba żyć w zgodzie - dodała Nys.
- A może się zatruli, pochorowali czy opętały ich cosie? - zapytała Sisi - Cosie ponoć ta lubią robić.
- Taka już natura cośków Sissi. - przyznał łotrzyk.
-Jeśli przez cosie masz na myśli Derro to niewykluczone w końcu oni wciągnęli ich ten biznes z grzybami, nie wiem tylko czy nie spróbują się zemścić lub ich ukarać za utratę grzyboludzi. Chociaż zważając na to co mówią i te raporty ze sprzedaży to “cosiom” chyba bardziej zależy na rozprowadzaniu tych żelków niż niewolnictwie… może to taka zmyła oni “wynajmują” ich a przy okazji w ramach dobrych stosunków handlowych dorzucają te żelki by potem przywiązać do siebie klienta ? Bo raczej branie tego nie jest zdrowe. No i zakładając że nam oddadzą swych “wolontariuszy” to pytanie czy mamy w ogóle możliwość dostarczenia grzyboludzi w bezpieczne miejsce ? - czarodziejka zaczęła się zastanawiać nad całą sytuacją rozważając różne możliwości jej rozwiązania.
- Las na pewno bezpieczniejszy od odkrywkowej kopalni złota. - mruknęła Ramiel.
- Możemy też je wysłać do dziadka Hope, gdzieś w góry… Do tego dworku w lesie.. Czy panowie grzybkowie hodowaliby pieczarki? - zastanowiła się Sisi.
- Ja tam się na takowych przepisach nie wyznaje, wiem, że zło musi zostać pokonane, krzywdy naprawione, a niewinni uwolnieni. - rzekł Eryk i narzucił powróz Jonatanowi na szyję i wyszedł na zewnątrz, a potem przy zawoszeniu “Paladyny mnie bijo” przeciął jednym cięciem barierkę oddzielającą grzyboludzi od świata zewnętrznego. [/i]
- Bleep? - zapytał nieco podsuszony grzyb…..
- A umiecie we wspólnym… panie grzybie? -Airyd zagadał stwora. Przy okazji schylił się by być bardziej na poziomie ich oczu (?).
Elphira wzruszyła ramionami.
- Pozostaje mieć nadzieję że derro naprawdę zależy bardziej na handlu tymi swoimi substancjami niż na grzybach i że nie będa się mścić za ich zniknięcie… albo jacyś wierzyciele i klienci co mieli zaplanowany “wynajem”. - wyszła na zewnątrz i popatrzyła się po zdezorientowanych grzyboludach stojących w zagrodzie przy okazji wolała mieć pewność że nikt nieodpowiedni nie słucha - Tylko czy my ich wszystkich zmieścimy na wóz ? No bo dogadać to raczej się nie dogadamy… i nie wiem czy zabieranie ich do lasu to dobry pomysł tamta grupa chyba nie chciała być znaleziona więc nie jestem pewna czy tym razem uda się na nich trafić a przecie nie wysadzimy ich na opolance i powiemy by sobie radziły ? Choć może w lesie są jak u siebie ? Trzeba będzie nadłożyć drogi tak czy inaczej… no i nie wiem grzyboludzie hodujący pieczarki to byłoby obraźliwe ? Może tak może nie na pewno dość dziwne… no i nie wiadomo jak gremliny by zareagowały na takich gości.
Gdy Eryk trochę ochłonął i wysłuchał koleżanki doszedł do wniosku że musi włożyć więcej wysiłku w nawrócenie niegodziwców - Nie jestem do końca pewien co zrobić z tymi twoimi krewnymi z jednej strony Szeryf jest najbliższym przedstawicielem prawa w okolicy ale mówiłaś że masz co do niego jakieś wątpliwości prawda Elphiro ? Grzybom im nie oddamy bo to zbyt surowa kara… Trzeba im dać możliwość nawrócenia! Co do problemu komunikacji z grzyboludami może spróbujemy poprosić nowego kapłana Sarenrae o zaklęcie rozumienia języków ? Może podpowie nam też jakieś pomysł na odpowiednią pokutę dla twych krewnych ? - Zaproponował paladyn.
- Elphiro, dałabyś się chociaż im dać wypowiedzieć. No wiesz dla zasady... -kitsune złożył ręce jakby próbował zastopować czarodziejkę.
Osobiście sprawa grzybowych ludzi niezbyt go interesowała, a same stwory niepokoiły. Grzyby jako źródło substancji potrafiły się przyczynić do chaosu, zamieszania i uszkodzenia (cudzego) zdrowia. A co dopiero gdy dostały im się ludzkie cechy….
Najbardziej był za rozwiązaniem, które sprawiłoby, że te będą jak najdalej od niego. Piękna rzecz dać im wolność, zwłaszcza jakby dzięki temu przestały niepokoić Airyda. Jakby wylądowały w zupie też nie byłoby źle. (Jesli nik nie kazałby jej jeść Airydowi przy okazji.)
Albo ktoś zalecił spalenie plantacji - chociaz kto wie jakby się skończyło nawdychania oparów?
Przede wszystkim nie rozumiejąc co gadają nie wiedział jak bardzo są inteligentne.... A większa inteligencja nastręczały więcej powodów do wyrzutów sumienia gdyby je spalić jak zwykłe badyle. Przy inteligencji świni mniejsze wyrzuty sumienia przy przerobieniu ich na zupę, karmę, czy popiół...
Ale skoro za towarzyszy miał rycerza walczącego o wolność i sprawiedliwość oraz czarodziejkę z wiecznym bólem głowy, to trzeba było najpierw próbować dyplomatycznie. Względem grzybów.
- Z tym kapłanem to byłbym za - łotrzyk pstryknął palcami.- Żeby coś wykombinować na rzecz grzyboludzi i tak będziemy musieli ruszyć w jakieś bardziej cywilizowane miejsce najpierw. Zwłaszcza, że po drugie jeśli z tego lasu są takie grzyboludy, to cholera jedna wie co tam jeszcze jest…. Więc! Sugeruje by popytać o las.
Jeśli z tego nic nie wyjdzie, to wyjdzie nam po trzecie że pewien przywódca powstania chłopskiego powiedział - “Jak próba dyplomacji nie wyjdzie to zawsze można poszukać wideł i pochodni”.

-Wiesz ja rozumiem po elficku i w tym języku co Derro ale wątpię by zareagowały pozytywnie na powitanie w języku ich oprawców… - odparła czarodziejka -... No chyba że jest tu któryś co nas rozumie jak tamten starszy w lesie tylko się nie przyznaje ?
- Blerp Blerp. - rzekł ten wyglądający na starszego i dodał - Azali rad jestem, że nas od tej niedoli zaiste straszliwej. - rzekł z bardzo archaicznym akcentem - Jednakowoż wielce frapuje mnie kwestyja takowa, czy zamiary wasze są czyste a zacne, i czy nie myślicie zrobić z naszych ciał tak zwanej grzybowej. - na dźwięk tego słowa pozostałe grzyboludy zaczęły się trząść, krzyczeć i zawodzić - Zaiste, niewiasto starszej krwi, władam waszą mową. Gdy jeszcze rosłem w ziemi, do naszego ludu udał się druid nas nauczać. Wielkie wrażenie na nas wywarł i gdy umarł zjedliśmy go, by jego postka na zawsze została w naszym plemieniu.
- A jednak brzmią bardziej jak rozumne istoty… - skwitował Airyd. Drapiąc się po nosie przyznał sobie, że na całe szczęście nie wygłosił na głos swoich przemyśleń co do ewentualnego przerobienia grzyboludzi na zupę.
- W sumie zanieś ich tacie. Przydałby mu się podnużek i przewracacz stron. - Nys rzekła do Eryka.
- Nie lepiej papuga?
- Papuga jest księgowym, a na dwójka się do niczego innego nie nadaje. - rzekła Nys.

