Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2018, 09:23   #191
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dukt Kopalnia-Phandalin
wczesne popołudnie


Pożegnawszy się z gderliwym druidem Joris i cudownie odnaleziona Turmalina ruszyli w stronę Phandalin. Niezrażona deszczem i utratą większości dobytku (a zwłaszcza nielubianego muła) krasnoludka paplała ile wlezie, niby to od niechcenia wypytując Jorisa o wydarzenia ostatnich kilku dni.


Gdy byli jakąś świecę drogi od osady do ich uszu dobiegło najpierw rytmiczne podzwanianie, a potem zza zakrętu wyłoniła się znajoma postać półelfki. Melune maszerowała energicznie z tak zaciętym wyrazem twarzy,że w pierwszej chwili nie dostrzegła przed sobą tak poszukiwanych osób. Dopiero okrzyk geomantki wyrwał ją z marszowego stuporu.
- Tori Skarbeńku, normalnie wszyscy za mną tęsknili! Chyba się opuszczam - Turmalina ucieszyła się na widok Toriki na trakcie, wyściskała ją serdecznie - po czym tknęła palcem w blachę - Za fajna do uścisków w tym nie jesteś wiesz? Siniaków można narobić!- Gdzieś ty była na wszystkich bogów, twój wuj cię wszędzie szuka! Pasem lać na goły tyłek chce, musisz uważać! - Kapłanka mówiła przez ściśnięte gardło starając się nie rozkleić, gdy widząc na drodze przyjaciółkę i ukochanego, całych i zdrowych, rzuciła się ich wyściskać.
Pierwsza była geomantka o którą zamartwiała się o wiele dłużej, niż o myśliwego. Tymczasem Kurmalina pozbawiona wrogiego refleksu w nagolenniku, swój święty, ptasi gniew przelewała na jorisową łydkę, którą kopała w podskokach swoimi łapkami, drąc się przy tym niemiłosiernie.

Joris rozpromienił się na widok zdążającej w ich stronę kapłanki. Nie jednak Rika, a to wściekłe ptaszysko popędziło mu na powitanie. Aż błoto wzbijało się z duktu gdy rozpędzony drób z gdakaniem szarżował na myśliwego. I gdy kapłanka wylewnie witała się z Turmaliną, on musiał się cały czas opędzać od kury. Ruda uskoczywszy w bok zniknęła gdzieś w zaroślach nie chcąc wchodzić między młot, a kowadło.
- Dość! - zawołał do ptaszyska, które obskakiwało mu nogi dziobiąc dziko w nie i nie tylko w nie - Jeszcze jeden raz…
Oczywiście Kurmalina gróźb nie słuchała. Dziobnąwszy więc jeszcze ten jeden wspomniany raz otrzymała od myśliwego taki czar prędkości, że pięknym lobem wleciała w pobliskie chaszcze.
- Ostrzegałem!
Lecąca w krzaki ptica, nieco otrzeźwiła półelfkę, która zawstydzona odsunęła się od koleżanki i popukała się w zbroję.
- Źle się dzieje w mieście… musimy wracać. Stimy jest otruty i musi jechać do Neverwinter, ktoś okradł Tressendarów i ci planują teraz puścić z dymem całe Phandalin, Sharvi kupił trochę czasu, ale jeśli w ciągu dziesięciu dni nie znajdzie dóbr to Omar swój gniew przeleje na niego… - opowiadała nieskładnie dziewczyna, gdy morderczy drób łypnął ślepkiem z chaszczy na swojego oprawcę.
Łanie oczy seluniki również były zwrócone na myśliwego. Melune uśmiechała się delikatnie, nadal nie będąc pewna swojego “statusu”, a teraz gdy najpierw rzuciła się wyściskać zaklinaczkę, to i sama sobie nie wierzyła, że z Jorisem byli kochankami.
- Omarem to się nie martw, już ja tak z nim zatańcuję, że zatęskni do tego swojego zagranicznego wygwizdowa. Ostatnio powstrzymałam się, bo żal mi się karczmarzyny zrobiło, ale teraz tam takie gruzowisko będzie że do przyszłego Święta Plonów nie uprzątną! - zacietrzewiła się krasnoludka. Kurą się nie przejmowała. Ta już dawno nauczyła się, że Turmi ledwo toleruje wkurzających ją ludzi, a wkurzający ją drób ma nikłe szanse na przeżycie…
- Daruj biednym ludziom… ta karczma to cały ich życiowy dorobek! - Kapłanka od razu stanęła w obronie toblenowej tawerny.
- Cóżesz się tak uparła na nich? - spytała po chwili, pamiętając zacietrzewienie w pamiętnej nocy, gdy szlachta przybyła do miasta i potraktowała drużynę, a dokładniej Turmalinę, w mało przychylny sposób, pozbawiając ją dachu nad głową.
Rudopióra ruszyła zygzakiem ku nodze właścicielki, by wydzwonić dziobem swoją niechęć do świata.
- Czemu taka wściekła na nich jestem? Nie pamiętam już, ale phandalińczycy są MOI do pomiatania, więc wara od nich jakimś przybłędom. A oberżysta pokoju nie chciał dać bohaterce, tędy jego strata boleć mnie nie będzie... Ci dranie co mi wrazili bełty z zasadzki są w środku, a drugiej szansy im nie dam. A po dobroci nie wyjdą bym mogła im wybić zęby tak mocno że im tyłem głowy wypadną, tędy dwa plus dwa równa się karczma minus jeden - Turmi pokazała kreatywną arytmetykę na palcach, zakańczając zaciśniętą piąstką jako wynikiem.
- Bełty? Zasadzka? - Zdziwiła się półelfka spoglądając skołowana na myśliwego. - Nie jesteś ranna? Daj opatrzę cię!
 
Sayane jest offline