Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 10:55   #18
ShrekLich
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację

Wróciła do bunkra, w pierwszej chwili panująca w środku ciemność ją oślepiła. Na zewnątrz było tak strasznie jasno, że potrzebowała dłuższej chwili by dojść do siebie

Z pracowni można było usłyszeć krótki łoskot, po czym wyszedł z niej Ferad, wpychając sobie przy okazji do kieszeni, zapisany świstek papieru. W drugiej ręce niósł rulon papieru, który wsadził sobie do pokrowca przy pasie. Gdy zobaczył Jane, spojrzał tylko przez chwilę na nią i rzucił w jej stronę.
- Zmyj ten piach z siebie, albo otrzep się.
Następnie obrócił się w stronę wejścia do kuchni i ruszył w tamtym kierunku. Zatrzymał się tuż przed nim i powiedział jeszcze do niej krótko.
- Ja zrobię coś do jedzenia. - Mówiąc to wszedł do kuchni.

Jana, bez słowa poszła do łazienki i umyła twarz, oraz ręce. Zaczęła odrobinę szanować gospodarza. W całej jego dziwności, całkiem nieźle się tu urządził. Zresztą możliwość umycia się i śniadanie brzmiało kusząco. Zimna woda była rozkoszą po zewnętrznym upale. Dlatego myła się odrobinę dłużej niż było to konieczne. Gdy skończyła, jak to mawiała jej matka absosucje, bez zbędnego pośpiechu skierowała się do kuchni. Zajęła miejsce przy stole, po czym nie nawiązując kontaktu wzrokowego powiedziała.

- Mój samochód wygląda na sprawny, dla pewności że nic w nim nie siedzi, potrzebuje jeszcze trochę czasu by zajrzeć Walkiri w bebechy i sprawdzić czy burza nie zostawiła jakiejś niespodzianki w środku. - uśmiechnęła się - A potem możemy jechać, mam paliwo. Tak jak mówiłam, poprowadzisz mnie na płaskowyż, zawiozę Cię tam.

Gdy weszła do kuchni i zajęła miejsce, ten akurat kończył coś smażyć na zdezelowanej patelni. Zrzucił jedzenie na talerz, gdzie już leżała jakaś dziwna kapusto-podobna roślina i to wszystko położył przed Janą, kładąc jeszcze powyginany widelczyk przy tym.
-Mięso jest z jakiegoś szczura, czy innego tałatajstwa. Na pewno nie jest to mięso człowieka, ufam swojemu dostawcy. No i ludzkie raczej tak nie wygląda. - Wskazał na kapustę i jeszcze dodał. - A to jakieś świństwo z czyjejś piwnicy. Podobno przypomina w smaku kapustę, ale ja tam jej nigdy nie jadłem. - Zrobił krótką pauzę. - To tak, jak byś zastanawiała się, czym próbuje cię otruć.
Gdy skończył swój swój wywód, podszedł do szafek i zaczął z nich wszystko wyciągać na blat. Zebrało się tego całkiem sporo, a gdy skończył to tylko zwrócił się jeszcze do Jany.
- Generalnie możesz wszystko tutaj zjeść. Jedzenie się zepsuje, a ja nie lubię marnotrawstwa. Pamiętaj tylko, że czeka nas około 800 kilometrów drogi przez pustynię, więc coś musimy zabrać. - Po tych słowach wyszedł z kuchni.

Jana zjadła z apetytem ciepłe śniadanie, szczęśliwie smakowało lepiej niż wyglądało. Dopiero gdy skończyła zainteresowała się zapasowi na stole, zastanawiając się co można byłoby przerobić na racje podróżne.
- Mąka, co prawda mielona w domu, ale się nada, sadło, jakaś zielenina - mruczałą do siebie po czym korzystając z tego, że blacha była wciąż rozgrzana, zaczęła piec podpłomyki.

Wchodząc do pracowni, zostawił za sobą otwarte drzwi i rozejrzał się po wnętrzu pomieszczenia. Wyciągnął tylko jeszcze mapę, z pokrowca przy pasie i rozwinął ją na stole, po czym jeszcze raz przyjrzał się jej. Potem wyciągnął z kieszeni stary kompas i coś zapisał sobie na świstku papieru, który wyciągnął z kieszeni. Następne chwycił mapę, kompas i jeszcze parę innych urządzeń, po czym wyszedł z pracowni kierując się w stronę kuchni. Zatrzymał się w wejściu i spojrzał na Jane, pieczącą podpłomyki na patelni i bez słowa zaczął przeglądać pozostałe jedzenie, które leżało na stole.

Gdy upiekła ostatniego podpłomyka, wytarła ręce o kuchenną szmatę.

- Sugerowałabym zabrać zapas wody, te okolice nie wyglądają mi na gościnne, zaś mój karnister nie wystarczy dla nas obojga. Teraz idę zobaczyć co z wozem. - Tym razem całkiem dokładnie przejrzała bebechy Walkirii. Szczęśliwie nie dostrzegła nic niepokojącego. Wróciła więc do budynku i zapytała - Potrafisz prowadzić?

- Nie trzymałbym samochodu w przeciwnym wypadku. - Skończył przeglądać jedzenie i odwrócił się do Jany. - Parę rzeczy z tego możemy zabrać, także o jedzenie chyba nie trzeba się martwić. Wodę możesz wziąć z łazienki, to deszczówka, więc jest czysta.
 
ShrekLich jest offline