- No to ułatwia sprawę… - Elphira skomentowała pod nosem, w sumie powinna się spodziewać że przynajmniej jeden będzie rozumiał wspólną mowę choć sądząc po reakcji na wspomnienie o zupie reszta też coś rozumiała. Nie spodziewała się za to kwiecistej mowy i zastanawiała czy ów druid nie miał zapędów poetyckich faktu zjedzenia go nie komentowała wszak wiadomo było że druidzi są dziwni i robią dziwne rzeczy uznawane przez innych za tabu lub barbarzyństwo.
-Ahem, więc przechodząc do rzeczy, jakiś czas temu w pobliskim lesie natknęliśmy się na waszych pobratymców prowadzonych przez starszego emm, grzyba ? Wyjaśnił nam on że zostaliście przegnani ze swej dotychczasowej siedziby w jaskiniach przez Derro a większość z was pochwycona i przyszła tutaj do fungarium. Tak się złożyło że “znam” właścicieli ale po dobroci nie bardzo chcieli was wypuścić więc robimy to tym sposobem. Możemy was zabrać do tego lasu gdzie spotkaliśmy waszych ale nie wiem czy uda nam się na nich natknąć a nie chciałabym zostawiać was w gołym polu bez pomocy. Rozumiem że to wszyscy, czy też Jonathan “zapomniał” o kilku ? - zaczęłą wyjasniąc skąd dowiedzieli się o ich sytuacji przy okazji zastanawiając się co miał na myśli nazywając ją “niewiastą starszej krwi”.
- Trza rzec, że nie wszyscy jesteśmy jednako mądrzy, wystarczy, że rzeknę jedno słowo: Grzybowa! - pozostałe grzyby znowu nagle zakrzyknęły zaczęły biegać w około i zderzać się ze sobą, krzycząc Grzybowa! Mniammniamy! Zjom! - Aby ujrzeć, że nie wszyscy z mego rodzaju są wystarczająco bystrzy, aby podjąć ucieczkę. Część z nas uciekła do lasu by założyć nową kolonię i choć bledoocy za karę kilku z nas przetworzyli byli na grzybową. - grzyby zaczęły znowu biegać - Aby choć część z nas przetrwała niewolę.
- Czyli wystarczy powiedzieć grzybowa, aby twoi ziomkowie stali się zabawni. - rzekła Nys, a grzyby zaczęły biegać.
- Tak, one chyba źle reagują na grzybową. - powiedziała niewinnie Jasmine wywołując wiadomy.
- Czemu one mówią o grzybowej. - zapytała Sisi i znowu panika.
- Bo to słowo wywołuje u nich panikę. - rzekła z dezaprobatą Ramiel.
- A to słowo brzmi Grzybowa. - zawołała Rachenys.
- Dość tego JaśniePanienko i szanowna Jasminum proszę nie prowokować ataków paniki u tych biednych istot!- Warknął na kobiety Eryk - Wielce wielmożny Panie starszy grzybie przysięgam na dobro i sprawiedliwość, mój własny honor oraz me dwie patronki że nikt z nas nie będzie próbował nikogo z was zjeść oraz że dołożę wszelkich starań abyście byli bezpieczni tak mi dopomóżcie Jutrzenka i Dziedziczka - Paladynowi bardzo podobał się kwiecisty język starego grzyba postarał się więc wypowiedzieć się równie dostojnie - Czy część Pana pobratemców nie jest uwieziona w kopalni ? Powinniśmy chyba też porozmawiać z tymi Derro żeby już was drugi raz nie porwały? Może któreś z portali w wieży rozkoszy prowadzi do jakieś bezpiecznej jaskini albo lasu ?- Zaczął zastanawiać się na głos Prostaczek. Marzyło mu się, że zatrudni grzybowy klan jako kolejną siłę roboczą w wieży i nawróci ich na Sharanea.
-Jasne nabijaj się to tak zabawne jak grupa nieszczęśników pochwyconych przez ogry i drżących na słowo gulasz lub pieczeń… - Elphira spojrzała krytycznie na Nys po czym uśmiechając się złośliwie wykonała prosty gest i inkantację po czym dziabnęła szlachciankę w bok palcem.
