Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 09:23   #618
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JFIhKxoctiY[/MEDIA]

Nowy dzień przyniósł ze sobą kompletnie nowe rozdanie. Karty przetasowano i zaczęto następna partię, która różniła się od poprzedniej jak czarnuch od porządnego obywatela, bo przecież nie człowieka, jako że czarnych małp ludźmi nie dało się nazwać. Już nie budziła się na głębokim kacu, z głęboką depresją i nie zaczynała dnia od przepicia procentami rozdeptanego kapcia w jaki zmienił się jej język. Zamiast fajka i kielona na rozruch, spożywanych w samotności czterech ścian niewielkiego i obskurnego pokoju Grzesznika, witała słuszny poranek południową porą, w satynowej pościeli, rozwalona po pańsku w wyrze, którego nie powstydziłaby się w Vegas.
Takie poranki Blue lubiła - godzina była odpowiednia, wyro też całkiem kozackie. Do tego towarzystwo z najwyższej półki. Wciąż ciężko jej szło uwierzenie w to, co odstawiało się dookoła. Trochę jej zabrało, zanim zogniskowała wzrok na nowym, żywym elemencie w pokoju, niosącym tacę z żarłem przypominającym prawilny posiłek, zaś panna Faust zachodziła w głowę kiedy ostatni raz jadła normalne śniadanie.
- Dzień dobry Szafirku - wymruczała, ziewając rozdzierająco i obserwując jak żarcie samo pakuje się jej do łóżka. Nie mogła się nagapić na szafirkowe udo, co prawda przykryte teraz szlafrokiem, ale blondynie wystarczyła wiedza co jest pod materiałem. Poprzedniej nocy po nagłej, spontanicznej prezentacji dziary długo zbierała się w sobie, aby coś powiedzieć. Zmacała też każdy centymetr nowego dodatku do Federatki, walcząc z tą głupią kulą drutu kolczastego, zamknięta w gardle. Teraz trochę przeszło, choć nie puściło całkowicie. No ale tego nie mogła dać po sobie poznać. Wyszczerzyła się szeroko, unosząc kolana aby podparły plecy Mairy i chętnie chwyciła tak wdzięcznie proponowane smakołyki, przyczepione do jej tułowia od frontu. Dotyk szybko przeniósł się na plecy drugiej kobiety, przyciągając ją do leżącego ciała.
- Ale chyba szamiesz ze mną, co? - spytała mrużąc z uciechy błękitne oczęta.

Dziewczyna z niebieskimi włosami i ustami roześmiała się wesoło i beztrosko wygodnie opierając się o podstawione uda businesswoman z Vegas.
- Och, Tygrysico, obraziłabym się i w ogóle miała do ciebie i na ciebie focha jakbyś ze mną nie zjadła jak ci przyniosłam śniadanie do łóżka. - Federatka wyrzuciła z siebie wesoło i zdawała się być w wyśmienitym humorze. Sama też sięgnęła do talerzy, talerzyków, miseczek i sztućców by dołączyć się do tego wspólnego śniadania. Dzień, noc a może i kolejne szykowały się na bardzo pracowite dla nich obu. Ale w tej chwili były razem w sypialni Federatki gdzie w dzień gdy światło nie było potrzebne prawie dało się zapomnieć, że jakaś wojna i zagłada rządziła gdzieś tam za oknami, na ulicach i buszowała po Ruinach. I Maira w pełni zdawała się chcieć nacieszyć tą chwilą póki nie będą musiały stawić czoła tej rzeczywistości czekającej za drzwiami i oknami.
- Kazałam naszykować kąpiel. Więc chyba jak ja z tobą zjem śniadanie to ty ze mną weźmiesz kąpiel co? To mi się wydaję uczciwa wymiana. - Blue Lady uniosła nieco ironiczne brew jakby dobijały nie wiadomo jak poważny deal i robiły sobie niebywale wielkie ustępstwa. - Ehh… Szkoda, że Seiko musiała wracać. Zrobiła by nam teraz masaż. - westchnęła Federatka smarując kromkę prawdziwego chleba jakimś chyba serkiem. Nad faktem odjazdu Azjatki na chwilę się zadumała jakby brakowało tej czarnowłosej masażystki tutaj do kompletu tego śniadania. - A w ogóle to co to za jedna co ją wczoraj przywiozłaś? A. I ten twój. Weź mu się pokaż na oczy czy co bo się już trochę namolny robi. - van Alpen wesoło przeskakiwała z tematu na temat wgryzając się przy okazji we właśnie zrobioną kanapkę. Na koniec machnęła ręką w stronę drzwi na zewnątrz i pewnie miała na myśli Troya. Blue coś świtało, że chyba już w nocy go słyszała ale były z Mairą trochę zbyt zajęte sobą nawzajem by się zajmować czymś innym.
- A no właśnie! I ta fura! Woow! Skąd ją wytrzasnęłaś?! - wschodząca gwiazda Ligi albo zostawiła najważniejsze na koniec albo dopiero jej się przypomniało bo gwałtownie uniosła się na kolana z podniecenia i wskazując gdzieś na albo za okno. Widocznie wieści o nowej superfurze Tygrysicy już ją doszły a może nawet i sama ją widziała. I była najwyraźniej pod podobnym wrażeniem jak ostatniej nocy Dirty, i ochroniarze i kto wie kto jeszcze.

Żarcie wyglądało dobrze, pachniało jeszcze lepiej. Miało więc wszystkie te cechy, które zachęcały do natychmiastowego wepchnięcia go do ust, szczególnie w tak zacnym towarzystwie.
- Skoro tak stawiasz sprawę… dobrze, niech będzie moja strata - westchnęła cierpiętniczo, sięgając po grzankę i miseczkę z masłem. - Przyjmuję twoją ofertę bez wnoszenia modyfikacji własnych, umowa zostaje zawarta za porozumieniem obu stron i na jej mocy po skończonym śniadaniu lądujemy w wannie, gdzie robię ci masaż w ramach zadośćuczynienia za to przepyszne śniadanie - ugryzła tosta i aż westchnęła. Dobre… dobre jak jasny szlag. Przeżuła, popiła kawą i sięgnęła po gotowane jajko, słuchając rewelacji o Troyu.
- Co za niewdzięczne bydle - tym razem westchnęła z autentycznym zmęczeniem - Załatwiłam mu rudą dupę do ruchania żeby się już nie boczył, a ta menda nadal ma jakieś wąty i strzela fochy? - popatrzyła na Szafirka z całym bólem egzystencji na jaki tylko mogła się zdobyć w wygodnym łóżku i z pysznym, świeżym żarciem podetkniętym pod nos - Do tego lambadziarz ci się naprzykrza… dobra, pogadam z nim. Po kąpieli - zastrzegła, unosząc nadgryzioną grzankę aby zaakcentować ten detal - A bryka… musiałam iść na parę układów. Stary z Downtown złożył mi propozycję - przyznała szczerze, a humor z miejsca się jej zważył - z rodzaju tych nie do odrzucenia. Spokojnie, nie chodzi o ciebie. Tylko o… moją rodzinę - to też przyznała mało chętnie, zjeżdżając wzrokiem na jajko i ścinając jego czubek wyciągniętym z ramienia metalowym pazurem - Będę się kręcić przy Dzikim, dopilnuję żeby nie wyciął żadnego chujowego numeru… ale to do ciebie będę wracać. W końcu mamy umowę, nie? Ty mi nosisz śniadania, ja myję ci plecy - wyszczerzyła się, podnosząc nogi przez co Federatka zjechała jej z bioder na brzuch - Poza tym… cieszę się że tu jesteś. Bez ciebie byłaby chujnia - na koniec znowu coś jej utkwiło w gardle, więc przegryzła jajkiem.

Niebieska głowa pokiwała się twierdząco gdy Blue wyrażała swoją opinię o swoim ochroniarzu. I najwyraźniej była zgodna na takie rozwiązanie jakie proponowała blondynka.
- Zrobisz mi masaż? - Federatka zrobiła się tak zaciekawiona tym pomysłem jakby panna Faust wstrzeliła się w sam środek jej oczekiwań. - Byłoby super. Chyba coś sobie wczoraj naciągnęłam. Albo w nocy. - Federatka zrobiła równie artystycznie zbolałą minę jak Tygrysica przed chwilą prezentowała jej swój ból egzystencjalny na Troya. Wygięła się przy tym jakby coś, tam, gdzieś tam ą uwierało i jakoś dziwnie przy okazji jej twarz znalazła się nad twarzą dziewczyny z Vegas i potem właściwie aż dziwne było, żeby usta się ze sobą nie zetknęły przy takim bliskim spotkaniu.
- Och, Tygrysico, to było takie rozczulające. - Maira która na chwilę wyprostowała się gdy Blue robiła swoje manewry z brzuchem i nogami teraz znowu wróciła do niej całując ją znowu w usta gdy usłyszała to wyznanie. Przez chwilę leżała tak na swojej Tygrysicy przypatrując się z bliska jej twarzy i odgarniając blond włosy z jej twarzy. Palce Federatki przeczesywały skórę na głowie pod blond włosami w jakimś pierwotnym, uspokajającym i kojącym geście.
- A coś masz ze swoją rodziną? Tutaj? Z tym Starszym? No ja ze swoją też mam nie lekko. - westchnęła Maira leżąca właściwie już na blondynce. W końcu nieco się przewinęła tak, że owinęła się wokół jej jednego boku zawłaszczając udem brzuch blondynki i dłonią wodząc po jej szyi i korpusie. - Ale furę masz pierwszorzędną. I właściwie jak tam było? Na czym stanęło? Wybacz wczoraj nie miałam głowy by słuchać jak to wyszło. - wyznała szczerze leżąca przy boku panny Faust dziewczyna o wytatuowanym udzie i niebieskich włosach.

- Mój Tatko… kiedyś robił w jednej firmie ze Starym z Downtown. Znali się, ma mi pomóc dorwać skurwysyna którego szukam… skurwysynów, bo to cała siatka - panna Fast dogryzła jajko i przeżuła je w milczeniu, zapijając kawą. Gapiła się przy tym w sufit, błądząc myślami gdzieś daleko - Daj spokój Szafirku, nie przepraszaj. Stanęło na tym, że trzeba jeszcze uderzyć do Kapelusznika, ale jego biorę na siebie. Z nim ustali się szczegóły. Dziki mówił żebyśmy się określiły z furą. Musi być mocna. Chcą wiedzieć która konkretnie i ustawić się w cementowni żeby przejechać trasę, dograć manewry. Zgrać się - zlazła oczętami z sufitu do twarzy Mairy i odgarnęła jej niebieski włos z policzka - Jako team. Zgred łyknął, ale ma jeden warunek. Dokłada niespodziankę na sam koniec. Trzeba rozpuścić dyskretnie ludzi żeby mieli oczy i uszy otwarte. Do czasu deathmatch oboje z Dzikim zostajecie w mieście i nie ścigacie się w Lidze. Czyli koło tygodnia, maksymalnie dwóch. Damy radę, ogarniemy. - wzrok jej zbystrzał - Dowiemy się kto startuje i go podtrujemy zawczasu. Coś się wymyśli.

Dłoń i palce dziewczyny z niebieskimi paznokciami błądziły po nagim ciele blondynki podobnie odruchowo jak jej wzrok błądził po suficie sypialni.
- To twoja rodzina musi mieć niesamowite koneksje jak aż tutaj sięgają. - powiedziała z zastanowieniem Federatka. A świadomie czy nie zaczęła bawić się w rozdzielanie palcem torsu Tygrysicy na dwie połowy. Zaczęła od szyi i przesuwała się powoli między obojczykami i dalej, i niżej, ku brzuchowi blondynki i swojemu świeżo wytatuowanemu udzie. - A mogę zapytać o kogo chodzi? - zapytała cicho zapatrzona bardziej na swój sunący po jędrnym ciele paznokieć niż na twarz blondynki. Albo nie chciała jej peszyć spojrzeniem.
Za to gdy tematy zeszły na rajdowe i zawodowe odzyskała werwę i pewność siebie.
- Ten cały Dziki zgaduję sam nie powiedział pierwszy z czym wyskoczą na ten deathmatch? Typowe! Te wszystkie gwiazdy i ważniaki! Sami nie mogą dać coś co oczekują od innych! - prychnęła bez żenady obgadując drugiego rajdowca. Usiadła jednak po turecku i chwyciła jakąś poduszkę przyciskając ją do siebie i wygładzając. - Musi być coś mocnego. - powiedziała analizując w głowie dostępny park maszyn. - Mam coś. Ale muszę pogadać z moim mechanikiem. Ale będę coś mieć. Do obiadu będę coś wiedzieć. - pokiwała niebieską głową przenosząc na chwilę znieruchomiałe spojrzenie utkwione w brzuchu Tygrysicy na jej twarz.
- I niespodziankę? Zgred to wymyślił? Cholera. I nie wiesz co to? Cholera. - samym pomysłem niespodzianki Federatka wydawała się bardziej zaintrgowana i może nawet trochę zaniepokojona niż resztą uczestników. - A Dziki nie mówił co to może być? - zapytała zerkając ciekawie na leżącą obok blondynkę. - Można coś paru palantom dosypać do drinka. Ale trzeba by wiedzieć którym. Ale lepiej byś nie robiła tego osobiście. Skoro mamy jechać razem w jednej furze. - pomysł Blue przypadł gospodyni do gustu ale jednak miała pewne zastrzeżenia.

- Prowadziliśmy sporo interesów, nie tylko w Vegas ale i poza nim. - Blue zapatrzyła się w sufit widząc tam coś bardzo ciekawego. Po omacku sięgnęła poza łóżku, chwytając biurowy żakiet i z jego kieszeni wyjmując zdjęcie. Podała je Mairze wciąż lampiąc się do góry. Nie musiała widzieć foty, znała ją już na pamięć.
- To my, przed wojną. Tatko to ten po lewo, dzieciak przy nim to Robert, mój brat. Ja siedzę Staremu na kolanach. Staremu z Downtown. Stare, dobre czasy. Szczęśliwe.. chyba. Tak mi się wydaje. Nie za bardzo pamiętam co było przed Vegas - mówiła suchym, nieobecnym tonem - Byliśmy jedną z głównych rodzin. Kasyna, dziwki, dragi, broń… co tylko chciałaś, my to mieliśmy. Aż któregoś dnia jakiś skurwysyn napuścił na nas Yakuzę, było grubo. Tatko zginął przy zamachu, a Curti… - zacięła się, mrugając szybciej. Potrząsnęła głową i mówiła dalej - Szkolono nas żebyśmy bronili najstarszego, jako głowy rodziny. Spuścizny i gwaranta przetrwania nazwiska. Curti wywiązał się z zadania najlepiej jak tylko mógł. - pomacała znowu na ślepo, tym razem wyjmując paczkę fajek. Zapaliła i dopiero podjęła gadkę - Gdy nie było już innej możliwości, innej… szansy żeby wyciągnąć Roberta, został tam dzięki czemu reszta zdołała go wyprowadzić bezpiecznie, a Curti oberwał za niego kulkę. Wykonał zadanie, wywiązał się z kontraktu. Brakuje mi go. Ich obu mi brakuje - zaciągnęła się i milczała przez cztery buchy.
- Starszy dał mi cynk. Najpierw myślałam że szukam pojedynczego zjeba, ale nie. To organizacja, ta która rozprowadza tu prochy. Te które brałyśmy przed wyścigiem - wreszcie zjechała w dół spojrzeniem, ogniskując go na Szafirku - Dopadnę ich, po kolei. Każdego skurwysyna który dla nich pracuje, choćby tylko zamiatał im korytarze. Każdego - warknęła, kiepując dopalonego fajka w kubku po kawie. Westchnęła, przetarła twarz dłonią i znów się szczerzyła jakby nagrywała reklamę pasty do zębów - Nie dygaj, dowiemy się co planują i kto weźmie udział w tym wyścigu, a skoro nie chcesz żebym podtruwała lambadziarzy sama, wyśle się im kogoś kto to zrobi za nas. Chociaż wolę załatwiać zlecenia osobiście - parsknęła, łapiąc za następną grzankę - Ale nie będę ci robić pod górkę, jeszcze tego by brakowało.

