Graba uśmiechał się głupawo, zanim nie otworzył potulnie okna.
Zdębiał, sztywniejąc i zezując na jeżyka na chmurce, zastanawiając się, czy i on zdążył się uwędzić jak szprota w tym marychowym dymie, zanim nie przypomniał sobie… że nie musiał jarać, by widzieć duchy, bo przecież był wilkołakiem.
- Yyeee… jak cie wykują zobaczymy co się da zrobić, ale lepiej módl się do wszystkich bogów jakich znasz, by ci się poszczęściło… kiedy cie zabetonowali? Dzisiaj? Wczoraj? - odezwał się do złamasa, by zaraz szeptem zwrócić się do Anaszpana…
- …ratuj tego głąba przed kalectwem… a mnie przed pewnym więzieniem… - Dla Franka jasnym było, że jeśli dojdzie do zgonu, a jego ktoś powiąże w trupem to nie tylko utraci licencję weterynarza… ale i wolność.