Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2018, 01:29   #615
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Temat maszyn zajął główne miejsce na forum, wypierając ten o czynnościach seksualnych przez co żeńska część wspomniana przez parę cerberów mogła odetchnąć z ulgą bez konieczności podejmowania rękawic konwersacji w dziedzinie, ja jaką aktualnie brakowało im czasu, siły, miejsca, chęci, oraz sposobności. Istniały też fakty należące do gatunku prywatnych i nimi winny pozostać.
- Widzieliście sami co przypłynęło po to, co jest tam zakopane - lekarka spojrzeniem wskazał na problematyczne zawalisko - Fakt, nie wiadomo co konkretnie lecz ów suwenir jest na tyle cenny, by wysyłać dwa kutry obsadzone ciężką bronią oraz samobieżną maszynę kopiącą… w skrócie misję ratunkową, a skoro Moloch zgubił u nas coś wartościowego, jest już nasze na prawie znaleźnego - starała się mówić powoli, chowając drżące dłonie w fałdach habitu. Najchętniej trzymałaby się z dala od całego stanowiska archeologicznego… niestety wybór w tej kwestii został dziewczynie odebrany siłą wyższą.
- Hektor, skarbie - przekręciła kark, kierując piegowatą twarz na Latynosa - Żeby doszło do, jak to ująłeś, prania mózgu, porwana ofiara musi dotrzeć daleko na północ. Tam gdzie Stalowe Piekło… chyba tak to nazywacie, nieważne. To tylko nomenklatura - mruknęła pod nosem i potrząsnęła karkiem, przybierając pogodniejsza minę psutą przez chorobliwą bladość skóry - O porwaniach sama ci mówiłam, widziałeś co mam na ręku. Wiesz że tata wyciągnął mnie z transportu d-do… niego - zająknęła się, na mgnienie oka tracąc pewność siebie na rzecz niepokoju. Szybko poprawiła maskę, zanim całkiem opadła odsłaniając morze niepewności - Stoję tu z wami, wciąż w miarę normalna. Nikt nikogo nie zostawi ani nie da zabrać, zmienić i wyprać mózgu. Nie będziemy też na siłę otwierać beczek ani niczego co przypomina butle lub pojemniki do transportu niebezpiecznych substancji. - teraz przekręciła się frontem do tego bielszego Bliźniaka - Widziałam że Milly ma gasmaskę, założymy rękawice. Trzeba zaryzykować, a nuż zyskamy przewagę nad żołnierzami z Nowego Jorku. Potrzebujemy każdej przewagi i karty w tym rozdaniu. Pójdę pierwsza. Odkręcić kilka śrubek prawdopodobnie dam radę. Nix, poświecisz? Zobaczymy jak to wygląda i będziemy się zastanawiać dalej, a… tak na marginesie nie znoszę robotów - parsknęła w przypływie autoironii, przecierając zdrętwiałe policzki wierzchem dłoni.

- A kto by to kurestwo lubił? Puszki są gorsze nawet od tej pary połamanych zjebów - nożowniczka mruknęła po dłuższej chwili wyraźnego zawieszenia, gdy gapiła się na rudego konusa nie mrugając i chyba przestała też zdradzać oznaki życia typu oddychanie i poruszanie. - Będziemy ubezpieczać a wy - popatrzyła na parę techników - Jedziecie z nami. Z bliska lepiej widać.

- Ej no ale powiedz, skąd wiesz, że ci nie wyprały mózgu? Może specjalnie ci tak wyprały byś tak właśnie myślała?
- Hektorowi najwyraźniej temat przypadł go gustu bo kuśtykając przez wodę gdzieś do połowy uda brnął razem z resztą grupki zbliżając się do ruin zalewanych tą zimnicą z nieba tak samo jak i owa grupka.

- No! Może kiedyś byłaś inna? No wiesz, jarałaś zioło, ścigałaś się furami, rozwalałaś frajerów na poboczach, chodziłaś na imprezy i… O! Może byłaś z Det!? - Paul podjął temat też zapalając się do niego i pozwalając sobie na dywagacje o praniu mózgów. W typowo dla nich dwóch bajeranckim, wesołym i chaotycznym stylu. On z kolei brnął przez tą wodę normalnie za to miał trochę kłopotów przy omijaniu podwodnych przeszkód gdy trzeba było walczyć o balansowanie ciałem by nie wygrzmocić się w tą zimną, śmierdzącą bagnem wodę. Wesołe dywagacje znowu przerwał im Nix.

- No nie wiem. Jak ja bym posłał kogoś po misje ratunkową by coś dla mnie odzyskał trochę bym się wkurzył jakby ktoś załatwił mi wysłany zespół i zakosił to co mieli odzyskać. - Pazur szedł ze skupionym wyrazem twarzy i na poważnie podchodząc do czekającego ich zadania.

