Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2018, 23:10   #21
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację


Tomiemu było szkoda amunicji na stwora. Wyglądał jak zmutowany człowiek. Zezwierzęcony i zdegenerowany. Wiedział, że stwór zaatakuje już w momencie gdy jego stopy dotknęły ziemi. Szkoda mu było amunicji a nie wiedział, czy Tomahawk w rękach jego nowego kompana jest wystarczająco szybką i śmiercionośną bronią. Oddał jeden strzał. Tyle wystarczyło by pojedyncza kula trafiła stwora w dolną szczękę urywając ją. Długi język zwisał bezwładnie wzdłuż szyi. Stwór jęknął i padł machając kończynami. Takie ułatwienie sprawy powinno wystarczyć Malakai chwilę później skończył cierpienia owej istoty.
- Skaczemy czy chcesz zjechać windą - uśmiechnął się idanin do Malakaia. Luna czy możesz nanieść widoczne korytarze pod nami na mapę. Wskazać osobno pomieszczenia wszelakiego typu.
Trzeci Głód wyszarpnął toporek z czaszki stwora
- To nie wygląda jakby miało być dobre we wspinaczce, więc zejście szybek powinno być bezpieczniejsze. Pójdę przodem - zadeklarował. Chwycił tomahawk w zęby i zaczął powolne zejście w dół. Tomi wzruszył ramionami i ruszył za nim. Byli w połowie drogi w dół, gdy Luna wyświetliła mapę wprost przed okiem Tommyego. Pod nimi był układ korytarzy i pomieszczeń kilkukrotnie większy niż ten jaki zastali na powierzchni. Szyb windy schodził niemal idealnie w jego środek. Obrzeża pozostawały otwarte. Skany luny nie sięgały dalej. Tom wiedział, że będą się odsłaniać w miarę zbliżania. Jednak na ten moment nie był w stanie określić jak daleko mieli skrajnych części bazy.

Czerwone punkciki poruszały się w popłochu. Widocznie już wiedziały, że wilkołaki schodzą do ich leża, a żaden nie chciał podjąć walki jako „ten pierwszy”

Trzy metry niżej zatrzymali się na windzie. Zdawała się sprawna. Nie sięgało tam już światło, wiec oświetlenie Luny chwilowo było jedynym wsparciem.

„Nie mogę przypisać pomieszczeniom zastosowań. Brak sygnatury energetycznej. Brak informacji w bazie danych.”

Zabrzmiał komunikat. W zasadzie nie był to wielki problem, bo mapa pomieszczeń była widoczna dla Toma. Tylko nie wiedział, że kuchnia, to kuchnia. A mieli znaleźć jakieś kwatery dowodzenia, czy coś w ten deseń.
Tomi włączył latarkę przyczepioną do swojego karabinu. Skierował kroki do najbliższego pomieszczenia na mapie. Liczył że stado może im odpuści bojąc się konfrontacji.
- Osłaniaj moje plecy. - rzucił zdawkowo dodatkowo do towarzysza. Jednocześnie podmienił magazynek na pełny.
- Ayay… - przyjął rozkaz Malakai. Toporem miał wzniesiony i przyjął na siebie pilnowanie tylnego perymetru. Do przodu nawet nie patrzył zostawiając to Tommiemu.
Pomieszczenie było puste. Zajmowały je dwa przewrócone biurka przygniecione jedną metalową szafką. W korytarzu słychać było jakieś jęki. Malakai przysiągłby, że z obydwu stron. Tomy otrzymał sygnał od sondy, która unosiła się i oświetlała ciemne pomieszczenie. Czerwone kropki rzeczywiście się zbliżały. Rzeczywiście z obu stron.
- Przewidywany czas przybycia: siedemnaście sekund - rozległ się kobiecy głos dochodzący z lewitującego stalowego “orła”.
- Pomieszczenie z jednym wejściem w zasięgu siedemnastu sekund? Jeśli tak prowadź. - odpowiedział do SI. Jeśli nie mieli czas na przemianę lub wzmocnienie swojej pozycji szafkami i biurami w charakterze osłony.

- Przygotujmy się - warknął Malakai w trakcie przemiany w wojenną formę garou. Chwycił pierwsze biurko pod ręką i miotną nim pod drzwi. Potem drugim i trzecim budując swoją dziurawą fortyfikację.
- To spowolni ich przejście, a nie zatrzyma co pozwoli nam po kolei je wybijać - wyjaśnił swój plan.
Tomi ustawił się trochę za Malakaiem. Miał zamiar póki się nie przebiją strzelać w trybie pojedyńczym.

Istoty owszem zebrały się za drzwiami. Znikome światło latarki na karabinie i oświetlenie Luny nie dawało żadnej możliwości dojrzenia ich zza barykady biurek. Istoty nie podjęły samobójczego ataku. Zamiast tego czerwone kropki na mapie zaczynały się rozpraszać. Około dziesięciu było nadal w promieniu pięciu metrów od wejścia, ale reszta po kilku chwilach zaczęła się wycofywać.
- Weź w łapy jedno daj mi czysty strzał. Jak będą się tu ładować rzuć w nie biurkiem.
Malakai przytaknął i chwycił w zęby tomahawk, aby uwolnić ręce. Obejrzał barykadę, wynalazł biurko i wyciągnął je ze sterty tak by dać Tomiemu możliwość wejrzenia w korytarz. Jednocześnie sam cały czas był gotów cisnąć biurkiem w stworzoną dziurę by zablokować dostęp i zmiażdżyć ich kilka gdyby zaatakowały zbyt zmasowaną kupą.
- Swoją drogą… Te! - zakrzyknął w korytarz - Nie rozumiecie co do was mówię, co nie?!
Coś jęknęło. Tomy nacisnął spust. Pocisk trafił w cel. Coś jęknęło dużo głośniej. Stwór padł tak jak stał. Malakai usłyszał dźwięk odbiegających stworzeń. Tomy obserwował uciekające punkty na mapie.
- Jeśli są rozsądni nie będą nas nachodzić. Zrób nam przejście ale wąskie. Będę cię ubezpieczał.
- Jak na razie to my atakujemy… - zauważył Trzeci Głód, ale nie było w jego głosie jakichś pretensji, a jedynie obserwacja. Odłożył biurko i wziął kolejne otwierając przejście w którym mogliby się zmieścić.
- Chyba nie dadzą się głupio podejść. Trzeba będzie zwyczajnie uważać. Ubezpieczaj mnie i ostrzegaj… - poprosił Malakai, znów zagryzł tomahawk w zębach i wszedł czworonożnie po chwiejnej konstrukcji do wyjścia, ostrożmnie pokonując kolejne kroki gdyby mutanty postanowiły zaatakować.
Tomi najpierw ubezpieczał Malakaia. Następnie szedł za nim i dyktował drogę do kolejnego pomieszczenia.
- Może zniechęciliśmy ich do konfrontacji.
Trzy kolejne pomieszczenia które odwiedzili były bliźniaczo podobne do tego pierwszego. Stworzenia zgodnie z przypuszczeniem nie podjęły kolejnych prób ataku. Choć sprawdzały na ile mogą sobie pozwolić podchodząc na granice kręgu światła rzucanego przez latarkę pod karabinem. W czwartym pomieszczeniu na ścianie był sejf. Zamknięty. Wokół niego widać było osmolony tynk. Ktoś prawdopodobnie próbował odpalić ładunki wybuchowe, żeby dostać się do jego wnętrza. Ale nie udało się. Co oznaczało, że cenna zawartość musiała nadal czekać na znalazcę.

Tomi podszedł do sejfu i obejrzał to dokładnie. Chciał wiedzieć czy jest mechaniczny czy elektroniczny. W przypadku tego drugiego mogli podłączyć Lune i próbować złamać szyfr. Sejf okazał się do bólu mechaniczny, a tabliczka znamionowa widniejąca na jego drzwiczkach wskazywała na produkcję w 1919 roku. Dawno, dawno przed apokalipsą. Tomi odłożył karabin pod ścianę i ekwipunek który mógłby ulec uszkodzeniu. Rozpoczął przemianę w formę crino. Licząc, że uda mu się drzwiczki zwyczajnie wyrwać.

 
Icarius jest offline