Była to pracowita dla niego godzina.
Musiał wypisać prośbę o urlopowanie ze względu na stan zdrowia, odbyć krótką, acz owocną rozmowę ze zbrojmistrzem kompanii, nakłaść po gębie pachołkowi w stajni, ot tak dla utrwalenia, że pana sierżanta Selkirka trzeba szanować.
Nieco czasu zmitrężył w "Oku Pawia" ulubionym burdelu kompanii, gdzie usiłował rozmówić się ze swym zastępcą Rufusem. Ten jednak, ani myślał porzucić dzban wina i panienkę z którą akurat baraszkował. Ponieważ próby perswazji nie przyniosły rezultatu panowie zamiast zdać się na siłę argumentów, postanowili użyć argumentu siły. W rezultacie dyskusji, która nastąpiła Selkirk zyskał siniak na nieogolonym policzku, Rufus bezpłatną kąpiel w korycie do pojenia koni (nota bene pierwszą chyba od początku roku), a burdel straty w sprzęcie na około 50 sztuk złota.
Koniec końców panowie jednak rozmówili się i rozstali przyjaznie, wszak emocje i interes nie idą z sobą w parze.
Powrócił wtedy do koszar, skąd zabrał swego konia, na muła zaś załadował juki w których znalazły się : kusza i 30 bełtów do niej, "zestaw kawalerzysty" czyli pakunek zawierający to co szanujacy się jezdziec może potrzebować, od grubych igieł po parę podków, żelazne racje na 12 dni, zapasową hubkę i krzesiwo, dwa grube koce, flaszkę lekko rozrobionego spirytusu (w zależności od potrzeb używano go jako lekarstwa lub polewano nim mokre drzewo by rozpalić ognisko), dwie spore flasze wina, linę, haki i dwa spore worki obroku dla konia.
No i ponieważ był człowiekiem sumiennym obił pachołkowi gębę z drugiej strony, aby chłopiec nie zapomniał o panu sierżancie Selkirku.
Lekko zdyszany po godzinie pukał powtórnie do drzwi lorda Prestona. Otworzył mu ten sam służący co przedtem.
Ostatnio edytowane przez Arango : 30-06-2007 o 00:11.
|