Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 00:50   #22
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację


Gdy weszli do pomieszczenia z łupami, Pir chwycił za kluczyki.
-O przyda się- Pir popatrzył na swojego kolegę -Nie masz nic przeciwko że je wezmę, muszę się dostać do miejsca które jest oddalone stąd dość daleko-
Victor warknął.
- Jasne. Odliczę od twojej części. - Victor rozejrzał się po łupach. Nie był szczególnie zadowolony. Z drugiej jednak strony, dostał to praktycznie za darmo, nie było zatem źle.
- Gdzie się wybierasz wilku? Samemu spierdalam z tej dziury na północ. Możesz się zabrać z nami.
-To chyba nie jest głupi pomysł-
- Nie potrzebujemy drugiego wilkołaka. - parsknęła wrogo Lucy.
- Czemu nie? Jest słodki, zabierzmy go z nami.- rzekła Vanessa uwodzicielsko, przechylając śliczną główkę w bok, jej ogniście czerwone włosy wpadły jej w twarz, skrywając nieco uroczy uśmiech.
-Słodki? to patrz teraz- Pir przemienił się w postać wilka.
Po chwili w jego miejscu siedział piękny husky o błękitnych oczach, który miał kruczo czarne włosy na grzbiecie i śnieżno białe na reszcie ciała, na końcu ogona znajdowała się biała kitka
-Hau!-
Lucy wywróciła oczyma na taki teatrzyk. Vanessa jednak rozradowana podeszła do pieska. Jej obcasy stukały delikatnie na metalowej podłodze. Przykucnęła obok haskiego, dbając o to, by jej krótka spódniczka nie odkryła za dużo. Wyciągnęła smukłą dłoń, jej liczne bransoletki zadzwoniły delikatnie o siebie nawzajem. Dziewczyna przejechała długimi palcami przez gęste futro. Wyraźnie rozkoszowała się miękkością i teksturą.
Pir zaczął się łasić do głaszczącej go Vanessy.
- Dość! - warknął Victor. - Robisz z siebie idiotę... - podsumował srogo zachowanie nowo poznanego zmiennokształtnego.
Vanessa posłała mu jednak piorunujące spojrzenie. - Nie słuchaj go. - rzekła odwracając się na powrót do haskiego. - On jest wredny. I zazdrosny. - Vanessa pochyliła się do psiego ucha , miała cudowny świeży dziewczęcy zapach. - Victor jest paskudny w formie wilka, jeszcze bardziej niż jako człowiek. - wyszeptała, a w jej głos wkradła się uwodzicielska nuta.
- Słyszałem to... - warknął Victor przez zaciśnięte zęby. Lewe oko poczęło mu drgać nerwowo. Vanessa zaśmiała się perliście i swobodnie, zupełnie nic sobie nie robiąc z narastającej furii Victora.
- Dobra wy dwaj. - rzekła Lucy. - Nim znów poleje się krew, dajcie proszę spokój. A ty młody, wracaj do formy, z którą da się porozmawiać nie wyglądając na świra.
Victor westchnął. Zamknął oczy, zacisnął pięści. Widać było, że się cały wewnątrz trzęsie. Vanessa wstała, poprawiła spódniczkę i oparła się o stół, krzyżując ręce na bujnych piersiach. Nadal spoglądała na Victora z rozbawieniem, ale nie drażniła go dalej. Po chwili Victor też się uspokoił.
Pir się przemienił w formę Homid i ubrał ubrania które opadły na ziemię.
- To jak, gdzie zmierzasz młody? - głos Victora był nadal nieprzyjemny, głęboki z nutą czegoś mrocznego, nieprzyjemnego.
-a na taki jeden płaskowyż, auto mi się przyda by się tam w miarę szybko dostać, jeszcze mapa też by była przydatna- Pir popatrzył na Viktora -Czy…- Pir uśmiechnął się -Też tam jedziesz?-
Victor uśmiechnął się kwaśno. - Zdaje się, że tak. Sen? - rzucił, zgadując już odpowiedź.
- Dobra, mam ciężarówkę, wygodną. Dużo miejsca, nawet koje do spania. Możesz się zabrać z nami. Ale zobaczymy co to za pojazd, może warto go zabrać ze sobą.
-No wiadomo ale nie umiem prowadzić-
- odparł Pir.

