Czwartek, 14 Czerwca godzina 15:30
-
Aaa, potwór!!- wydarł się pilot gdy zobaczył coś na wzór wilkołaka, to ta sama osoba, która wyciągnęła go z samolotu.
To "coś" widocznie było człowiekiem, bo zaczęło do Was przemawiać, przemawiać ludzką mową, lekko ją kalecząc.
Zgodził się pokazać Wam dziurę w skale, pewnie chodziło mu o jaskinie, w zamian za wódkę. Waszemu
Rosyjskiemu przyjacielowi dwa razy powtarzać nie trzeba, zabrał na wpół wypitą butelkę od
Karola i rzucił ją mężczyźnie.
Karol pod wpływem znacznej ilości alkoholu zaczął gadać głupoty... Nikt nie mógł się spodziewać, że ten człowiek może mieć taką słabą głowę, cud że on jeszcze w ogóle stał...
Łukasz robiąc prowizoryczny opatrunek zatamował krwawienie z łuku. Ładując swoją broń strzałkami usypiającymi rozmyślał o tym, że powinien być bardziej ostrożny. Wiedział, że jeśli byłby to jakiś zwierz to przez to, że był rozkojarzony mógł ktoś zginąć.
Dziki mężczyzna, któremu została rzucona butelka złapał ją w locie i odgryzając szyjkę, opróżnił butelkę. Oczy mu zabłysły i zaszły łzami. To było mocna "woda co pali w gardło". Opadł na czworaka i ruszył w stronę krzaków, z których wyszedł. Znów zaczął Was namawiać, byście za nim poszli.
Feliks ze swoją bronią rzucił kilka komentarzy na temat
"dzikusa" i czekał na to, co powiedzą inni. Był najemnikiem, płacono mu za to, by trzymał się blisko badaczy więc gdzie pójdą badacze tam pójdzie i on.
Podpity
Karol zaczął szlochać nad wypitym "nektarem" i pobitą butelką... Po pewnej chwili opamiętał się, chyba zaczął trzeźwieć. Lekko się chwiejąc podszedł do grupy i zapytał czy zamierzają iść za
dzikim. Czuć było od niego alkohol jaki spożył.
Rusek nie wierzył w to co widzi, myślał że to wszystko mu się śni. Podszedł do większej kępy śniegu i dokładnie natarł sobie twarz. Teraz wyglądał jak opalony narkoman. Cała twarz czerwona i te przekrwione oczy.
Gabryjela dokładnie opatrzyła
Łukasza i zaczęła z nim rozmawiać. Rozmowę przerwał im głos pilota.
-
To coś ma rację, my tu nie przeżyjemy! Trzeba nam iść do jaskini a on wie gdzie ona jest!! Idziemy panie doktorze.- podszedł do
Karola i wziął go pod ramie-
Pani Gabryjelo idziemy, czasu nie ma! Feliks, Feliks oszołomie, zabierz koc i folię, namiot zostaw, nie przyda się nam.- pouczył
najemnika i z
badaczem ruszył za
bestiom.
Reszta ruszyła za nim, Feliks zabrał rzeczy, które miał do zabrania i dogonił pozostałych.
Po jakiś piętnastu minutach marszu zaczęliście odczuwać głód. Feliks rozłożył koc, na którym wszyscy usiedli i podzielił się swoim jedzeniem. Po skromnym obiedzie ruszyliście dalej za dzikusem. Karol już mógł jako tako poruszać się beż niczyjej pomocy, zaczął trzeźwieć. Głowa znów zaczęła go boleć i zaczął Wam marudzić jaki to błąd, że on w ogóle ten alkohol do buzi wlał. Koło godziny 16:30 (Gabryjela miała zegarek
) doszliście do jaskini. Weszliście do środka. Dzikus miał rację, było cieplej niż na dworze.
-
Musimy się podzielić na trzy grupy- zaczął spokojnie pilot-
Nasi naukowcy urządzą nam jakiś kącik, Feliks wraz z Borysem pójdą narąbać drewna, ja i Łukasz pójdziemy coś upolować.
Nikt się nie sprzeciwił. Gabi spokojnie zaczęła krzątać się po jaskini, Karol położył się na kocu i przykrył folią i przyglądał się dziewczynie. Borys i Feliks wyszli w las szukając drewna a pilot i Łukasz szukając zwierzyny.