– Najlepszym co możemy zrobić dla Anny jest nie zmarnować jej poświęcenia i czym prędzej ruszyć w drogę. - Powiedział Edrik szykując się do dalszej drogi.
- Nie! - odezwał się milczący dotąd Mokhrul, który stał oparty o drzewo nieopodal i ćmił fajkę. Przyjemny smak nikotyny połączony z orzechowo-korzennym aromatem pozwoliła uspokoić nieco organizm.
- Nie ruszymy dalej, dopóki nie będziemy w komplecie - powiedział patrząc w oczy pozostałym. Szczególnie dłużej spojrzał na Edrik i Thazara upewniając się, że jego stanowczy przekaz był jasny i nie podlegał negocjacjom.
- Nie jesteście w stanie dalej iść. Jak tylko adrenalina opadnie padniecie tam gdzie będziecie stali. Zostańcie na plaży ukryci w cieniu drzew i odpocznijcie. - powiedział już spokojniej. Po raz kolejny okazało się, że półork nie był typowym przedstawicielem swojej niesłynącej z inteligencji rasy, ale kimś, kto dobrze znał się na swoim fachu i przede wszystkim kimś, kto potrafił swoje zdanie poprawnie wyartykułować.
Ucieczka przed zombizaurem była w gruncie rzeczy dość prosta. Nieumarłe zwierze poruszało się ślamazarnie, przetrącona noga opóźniała go i po chwili Mokhrul zrozumiał, że byłby w stanie uciekać i ostrzeliwać zombi z bezpiecznej odległości, lub po prostu prześcignąć go i zgubić w gęstwinie. Niestety nie wszyscy mieli taką możliwość. Ciężkozbrojny Edrik z ledwością utrzymywał dystans, a dodatkowo robił tyle hałasu, że głuchy by go usłyszał. Na szczęście, nieumarły zajął się Anną zostawiając resztę w spokoju. A teraz ci, którzy zawdzięczają swoje życie chcą zostawić dziewczynę samą? Anna mogła spokojnie prześcignąć zombi, więc były spore szanse, że przeżyła.
Półork nasłuchiwał oddalających się gwizdów Anny, ciężkich kroków zombizaura i dźwięków łamanych drzew i gałęzi. Aż wszystko ucichło. Ponownie słyszał nocne życie puszczy pulsujące dźwiękami ptaków, szumem rozłożystych gałęzi, sykiem nocnych gadów wychodzących na żer, tuptaniem niezliczonych mniejszych stworzeń. Zupełnie, jakby nic się nie wydarzyło, a o śmiertelnym zdarzeniu świadczyły poprzewracane drzewa i dwie krwawe plamy na plaży.
Półork podszedł do Thazara z gwizkiem w ręku.
- Jeśli masz jakieś zaklęcie by bezpiecznie przenocować, teraz jest dobra pora żeby się pochwalić. Masz tu gwizdek - powiedział wręczając wręczając mały srebrny gwizdek - Idę po Annę. Jak będziemy wracać zagwiżdżę trzy razy po dwa razy. W odpowiedzi zagwiżdż dwa razy po trzy. Jeśli będziecie potrzebować pomocy, nie krępuj się. Gwiżdż ile sił. - mówiąc to wyjął różdżkę i aktywował jej moc na sobie. Poczuł magiczną moc niosącą się przez moment po ciele, wspomagającą nogi i usuwając zmęczenie. Sprawdził łuk i podszedł do miejsca w którym zginęła Kasandra. Sprawdził, czy kobieta nie zostawiła pośmiertnego prezentu w postaci mikstur lub różdżek leczenia i zdjąwszy łuk ruszył śladem połamanych drzew.