- Daj se siana co? Zajumanie komuś czegoś to detroicka tradycja! - Latynos fuknął na komandosa i słowa komandosa jakby dodały mu chęci i animuszu by zrobić to po co właśnie szli zrobić.

- Za mało jarasz. Serio Czacha chcesz się bujać z takim sztywniakiem? - Paul zawyrokował receptę na wszelkie runnerowe zło i popatrzył wesoło na idącą obok szamankę. Nix westchnął i pokręcił głową widocznie darując sobie kolejną spinę z Bliźniakami.

- Zaraz ale jak to niebezpieczne substancje? Znaczy co? Tam może być jakiś syf? - Harvey trochę z opóźnieniem ale jednak wyłapał coś co dla odmiany jednak mu chyba niezbyt przypadło do gustu. Popatrzył na idącą niedaleko Brzytewkę pewnie licząc, że jakoś to wyjaśni. Mijali właśnie rozwalony kuter gdzie nadal pracował Guido i pozostała dwójka.

- Hej! Gdzie leziecie?! - krzyknął do nich Guido widząc mijającą ich grupkę. Musiał krzyczeć jeśli chciało się być usłyszanym na te odległości przy tej ulewie.

Szamanka fragment o prywatnym Żywym wyłapała z niechętną miną. Syknęła krótko, a potem splunęła w wodę, lampiąc się na gadającego złamasa spod byka.
- Lepszy taki sztywniak niż miękka faja która jest sztywna tylko jak się przywiąże do palca - wyszczerzyła się nagle, przekręcając kark pod karkołomnym kątem - Poza tym Śliczny ma całą masę innych zalet. Nie musi jarać, więcej zostaje dla mnie i mi towaru nie podpierdala, to się nie kłócimy - beztrosko wzruszyła ramionami robiąc przystanek aby całkowicie bez premedytacji zaślimaczyć męża na te ćwierć minuty i na oczach kaleczniaków, no ale słysząc szefa oderwała się od tej przyjemniejszej części wieczora.
- Do koparki! - wydarła się pokazując zabandażowaną łapą na trukający gruz - Po… no po coś tam!

- Skarby moje najdroższe
- Savage obróciła wzrok na parę kawalarzy, przyjmując najniewinniejszy z niewinnych uśmiechów. Oczywiście… mogła kiedyś być porządnym przedstawicielem społeczności równie znamienitego miasta jak Det, znać się na porządnych, wymaganych rzeczach, ot choćby umieć prowadzić, tudzież przeprowadzać szybkie przemeblowanie w stopniu zadowalającym zarówno kolegów z paczki, jak i najbliższą okolicę. - Wiecie, że nie pamiętam… że mam problemy z pamięcią. Jest nikłe, lecz jednak… tak, mogłam urodzić się w Detroit, choć było to inne Det niż wam znane teraz. To przedwojenne - mruknęła melancholijnie, spoglądając raz na jednego, raz na drugiego kawalarza - Zanim spadły wojny, w dawnym świecie, Detroit nie przodowało w Wyścigach, nie istniała Liga… ale to opowieść na kiedy indziej - zakończyła weselszym akcentem, machając do warczącego znad kupy metalowego złomu Wilka.
- Idziemy sprawdzić co tam jest! - odkrzyknęła pełniejszą wersję, by skończyć patrząc na parę techników - Zachowamy ostrożność i nic się nie stanie. To że palisz papierosa przy bryce z otwartym wlewem paliwa nie znaczy, że całe auto wybuchnie, prawda?

Bliźniacy popatrzyli z wyrzutem na siostrę krwi za to obłapianie się z takim szytniwakiem jakim w ich oczach był Nix. On zaś przyjął jej ruch chętnie i wdzięcznie obejmując ją mocno i bez żenady prawie na pewno też chętnie by przy okazji zrewanżować się złośliwostkom Bliźniaków. Za to Emily mogła poczuć przyjemne ciepło jakie biło od żywego ciała. Zmarzniętego i przemoczonego jak i jej a jednak przyjemniejszego niż ta cała lejąca się na karki woda lub ta w której właśnie brodzili. Chłopaki więc nonszalancko zbyli niewygodny temat i zajęli się ciekawszym jaki wyszedł id Brzytewki.

- Oooo! To jesteś jak w tych historyjkach! Zrodzona z Tornado! Aalee czaadd! - Hektor zajarał się do słów Alice ale przeczytał je całkowicie po swojemu.

- Noo! I stąd masz pod deklem te dziury! Przy kurewskim bad tripie tak bywa ale nie dygaj to się zdarza. - zapewnił ją gorąco drugi z Bliźniaków widząc, że całą historię Alice da się jednak sensownie wytłumaczyć. W detroicki sposób.

Guido skinął głową i wrócił do rozbierania czegoś tam przy wraku tego większego kutra. Para od tej czy innej rozbiórki złomu i kleceniu z tego czegoś co było mniej bardziej podobnego do złomu nadal miała niepewne miny z tym całym grzebaniem w tak niepewnym towarze jaki wciąż pracował w ruinach stodoły. Jednak tłumaczenia Brzytewki, zabawne historyjki i przekomarzania się Bliźniaków i Czachy z dodatkiem Pazura chyba sprawiły, że chwilowo odłożyli swoje wątpliwości na później. Tak przeszli ostatni kawałek bagna na dawnym podwórku i znaleźli się przy resztkach stodoły. Gdzieś tutaj gdzie wcześniej nurkujące małżeństwo zakończyło swój pierwszy przystanek po zlikwidowaniu tego czegoś co właśnie rozbierał Guido i spółka. Teraz, z bliska, już było słychać ten dźwięk silnika tej maszyny inżynieryjnej wyraźnie. W końcu była zaledwie kilka czy kilkanaście kroków od nich. Klocowaty kształt na gąsienicach z jakimś pracującym ramieniem. Odgrzebywał jakiś iinny klocowaty wrak który już udało mu się wygrzebać całkiem sporo. W uszy drażnił dźwięk wywracanego i staczającego się po kupie gruzów metalu. No tak. Byli tutaj. Zaledwie o parę kroków od tego czegoś. I co teraz?

- Przydałby się Billy Bob na wabia - San Marino wyraziła tęsknotę za młodym nieogarem. Jakby tu był od razu stałoby się jasne kto idzie jako przynęta i żywa tarcza… no ale niestety go nie mieli.
- Poprzednio nie atakowała nas jak przechodziliśmy obok - zazezowała na męża żeby to potwierdził - Czyli da się zbliżyć bez lipy. Chodźcie, dupa mi zamarza od tej brei - prychnęła - Róbcie swoje.

W tak zwanym międzyczasie Brzytewka zbiła się w kółeczko wsparcia z parą techników. Podniosła głowę tylko na moment, by posłać wysoce uprzejmy uśmiech parze Słoneczek dywagujących na temat jej amnezji.
- Posiadanie dwudziestu jeden chromosomów również się zdarza i też nie musicie... hm, dygać. Da się z tym żyć - odkaszlnęła w zwiniętą pięść, skupiając uwagę na mechanikach.
- Dobrze… co wiemy… - zaczęła powoli, drapiąc czubek nosa bokiem surwiwalowej karty - Mamy przed sobą maszynę, urządzenie mechaniczne. Podobne do koparki, nieuzbrojone z uruchomionym protokołem wydobywczym. Wyłączmy je - zielone oczy ześlizgnęły się z Corey na Harva - Odetnijmy zasilanie, odepnijmy akumulator lub odłączmy… zobaczmy jak to wygląda z bliska - westchnęła, zaczynając marsz pod dziwna maszynerię.

Zdążyła zrobić z jeden krok gdy poczuła na ramieniu mocny uścisk czyjejś ręki. Nix złapał ją i zastopował. Bliźniacy tym razem go wsparli po przyjacielsku obejmując lekarkę i sadzając między siebie. Pazur wcześniej pokiwał głową gdy żona prosiła o potwierdzenie co do zachowania się tego czegoś gdy tu byli wcześniej. Teraz przykląkł, włączył znowu latarkę i wycelował i lufę i światło w to coś. Wreszcie było widać coś więcej niż tylko bryły, ramiona i kształty. Było uwalone błotem i kawałkami drobniejszego gruzu jaki przyczepił się do burty i oświetlanego… przodu albo tyłu. Właściwie nie było nawet tego wiadomo czy to ma jakiś przód i tył czy nie a jak ma to co jest co. Widać było jakieś wymalowane oznaczenia chociaż nie było wiadomo z czym to się je.

- Ropniak. - powiedział w końcu Harv przyglądając się temu spektaklowi oświetlonemu pazurową latarką.

- Może wrzućmy tam tą bombę, niech go rozwali i najwyżej pozbieramy to co zostanie? - zaproponowała Corey patrząc pytająco na resztę. W końcu tak zrobili z pozostałymi dwoma jednostkami i zadziałało.

- Nie wiadomo czy jest nieuzbrojone. Taki miotacz ognia to może być jako zwykła rurka na zewnątrz. - Nix też wydawał się podejrzliwy i niepewny jak traktować to dziwne coś na gąsienicach. Wzmianka o miotaczu jednak raczej nie podbudowała morale tej małej grupki, zwłaszcza, że nie można było tego wykluczyć. Dziurek, otworów, rys, wnęk, dźwigarów, ramion to coś miało pełno.

- No Czacha ma rację chyba nie będziemy tu tak stać i gapić się w to coś? Albo się za to zabieramy albo spierdalamy do ogniska. - Hektor popatrzył na wszystkich wesołym wzrokiem jakby na przekór drwiąc z ich obaw a powrót do świecących blaskiem i ciepłem ognisk wydawał się w tej chwili bardzo kuszącą perspektywą.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline