Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2018, 23:28   #84
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Inny mężczyzna krytykował przede wszystkim Gaherisa, komentując jak niepoważne jest by osoba całkowicie nieznana dla światka będzie zarządzała tak szanowanym bankiem. Wampir szybko rozpoznał, że mężczyźnie chodzi bardziej o to, że sam ma słabość do Charlotty i wyraźnie jest zły na to, że ktoś zajął mu partię. Tutaj był inny przeciwnik. Właściwie wcale nie mógł mu mieć niczego za złe, jednak akurat nie miał ochoty na kogoś podważającego kompetencje jego. Oczywiście wiadomo, tym bardziej, że mężczyzna miał sporo racji. Dlatego właśnie wziął go za ramię.
- Monesieur, można prosić - wziął go na korytarz wykorzystując cały swój autorytet żeby wyprowadzić go, gdzie byli sami. - Monesieur - powiedział, kiedy już stali osobno na korytarzu tak, że ich nikt inny nie mógł zauważyć. - Wyrażał się pan bardzo nieładnie na mój temat. To pozostanie między nami, ale odtąd zaniecha pan takich gadek, będzie się pan dobrze bawił, bowiem inaczej, jak pan myśli, co panu zrobię, gdy pana dorwę - spojrzał na niego owym najbardziej paskudnym spojrzeniem wampira, kiedy skóra nagle się marszczy na twarzy, żyły występują na skronie, stojący zaś człowiek wydaje się niczym karaluch przed słoniem. Dłonie jakby rozczapierzyły się jakby jakieś szpony. - Proszę nigdy tego nie robić, nigdy, rozumie pan - wysyczał facetowi - oraz trzymać się daleko od panny Ashemore.
O ile mężczyzna wyraźnie chciał mu na początku przywalić, to po tym jak oblicze wampira nabrało groźnego wyrazu skulił się w sobie. Mężczyzna przytaknął ruchem głowy, czekając czy wampir pozwoli mu odejść.

Chwilę potrzymał go pod takim gigantycznym ciśnieniem, aż uśmiechnął się.
- Nikomu nie będziemy tego mówić, prawda. Taka męska rozmowa. Proszę iść ze mną, pomogę panu. Warto się przy mnie trzymać, proszę uwierzyć - kolejna moc Prezencji nazwana Zauroczeniem została wykorzystana. Miał go lubić oraz obawiać się. Jeśliby cokolwiek nie wyszło, jeśliby wyczuł jakiś opór, gotów był złamać go dyscypliną dominacji. Zresztą wszelkowypadkowo - Przecież jesteśmy dobrymi znajomymi - dodał wykorzystując Pamięć opoja włączającą nieprawdziwe wspomnienia. Wprawdzie niekoniecznie dokładne, jednak właśnie rycerzowi tak pasowało. Gdzieś jakieś zamglone przekonanie było idealne właśnie.
Mężczyzna stał wyraźnie skołowany, choć widać było, że odczuł ulgę. Nie umrze, to stawiało przyszłość w dużo lepszym świetle.
- Tta.. tak Panie Ashmore.

Sytuacja miała się odwrotnie, w przypadku jednej z eleganckich dam, której wampir wyraźnie wpadł w oko i teraz za wszelką cenę starała się oczernić Charlottę. Polegało to głównie na przedstawianiu zastrzeżeń co do wieku i cnotliwości ghulicy. Kiedy wychodzili ponownie na salę przjęcia spytał.
- Bardzo ładna dziewczyna, nieprawdaż? - spytał pokazując kobietę. Wsączenie fałszywej woli wsparte Siłą woli powinno sprawić, iż uzna, że naprawdę tak jest.
Mężczyzna przytaknął ruchem głowy, wpatrując się we wskazaną kobietę.

