Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2018, 19:16   #86
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Po kilkunastu minutach dojechali do pubu. Boyle dał się zaprowadzić na dół. Widać było że już przekraczając próg spoważniał, mocno zwolnił też krok uważnie się wszystkiemu przyglądając.
- To stare miejsce… bardzo stare. I duże źródło… - Zatrzymał się kilka kroków przed kręgiem. - To tutaj, prawda?
- Owszem
- potwierdził twierdzenia przybysza miejscowy wampir. - Chciałbym spytać, właściwie jakie znaczenie mają słowa “duże źródło”?
- To źródło magii i to na tyle duże, że czułem je zanim zeszliśmy do podziemi
. - Boyle przykucnął obok metalowej linii, nie dotknął jej jednak, ani nie przekroczył. - Na takie miejsca magowie rzucają się jak wygłodniałe psy na mięso… - Wiedeńczyk podniósł głowę i spojrzał na kopulaste sklepienie sali. - Czy ktoś sprawdzał co jest nad nami?
- Pub, albo przynajmniej jest przy wejściu. Jednak jeśli pytasz bezpośrednio nad tym dokładnie miejscem, gdzie jest owo źródło, pojęcia nie mam. Nawet właściwie nie wiedziałem, iż to ważne. Mogę jednak patrząc na kroki odmierzyć odległość. Pierwej na dole, później na górze. Pewnie chyba niezbyt dokładnie może, jednak mniej więcej mógłbym popróbować.
- Będzie trzeba spróbować
. - Boyle wydobył spod płaszcza nóż i podważył jeden z metalowych elementów tworzących okrąg. Wyostrzonym zmysłom Gaherisa nie umknęło, że na spodzie było jakieś pismo. - I będziemy musieli zdemontować cały okrąg. Pomożecie?
- Proszę bardzo
- odpowiedział przybyłemu - wprawdzie nie mam noża, ale zaraz przyniosę dwa z pubu. Przy okazji, jak brzmi tamten napis? - wskazał odkryte słowa.
- To fragment zaklęcia. Przeczytanie go chyba niewiele da. - Wiedeńczyk uśmiechnął się. - Muszę mieć całe, jeśli mam coś z wami zrobić.
- Wobec tego idę
- rycerz ruszył do pubu na górę, planując zgarnąć kilka dobrych ostrzy, które przecież musiały być na wyposażeniu lokalu. Potem trzeba było pomóc Boyle’owi.

Gdy tylko wampir wyszedł z podziemi zdał sobie sprawę, że ktoś był w pubie. Drzwi były niedomknięte, jakby osoba opuściła lokal w pośpiechu. Poza tym jednak nie wyglądało jakby cokolwiek innego było ruszone. Wyskoczył natychmiast przed pub gwałtownie się rozglądając swoimi specjalnymi zmysłami. Jeśli nie, planował po prostu przy pomocy technik dyscypliny Nadwrażliwości dokładnie obejrzeć sobie tą osobę. Skoro wyszła tuż przed, Duchowy dotyk powinien pokazać wiele obrazów na jej temat. Ale to tylko wtedy, gdyby nie zobaczył uciekiniera na ulicy. Na ulicy było trochę osób. Dwie ulicznice. Jedna zagadywana przez jakiegoś faceta. Kilku pijaków. Czyli kompletna trąba, ale trzeba było sprawdzić.
- Wychodził stąd przed chwilą ktoś - wskazał na wyjście z pubu, kiedy podszedł do drugiej ulicznicy - zapłacę jak za numerek, jeśli dostanę opis owej osoby. Dokładny oczywiście - oczywiście planował także sprawdzić Nadwrażliwością, czy kobieta nie zełga dla pozyskania forsy.
- Och ludzie wychodzą i wchodzą… - Kobieta przyjrzała mu się uważnie. - … może jednak masz ochotę na numerek?
- Albo chcesz zarobić, albo nie. Jeśli nie, twoja sprawa
- podszedł do drugiej rozmawiającej z potencjalnym klientem. Stanowczo nie miał nastroju na ględzenie przy idiotce. Mogła ewentualnie zarobić nie tracąc czasu. Nie chciała, jej sprawa. Chyba że nikogo nie widziała, ale to też jej sprawa. - Przepraszam, że przeszkadzam, wybaczy pan - zwrócił się do klienta - nie odbiję panu dziewczyny. Stamtąd przed chwilą ktoś wychodził. Kto? Zapłacę za informację, zaś pani będzie mogła tego pana obsłużyć mając lepszy nastrój - sprawdzał ewentualne kłamstwo.

Kobieta chwile obserwowała go zaskoczona, ale szybko obliczyła zyski i straty.
- Mężczyzna, całkiem elegancko ubrany. Pobiegł tam. - Wskazała uliczkę prowadzącą w głąb Soho.
- Widziałaś jego twarz? - dał jej funta, co stanowiło bardzo solidne wynagrodzenie.
- Byłam zajęta…
- Nadal jest
. - Stojący obok, wyraźnie napalony facet wyraźnie tracił cierpliwość.
- Był dosyć młody i miał wąsa. - Kobieta pociągnęła mężczyznę za kamizelkę, przyciągając go do swych niemal obnażonych piersi. - A teraz pozwól, wracam do pracy.
- Jasne, dziękuję bardzo
- kobieta zarobiła spore pieniądze za nic, on zaś miał jakiekolwiek informacje. Wrócił więc najpierw zajmując się klamką. Ów wąsacz, skoro wszedł do środka, musiał jej wszak dotykać. Skupił się wykorzystując Duchowy dotyk. Jakby nie było, miał już parę poszlak, których nie potrzebował odkrywać, typu płeć osobnika, względną młodość, elegancję oraz wąsy, skupiał się więc na szczegółach uzupełniających ten obraz.
Stojąc tuż przy drzwiach słyszał docierające do środka odgłosy “pracy" ulicznicy. Facet musiał być mocno spragniony, bo głośne i szybkie mlaśnięcia skóry o skórę niosły się po uliczce. Odrobinę przeszkadzało to w skupieniu się na badaniu klamki.

Jednak udało się. Zobaczył twarz mężczyzny, który jako ostatni dotykał tego przedmiotu. Wąs był tak gęsty, że wydawał się być sztuczny. Wbiegł do dorożki, która stała kilka przecznic dalej. Gageris usłyszał dwa charakterystyczne słowa: kings cross.

Wizja rozwiała się, a wampira dotarł znajomy głos.
- ...w porządku? - Charlie stała obok i patrzyła na niego zaniepokojona.
- Niestety nie … - kiedy byliśmy na dole, mieliśmy gościa. Dosyć młody, elegancki, mający bardzo gęsty wąs, całkiem możliwe, że sztuczny. Kazał się wieźć na Kings Cross. Cóż, teraz go nie znajdziemy. Weźmy noże oraz zastanówmy się, co robić. Może jakoś odnajdziemy też owego dorożkarza. Mamy bowiem godzinę odjazdu, mamy miejsce docelowe - mówiąc to szukał po szufladach odpowiednich noży. Później planował ruszyć pomóc Wiedeńczykowi. Ponadto przy okazji zerkał, czy tamten gdzieś nie grzebał, czegoś specjalnego nie szukał. Właściwie dlaczego przyszedł. Wyjmowanie metalowych sztab zajęło im większość pozostałego czasu.
- Będę musiał teraz trochę nad tym popracować. - Boyle ułożył fragmenty okręgu w znalezionej torbie. - Trzeba będzie sprawdzić co znajduje się nad tym miejscem. Mag nadal może się tam zapuszczać.
- Wobec tego odmierzę krokami oraz będę zapisywał na kartce, żeby odtworzyć miejsce tutaj oraz na górze. Pomóż proszę
- uśmiechnął się do Charlotty. Sprawa nie była łatwa, jednak przecież chodziło im nie o trafienie co do cala, tylko wyznaczenie miejsca mniej więcej. Sprawdzając wspólnie mieli większe szanse uniknięcia błędów.
- Oczywiście, ale niezbyt długo. - Charlie chwyciła go pod ramię. - Nie chcemy ryzykować spotkania ze wschodem, prawda?
- Ja udam się do swojego leża i zajmę się tym
. - Boyle mimo drobnej figury bez trudu uniósł torbę. - Spotkajmy się jutro u Peela.
- Słusznie. Tak naprawdę najlepiej, żeby sprawdził to jakiś ghul mający doświadczenie w jakimś miernictwie oraz znający doskonale okolicę. Wiesz co Charlie, faktycznie spróbujemy niezbyt długo, ale mam prośbę, przekaż szczegóły podczas dnia komu trzeba. Właściwie najlepiej, żeby ktoś sprawdził dodatkowo. Oraz oczywiście Boyle, do widzenia oraz do zobaczenia
.
Zwyczajnie ruszyli odmierzając kroki oraz zapisując ruchy w lewo, w prawo oraz ile. Później planowali otworzyć odwrotnie. Dzielnica, po której się poruszali była wyraźnie biedniejsza od Soho. Ale z tego co wampirowi udało się zauważyć, tereny w kierunku dworca dopiero się rozbudowywały i drewniane budownictwo sukcesywnie było wypierane przez pnące się w górę kamienice. Mimo plątaniny uliczek dotarli do miejsca, które mogło być ich celem.


Byli niemal pewni, że to jedna z wyższych kamienic znajdowała się bezpośrednio nad sklepionym kopułą pomieszczeniem. Niestety świt zbliżał się nieubłaganie i pozostawało pytanie czy chcą ryzykować sprawdzanie tych miejsc czy jednak skryć się przed słońcem w bezpiecznym leżu. Jednak to drugie, szczególnie, iż umówili się, że Charlotta przekaże sprawę ghulom, ewentualnie jeszcze się uda coś wspomnieć księciu, Rebecce lub Malkaviance.
- Pędźmy wobec tego.
Do klubu dotarli tuż przed świtem, na drodze spotykali już pierwsze osoby zmierzające do pracy. Gdy wkroczyli do przydzielonej Gaherisowi komnaty był już niemal pewny, że nastał świt. O dziwo Charlotta gdy tylko zamknęli za sobą drzwi zaczęła się rozbierać. Chybaby rycerzowi jakaś bańka spadła na noc, gdyby miał jej w tym przeszkadzać. Sam się rozbierał do snu. Pomyślał, iż może zechce się położyć przy nim. Ewentualnie, jeśli trochę zczłowieczał, mogli mieć okazję jeszcze, ażeby się słodko pokochać.
- Wyglądasz ubrana cudownie, jednak bez stroju, to już całkiem ideał - uśmiechnął się do ukochanej dziewczyny.

Seksowna Charlie zrzuciła suknię i gorset, po chwili także pantalony i podeszła do wampira w samej halce.
- Dasz mi się utulić do snu, kochanie? - Uśmiechnęła się zalotnie niby niechcący przesuwając dłońmi po, osłoniętych cienkim materiałem, piersiach.
- Tak, przecież … nie wyobrażam sobie nikogo, z kim chciałbym bardziej spędzić chwile utulenia - przyznał szczerze. Wpatrywał się w jej biust niczym zahipnotyzowany. Sam także nie odrywając spojrzenia od jej słodkich pagóreczków dopełnił rozbierania się. - Chodźmy, może także chwila snu jeszcze nie nadeszła, identycznie wedle poprzedniej nocki - wyciągnął do niej dłoń, a potem przytulił. Nagle hops! Wziął na ręce i poniósł do wspólnego łóżka. Aby ułożyć, położyć się przy niej oraz mocno przytulić. Przynajmniej na początek, taki bardzo miły.

Piękna Charlie ujęła jego twarz w obie dłonie i pocałowała gorąco, przywierając do nań całym ciałem. Wampir czuła nawet przez materiał halki jak bardzo jest rozpalona. Jej serce biło w szalonym tempie, a uniesione piersi ocierały się o tors mężczyzny.
- Miałam na to ochotę od… od naszych igraszek w restauracji. - Na twarz Charlie wypłynął lekki rumieniec, jakby obawiała się przyznania się do słabości.
- Na kontynuację? - powiedział odpowiadając nie mniej namiętnie. Jego dłoń przyciągała kobietę przesuwając się najpierw na plecach, później na jej tyłeczku. Ugniatał go, obejmował pośladek, zaś usta mocno całowały. - Także - wyszeptał, bowiem także miał ochotę, potwierdzoną reakcją pomiędzy nogami. Charlie mogła wyczuć, jak pieszczoty budzą penisa jej ukochanego mężczyzny. Kobieta zamruczała i przywarła do niego mocniej swym ciałem, ściskając jego męskość między ich brzuchami.
- Czyli możemy kontynuować? - Spytała, przerywając na chwilę pocałunek.
- Hm - odparł, bowiem podczas całowania trudno było mu wyrazić coś konstruktywnego. Stanowczo nie przerwał całowania nawet na momencik, ale powoli poruszali się w kierunku łóżka, ażeby najpierw na nim usiąść, później powoli jego usta obniżały się na jej ciele, żeby wreszcie znaleźć się pomiędzy jej udami. Ona siedziała, on klęczał bawiąc się najsłodszym kwiatem. Czuł na sobie jej spojrzenie, jej dłonie błądzące w jego włosach. Gaheris był pewny, że sprawia jej wiele przyjemności. Rozpoznawał to w każdym jej ruchu, każdym drgnieniu.
- Chciałabym ci jakoś podziękować za dzisiaj… - Jej głos był rozpalony, a oddech przyspieszony. Zupełnie jakby miała za chwilę dojść.
- Dziękujesz mi każdego dnia … - powiedział unosząc się. Ujął jej kostki unosząc zgrabne nóżki. Charlie plecami leżała na skraju łóżka, Henry zaś stał zakładając jej nogi na swoje barki. Chwilę później był już wewnątrz niej, mocnym, spragniony wejściem. Było prawie jak wtedy gdy po raz pierwszy zjawił się w Londynie. Może to nie było łóżko w mieszkaniu Charlotty, a ona jakby… zmieniła się. Krew Torreadorów odmieniała ją z każdym dniem, jakby dodając powabu. Jednak te rozchylone wargi, wpatrzone w niego zakochane oczy i zarumienione policzki… halka zsuwająca się z brzucha i odsłaniająca jędrny biust kusiła tak samo. Tak jak tamtej nocy malinki jej piersi odznaczały się wyraźnie pod cienkim materiałem. Teraz jednak Charlie mogła dojść z krzykiem i z przyjemnością korzystała z tej możliwości. Natomiast partner dziewczyny starał się identycznie, mając identyczną przyjemność, oszałamiającą wręcz. Kiedy nawet doszła, nie przerywał biorąc ją coraz większym tempem, wreszcie strzelając wewnątrz jej ciała oraz jęcząc rozkosznie. Potem ponownie, tylko że już leżąc na łóżku, patrząc na siebie oraz kochając się ponownie. Wolniej nieco, ale wolniejsze ruchy przeszły w długość spotkania zakochanych ciał. Powoli, choć coraz szybciej, aż wreszcie ponownie wraz z krzykiem, tym razem wspólnym, wystrzelili fontanną przyjemności.

Powoli podsypiał, choć jeszcze nie całkiem tak. Wtedy ona przejęła inicjatywę jadąc na jego rumaku oraz sprawiajac, że zapadał ku wampirzej drzemce cały podniecony szczytem rozkoszy. Półświadomej, jednak wcale nie mniej cudownej niżeli poprzednie zbliżenia.*
 
Kelly jest offline