Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 00:26   #82
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
35 maja 1853


Obudził go ruch. Znów czuł, że mógłby pospać chwilę, ale stare dobre odruchy zmusiły go by otworzyć oczy i upewnić się co się dzieje. Nadal był w sypialni Florence. Wampirzyca leżała obok i przytulała się do niej Rosa. Widząc jego otwarte oczy, ghulica uśmiechnęła się, szybko jednak znów wtuliła się w pierś swej pani. Anny nie było w fotelu, za to siedziała w nim Charlotta, czytając gazetę. Musiała być wcześniej na jakimś spotkaniu lub kolacji, bo miała na sobie jedną z tych swoich bogatych sukni.
- Dzień dobry, perełko - uśmiechnął się do niej unosząc się na łokciu obok Florence. Widać było, iż coś robiła. - Jak minął dzień?
Gdy się uniósł okazało się, że starsza nadal śpi, czule przytulana przez swoją ghulicę. Charlie podniosła wzrok znad gazety i uśmiechnęła się.
- Witaj skarbie. Wyspany? - Odłożyła na bok swoją lekturę i wstała z fotela. Spokojnym krokiem podeszła do przygotowanego kielicha i przyniosła go wampirowi.
- Dziękuję, całkiem nieźle - przyznał popijając. - Wszyscy jeszcze śpią … - podsumował sytuację, znaczy widział jedynie Florence, jednak niewątpliwie pozostali również musieli czekać przyjścia świtu. - Uff, mam nadzieję, że moje ubranie już nadaje się do włożenia - wstał podnosząc się oraz dając buziaka narzeczonej.

Piękna Charlie oddała pocałunek odrobinę go pogłębiając. Odsuwając się uśmiechnęła się zalotnie.
- Jeśli poprawi ci to nastrój Strain też nie śpi. - Mrugnęła do niego, po czym wskazała poskładane ubrania leżące na jednym z foteli. - Wygląda na to, że wszystko wyprano i przygotowano.
- Hm, pytanie, co robimy. Muszę się stawić u księcia na drugą część nocy, ale obecnie jeszcze kupa czasu
- rozejrzał się. Skoro Charlotta nie miała ochoty mówić, co robiła, możliwe więc, że stanowiło to jakąś tajemnicę. - Wobec tego ubiorę się - stwierdził.
- Planuję cię porwać i niecnie wykorzystać. - Charlie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jestem perełko do dyspozycji - skłonił się leciutko zaczynając przywdziewać ubiór. - Podaj plany.
- Dużo ich nie ma. Nie chciałam ryzykować, że coś będzie mogło przeszkadzać w realizacji zadania dla księcia
. - Charlie przyglądała się jak wampir się ubiera. Nie poganiała go ale widać było, że zależy jej na czasie. - Zorganizowałam małą kolacyjkę, dla ludzi z banku.
- Wobec tego daj mi moment
- powiedział wampir ubierając się, acz nie całkiem. - Gdzie mogę skorzystać z łazienki? - spytał leżącą przy Florence kobietę. Planował szybko przemyć się, skorzystać z jakichś perfum, nawet kobiecych, byle tylko miały bardziej uniwersalny wydźwięk oraz ruszyć wraz ze swoją ukochaną. Skoro potrzebowała go, pragnął pomóc.
Rosa oderwała swoje usta od skóry wampirzycy.
- Drzwi na prawo od tych. Korzystaj śmiało. - Ghulica powróciła do przerwanej czynności.
- Dziękuję - ruszył gdzie trzeba oraz po paru szybkich minutach był czysty,pachnący oraz ubrany. Stanąwszy przed lady Ashmore uśmiechnął się podając jej swoje ramię.
- Prowadź proszę.

Śliczna Charlie uśmiechnęła się, ale poprowadziła go do jednego z saloników.
- Chyba wolę nie sprawdzać czy słońce ci nie szkodzi. Zaczekamy jeszcze chwilę. - Podeszła do barku i nalała mu krwi po czym sięgnęła po jakieś stojące na nim przekąski. O dziwo Gaheris poczuł nagle, że sam chętnie by coś przegryzł. - Mam wstępny kontrakt z Hudsonem na warunkach, które zasugerowałeś. Uznałam, że potem spróbuję jakoś rozwiązać sprawę Alberta. - Wróciła do niego i podała mu kielich. - Chyba uda mi się też spotkać z baronem de Mauley. Znajoma jest u niego guwernantką i podobno gdy delikatnie zasugerowała mu kredyt w naszym banku, wydawał się zainteresowany.
- Pytanie czy się uda, jednak jeśli tak, to super. Oczywiście jeśli sobie życzyłabyś, chętnie ci potowarzyszę tam - obiecał sobie, ze przy sprawach banku będzie zawsze stał wewnątrz ciania. To było jej królestwo, nie jego, ani kogokolwiek innego. - Cieszę się, że udało się załatwić z Hudsonem. Skoro mówiłaś, że rzecz może się wymknąć spod kontroli warto mieć zabezpieczenie. Ponadto także nie chciałbym sprawdzać takiej odporności - wziął kielich oraz wychylił. Jedzenie wydało mu się dziwne, ale czegoby nie skosztować. Spróbował jakiś drobiazg.
Charlie spojrzała na niego zaskoczona.
- Oczywiście, że chcę byś tam był. Skąd pomysł, że mogłoby być inaczej?

Gdy zjadł niewielki owoc, poczuł coś dziwnego. Odrobinę przypominało głód krwi, ale… O to nie wołało całe jego jestestwo, każda komórka jego martwego ciała. To pragnienie koncentrowało się wyraźnie w brzuchu. Znał je, ale nie czuł tyle wieków. Łaknienie.
- Hm, dostanę jeszcze trochę soku? - spytał dziewczyny przytulającej się do Florence. Skoro trochę czasu mieli? Jednak obawiał się nieco dziwacznych reperkusji.
Obie z Charlottą spojrzały na niego zaskoczone. Narzeczona obejrzała się na barek.
- Jest jakieś delikatne wino… może być?
Rosa podniosła się na łóżku.
- Jakby co mogę pójść poszukać czegoś innego. - Ghulica starszej najwyraźniej nie spodziewała się takiej prośby od nieśmiertelnego, widać jednak było że chce pomóc.
- Bardzo chętnie - odpowiedział trochę przestraszony. - Przy okazji, jest może Strain? -chciał porównać swoje reakcje oraz właśnie jego.
Charlie podała mu lampkę wina. Było bardzo dobre, lekko słodkie.
- Gdy przyszłam, “zapewniał towarzystwo” jednej z dziewczyn. - Narzeczona uśmiechnęła się odrobinę ironicznie. - Może już skończyli.
- Wobec tego nie chciałbym przeszkadzać. Bowiem jeśli już są po wtedy dobrze, jednak nie przypuszczam, iżby byli zadowoleni, gdybyśmy im jakoś bardziej przeszkodzili. Dobrze wobec tego, poczekamy oraz ruszymy
- lekko nakłuł swoją dłoń kłem oraz czekał, jak wygląda kwestia regeneracji.
Regeneracja stała się wyraźnie wolniejsza. Wampirowi wydało się też, że widok krwi pobudzał w nim mniejszy apetyt niż dotychczas.
- Możemy zejść na dół jeśli nie usłyszymy wszechobecnych jęków prawdopodobnie skończyli. - Charlie wydawała się być w dobrym nastroju. Widać też było że kontakt z Florence wyraźnie zmniejsza jest wstydliwość. - Przy okazji poprosimy kogoś by wezwał nam dorożkę.
- Możemy to uczynić. Charlie
- powiedział. - Jeśli chciałabyś mojego wsparcia wampirzych mocy, musimy się mocno pośpieszyć. Człowieczeję faktycznie, wedle przypuszczeń wiesz czyich - spojrzał poważnie na nią. - Jeszcze wszystko gra, co do pewnych możliwości, jednak kto wie, czy za jakiś czas nie będę kimś kompletnie przeciętnym pod względem dyscyplin.

Kobieta spojrzała na niego już ze szczerą obawą. Podeszła do wampira i objęła go mocno.
- Potrzebuję po prostu twojego wsparcia. - Odchyliła głowę i uśmiechnęła się niepewnie. - Czuję się pewniej gdy jesteś obok.
- Tyle mogę zapewnić ci bez jakichkolwiek problemów, skoro cię kocham przecież perełko droga
- oddał uścisk. Obawiał się też, co będzie dla niej, skoro nie będzie mógł karmić ją swoją krwią. Średnio ciekawie. - Chodźmy poszukać Straina.

Jeśli ocena Charlotty była dobra, Strain najwyraźniej zakończył “dotrzymywanie towarzystwa” bo na parterze panowała cisza. Charlie poprosiła jedną z kręcących się po domu ghulic by wezwała dorożkę i wybrali się na poszukiwanie syna Florence. Znaleźli go o dziwo w kuchni, Ubrany tylko w spodnie, pałaszował coś co wywołało w Gaherisa niewielki ślinotok.


Słodki zapach owocu przypomniał Ashmorowi jak dawno nic nie jadł.
- Oooo, też już wstałeś? - Strain pomachał im zapraszając gestem do stołu, na którym stały jakieś sery, pieczywo i owoce.
- Widzę, iż masz takie same objawy - stwierdził Gaheris korzystając ze szczodrego zaproszenia oraz zabrał się za jedzenie. Wprawdzie niezbyt dużo, ale zawsze. - Próbowałem sprawdzić kwestie regeneracji. Dalej występują, jednak mocno osłabione.
- Sprawdziłem, że działają też dyscypliny
. - Strain najwyraźniej też ciekaw był co właściwie się z nim dzieje. - Dziś będzie ten magik i mam nadzieję, że coś na to poradzi. Nie żebym był wampirem długo, ale.. Jakoś bycie spokrewnianym jeszcze raz wydaje się być niewłaściwe. - Syn Florence, nalał wina i poda kieliszek Charlotcie.
- Owszem właściwie, wszystko byłoby dziwne. Aczkolwiek miło sobie podjeść oraz posmakować niektóre rzeczy. Choćby jabłka.
- Częstujcie się
. - Strain wyrzucił ogryzek i rozejrzał się po pomieszczeniu, w końcu jego wzrok spoczął na zegarze. - Powinienem się ogarnąć nim starsza wstanie.
- Oczywiście
- rozumiał go. Florence była dla niego kimś ważnym. Właściwie powinna dla każdego Toreadora, jednak Gaheris choć poważał ją, jednak biorąc pod uwagę pokolenie należał do starszego grona wampirów. Udowodnił swoją przydatność, dlatego nie podchodził do Florence niczym paź do wyniosłej królowej. Ucieszyła ponadto go informacja dotycząca owego specjalisty wiedeńskiego. Niby wiedział, jednak cieszyło go iż Strain potwierdził przybycie kogoś, kto może powstrzymać proces odwampirzania. Zresztą właściwie pewnie oni także ruszą do przybyłej dorożki.

Strain zostawił ich samych w kuchni, mieli jeszcze chwilę do zmroku, a Charlie zaczęła przejawiać pierwsze objawy zdenerwowania. Delikatnie ugniatała materiał sukni, popijając wino z otrzymanego kielicha.
- Powiedz coś więcej, proszę, na temat osób, które będą na tamtym spotkaniu. Chciałbym wiedzieć, jak się przygotować, zresztą może coś wspólnie pomyślimy - zaproponował tyleż dlatego, żeby poznać wspomniane osoby, trochę jednak też dla wyrwania ukochanej ze zdenerwowania, dosyć widocznego dla czujnego obserwatora.
- Będą wszyscy, których poznałeś na spotkaniu w banku, główni klienci, szefowie oddziałów banku. Wszyscy z osobami towarzyszącymi. - Charlie zdała sobie sprawę, że bawi się swoją suknią i sięgnęła po jabłko. - Najmniej obawiam się pracowników, w większości są to osoby dobrane przeze mnie. Dyrekcja też jest już po naszej stronie. Wszyscy byli oczarowani twoją osobą. Pozostali klienci…
- Pozostali klienci również będą oczarowani, chyba, że nie będą ludźmi. Potrafię stać się, póki co, niezwykle czarujący oraz bardzo kompetentny, oczywiście pod warunkiem, iż nikt nie wejdzie na wyższy poziom dyskusji, jednak wtedy odeślę go do odpowiedniego dyrektora wydziału. Pamiętaj tylko proszę, iż na kolejny kawałek nocy muszę powrócić do księcia Peela.
- To tylko kolacja
. - Charlie wyraźnie poczuła lekką ulgę. - Trzy albo cztery godziny i ludzie zaczną się rozchodzić.
- Wobec tego czekajmy na dorożkę
- stwierdził, bowiem niby cóż więcej mogliby wymyślić.
 
Kelly jest offline