Właśnie Gaheris do niej wziął owego zastraszonego, potraktowanego także Zauroczeniem oraz Dominacją tamtego mężczyzny.
- Pani pozwoli, że przedstawię mojego dobrego znajomego. Chciał panią poznać, obiecałem mu to umożliwić - pocałował dłoń dziewczyny wskazując na owego mężczyznę. - Potrafi być wzorem prawdziwego gentlemana - mówił prawdę, bowiem właściwie każdy potrafi. Jednocześnie wsączał jej Fałszywą wolę, także wzmocnioną Siłą woli, która miała objawić się wdzięcznością wobec Gaherisa oraz sympatią do tamtego pana.
- Och… - Kobieta spojrzała na nich zaskoczona, na chwilę uciekając wzrokiem w kierunku Charlotty. - Bardzo mi miło Pana poznać, Panie...?
- Thomas Stanbury
. - Mężczyzna skłonił się i ucałował dłoń ich rozmówczyni.
- Panie Stanbury.
- Wystarczy Thomas. Czy zdradzi Pani swoje imię
? - Stanbury uśmiechnął się. Jego głowa wyprana przez wampira wyraźnie nastawiła się na wybrany przez Gaherisa cel.
- Clara Vinge. - Kobieta odpowiedziała uśmiechem. Widać jednak było, że nadal niechętnie zerka w stronę narzeczonej wampira. Dostrzegając to Gaheris dodatkowo wywarł na nią nacisk Pamięcią opoja sugerując, iż się ona oraz pan Stanbury znają oraz było to miłe wspomnienie.
- Kiedy patrzę na państwa wydaje mi się, że już kiedyś widzieliśmy się - powiedział bardzo ogólnie. - Może jakiś bal, gdzie państwo tańczyli ze sobą? - rzucił jakąś sugestię.
- Och nie wydaje mi się… - Vinge zmieszała się.
- Ale byłby to z pewnością bardzo dobry pomysł. - Stanbury szybko podłapał. - Czy może wybiera się Pani na bal do Pani Sinett? -Gdy kobieta zawahała się zerknął na wampira szukając wsparcia.

Nazwisko to nosiła kobieta, która miała spore wątpliwości co do tego czy Charlotta powinna być w towarzystwie czy nie. Może powinni się tam pojawić?
- Szanowni państwo, bale stanowią duszę Londynu. Wybieramy się z narzeczoną na ów bal. Rozmawiałem przed chwilą z panią Sinett, wspomniała iż prześle zaproszenia. Byłoby wspaniale, gdyby państwo tam się także pojawili. Panno Vinge, proszę nie odmawiać panu Stanbury. Prawdziwa elita dam oraz gentlemanów tam planuje się spotkać i chyba każdy, kto nie odwiedzi tego miejsca, będzie żałował. Bardzo chciałbym, gdybyśmy mogli tam się wspólnie bawić - wsparł Stanburego, który okazał się nie takim ciemniakiem, wręcz właściwie przeciwnie.
- Och.. jeśli Pan tak radzi… - kobieta spojrzała na uśmiechającego do niej Staburego. - Będzie mi bardzo miło przyjąć pańskie zaproszenie, Thomasie.
Mężczyzna był szczerze wdzięczny wampirowi i już po chwili wznosili toast za powodzenie banku.

Chwilę później Gaheris ponownie puścił się pomiędzy gośćmi. Uśmiechał się, kłaniał, całował rączki pań, odpowiadał na pytania, potwierdzał zdobycie klienta oraz wykonywał tysiąc rozmaitych rzeczy poprawiających image banku oraz panny Ashmore. Spoglądał lekko także na Charlottę, czy go nie wzywa, albo czy nie potrzebuje wsparcia. Kiedy spokojnie radziła sobie, wszak była wręcz świetna pod tymi względami, wykonywał swoje. Musiał wesprzeć swą narzeczoną raptem dwa razy, przy innych klientach. Jednak wystarczyła zaledwie odrobina jego uroku by sprostować pewne nieporozumienia.

Problem był gdzie indziej. Był głodny i po zjedzeniu kilku przekąsek zdał sobie sprawę, że nie ma problemów z jedzeniem. Do tego Charlotta… czuł, że jej pragnie. Może to pozostałość poprzedniej nocy, a może kochliwa ludzka krew, ale gdy tylko widział jej rozchylone usta i zaróżowione, lekko odsłonięte piersi, w jego podbrzuszu robiło się ciepło, a niepokorna męskość napierała na spodnie. Faktycznie więc problem numer jeden zaspokoił smakowitościami, których było pełno na okrągłych stołach, jednak problem numer dwa dokuczał. Ciekawe, nagle uświadomił sobie, iż Charlotta, jako człowiek, wykazywała podobny do niego sposób reakcji. Pragnęła oraz bywała znacznie częściej podniecona, niżeli on. Gaheris czerpał przyjemność uprawiając miłość, jednak musiał się nieco zakręcić. Obecnie zaczynał pożądać dziewczynę teraz już właśnie i gdyby nie ci wszyscy goście, pewnie piękna Charlotta zostałaby ułożona na stole a potem szturmem wzięta. Jednak przy tylu gościach było to niemożliwe. Pozostawało więc kursować po drugiej stronie sali, aż wreszcie wszyscy sobie pójdą, starać się na nią nie patrzeć oraz angażować w dyskusje, ażeby ułatwić umysłowi skupienie się na innych kwestiach. Dlatego własnie tym razem wybrał kilku współpracowników, których chwalił, jednocześnie zaś prosząc, by wyjaśnili mu kilka spraw dotyczących banku. Oczywiście nie chodziło o rzeczy mogące pokazać jego dyletanctwo. Ponadto posiadał już względnie przyzwoite umiejętności finansowe wzbogacone wiedzą. Wszak każdy bankowiec nie uczył się jej w szkole, tylko właśnie praktykując. Pytania dotyczyły raczej szczegółów działalności banku, stanowiły więc dla niego źródło wiedzy, zaś dla nich przekaz, że nowy dyrektor interesuje się, że nie jest podstawionym figurantem. Jego strategia zdawała się przynosić korzyści. Widział coraz więcej przychylnych twarzy, zauważył też, że niektórzy sami podchodzą by z nim porozmawiać, wyglądało więc na to, że udało mu się przełamać pewne lody. Po kilku godzinach klienci zaczęli opuszczać kolację, a wśród pracowników banku znacznie wzrosło spożycie alkoholu. Wtedy też Charlotta podeszła do niego. O ile gdy przyjechali do restauracji była mocno zestresowana to teraz uśmiechała się szeroko i wyraźnie powstrzymywała się od rzucenia mu się na szyję.
- Możemy się teraz wymknąć. - Szepnęła nachylając się do jego ucha, przez co wampir mógł dobrze obejrzeć sobie jej dekolt.
- A możemy na chwilę udać się do jakiegokolwiek osobnego pokoju? - wyszeptał mocnym spojrzeniem obmacując jej słodkie wdzięki.
- Wynajęłam na piętrze pokoje do rozmów biznesowych, może być? - Charlie lekko zarumieniła się, szybko orientując się na czym zależy wampirowi.
- Cokolwiek cudowna moja, chodźmy tam biegiem - widać było, jak bardzo podnieca mężczyznę piękność narzeczonej.

Charlie poprowadziła go na piętro, a tam wpuściła do jednego z pokoi. Stanowczo nie było to typowe miejsce schadzek. Pokój był elegancki ale i surowy. Jego centrum zajmował okrągły stół przy którym stały cztery krzesła. Narzeczona zamknęła za nimi drzwi na klucz. Kiedy to uczyniła, poczuła na swoich ustach gorące pocałunki, zaś jego dłonie na swoim zgrabnym tyłeczku. Jeszcze chwilka, ucałowawszy, właściwie nie przestając całować poprowadził dziewczynę do stołu, ułożył przodem na stole, tak że stanęła pochylona wypinając pupę, potem zaś zadarł suknie wrzucając na jej piękne plecy. Stanowczo nie chciał czekać więcej. Widział jak zadrżała od jego działań, a chwilkę później zobaczył też wilgoć na jej bieliźnie. Jednak jeszcze chwilę potem tej bielizny już nie było.