- Skoro tak bardzo lubisz tą zupę to masz… - od Nys dało się wyczuć charakterystyczną woń tej potrawy a sama czarodziejka przeniosła wzrok na Jasmine przy boku Airyda. Z jej oczu dało się się wyczytać mniej więcej “A teraz pytanie co zrobić z tobą ?"
- Elphiro, czemu tak na mnie patrzsz? -kitsune odpowiedział nie mniej wiercącym spojrzeniem.
- Tylko tak myślę o Jasmine… - odparła pod nosem dalej rozważając różne opcje kary.
-Ale fajnie a czy mogę pachnieć jak szarlotka ? Albo nie jak morska bryza! Nie wiem jak to pachnie ale według jednokiego Johna takiego barda z ekipy najemniczej to bardzo ładnie - Poprosił Elphire zachwycony jej sztuczką rycerz światłej prawości.
Czarodziejka zamrugała wyrwana ze swych zamyśleń spojrzała się na paladyna i odparła.
- A ja niby skąd mam wiedzieć jak też na oczy nie widziałam morza ? No poza tym w portalu… zobaczmy. - klasnęła w dłonie po czym je powąchała i od razu się skrzywiła z obrzydzeniem czując zapach mokrej sierści i ryby - Fuj ! Albo nam kłamali albo mi coś nie wyszło… szarlotka więc tego raczej nie zepsuje. - wpierw pozbyła się nieprzyjemnego zapachu po czym zgodnie z życzeniem Eryka wypachniła go szarlotkowym aromatem.
- Super! Dziękuję Elphiro no to jeżeli znów po drodze spotkamy wielką osę albo jakieś wielkie mrówy to łatwiej mi będzie ściągnąć na siebie ich atak! - Ucieszył się Eryk.
- Ej, ale co ja takiego zrobiłam? - zapytała Rachenys oburzona. Vermitrax zaczął ją wąchać i ocierać się o nią.
- Phani pachnie! - rzekł Vermitrax ocierając się jak kot.
- I dlatego nie można tej… ufać. - Ostrzegła Airyda Jasmine.
- Azali, więc wolność nam wrócono? - zapytał przywódca grzybów.
- Byliście świadomomądrointligentnymi istotami w potrzebie i samo to już starczy aby wam pomóc w imię Saranea, Dziedziczka za to nienawidzi bezprawia a bezprawiem było wasze zniewolenie! Do tego, Pan Grzyboczłek który teraz rządzi w lesie opowiedział mi o waszej niedoli więc jako rycerz dobra prawości i światłej prawej dobroci musiałem pomóc - Wyjaśnił Eryk egzaltowanym tonem.

Ruszyli więc w drogę. Nys mimo natarczywości swego chowańca nakupowała dużo przypraw. Kuzynostwo Elphiry odstawiono do taty Eryka, choć nie mogli znaleźć ich małżonków póki nie obwieścili, że mają przyjazne zamiary. Okazało się, że Żiżka i “Anuszka” pragną być razem, adoptować swe dzieci, więc Eryk, niewiele myśląc, jak to zresztą miał w zwyczaju, udzielił im ultrabłyskawicznego Śluborozwoda. W wozie znaleźli Sabrinę, która jak się okazało chciała się skonfrontować z własną przeszłością. Opuściwszy miasto, zgarnęli Grzmotozada dziwnie emanującego aurą Questowatści. W sosnowym lesie zostawli grzybian w lasku:
- Obyście stali się częścią wielkiej grzybni i na waszych ciałach wyrosły dorodne pieczarki - rzekł ich przywódca. W końcu dotali do rozdroża, a zmierzch zapadał już… Jedna droga prowadziła do wieży, a druga w góry.

Kires- mistrz Airyda twierdził, że na wszelkie dziwne pozdrowienia jest tylko jedna dobra odpowiedź. Kitsune postanowił skorzystać z tej porady:
- Nawzajem! - zawołał machając.

Zwłaszcza po tym jak w trakcie trasy przyszło mu uspokajać Jasmine i próbować wyciągnąć od Grzmotozada gdzie był i co mu się przytrafiło że zyskał “Questową aurę”.

Elphira miała pewne wątpliwości co do pozostawienia swego kuzynostwa pod “opieką” najemników ale w obecnej sytuacji i tak nie miała lepszego rozwiązania. Śluborozwodu w wykonaniu Eryka nawet nie komentowała zapewne będzie to jej kolejne przewinienie wobec szanowanej części rodziny, choć biorąc pod uwagę całe okoliczności ślubu i relacje małżeńskie jej kuzynów to raczej taki obrót spraw aż tak jej nie dziwił choć powątpiewała by sakramenty udzielane przez paladyna miały jakąkolwiek moc prawną. No, ale w tych rejonach raczej mało kto przejmował się takimi szczegółami jak prawo. Bardziej martwiło ją to czy derro nie zechcą się dowiedzieć co stało się z ich inwestycją i czy nie będą chciały się odpłacić za mieszanie w ich planach.
Obecność Sabriny ją zaskoczyła. Zwłaszcza to, że udało jej się skutecznie ukrywać wśród pakunków aż do teraz, rozumiała jednak jej motywację a jej wewnętrzny pragmatyzm podpowiadał że obecność kogoś kto zna okolicę i plemię może znacznie ułatwić dotarcie do smoka. No chyba że uznają ją za zdrajcę i powitają ich włóczniami, ten sam pragmatyzm podpowiedział jej by zapakować na wóz niemały zapas ciast z krainy szczęścia sprawdzając ładunek z ulgą stwierdziła że nikt na szczęście nie dobrał się do słodkości. Skoro już miała się spotkać z ciastożernym smokiem to wolała mieć pod ręką odpowiedni “podarunek”, skoro gad wysyłał koboldy tylko w celu zdobycia słodkości to taki prezent na pewno pomoże podjąć dyskusje w przyjacielskiej atmosferze no a przynajmniej powstrzyma go przed rozniesieniem ich na strzępy za wtargnięcie do jego domeny.
-Eeee, dziękuję ? Obyście znaleźli swych pobratymców. - odpowiedziała na dość specyficzne pożegnanie grzyboczłeka zastanawiając się czy to taki ich odpowiednik życzenia dobrobytu i udanego życia.
- Raczej dadzą sobie radę w końcu czują się jak grzyby w lesie. - zaśmiała się z własnego żartu licząc że poprawi to trochę nastroje kompanów.
Krasnal dzielnie dreptał w swojej nowej, pięknej i cudem jakim umagicznionej zbroi. Kita w hełmie z włosia konia powiewała mu na wietrze co i rusz wymuszając na nim parskanie i kichanie.
Na zadawane pytania: gdzie był, z kim pił i co robił, odpawiadał enigamtycznie: aaa tu i tam… a tam, takie tam… Za bogów nie dając z siebie nic więcej wyciągnąć. Może kac jakiś go trzymał, a może ta ‘aura’ tak na niego wpływała, cholera wie.
- Wysilłbyś się trochę z odpowiedzią…. - mruknął Airyd mrużąc oczy.
- No wiesz, jest takie powiedzenie “Rosnąć jak pieczarka na placku, co nie. - zażartowała Raimiel.
Jechali więc dalej, i w pewnej chwili Ramiel zapytała.
- A co z klejnotem, który ma pan Grzmot? Nie schował go aby nigdzie? Czy chyba nie przegrał w karty. - zapytała łypiąc z ukosa.
- Wszystkie moje klejnoty są na swoim miejscu! - burknął dumnie krasnal, zginając się w pół od potężnego kichnięcia.
- Na zdrowie… -powiedział automatycznie kitsune. Przy okazji dyskretnie sprawdził czy nie trafiły na niego krasnoludzkie smarki.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 20-02-2018 o 18:08.
Rodryg jest offline