- Co z fantami? Broń pakujemy, ale dziwek nie zabieramy.[/i] - rzekł stanowczo, spoglądając na nowo nabyte dziewczęta.
- Nie mamy ich też gdzie zabrać. Sprzedajmy je w dobre ręce, co ty na to?
-Jasne, sprzedamy je ale jedną oddam mojej matce, przyda jej się pomoc w bibliotece- Pir podniósł do góry palec -O może ma ona tam jakiś atlas z mapami-
-A co do reszty fantów to proponuje wymienić te łapy i oczka na ammo i żarcie, choć umiem polować, a ty umiesz?-
- Proszę bardzo, wybierz sobie jedną i oddaj mamusi. Mieszka tu gdzieś w pobliżu? - Victor jakoś nie mógł się powstrzymać, przed zmustrowaniem chłopaka wzrokiem. Na język cisnęło się mami synek... ale spoglądając na Lucy i jej piorunujące spojrzenie, Victor wzruszył jedynie ramionami, jakby chciał powiedzieć - no co? Ja nic nie mówię.
- Nie wiem na ile wszczepy są jeszcze sprawne, ale na pewno warto je opchnąć. Ammo, granaty, to się zawsze przydaje. Paliwo też. Żarcie w puszkach. Polować... tak umiem. Ale nie zawsze jest na to czas. Nie zawsze bywam w miejscach w których coś żyje. - Wyjaśnił Victor.
-Rozumiem- - rzekł Pir.
- I czasem dobrze zjeść coś porządnego, a nie ograniczać się do martwych szczurów. - rzekła z udawanym niesmakiem Vanessa.
-Ja to tam wolę upolować sarnę niż ganiać szczury, a wszczepy się sprzeda elektronika w cenie- rzekł Pir.
Pir rozejrzał się po zgromadzonych rzeczach
-Granat zostawiamy, te strzelby i obrzyna bym sprzedał i kupił coś na dalszy dystans, płaszcze też, kamizelkę chcesz? i to autko trzeba zobaczyć i może też sprzedać skoro masz ciężarówkę ale można paliwo przelać, resztę bym zostawił jak trafimy na jakieś zadupie to będzie można wymienić na coś przydatnego- zaproponował Pir. Następnie popatrzył na niewolnice i wybrał jedną która bardziej niż ładna była dobrze zbudowana.
- Jasne, sarnę. A ile ich jeszcze żyje? - skomentował złośliwie Victor. - Jak głód w oczy zagląda, to i szczur dobry. Powędrujesz trochę tu i tam po pustkowiach, to się przekonasz.
- Tutaj nie ma co sprzedawać broni. Tu ją produkują. Weźmy ze sobą, to może się odsprzeda gdzie indziej. - zaproponowała Vanessa.
-Dobra- zgodził się Pir.
- Płaszcze i kamizelkę można opchnąć. - zgodził się Victor.
- To jak idziemy zobaczyć autko? - zaproponowała lekko podnieconym głosem Vanessa, jakby miała dostać jakiś prezent.
-Chodźmy zobaczyć tego rzęcha- rzucił Pir.

***

- Wow, niezły. - zachwyciła się Vanessa. Przeszła dookoła pojazdu, kusząco kręcąc biodrami. Długimi palcami głaskała karoserię, podążając za jej krągłościami, jakby pieściła kochankę. W jej oczach było coś drapieżnego.
-Co myślisz?- zapytał Pir.
- Ujdzie. - skomentował kwaśno Victor. Na pojazd spojrzał ledwo od niechcenia. Skupiając się na wielkim pistolecie, którego szczęśliwie odzyskał. Przez chwilę przeglądał broń, potem schował ją do kabury pod lewą pachą. Pod prawą miał drugi identyczny, a na szerokim skórzanym pasku, zakończonym spiączką w kształcie głowy smoka, przytwierdzone były zapasowe magazynki.
- Z pewnością wart więcej niż pozostałe fanty. - stwierdziła Lucy trzeźwo. Dziewczyna odgarnęła czarne włosy z twarzy, przestąpiła z nogi na nogę. Ona również sprawdzała odzyskaną broń. Niewielki karabinek, który po wstępnej inspekcji zawisł na taktycznym upięciu.
- Dobra młody, propozycja, weź sobie go a ja wezmę pozostałe fanty. Niech stracę, i tak jedziemy w tym samym kierunku. Co ty na to? - zaproponował Victor drapiąc się po porośniętej twardą szczeciną podbródku. - Ogolił byś się raz. - zasugerowała wesoło Lucy puszczając mu oczko. - Chyba cię polubił. - szepnęła Vanessa, przechodząc obok Pir 'a. - Zwykle straszna z niego sknera. - dodała już głośniej, powodując, że Victor zagryzł szczęki, w wyraźnej próbie samokontroli.
-Nie umiem prowadzić go, nawet jak mnie tam zawieziesz to nie wiem jak wrócić, może zostawmy go tutaj i jak wrócimy to jest twój, kluczyki dam matce na przechowanie- wyjaśnił Pir.
- Jak bym chciał tu wracać... - Victor przekręcił oczyma.
- Mogę ja go poprowadzić. - zaproponowała się Lucy.
- Albo możemy wziąć go na hol. - zasugerowała Vanessa.

***

Luźny opis pozostałych dwóch dni...

Następne dwa dni minęły dość miło. Owszem, handelek nie bardzo chciał wypalić. Ale Victor nie narzekał. Miast tego udało się zaciągnąć młodego w parę szemranych miejsc. Ku niezadowoleniu dziewcząt... ale kto by tam się tym przejmował.

Muzyka dudniła. Ktoś puścił jakiś psychodeliczny kawałek. Dziewczęta zginęły gdzieś w tłumie roztańczonych i spoconych ciał. Sztuczna mgła zalewała salę, powietrze drgało od muzyki. Victor raz po raz szczerzył zęby, zapachy drażniły go. Tyle ludzi, spoconych i napalonych. A do tego zapach krwi, dochodzącej z pokładu poniżej.
Victor opierał się o pordzewiałą barierkę i przyglądał się toczącej się poniżej walce psów. Dwoje wielkich ogarów o lśniącym czarnym futrze skoczyło sobie do gardła. Błysnęły żółte kły, buchnęła krew. Na chwilę przez głośną elektroniczną muzykę przebił się bulgoczący warkot ogara.
Victor przeklął i cisnął szklanką w dół. Szkło rozprysło się, ochlapując pordzewiały metal wódką.
- Przegrałeś towarzysz Victor. Znów przegrałeś. - rzekł Igor siedzący obok. Mafioso w drogim garniturze uśmiechnął się, ukazując trzy złote zęby.
Dziewczyny wróciły i dosiadły się do mężczyzn do stolika. Lucy spojrzała surowo na Victora. Vanessa zapytała - Ile przegrał?
Victorowi nie dopisywało szczęście tego wieczora. Wyciągnął z kieszeni garść żetonów i podał, zerkając niechętnie w dół, gdzie zwycięski wielki kundel nadal z dzikim zawzięciem rwał ciało jego faworyta.
- Za mało towarzysz Victor. Za mało. - stwierdził z przesadną uprzejmą grzecznością Igor, odbierając żetony.

Vanessa siedząca przy stoliku, zwilżyła delikatnie usta końcówką języczka. odprężyła się trochę.
Jakby w zamyśleniu, z na wpół zmrużonymi oczyma , uniosła swego drinka. Objęła słomkę połyskującymi delikatnie wilgocią wargami.
Spoglądając kusząco spod gęstych rzęs zassała pomarańczowy sok zmieszany z wódką, ze szklanki, szybko opróżniając naczynie. Igor na chwilę zagapił się na nią.
- dobre. - rzekła, odstawiając miękkim ruchem szkło na stół.
- Cieszę się, że mój ulubiony gość się dobrze bawi. - rzekł radośnie Igor, a w jego oczach błysnęło coś drapieżnego. Coś złowrogiego i podstępnego.
Vanessa wstała od stołu. Spojrzała na chłopaków. - idziemy potańczyć?- ni to zapytała, ni stwierdziła. Długimi palcami pogładziła po lewym ramieniu Igora.
Mafioso uniósł się, biorąc dziewczynę pod ramię.
Victor wstał również, lekko zazgrzytało odsuwane krzesło, odgłos jednak zginął zagłuszony głośną muzyką.
Igor rzucił mu lodowate spojrzenie, jakby chciał przyszpilić go do podłogi.

Vanessa ruszyła gibkim, tanecznym krokiem w stronę parkietu. Czuła wibrującą w jej ciele muzykę, czuła jak jej serce bije szybciej. Dała się porwać rytmowi, jej ciało kołysało się, niemalże bez jej woli. Nie... nie bez... wręcz wbrew niej. To było poza jej kontrolą.
Poruszające się do rytmu muzyki ciała wokół jej emanowały czymś magicznym. Życiową, a może seksualną energią. Jej wzrok bezwiednie powędrował do pół nagiej tancerki, wijącej się zmysłowo w podwieszonej pod sufitem klatce, pozwalając by basy targały jej ciałem. Vanessa poczuła rozchodzące się od brzucha gorąco. Zagryzła boleśnie dolną wargę, rumieniec wystąpił na jej alabastrowe lice. Bezwiednie ręka dziewczyny przesunęła się po jej biodrze, podążając krągłością i prześlizgując się jakby napędzana własną wolą na brzuch, by sunąć powoli wyżej.
Pod palcami Vanessa wyczuwała chłodną miękką i gładką skórę swej sukienki. elektryczny dreszcz powędrował po jej własnej, gorącej skórze, czując dotyk palców na swym ciele poprzez cienką warstwę skórzanej sukienki.

Vanessa porwała Igora do tańca. Opary alkoholu wirowały pośród nich, a oni razem z nimi, wyjęci z rzeczywistości, zanurzeni w ekstazie nocy i w rosnącym pożądaniu. Szaleli na parkiecie, otoczeni tłumem podrygujących i splecionych ciał.
Gdy z głośników popłyną wolniejszy kawałek, a tłum zwarł szyki kołysząc się niczym w transie, Igor przytulił się mocniej do dziewczyny. Jej piersi przycisnęły się do jego ciała, alkohol szumiał im w głowie. Jego ramiona, które dotąd oplatały jej smukłą talię przesunęły się na jej krągłe pośladki. Zadrżała.
Czuł jej dotyk na swoim ciele, czuł wibracje alkoholu, krążącego w żyłach. Pocałował ją we włosy. Potem w szyję. Dziewczyna jęknęła cichutko.
Jednak w tej chwili znów ostry bit uderzył w rozanielony tłum, w zrywając pary do rytmicznego drgania i do wykonywania dynamicznych ruchów ciał.
Vanessa zatrzymała się i odsunęła od mafioso na pół kroku. Ten spoglądał za nią drapieżnym, rozmytym alkoholem wzrokiem. Dziewczyna zaczęła się ruszać, wijąc i wyginając ciało w rytm muzyki.
Jej wężowe ruchy hipnotyzowały, a sama dziewczyna wydawała się pogrążona w głębokim transie, nie widząc nic poza stojącym przed nią mężczyzną, a jej cały świat ograniczał się do płynącej z potężnych głośników muzyki, od której wibrowało powietrze dookoła nich.
Tu tupnięcie, tam ruch ręką, rozkrok i kręcenie biodrami. Vanessa miała talent, w jej żyłach płynął ogień.

zgrabne ruchy dziewczyny, rodem z teledysków muzyki r&b i hip-hopu, pochłonęły uwagę mężczyzny całkowicie.
Igor oglądał pożądliwie każdą część jej ciała, podniecał się coraz bardziej, a Vanessa kusiła go ruchami swego ciała, tańcząc zalotnie przed nim, jakby tylko dla niego.

Dziewczyna zbliżyła się do mężczyzny, kręcąc i ocierając się o niego - ruchy rąk, bioder i pośladków.
Igor wyrwał się z chwilowego letargu, począł poruszać się w rytm muzyki, nieco sztywno, nieco nieumiejętnie, lecz mimo to zgrywając swoje ruchy z jej ruchami.
Ona przytuliła się na chwilę do niego, znów poczuł jej krągłości oraz bijące od jej ciała ciepło.
Vanessa znów odepchnęła Igora od siebie, niby to niechętna, niby odrzucając jego zaloty.
znów zaczęła się koło niego wić niczym tancerka z mokrych snów. Powoli, Jeździła palcem po całym swoim ciele, zagryzając wargę i patrząc głęboko w oczy mężczyzny.

W tańcu ich ciała znów się spotkały, lecz tylko na chwilę. Wijąc się, dziewczyna zsunęła się w dół, drgając w rytm muzyki. Gdy schodziła w dół, rękoma przeciągała po jego klatce piersiowej. Przez chwilę Vanessa tańczyła w pół-przy kucu, kręcąc zmysłowo, prawie już wulgarnie, biodrami. Spoglądała spod długich rzęs, swymi lśniącymi w mroku oczyma, niczym sarna, a może niczym drapieżny kot?
Mafioso zadrżał pod tym spojrzeniem, z perspektywy patrzenia na nią z góry przychodziła mu widocznie tylko jedna myśl, gdyż natychmiast położył ręce na jej głowie. Dziewczyna zręcznie wyplątała się jednak odsuwając ponownie, kusząc swym ruchem.
Ostatnie bity piosenki, a Vanessa dalej odczyniała pokazy z mężczyzną. Jeden ruch ręki, nogi i pupy. Koniec piosenki. Lecz napięcie pozostało, wibrując między ich rozgrzanymi tańcem ciałami.

Vanessa wróciła do stolika. Natychmiast sięgnęła po oszronioną lodem szklankę alkoholu. Wypiła ją prawie duszkiem. Igor przybył tuż po niej, nie spuszczając z niej oczu syknął do Victora. - Jesteś mi winien kupę kasy.
- Tak wiem. - warknął Victor.
- Mam kasę nie martw się .- potem spojrzał na młodego. Wyraźnie dając mu do zrozumienia, że ma mu pożyczyć. Ten zrobił tylko kwaśną minę, pokazując, że już nic nie mają.
- Cóż... - rzekł przesadnie przyjacielsko Igor.
- A może by tak nowy zakład? Jeśli przegram, dam ci Vanessę, do wschodu słońca będzie twoja.- zaproponował Victor.
[i]- Nie możesz[./i] - zaoponowała Lucy. Vanessa zaś wpatrywała się jedynie przerażonymi niczym u sarny oczyma w Igora.
- Nie wiem.- stwierdził Igor teatralnie.
- Nie bądź taki, daj mi się odkuć. - Victor zazgrzytał zębami.
- Dobrze towarzysz, dobrze. - rzekł Igor wpatrując się niczym wilk w speszoną Vanessę.
- Widziałem jak walczysz. Może spróbujesz swoich sił przeciw moim ogarom? - dodał po chwili, szczerząc złośliwie zęby.
Victor rzucił spojrzeniem na truchło ogara w dole. Jeden z dozorców wyciągał szczątki, zostawiając za sobą szkarłatną smugę krwi.
Vanessa rzuciła Victorowi błagalne spojrzenie.
- Jasne. - rzucił Victor.

***

Vanessa starała się nie myśleć. Niech to się stanie i już! Victor przegrał... Ku uciesze tłumu. Zaserwował gościom nieczęstą atrakcję, lecz uległ sforze ogarów.
Nie myśl! Rób swoje! Skończysz, to o tym zapomnisz...

Jeszcze chwila i będzie musiała zacząć przedstawienie. Zza czerwonej zasłony zerknęła w stronę stolika, przy którym siedział Igor wraz z Victorem i kilkoma mafiosami. Pir i Lucy wyszli, gdy Victor przegrał walkę. Przeżył, ale był ciężko ranny. Mafioso uśmiechał się do niego, na szybko założone bandaże nasiąknęły krwią.
Vanessa zagryzła zęby na pięści. Nie miała wyboru... nikt jej nie obroni...

Za jej plecami pojawił się przesadnie gruby facet.
- Twoja kolej - stwierdził krótko.
W sali zabrzmiała nowa melodia. Nastrojowa i doskonała do wyginania ciała w ekspresyjny sposób. Vanessa wzdrygnęła się, gdy wynurzyła się zza zasłony, a zimny promień reflektora objął jej ciało.
Szła wystudiowanym krokiem, który dawniej przyprawiał o drżenie niejednego faceta. Od razu przyciągnęła wzrok, nie tylko Igora, który zmusił ją do tego, ale i pozostałych mężczyzn. W rytm muzyki wkradły się głośne gwizdy aprobaty i poklaskiwanie zachwyconych facetów, którzy jakby przebudzili się z letargu.

Vanessa płynnym, tanecznym ruchem owinęła się wokół srebrzystej rury, która znajdowała się naprzeciwko stolika Igora. Nie sposób było nie dostrzec zachwytu i pożądania w jego oczach.
Metal był zimny, ale Vanessa wiedziała, że za chwilę to się zmieni.
- Witaj stara przyjaciółko - przywitała się w duchu.
Z bijącym z wstydu i podniecenia sercem, Vanessa pozwoliła otulić się muzyce niczym lepkiej ciemności.
Jej ruchy stawały się powoli coraz bardziej kuszące i lubieżne, coraz bardziej śmiałe. Dziewczyna umiała się poruszać, miała to we krwi.

Zgrabna naga noga dziewczyny owinęła się wokół rury. jej wygięte w łuk ciało osunęło się po metalu w dół.
Patrzyła tylko w stronę Igora, jej oczy lśniły, może z podniecenia, może od łez... to dla niego tu była. Igor patrzył w niemym podziwie, gdy dziewczyna szarpnęła głową do tyłu, wzbijając ognistą falę swych włosów i wypinając piersi do przodu. Dziewczyna tańczyła niczym kocica, zmysłowo i drapieżnie za razem.

Vanessa przytuliła się na chwilę do zimnego metalu, czując jego chłodną powierzchnię, na swym rozpalonym ciele. Jej dłonie błąkały się po jej skórze, by po chwili znaleźć się na jej piersiach, gdzie jej smukłe dłonie zataczały lubieżne kręgi, bawiąc się linią głębokiego dekoltu, gładząc opuszkami palców raz materiał, raz delikatną skórę.

Wygięła ciało w lubieżnej pozie i odpięła jedną z podwiązek podtrzymujących pończochę. mężczyźni na sali wynagrodzili ją lubieżnymi gwizdami. Vanessa wbrew sobie poczuła satysfakcję, która ściskała ją gdzieś w podbrzuszu. W mroku dostrzegała twarze facetów. Rozszerzone oczy, otwarte usta, zaczerwienione twarze, lubieżne uśmiechy. Napięcie w lokalu narastało.
Zmysłowy taniec Vanessy trwał. Emocje udzieliły się dziewczynie zupełnie.
Zręcznie, niezmiernie kuszącym ruchem, pozbyła się powoli gorsetu. Przez chwilę bujała się jeszcze na scenie, odziana jedynie w skąpe, koronkowe majteczki.
Wreszcie, zeszła powoli ze sceny i zbliżyła się do stolika, przy którym siedział zadowolony z siebie, wpatrzony w nią zamglonym wzrokiem Igor i zakrwawiony Victor. Nie przestając wić się w rytm muzyki, przesuwała dłońmi po prawie nagim ciele. Szyi, piersiach, brzuchu, udach i łonie.
Po chwili usiadła na kolanach Igora, wygięła się do tyłu by zbliżyć swe usta do jego ucha i szepnęła- Zgodnie z umową, dziś jestem twoja. - zamruczała słodko..
Tego było za wiele. Igor wstał od stolika, szarpnął dziewczynę ze sobą i ruszył do wyjścia. Jego ludzie torowali mu drogę przez tłum. Vanessa zakrywała swe wdzięki, mimo to, czuła jak wyciągane z tłuszczy ręce sięgają jej odkrytego ciała.
Victor wlókł się za nimi, podpierany przez jednego z osiłków Igora.

***

- Niezły tu burdel. - rzekł odziany w skórzaną kurtkę jegomość o długich blond włosach. Neo wiking przestąpił nad poszatkowanym ołowiem ciałem mafiosa. Z teatralnym niesmakiem przyjrzał się dziurom w ścianach, smugom krwi oraz licznym ciałom w różnym stanie zmasakrowania.
Potem przebiegł wzrokiem po czwórce, która przyjęła go w bunkrze Igora, jakby byli nowymi właścicielami. Lucy, trzymając w dłoniach karabinek, rzuciła blondynowi wyzywające spojrzenie. Vanessa, odziana w po rannik, bawiła się długim okrwawionym nożem. Victor rozwalił się na skórzanym fotelu i nalewał sobie kolejną wódkę. Pir rzucał lotkami do wiszącej na ścianie tarczy. Cała czwórka zupełnie nic nie robiła sobie z licznych trupów.
- Słyszałem o waszym występie w dyskotece. Zdradzicie mi, co było dalej? - zapytał wreszcie wiking z słabo skrywaną ciekawością. Strącił trupa innego mafioso z skórzanej kanapy, a potem rozsiadł się w niej wygodnie.
- To nic wielkiego.- rzucił Victor niechętnie.
- Mężczyźni. - skwitowała z drapieżnym uśmiechem Lucy.- zawsze to samo. Gdy przekierować ich krwiobieg z dala od mózgu, robią zaskakujące błędy. Igor lubił poniżać swych przeciwników, dlatego zabrał Victora ze sobą. A ten będąc w środku, zdołał otworzyć nam drzwi, gdy część załogi Igora skupiała się na czym innym. - Lucy wzruszyła ramionami.
- W porządku.- rzekł blondyn. - Tutaj wasza zapłata, zgodnie z umową. - Pir zwinnie złapał rzucone zawiniątko.

***

Jeszcze tej samej nocy czwórka towarzyszy zapakowała zapasy i towary do ciężarówki. Przygotowali buggiego. Pir pożegnał się z matką, nie zapomniawszy zapytać o mapę. A potem wyruszyli w drogę

 
Ehran jest offline