Pragnął Charlottę przeważnie najpierw pocałować tam, wylizać do czysta cudowny soczek, ale chyba jednak nie tym razem. Zrzucił spodnie zsuwając je na dół, tudzież majtki wypuszczając na zewnątrz napęczniały pragnieniem miłości solidny pal. Chwilę później już był wewnątrz niej, gwałtownym ruchem wchodząc do samego końca. Potwornie podniecony, chciał posiąść ją do absolutnego szaleństwa, do wzajemnych krzyków, jęków, westchnień oraz momentu, kiedy świat dookoła staje się cudowną bańką przyjemności. Charlie z pewnością chciała krzyknąć ale szybko zasłoniła usta. Jej kwiat był mokry i przyjął bez oporów męskość wampira. Jednak cały czas byli na tej kolacji i było ryzyko że ktoś z pracowników przejdzie obok drzwi. Chyba jednak Gaheris nie zważał na możliwość nadejścia innych osób. Drzwi zamknięte, sprawa była zbyt odległa, aby się nią obecnie zajmować. Chciał ją, brał ją, kochał ją. Ruchy jego bioder były coraz szybsze, coraz mocniej uderzał jej pośladki swoimi biodrami wchodząc do słodkiego wnętrza. Wreszcie strzelił. Zaiste wszystko działo się zbyt szybko oraz było zbyt szalone, żeby odczuwał cokolwiek więcej oprócz wirującego blasku wspaniałych doznań. Jedynie po lekkim spięciu ciała kobiety zorientował się, że i ona doszła. Charlie oderwała dłoń od ust łapiąc w końcu oddech. Czuł jak cała drży bo tym gwałtownym zbliżeniu.

Gaheris wysuwając swą męskość zorientował się, że prawie nie ma na niej krwi. Dziwne, to było dziwne, ale teraz myślał jedynie, jak bardzo jest podniecony.
- Kochanie, mamy jeszcze chwilę na jeden raz. Jeszcze chwileczkę - wysapał głośno. Musiał tylko ponownie dojść do męskiej sprawności.
Charlie obróciła się w jego stronę. Jej policzki były zarumienione, podobnie jak widoczne fragmenty piersi. Podskoczyła delikatnie i już siedziała na stole, unosząc dół swej sukni. Wampir widział jak spomiędzy jej rozchylonych nóg wypływają ich wspólne soki.
- Ale teraz chce na ciebie patrzeć, kochanie. - Uśmiechnęła się zalotnie.
- Bardzo chętnie - dziewczyna została ułożona pleckami na gabinetowym stole. Nóżki jej ułożył sobie na swoich barkach czując, jak wigor mu zaczyna wracać. Kiedy obserwował jej piękną buzię oraz cudną szpareczkę otrzymywał wspaniały afrodyzjak. Dłonią pomagając ustawił odpowiednio główkę penisa chwileczkę jeszcze pieszcząc nim jej piękny kwiat. Poruszał się pomiędzy płateczkami do góry oraz do dołu, wreszcie uznając, iż jest odpowiednio twardy, ażeby się ponowni zagłębić. Charlie ponownie zasłoniła usta czując jak mężczyzna w nią wchodzi. Jej oczy cały czas obserwowały wampira zakochanym wzrokiem. Rycerz patrzył zaś na nią, podczas kiedy jego biodra mocno przyspieszały, coraz mocniej uderzając w nią, dopóki kolejny cudowny skurcz nie wyrzucił męskiej zawartości do wewnątrz jej cudownego łona. Ghulica objęła go nogami i mocno docisnęła do siebie, wyginając swoje ciało w łuk. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliła sobie na rozluźnienie i wzięcie głębszego oddechu.
- Wyraźnie miałeś na mnie ochotę. - Uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Faktycznie przyznaję się - uśmiechnął się do niej. - Właściwie ponownie mam, jednak musimy się już śpieszyć. Książę zapewne nie chciałby czekać. Przypuszczam zaś, gdybyśmy kontynuowali, potrwałoby jeszcze długo.
- Jesteś okrutny
. - Kobieta uniosła się na dłoniach i ucałowała go, rozplatając przy tym obejmujące go nogi. - Poszukajmy dorożki.
- Wybacz perełko, obiecuję solennie nadrobi
ć - przytulił Charlottę. - Oczywiście poszukamy.
- Wyjedziemy gdzieś
.- Odpowiedziała żartobliwym tonem i zeskoczyła ze stołu. - Wynajmę jakiś domek na wsi i nie wypuszczę cię z łóżka puki nie będę miała satysfakcji. - Powoli sięgnęła po leżącą na krześle bieliznę, a Gaheris zauważył, że po jej nóżce spłynęło trochę jego nasienia. - Tak by nie było nikogo kto mógłby nam przeszkadzać.
- Przypuszczam, że po jakimś czasie prędzej potrzebna będzie jakaś niewielka rezydencja na wsi oraz odpowiedni dom w mieście, gdzie będzie można wydawać przyjęcia, poznawać ludzi oraz zachęcać klientów do przystąpienia do twojego banku.
- Niestety będzie to możliwe dopiero po jakimś czasie, a ja planuję porwać cię dużo szybciej
. - Charlie poprawiła suknię i fryzurę, dając sobie czas by na jej twarzy osłabł rumieniec. Podobnie własnie rycerz, który poprawił bieliznę oraz spodnie. Później musieli zaś ruszyć do siedziby księcia.
Na to, że ktoś zauważył ich nieobecność szanse były znikome. Pracownicy banku z entuzjazmem korzystali z dostępnych trunków. Jednak wyostrzone zmysły wampira wyłapały skupione na nich dwie pary oczu. Używając Nadwrażliwości spojrzał na nich oraz skupił się na określeniu ich własnych aur. Jeden przyglądał się im z pijackim zaciekawieniem. Trzeba było mu pogratulować, że w tym stanie coś wyłapał… może był to niezły materiał na kogoś “swojego" w banku. Drugi natomiast wyraźnie chciał ich znaleźć, był raczej trzeźwy i stanowczo zbyt bardzo zainteresowany. Gaheris podszedł do niego.
- Tak? - spytał mężczyznę.

Charlie zerknęła zaskoczona gdy wampir ruszył w stronę mężczyzny, tamten natomiast zareagował szczerym przerażeniem. Gaheris widział jak facet rozgląda się za jakąś drogą ucieczki, jednak nic nie znalazł.
- Eeee...e? - Mężczyzna wpatrywał się w niego zaskoczonym wzrokiem.
- Dobry wieczór, chyba miałeś jakieś zadanie? - powiedział. - Miałeś coś do nas? Kogo reprezentujesz? - mówił szereg rzeczy, jednak na początku potraktował go Kradzieżą sekretów, starając się odczytać jego myśli. Właśnie dlatego mówił dużo, żeby tamtemu automatycznie przelatywały przez głowę skojarzenia oraz odpowiednie obrazy.
Mężczyzna dostał zlecenie by ich obserwować. Nie znał swego zleceniodawcy, widział jedynie jego sylwetkę. Mieli się spotkać za dwa dni.
- Eee… Nie wiem o czym Pan mówi. - kłamał i to tak, że wampir nawet nie musiał wyostrzać swych zmysłów by to rozpoznać.
- Rozumiem, widocznie się pomyliłem - przyznał wampir prawie że parskając śmiechem. - Ale wobec tego muszę pana prosić o wybaczenie. Dlatego zapraszam pana jutro wieczorem - podał jakiś pub w dzielnicy, niedaleko stosunkowo przybytku Florence. Myślał początkowo wprawdzie, żeby zgarnąć mężczyznę teraz, jednak jeśli był śledzony, przeciwnik wiedziałby, że go zgarnęli właśnie. Dlatego skoro tamten miał się spotkać ze swoim szefem za dwa dni, spokojnie można było poczekać. - Przyjdzie pan, prawda - wsparł słowa Dominacją oraz jeszcze wsączył Fałszywą wolę. Dodatkowe zabezpieczenie dodał.
- T..tak. Z przyjemnością dyrektorze. - Mężczyzna odrobinę się rozluźnił.
- Dziękuję oraz przepraszam, jestem trochę zdenerwowany. Wie pan jak jest. Cóż, dziękuję za wyrozumiałość pańską. Chodźmy kochanie - zwrócił się do Charlotty - jakby nie było, karty nie mogą czekać. Szczególnie przy szlachetnie urodzonym towarzystwie, które może stać się klientelą banku - zmyślał oczywiście. - Niechaj pan zostanie oraz się bawi - zwrócił się ponownie do śledzącego ich człowieka, bowiem nie chciał, żeby wyruszył za nimi - mam nadzieję, iż opowie mi pan jutro, skoro my nie możemy dłużej pozostać tutaj.
- Oczywiście. Udanej partyjki
. - Facet uśmiechnął się i sięgnął po stojące na stole piwo.
 
Kelly jest offline