Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2018, 12:25   #19
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Jana zaczęła zastanawiać się co to za facet. Niby gdzie miała wziąć tą wodę, w kieszeń jej sobie nie naleje. Jako gospodarz sam powinien się tym zająć. Ona od rana zrobiła tyle rzeczy… królewicz kurtwa jasna.
- Ok, to w takim razie pozwól, że chwilę sobie odpocznę, przed nami daleka droga, a ty ogarnij wodę i inne rzeczy, których będziesz potrzebował do wyjazdu. - To mówiąc, poszła do łazienki. Umyła ręce i położyła się w swoim kąciku. - Odezwij się jak skończysz.

- Ja mam parę baniaków w pracowni, także to raczej ty potrzebujesz wody. - Powiedział do leżącej Jany i podszedł do jednej z półek, w głównym pokoju. Zdjął z niej połatany plecak, do którego wpakował od razu kompas, mapę i parę innych urządzeń optycznych, które wcześniej owinął w szmaty. Potem podszedł z nim do stołu i wyjął z plecaka jedną ze szmat. Owinął w nią antybiotyki, które leżały tam od pamiętnego spotkania, po czym również je wpakował do plecaka. Następnie poszedł do kuchni, gdzie zaczął pakować do plecaka tę część jedzenia, która nadawała się do podróży. Potem zrzucił plecak w kuchni i poszedł do “salonu”, gdzie wyjrzał przez drzwi na dwór. Rozejrzał się po dworze, po czym wrócił z powrotem do kuchni, gdzie usiadł przy stole, wpatrując się przy tym bezmyślnie w leżące na nim jedzenie.

Powinna się już przyzwyczaić do jego sposobu mówienia, ale mimo to dalej ją irytował nie współmiernie. Brawo, że ma parę baniaków, no ale one przecież same się nie zaniosą do samochodu. Mimo irytacji, nic jednak nie odpowiedziała, wzruszyła jedynie ramionami. Ona o swoją wodę zadbała.
- Obmyśliłeś już trasę, gdzie teraz będziemy jechać? - zapytała, chcąc rozładować atmosferę - Ile godzin powinna nam zająć podróż do końca pierwszego etapu?

- Osiemset kilometrów, objedziemy góry. Czas w jaki to przejedziemy, jest czystą loterią. - Krzyknął z kuchni i nic więcej nie dodał.

- Loteria, sreria. - mruknęła pod nosem. - Dlaczego on musi to robić? - Przecież oczywiste jest, że on zna te okolice, więc wie, czy będziemy przejeżdżać przez jakieś ludzkie sadyby, jaka jest odległość do najbliższej bo to najlepiej wyjaśni czy jest jeszcze sens by ruszać dziś w drogę, czy trzeba nam czekać do jutra. Ma mapy, powinien więc mieć przemyślaną trasę, chociaż ogólnie. Jaśnie Pan Krtograf, a wszystko mu trzeba tłumaczyć, jak dziecku. Po chwili przyszła jej do głowy nowa myśl. On to robi specjalnie, specjalnie trzyma ją w ciemności, aby była zupełnie od niego zależna. Ta myśl nie podobała się jej, musi na niego uważać. Poszła za nim do kuchni i zapytała
- To jak dużo czasu mamy do końca pierwszego etapu trasy, słońce zajdzie za jakieś 5 godzin zdążymy dojechać do jakiejś osady aby tam przenocować, czy czekamy do jutra?

- Nie zdążymy, zakopiemy się tylko gdzieś i tyle będzie z wycieczki. Jak chcesz dojechać w jednym kawałku, to nie będziemy pędzić na łeb, na szyje przez pustynie.

- W takim razie, jeśli mamy czas, możesz mi pokazać pokazać mapę. Będę czuła się pewniej jeśli przed podróżą…

Ferad nie powiedział z początku, ani słowa, jednak sięgnął do leżącego na ziemi plecaka i położył go na stole. otworzył klapę i zaczął w nim chwilę gmerać, po czym wyciągnął pokrowiec. Otworzył go i położył na stole rulon, który w nim leżał. Potem zgarnął jedzenie na bok i rozłożył go na stole. Rulon okazał się mapą, którą ten docisnął tym, co leżało na stole. Potem spojrzał przez chwilę na mapę, w milczeniu i w końcu odezwał się do Jany.
- Pojedziemy tędy i potem okrążymy góry, bo byśmy tydzień przez nie jechali. Dojedziemy tam w 3-4 dni, jeżeli utrzymamy szybkie tępo. Problem w tym, że po drodzę może się przytrafić od cholery jakiś nieszczęśliwych wypadków; ataki, wpadnięcie w dziurę, zła pogoda, coś może w samochodzie strzelić, ugrzęźniemy gdzieś, przedziurawi się opona, czy jeszcze co innego.

W milczeniu skinęła głową, nie odezwała się jednak pomimo faktu, że stwierdzenie wpadnięcie w dziurę nie wydawało jej się na tyle odkrywcze aby uznać je za warte wzmianki. Postanowiła całą resztę dnia poświęcić na relaks i odpoczynek i przed podróżą i nie pozwoli nikomu jej w tym przeszkodzić.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline