Dziwna Żaba przez wiele miesięcy siedziała zakopana w ściółce, samotnie ukryta na dnie lasu tropikalnego, żywiąc się dżdżownicami i innymi robakami. Czekała…
Czekała na moment swej świetności, który właśnie nadszedł.
Oto przed nią
TE dwa, wspaniałe tygodnie, kiedy z nieba leje się woda jakby ktoś przekręcił studnię do góry dnem, a spod ziemi wychodzą inne Dziwne Żaby i szukają szczęścia w kałużach ciepłej deszczówki, recytując wiersze, prowadząc potyczki na rechotanie oraz ranking na najbardziej nadymaną żabę tegorocznych godów.
Dziwna Żaba wykopała się gotowa na płomienne romanse w imię ognistowłosej Sune, lecz rypła się w obliczeniach i wyszła o dwa tygodnie za późno.
Po deszczu, ani po Dziwnych Żabach nie było już ani śladu. To był ten moment… kiedy okaz jednej z Dziwnych Żab zaczął się zastanawiać nad sensem swojego istnienia…
[media]https://i.imgur.com/eTvErXf.gif[/media]
Po długim czasie kontemplowania swojej dziwnej, żabiej egzystencji postanowiła…
-
A w dupu z tym! Zakładam własne królestwo, gdzie gody będą przez cały rok!
I tak oto wyruszyła na poszukiwania wiadra z błockiem, które przeobraziłaby w architektoniczny cud płaziej kultury.
***
I tak oto znalazła się w karczmie, gdzie toczyły się losy istnienia całego Fareunu. Dziwna Żaba moczyła swój tłusty, nadymany zadek w kieliszku z mohito, obserwując zgraję ludzi, i tych trochę mniej, jak dyskutują. Nie za bardzo miała co powiedzieć, nawet jeśli by chciała, ale w duchu trzymała się wątłej iskierki nadziei, że może jakiś przystojny czarodziej weźmie ją na super chowańca i nie będzie się już musiała martwić ani o to jak zdobędzie błoto, ani czy jutro nie wybuchnie świat.