Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2018, 14:43   #62
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Aiko
- I widzisz! Ale nie martw się, odzyskam ją! – Hideki dobył miotłę i rzucił się w pogoń za uciekającym Zhengiem. Gdyby Aiko wyjrzała na klatkę schodową, to zobaczyła by jak Hideki goni ich niedawnego gościa, który trzymając maskę pod pachą wrzeszczał
- Pali się! Imigranty palą dom! – od tych krzyków kilka osób otworzyło drzwi przestraszonych.
Kaburagi i Marko u doktor Szept.
- Proszę nie przepraszać . Nie urazili mnie panowie. Po za tym jestem patologiem , w tym zawodzie nie można być wrażliwym. Widziałam całe zło świata i nie tak łatwo mnie wzruszyć

Na posterunku przy herbacie.

Stary czajnik jak zawsze był pełen herbaty. Herbaty, której smak przez te wszystkie lata towarzyszył mu w tej jakże trudnej i wyczerpującej pracy. Odrobina goryczy ludzkich krzywd, nieco kwaśności bezsilnej wściekłości, silny aromat autorytetu, wyraźny posmak sprawiedliwości. Dla aspiranta Kaburagiego wyrażał on cały sens pracy policjanta. Każda inna herbata wydawała się smakować dziwnie, wytrącając go niekiedy z równowagi. Najwyraźniej sam tak nią przesiąkł, że czuł jakby płynęła w jego żyłach, tak samo jak płynęła w żyłach pozostałych funkcjonariuszy czyniąc z nich braci i siostry.
Marko Zolt mógł stwierdzić, że temu posterunkowi przydałby się nowy czajnik. Ten był tyle razy przypalany, że najpewniej będzie miał potem czarne zęby.
Na stole leżały kawałki ciasta śliwkowego, dostarczone niedawno. Lee pił mrużąc oczy i stojąc na jednej nodze, a Hasich nakładała im ciastka.
- No i jak panie Marko podoba praca tu? słyszałam, że Daich pokazał panu swoje metody negocjacji i pouczeń? My tutaj też mamy przestępców, nie takich może bogatych jak u was, ale za to brutalnych jak rosomakoribu i twardych jak łośdźwiedzie – uśmiechała się po przyjacielsku.

W hotelu Jadeitowy sen.
To był jeden z tych hoteli. Miejsc, gdzie nikt o nic nie pyta, nawet jak znajdą zwłoki, nic nie widzi za wyjątkiem banknotów i jedyne co wiedzą, że płacić należy z góry. Tutejsze karaluchy były najpewniej zdolne odgryźć rękę, a ściany widziały rzeczy, jakie zawstydziłyby nawet starego alfonsa. W recepcji siedział starszy mężczyzna o łysej czaszce okolonej ufarbowanymi na fioletowo włosami, a w korytarzy na krześle głośno chrapiąc mężczyzna z północnego plemienia wody, choć sądząc po fryzurze, raczej z lokalnego jego odłamu. Od pasa w górę był nagi i na potężnym brzuchu miał wytatuowanego złego ducha pokazującego długi ozór. Opierał się na potężnym młocie kolejowym zdolnym zgnieść ludzką głowę niczym melon. Staruszek popatrzył na nich uśmiechając się złośliwie, jakby potrafił przeniknąć ich najbardziej skrywane tajemnice, albo przynajmniej tak myślał. Gdy pokazali klucze i poprosili by zaprowadzić ich na miejsce, zarechotał tylko i zaprowadził przed drzwi pokoju numer 8. Po dłuższej chwili otworzyła im kobieta z narodu ognia, ubrana w poplamioną męską koszulę i krótką spódnicę. Miała na oko około dwudziestu lat, krótkie włosy i potężnego zeza. Chwiejąc się opierała o framugę chwiejąc się, a ze środka można było wyczuć silny zapach ziół i opium. Patrzyła się na nich przez moment bardzo nieprzytomnie, a potem uśmiechnęła się do Daichiego, który pierwszy raz widział ją na oczy.
- Oj, mój Kangurylek! Ale żeś się odstawił. A już myślałam, że to psy się nam na chatę zwaliły. Chodź – chciała pociągnąć policjanta za ramię do środka.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline