Jedna strzała starczyła, by kapłanowi ze sztyletem wybić z głowy myśli nie tylko o kontynuowaniu rytuału, a w ogóle o kontynuowaniu życia.
Ustrzelony mężczyzna padł i równocześnie ucichła niedoszła ofiara. Berwin przez moment obawiał się, że (całkiem wbrew jego chęciom i oczekiwaniom) sztylet mimo wszystko zakończył żywot dziewczyny, lecz wnet się przekonał, że tamta tylko zemdlała.
Co bynajmniej nie oznaczało ciszy.
Raniony przez Areona kapłan wył jak zarzynane zwierzę...
- Ucisz go! - rzucił Berwyn w stronę Cymmeryjczyka. - Nie jest nam potrzebny - dodał. - Jednego mamy żywego, dwóch to nadmiar dobrobytu.
Sam ruszył w stronę dziewczyny, by uwolnić ją, a równocześnie uwolnić zabitego przez siebie kapłana od rzeczy, które tamtemu nie były już do niczego potrzebne. No i zaopiekować się sztyletem.