Najprostsze rozwiązania zwykle okazywały się najlepsze. Ta prawda i tym razem się potwierdziła - nie trzeba było biegać po lesie i szukać wiatru w polu, znaczy Anny. Wystarczyło wrócić nad morze i zguba sama się odnalazła - Anna spokojnie siedziała na plaży, czekając albo na nich, albo na jakiś cud.
Zapewne to pierwsze.
Zaginął za to Onaga, lecz tym się Thazar zbytnio nie przejął. I to nie dlatego, że półork był niezbyt inteligentny i miał zbyt wysokie mniemanie o sobie. Mag był przekonany, że kto jak kto, ale w dżungli Onaga da sobie radę. Miał poza tym nadzieję, że tamten w końcu wylezie z lasu. Przynajmniej Thazar będzie miał okazję powiedzieć mu "A nie mówiłem?"...
- Cieszę sie, że żyjesz - powiedział. Nawet szczerze, chociaż Anna bywała denerwująca.
Jako że Onagi nie było, trzeba było podjąć decyzję, co dalej. Jaki półork był, taki był, ale nie wypadało go zostawiać. Nie mówiąc juz o tym, że w końcu trzeba było odpocząć.
- Proponowałbym zostawić mu jakiś znak, a potem ruszyć plażą, dopóki słońce nie wyjdzie zbyt wysoko - zaproponował.