Gwiazda Ligi słuchała z zapartym tchem historii jaką jej opowiadała panna Faust. Wzięła podane zdjęcia i przypatrywała mu się oglądając postacie i twarze z dawnych czasów. Machinalnie gładziła je palcami by w końcu słysząc ból w głosie blondynki chwycić ją w pocieszającym geście za dłoń i dodać jej siły i otuchy w tym jej prywatnym dotąd cierpieniu. Słuchała w milczeniu jeszcze chwilę po tym jak jej partnerka skończyła swoją opowieść.
- O rany. Tyle miłości. I cierpienia. Tyle musiałaś przejść Tygrysico. - powiedziała współczująco i pocałowała ją delikatnie w usta. Tym razem czule jakby blondynka nagle okazała się zrobiona ze szkła. Zupełnie nie przypominało to mocnych, zachłannych pocałunków z ostatniej nocy gdy szarpane emocjami i pragnieniami ciała szukały się nawzajem.
- Ale to całkiem na odwrót niż u mnie było. - westchnęła po chwili Federatka wpatrując się gdzieś w przestrzeń sypialni. Położyła się znowu przy boku odruchowo gładząc zdjęcie jakie miała Blue od Starszego. - Moi to by się mnie najchętniej pozbyli już dawno. Najlepiej na dobre. - wyznała zapatrzona gdzieś w dal przez chwilę. Potem spojrzenie wróciło do tego świata i zaczęło szukać czegoś na dnie tęczówek panny Faust.
- To nie są farbowane włosy. - powiedziała przeczesując swoje niebieskie włosy swoimi palcami. - A to nie jest szminka. - chwilę potem przesunęła palcami po swoich wargach. - Taka się urodziłam. - wyznała lekko marszcząc nosek i wzruszając ramionami. Milczała chwilę znów oddając się na chwilę przygnębiającym rozmyślaniom.
- Wszyscy wiedzieli. W naszej cudownej rodzince. Przecież nasze jakże jaśniepańskie geny nie mogły wydać na prawilny, błękitnokrwisty świat takiego plugastwa. Więc na pewno jestem bękartem. Chuj wie kogo. I zawsze to słyszałam. Bękart! A oni niby byli w czymś ode mnie lepsi?! Ten mój cholerny braciszek jeden z drugim! Biłam ich na głowę! Pod każdym względem! Robiłam co chciałam! Do pięt mi nie dorastali! To ja powinnam zostać dziedziczką! Ja powinnam tam rządzić! A ci co?! Wydali mnie za jakiegoś łapserdaka bo przecież żaden kurwa jebany szlachetnie paniczyk nie poślubi cholernego bękarta! Więc kurwa spaliłam ich! Do gołej ziemi! Zabrałam co miałam na sobie i odeszłam. Ale ścigali mnie. Wczoraj w nocy.., Myślałam, że jesteś od nich. - Maira najpierw się stopniowo unosiła aż wreszcie doszła do kulminacji zadawnionej furii gdy z wściekłości uderzała dłonią w kołdry i poduszki z niezgody na zasady porzuconego świata który uważała był jej należny. Ale w końcu emocje opadły gdy zwierzyła się także ze swoich obaw zeszłej nocy. Znowu zamilkła na chwilę.
- Właściwie to wcześniej powiedziałam tylko Seiko. Jakoś jest niesamowita. Sama wiesz. No i moja szefowa ochrony wie. No i teraz ty. - powiedziała zmęczonym głosem machając dłonią w stronę drzwi do garderoby. Nagle jednak podniosła głowę z dumnym i wyzywającym spojrzeniem. - Ale kiedyś tam wrócę Tygrysico. Wrócę i sprawię, że to oni będą u mych stóp a nie na odwrót. - dodała drapieżnym i pełnym mściwości szeptem obiecując zemstę swoim krzywdzicielom.

W pierwszej chwili Julia znieruchomiała. Mutant. Jej dupa była mutantem - to rodziło masę nowych komplikacji. Komuś mogło się ujebać w bani żeby ją zdjąć, nie tylko tych którzy wysyłali za nią pogoń.
- Dobrze zrobiłaś. Należało się chujom. I nie żaden plugawy bękart, jesteś moją dupą. Najprawilniejszą i najpiękniejszą na rewirze - mruknęła cicho, podnosząc się i pakując Federatkę pod skrzydło. Zostawiła też krótki pocałunek na niebieskowłosej skroni - Skończę w Det co mam skończyć i pojadę tam z tobą. Tam też posprzątamy. W Vegas musi być Faust, ale to nie muszę być ja. Od tego jest Robert, on jest teraz głową rodziny… ja tylko cieniem i narzędziem. I pamiętasz co wczoraj mówiłam? Teraz pracuję dla ciebie, na kontrakcie bezterminowym - uśmiechnęła się jakby chciała drugiej kobiecie dodać otuchy - Nie pozwolę żadnemu śmieciarzowi zrobić ci krzywdy, czaisz? Wrócisz do siebie i odbierzesz co ci się należy, a komu się nie spodoba, zafundujemy betonowe buty, albo wywieziemy na Pustkowia po tym jak skończymy z jego rodziną.

- Och Tygrysico!
- Federatka wyglądała jakby spadł jej niebywale ciężki ciężar z duszy i serca. Wzruszyła się tak bardzo, że zarzuciła ramiona na szyję Blue i wpiła się w nią radośnie ustami. Tym razem mocno, zdecydowanie i zachłannie całując i ustami i językiem. Wreszcie oderwała usta ale dalej trzymała Julię w mocnym i zdecydowanym uścisku. - Jesteś taka kochana! - powiedziała rozanielona mutantka. Z bliska wodziła rozgorączkowanym wzrokiem po twarzy drugiej kobiety. - Zrobimy porządek, u mnie i u ciebie. Zobaczysz będziemy rządzić od Vegas po Appalachy. A van Alpen i Faust pasują do siebie jak ulał. - wygnana szlachcianka kiwała wdzięcznie niebieską grzywką w rytm tego co mówiła.

- Ale musimy mieć neony - Blue dodała swój warunek - Siara tak bez neonów. Zobaczysz, jak sie wszystko ułoży zabiorę cię do Vegas. Zobaczysz co znaczy prawdziwe światło. Pojedziemy na wzgórze za miastem, pokaże ci łunę… jest tam jasno jak w dzień, nawet o północy. Każda nawet najbardziej zapluta speluna ma swoje neony i światła… i muzykę. Hałas, gwar. Dźwięk toczącego się koła ruletki i dzwonienie automatów - jej wzrok złagodniał, tracąc na ostrości - A jak będą fikać zrobimy autostradę aż do Federacji i co milę ustawimy pikę z głowami takich frajerów - szybko wróciła do przyziemnych, ale wciąż przyjemnych tematów - I jasne że pasują. Klasa ciągnie do klasy. Jako córka Emmy Green trochę jej dostałam w spadku - uśmiechnęła się szeroko - Na razie zrobimy porządek tutaj. Umyjemy się, zgarnę Troya żeby ci się nie pałętał pod nogami i uderzymy do Kapelusznika… no ale to ten zjeb będzie musiał zostać popilnować fury - parsknęła, szybko też spoważniała - Zawracał ci dupę, bo dostał od Roberta rozkaz który musi wypełnić. Ma mnie bronić, za wszelką cenę. Jak Curti bronił jego - skrzywiła się, macając za papierosami - Podzieliliśmy się. Robert zgarnął ludzi i uderzył do Hegemońców. Ja wolę działać solo, ale samej mnie nie chciał puścić. Więc dał mi Troya. Odległość rozluźnia więzy i przyrzeczenia… dlatego zagwarantował jego niezachwianą lojalność - ściszyła głos, wyłuskując z paczki papierosa - Jest ich czterech braci. Troy, Olivier, Lucas i Aiden. Tatko wyciągnął ich z rynsztoka, dał cel w życiu i wyszkolił. Troy jest tutaj, pozostali z Robertem. Jeśli coś mi się stanie, będzie ich zabijał po kolei. Więc temu zjebowi odbija jak mu znikam z radaru… a ostatnio ciągle mu znikam to mu się wkurw kumuluje. Normalnie nie jest aż tak upierdliwy i męczący.

- Neony?
- Federatka trochę przekrzywiła głowę jakby się przesłyszała albo zastanawiała o co chodzi. - Ależ tak! Neony! To świetny pomysł! Tutaj to mało tego jest. U nas też. Świetny pomysł. - Maira wydawała się zapalona do tego pomysłu. Resztę opowieści dziewczyny z Vegas o jej ojczyźnie słuchała jak jakiejś bajki. Z rozszerzonymi z ciekawości i fascynacji oczami i kiwała głową coraz bardziej i ten pomysł wspólnej wycieczki do Miasta Neonów też widocznie przypadł jej do gustu. - Brzmi świetnie! Musimy sobie zrobić wakacje i pojechać tam. Chcę to wszystko zobaczyć i spróbować co mówisz. - zawołała zachwycona tym pomysłem.
- Uwielbiam jak jesteś taka drapieżna. Prawdziwa Tygrysica. - dodała z rozczuleniem słysząc jaki los przewiduje panna Faust na wszelkie próby oporu i robienia problemów. Skuszona tą wizją Federatka oparła się o pościel a potem piersi blondyny i kocim ruchem zbliżyła się do jej ust by je pocałować. I tak już została znowu owinięta wokół boku panny Faust a jej wytatuowane udo rozłożyło się wygodnie po brzuchu blondynki. - Aha. Dlatego taki namolny. No dobra no to jak tak to może go zabieraj ze sobą czy co? - na pomysł co zrobić dalej z Troyem chyba za bardzo nie miała chociaż teraz pewnie jego zachowanie wydawało jej się czytelniejsze.

- Będę kochanie, już nie musisz się nim przejmować - Blue pogłaskała niebieskie włosy, uśmiechając się łagodnie w pustkę - Skoro wróciłam do biznesu muszę mieć cień za plecami. Tobie też sie przyda.. ale to potem. - wyślizgnęła się z łóżka i zaraz pochyliła się nad nim, biorąc Federatkę na ręce - Coś kojarzę że następny punkt umowy mamy omawiać już w kąpieli.


Historia lubiła zataczać koła, powtarzać się i takie tam brednie, ale za to jakie prawdziwie. Po kąpieli z Szafirkiem panna Faust ubrała się żwawo i równie żwawo wytoczyła się z prywatnych komnat Federatki, łapiąc po drodze pierwszego z brzegu pingwina. Kilka szybkich pytań i odpowiedzi które zapełniły głód poznania blondynki na tyle, by nie musiała obijać się po kwadracie jak jakiś naćpany frajer. Po sznureczku trafiła w odpowiednie miejsce, pod odpowiednie drzwi i nie bawiąc się w uprzejmości władowała się do pokoju z impetem od którego skrzydło drzwi walnęło w ścianę wewnątrz pomieszczenia, zapewne odbijając ślad po klamce na w miarę całym tynku.
- Czy ty do kurwy nędzy nie masz nic lepszego do roboty, tylko mi Szafirka napastować? - warknęła od progu wybitnie zła i zacietrzewiona. Stanęła w progu łapiąc się pod boki i zaczepnie wychylając głowę do tyłu. W żaden sposób nie przeszkadzało jej to, że wparowała akurat jak ochroniarz zapinał w najlepsze stękającą wdzięcznie Dirty. Historia lubiła się powtarzać i tak dalej i tak dalej…

Oboje odwrócili się na łóżku by zobaczyć kto i z czym przychodzi. Obydwoje rozpoznali i zareagowali choć oboje trochę inaczej.
- Blue! - sapnął złapany w niezręcznej sytuacji jej ochroniarz. Wydawał się być chyba wkurzony albo sfrustrowany albo właśnie dochodził w Dirty do sedna sprawy jaką właśnie przerabiali.

Dirty zaś też sapiąc i stękając również starała się przywitać z tą jej nową bajerancką funfelą z jeszcze bardziej bajerancką furą.
- Cześć Blue! - zawołała całkiem radośnie i nawet dała radę machnąć jej ręką na przywitanie.

- Mamy… do pogadania… - wystękał Troy pakując w rudowłosą dziewczynę mocniejsze i głębsze sztychy. Ta zareagowała mocniejszym i gwałtowniejszym jękiem pełnym zadowolenia.

- Miałaś rację… jest bardzo fajny… - wyrzuciła z siebie Dirty próbując się uśmiechnąć wdzięcznie do blondyny stojącej w progu ale właśnie chyba oboje z ochroniarzem zbliżali się do kulminacji opracowywanego zagadnienia.

- Ja mówiłam że jest fajny? Musiałam się przejęzyczyć - panna Faust wykazała na tyle dobrej woli i równie dobrego wychowania, że wtoczyła się do pokoju i zamknęła za sobą drzwi butem.
- No kurwa raczej mamy o czym gadać - znowu warknęła wybitnie niezadowolona, stając przed skotłowanym wyrem i kotłującą się na nim parą - Miałeś kwadratowy lambadziarzu jedno zadanie. JEDNO. Nawijałam że jest zajebiście ważne, nie? Dlaczego do chuja ciężkiego dowiaduję się, że zostawiłeś Szafirka samego i jeszcze go napastowałeś jakbyś był jakimś frajerem co przed kasynem zaczepia ludzi o sztony?! Pytałam czy zaczaiłeś, ale chyba było za trudne na twój pusty łeb. Następnym razem ci je rozrysuje na papierze i dam kredki żebyś porobił strzałeczki i szlaczki jak ci tak łatwiej do łba info wchodzą - prychnęła, przysiadając na niskim stoliku i profesjonalnie zarzucając nogę na nogę - Kończ te sapy zanim pierdolniesz na zawał i chuj z ciebie będzie, a nie wsparcie. Uderzamy w miasto, jest robota. Mam dla ciebie bajerę do podklepania. Chyba, że wolisz tu zostać i dalej wkurwiać moją dupę swoim pierdzeniem za uszami - zakończyła z kwaśną miną. Była nawet zadowolona. Próbowała być miła, troskliwa i chyba się jej udało, jak na standardy zwykle przeprowadzanych z ochroniarzem rozmów.

Brwi rudej nieco podjechały do góry gdy usłyszała co mówi najpierw o Troy’u a potem do niego blondyna. Ale albo właśnie miała na tyle instynktu by tego nie komentować albo właśnie nadszedł wyraźnie punkt kulminacyjny tego późnego poranka i na tym konkretnym łóżku. Oboje przez tą chwilę nie byli zdatni do sensownej rozmowy i innych aktywności. Wreszcie ochroniarz z Vegas opadł spocony na równie spoconą fankę Ligi z Det.

- Kurwa, Padlina… - sapnął ochroniarz staczając się z Dirty i próbując dojść do normy i ładu i z oddechem i z tym wszystkim. Tubylcza dziewczyna za to odzyskała i oddech i werwę trochę szybciej. Nie przeszkadzając sobie ani leżącym obok mężczyzną ani siedzącą obok blondynką władowała się ramionami na jego tors patrząc wesoło i z zaciekawieniem na pannę Faust.

- A będziesz jechać Ferrari?! - zainteresowała się tym co było dla rudej głowy najważniejsze. - A mogę jechać z wami!? W każdej pozycji! - zaoferowała się rudowłosa patrząc prosząco na blondynę siedzącą obok.

- Kurwa Dirty… - ochroniarz jęknął chyba domyślając się czego może oczekiwać od niego na mieście jego szefowa i z możliwości transportowych jej nowej sportowej fury.

- No co? Przecież nie chcę za darmo. Odwdzięczę się. - fuknęła na niego Dirty widząc, że robi jakieś problemy i przeszkody w dostaniu się do Ferrari i przygody z tą fajną blond funfelą co tylu ważniaków i gwiazd z Det zna.

- Tak? A jak cię wsadzimy do bagażnika? - Troy podniósł głowę by spojrzeć na wciąż szybko oddychającą rudowłosą ocierającą się swoją klatą o jego klatę.

- Ale w tym Ferrari? Dobra! - oczka Dirty zaświeciły się radośnie jak tylko przyszło jej na myśl, że jest opcja by znów się przejechać tą superfurą. Troy jęknął cicho i głowa znowu opadła mu na pościel.

- Podrzucimy cię kawałek, ale teraz zbieraj manele i wypad dupeczko. Mam z tym zjebem do pogadania - panna Faust wyszczerzyła się reklamowo do rozczochranego rudzielca i nawet puściła jej psikuśne oczko, byle tylko zagęściła ruchy, zmywając się z rewiru. Za to kwadraturę ochroniarza obdarzyła zimnym wzrokiem jaszczurki.
- Ty czekaj, bo chyba nie do końca jarzysz. To moja fura, więc się nią nie rządź bo będziesz popierdalał na łańcuchu za nią, a nie w niej. I co Padlina? Załatwiłam ci ruchanie, dałam się zabawić i spuścić ciśnienie zamiast na już wywlekać z barłogu i jestem miła jak ja pierdolę. Okazałbyś trochę wdzięczności - skrzywiła się nie gorzej niż po ugryzieniu połowy cytryny.

Dirty wyskoczyła z łóżka jakby ktoś je podpalił. Błyskawicznie zaczęła na siebie naciągać rozrzucone ubranie ale, że widocznie nie rozbierali się z Troyem grzecznie to musiała się trochę nabiegać i nachylać zanim stękając, tym razem od pośpiechu ubierała się tak na raty. Przy okazji Blue mogła dojrzeć, że ta plama na piersi jaką widziała wczoraj to jednak jakiś tatuaż. I jeszcze miała jeden kolejny którego nie widziała wcześniej. Obietnica przejechania się Ferrari zdawała się na Dirty działać cuda. Przy niej ochroniarz wydawał się powolny i ślamazarny.

- Jakbym sam sobie nie mógł ruchania załatwić. - burknął Troy rozglądając się po pokoju i pewnie też szukając wzrokiem co jest tu co. Zaczął od sięgnięcia po leżącą paczkę fajek. Leżała tuż obok kabury z jego spluwą.

- Ej! Jakby nie Blue to spadówa! - niespodziewanie Dirty chyba się “poczuła” bo przerwała na chwilę ubieranie swojej małej krótkiej. - Zapniesz mnie? - podeszła wystawiając się tyłem do siedzącej blondyny i nadstawiając kieckę na plecach do domknięcia.

- Akurat. - ochroniarz nie wydawał się wcale przekonany wstał jednak i też zaczął się ubierać. Chociaż robił to w bardziej zorganizowany sposób niż rudowłosa dziewczyna.

- No tak. Bo co? Masz niebieskie Ferrari? - zapytała wyzywająco Dziewczyna jasno stawiając sprawę swojego światopoglądu. Troy machnął ręką i dalej ubierał się w milczeniu.

- Jemu to by się przydały niebieskie, ale tabletki. Aż dziwne że ci stanął - Julia ponownie wykazała dobre serce i taką wolę, rozwiązując problem zapięcia rudej, chociaż w sposób inny niż Troy przed chwilą. Dla zachęty i rozbiegu klepnęła ją w tyłek pokazując łapą z fajkiem na drzwi. - Dobra dupeczko, leć pod bramę. Od tej strony co wczoraj jechałyśmy. Załatwimy sprawy rodzinne i robimy wypad na miasto. Tylko się nie szwendaj i nie łaź Ludziom Szafirka pod nogami, bo mówiłam ci że mam napięty grafik, a jak nie będzie cię przed chawirą to lecimy sami.

Troy zrewanżował się Padlinie cierpkim uniesieniem brwi gdy zapinał swoją koszulę już nałożoną na podkoszulek. Za to Dirty okazała się jak zwykle chętna i wdzięczna. Jęknęła rozkosznie na klapsa w tyłek a podskoczyła znowu na obietnicę przejażdżki superbryką.
- O jaka ty jesteś super! - zarzuciła równie rozkosznie i radośnie ramiona na bizneswoman całując ją w policzek. Troyowi puściła oczko i szybko opuściła lokal rozumiejąc i aluzję. Zamknęła za sobą drzwi a ochroniarz się skrzywił.

- Ciebie pocałowała a mnie tylko puściła oczko? Przecież to ja ją zapiąłem. - westchnął na tą kobiecą niesprawiedliwość. Pokręcił głową i kończąc zapinanie koszuli sięgnął do kieszeni spodni. Po chwli wyjął z niej łuski. Podał je dziewczynie z Vegas. - Pilnowałem. Jak chciałaś. Ale w środku nic bym nie zdziałał. A pełno ma swoich. A na zewnątrz znalazłem to. - powiedział gdy podał jej karabinową łuskę. - Strzelał z wieży tego lotniska obok. Dobry widok na cały front budynku. Powinni go obsadzić. Mówiłem im wczoraj ale nie wiem czy coś zrobili. - powiedział wracając po kaburę którą zaczął na siebie nakładać i zapinać.
- Zastanawiam się czy miał jakieś nokto. Mógł ale nie musiał. Jeśli celował w któreś z okien to nawet zwykłym celownikiem miał zasięg nawet w nocy. Bo były oświetlone od środka więc wszystko było widać. Jakieś żaluzje albo chociaż firany by załatwiły sprawę bo tak to te okna to jak otwarta strzelnica. Zwłaszcza w nocy i z tej wieży. - powiedział spokojnym, rutynowym głosem ochroniarz i podszedł po ostatnią część garderoby czyli marynarkę. - A ty gdzie się szlajasz co? Jak ja mam cię ochraniać jak mnie nie bierzesz ze sobą? Miałaś załatwić deal a nie znikać na całe dnie i noce! - dodał ze złością wbijając się w marynarkę. Potem usiadł by włożyć jeszcze buty.

- Pojechałam wyruchać Dzikiego. Sorry Mordeczko, ale w tym planie byś mi zawadzał - Blue rozłożyła bezradnie ręce, jakby naprawdę nie miała wpływu na sytuację i przebieg poprzedniego dnia. - Poza tym nie jesteś moim starym żebym ci się musiała pałować co robię z minuty na minutę - prychnęła, obserwując jak kończy wiązać sznurówki, W palcach obracała łuski, myśląc że jednak Machado nie był taki bezużyteczny. Wiedziała o tym… no ale powiedzenie tego na głos odpadało. Jeszcze by lambadziarz napuchł z dumy po pochwale i zrobił się mniej do zniesienia niż obecnie, o ile to było możliwe. westchnęła więc cierpiętniczo, a potem dokładnie streściła mu przebieg nocy od której zaczęła się cała chryja. Nie pomijając niczego wyłożyła co robiła u Seiko, potem na parkiecie i w bryce podczas wyścigu, a także potem… w zupełnie innej brycie i innej konstelacji posuwanego suva. Gadała o spotkaniu u Starego, pokazała mu zdjęcie. Nie ominęła też deala który zawarli, ani skąd wzięła się jej cyber-ręka. Zrelacjonowała potem przebieg spotkania w Ambasadorze i późniejszego w mielinie Dzikiego.
- Teraz popierdalamy do Egora, trzeba go przycisnąć i pociągnąć za język - skończyła, gasząc kiepa na ścianie - Rusz dupsko, mamy mało czasu. Wrócimy i przypomnimy Szafirkowi o roletach i kwestiach bezpieczeństwa. Pomysł z obsadzeniem wieży i zasłonami jest dobry. Normalnie jakby kto inny go wymyślił, a nie ty - rzuciła w niego wyszczerzem.

Troy jak tak słuchał listy atrakcji z ostatniej nocy jakie i jak zdołała zaliczyć panna Faust wydawał się jakoś coraz bardziej wkurzony. Niby się nie odzywał ale Blue widziała jak zaciska ze złości usta w wąską linię i jak nozdrza mu chodzą w jedną i drugą stronę.
- O. A tej rudej nie zaliczyłaś? Co się stało? Nie w twoim typie? - zauważył ze złością dając znać, że jest gotów do wyjścia. - I rób co chcesz ale koniec takich numerów. Tak się ustawiaj bym mógł zabierać się ze sobą. Mogę być w drugiej bryce albo w domu naprzeciw ale do cholery muszę mieć cię na oku. Robert mi jaja urwie jak coś ci się stanie. I nie tylko mi do cholery. A w ogóle potrzebujemy własnej bryki. Znaczy ja potrzebuję. Rozbijasz się tu i tam, takie chody masz to rozejrzyj się za czymś. W końcu to podobno stolica motoryzacji, musi coś tu być na zbyciu do jeżdżenia. - Troy nadal był wkurzony skoro tak mówił gdy tak szli przez schody i korytarze dawnego hotelu jaki teraz objęła w posiadanie Blue Lady i jej świta.

Od niej samej wiedziała już co planuje wstępnie wystawić na deatchmatch w cementowni. Mocnego suva. Dotąd był w rezerwie bo na standardowe Wyścigi niezbyt się nadawał ale na coś gdzie celem było rozbijanie aut niż prędkość, zwrotność czy przyśpieszenie wydawał się odpowiedni. Tylko go trzeba było jeszcze przerobić i dopracować. Na przykład zamontować silnik. Ale rajdowiec o niebieskich włosach jakoś nie wydawała się tym przejęta by dla jej ekipy było to nie do zrobienia.

Wkurzenie osobistego ochroniarza Blue trochę zeszło na dalszy plan gdy stanęli przed błękitną, sportową, superfurą. On też nie chciał tego na głos przyznać ale fura zrobiła na nim wrażenie chociaż pewnie obejrzał ją sobie wcześniej, może nawet jeszcze wczoraj w nocy. No i była jeszcze Dirty. Tak jak się umówili czekała grzecznie na podjeździe hotelu gdzie wczoraj podjechała niebieska fura. Grzecznie co nie przeszkadzało jej w nawiązaniu rozmowy z ochroniarzami przed wejściem. Chyba całkiem nieźle im to wychodziło bo pomachała im na pożegnanie całkiem wesoło i energicznie a oni też bardziej stonowanie ale jednak przyjaźnie odmachnęli jej również. Za to sama rudowłosa znowu była pod fenomenalnym wrażeniem i tej superfury i tej superwłaścicielki no i tego, że znowu będzie mogła się przejechać tą superfurą.

Czasu na pławieniu się w podziwie panna Faust niestety nie miało. Jak porządnego, zapracowanego i zaganianego przedsiębiorcę goniły ją terminy, miała napięty grafik i w ogóle już była spóźniona. Dlatego też rozdysponowała szybko kto gdzie siedzi, samej stając przy wejściu kierowcy.
- Dobra, wskakuj do tyłu - rzuciła wyszczerzem w rudą, a potem dołożyła swojemu pingwinowi kwaśną minę - A ty się wtłocz na przedni fotel. Pasażera - dokończyła sadzając dupsko w wygodnym, sportowym fotelu.

Dirty też miała radosną wiadomość z którą niepytana chętnie się podzieliła z dwójką na przednich siedzeniach.
- Umówiłam się na gangbang! - powiedziała radośnie kiwając do tego główką. - Dogadałam się kiedy chłopaki schodzą ze zmiany i tam mają taką jedną kanciapę i będą wszyscy na miejscu i nawet sofa tam jakaś miejsc i w ogóle byli strasznie zachwyceni i fajni i w ogóle super. - rudowłosa szczebiotała radośnie a Troy lekko przymknął oczy.

- A czemu nie umówiłaś się z całą zmianą? - zapytał z trochę złośliwym tonem nieco odwracając głowę do tyłu.

- No coś ty… Przecież jak jedni schodzą to inni idą na zmianę. Co? Myślisz, że jakaś głupia jestem? - Dirty zmrużyła oczy posyłając ochroniarzowi cierpkie spojrzenie. Ale zaraz się rozpogodziła. - Ale wiecie, jak chcecie to możecie wpaść. Nawet ty. Bo Blue to w ogóle jest super. - dorzuciła wracając do żwawego, radosnego i nieco chaotycznego tonu swoich standardowych wypowiedzi. I wydawało się, że w ciągu ostatniej nocy blondyna z Vegas to urosła w jej oczach gdzieś pewnie do poziomu ligowych gwiazd.

- No widzisz Zgnilizno jaki cię zaszczyt kopnął? - panna Faust oczywiście nie przepuściła okazji, aby pogłaskać Troya komplementem. Lubił je… szczególnie kiedy tak jak teraz mordował ją wzrokiem z fotela obok, roztaczając aurę męskiego focha tak dobitnego, że gdyby był materialny, potrzebowałaby lawety aby skurwysyna przewieźć. - Nawet ty możesz wpaść na ten gangbang. Widać laska się jeszcze na tobie nie poznała i ciągle się jej wydaje tam pod kopułką, że z ciebie porządny gość, a nie menda, pasożyt i zwyrol.

Ochroniarz panny Faust spojrzał w bok na nią, dość cierpkim spojrzeniem. Wyglądał jakby się zastanawiał czy już warto drzeć kota czy jeszcze nie. Może by coś powiedział a może nie ale do rozmowy znowu włączyła się rudowłosa. Oparła się jednym ramieniem o każde z foteli i wychyliła do przodu między nimi gdy zaciekawił ją pewien aspekt o jakim wspomniała Blue.
- Zwyrol? O. A jaki? - zapytała z żywym zainteresowaniem i przyjaznym uśmiechem oraz oczkami błyszczącymi z ciekawości. Zerkała to na blondynkę za kierownicą to na jej ochroniarza jakby nie była pewna kto jej pierwszy udzieli odpowiedzi. Foch Troy’a zrobił swoje i pewnie wskoczył na wyższy poziom bo tylko z irytacją pokręcił głową i spojrzał gdzieś w bok, przez boczną szybę na mijany uliczny krajobraz o wdzięczności zrujnowanej cementowni wyłożonej elementami pojazdów wszelakich.

- Wiele kobiet płacze u niego. On jest zwykłym przestępcą. To gwałciciel. - Blue chętnie i dziarsko wzięła się za wyjaśnianie, klepiąc szeroki bark sfochanego lambadziarza. Przybrała też konspiracyjny ton głosu, zezując w lusterku na rudą na tylnej kanapie - Jest, za przeproszeniem zboczeńcem i zwyrolem. Ale jak mu się założy obrożę i przećwiczy batem to chodzi jak w zegarku. Póki mu znowu nie odjebie, ale to się wtedy powtarza terapie i znowu trybi - posłała szatynowi pełnego miłości buziaka przez eter.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline