Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2018, 19:16   #531
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mężczyźni ustąpili młodszej kobiecie pozwalając jej ratować ich pryncypała. Silna woń naparu rozniosła się po komnacie, a Venora ostrożnie przelała zawartość szklanej fiolki do ust nieprzytomnego mężczyzny. Jeśli nie było za późno, a trucizna nie była z tak zwanej najwyższej półki, to antidotum powinno zadziałać.
-Módlmy się do Ilmatera o łaskę!- krzyknął jeden z medyków a cała reszta obecnych tu mężczyzn łącznie z kasztelanem upadli na kolana szepcząc psalmy do cierpiącego boga. Ciszę przerwał Arlo, który wbiegł właśnie do komnaty, omal się nie potykając o jednego ze zbrojnych.
-I co z nim?- spytał, a kiedy Venora spojrzała na twarz lorda Marducka dostrzegła promień nadziei. Skóra powoli odzyskiwała naturalny kolor a klatka piersiowa jakby mocniej się unosiła.
-Dokąd prowadzi ta ścieżka?!- krzyknął czarodziej wyglądając przez uchylone okno. Kasztelan prędko podszedł by wyjrzeć i się upewnić.
-Tędy droga prowadzi do stajni i warsztatu kowala, a w tę stronę pod strażnicę przy wschodniej bramie.- wyjaśnił.
-Musimy działać bo sprawca ucieknie!- syknął do Venory.
- Zarządźcie czym prędzej, że bramy nie mają prawa być otwarte póki nie złapiemy truciciela - nakazała paladynka.
-Ale bramy są każdej nocy zamknięte!- odparł jeden ze zbrojnych.

Czarnowłosa znów spojrzała na lorda. Nawet po podaniu lekarstwa, które zneutralizowało truciznę, jego organizm był teraz bardziej osłabiony i podatny chorobie. Panna Oakenfold położyła na jego piersi dłonie i skupiając się przymknęła oczy. Jak do tej pory tej mocy używała tylko raz i to lecząc chore konie. Wtedy pomogło i efekt był natychmiastowy. Energia pod dłońmi Venory objawiła się pod postacią jasnej poświaty, która zdawała się wnikać w ciało Krandona. Ulga jaka pojawiła się na obliczu starego mężczyzny dawała wyraźny znak, że to co robi paladynka zaczyna działać.
Po kilku chwilach Venora wstała od łóżka i przetarła czoło.
- Przełamałam chorobę trawiącą go. - oznajmiła i spojrzała na maga. - Ja mam miecz, wystarczy mi, ale tobie wystarczy to co masz? - zapytała go.
-Mam przy sobie swój pierścień i różdżkę. Po za tym jestem w stanie wykorzystać jeszcze kilka bojowych zaklęć jeśli przyjdzie taka potrzeba.- odparł Arlo. Młody czarodziej wyglądał na pewnego siebie i już w pełni trzeźwego.
Panna Oakenfold skinęła mu głową i spojrzała na kasztelana.
- Znajdźcie naszą towarzyszkę, krasnoludkę i poślijcie ją za nami - nakazała. - Dwóch zbrojnych pójdzie z nami - wskazała palcem dwóch mężczyzn stojących najbliżej i spojrzała na czarodzieja. - Ruszajmy - dodała.

-Gdzie chcesz się udać?- dopytał czarodziej, sięgając rękami za pas, gdzie wetknięta była stalowa i prosta różdżka.
-Powinniśmy się rozdzielić! Będzie łatwiej go znaleźć.- dodał stanowczym tonem.
-Brama w pierwszej kolejności. Ty bierz bramę, a ja stajnię - rozdzieliła.
-Tędy szybciej do stajni!- zbrojny wskazał wschodni korytarz.
-Ja zostanę z czarodziejem!- zobligował się drugi z wojowników. Kompani rozdzielili się i rycerka po kilku chwilach ujrzała zza balustrady dach przyległej do murów stajni. Rycerka nagle usłyszała głośny harmider padającego na ziemię żelastwa, a konkretnie ciała zbrojnego. Mężczyźnie z kręgosłupa, spomiędzy płytek zbroi wystawała rękojeść sztyletu, a tuż za nim stała czarnowłosa półelfka. Kobieta o smukłej i pięknej sylwetce, miała na sobie czarne ubranie przypominające lekką szatę czarownicy lub członka gildii zabójców. W lewej ręce trzymała krótki miecz o zakrwawionym ostrzu, a prawą właśnie dobywała bliźniacze ostrze. Venora nie rozumiała jak to się stało, że kobieta zaatakowała ich od tyłu. Rycerka nie czuła jej złowrogiej aury aż do chwili kiedy upadło ciało mężczyzny. Na twarzy półelfiej trucicielki pojawił się zawadiacki uśmieszek.
-A ty to kto?- spytała unosząc brew.


- Twój problem! - krzyknęła Venora zaciskając mocno rękojeść miecza i rzuciła się na morderczynię. Klinga z białej stali rozbłysła się energią, którą paladynka w nią tchnęła.
Venora wzięła potężny zamach i przecięła tylko powietrze prawie wpadając na balustradę. Półelfki już tam nie było, ale znajdowała się kilkanaście metrów za plecami rycerki.
-Myślisz, że mi podołasz?- spytała uśmiechając się kpiąco przy tym. -Jestem tancerką cieni. Twój miecz nawet mnie nie sięgnie.- dodała bez krzty krępacji.
- Dzięki za podpowiedź - syknęła panna Oakenfold i wnet korytarz skąpał się w oślepiającym świetle, które przywołała paladynka jednocześnie ruszając na zabójczynię.
Elfka zaśmiała się i nim Venora do niej dobiegła, ta przeskoczyła balustradę lądując miękko na dziedzińcu nieopodal stajni. Po krótkiej chwili kobieta rozpłynęła się w mroku nocy.
Venora ani chwili nie zastanawiała się by iść w ślad za zabójczynią i popędziła korytarzem oraz schodami.
- Straże! Zabójca biegnie do stajni! - krzyczała na całe gardło. Na korytarzu zabrzmiał dźwięk dzwonków, a migoczące lampy powoli rozjaśniały mury zamku.

Venora była jednak pierwsza na dziedzińcu. Wokół niej poruszało się coś bardzo szybkiego o wyczuwalnej aurze zła. Stwór posykiwał kręcąc się wokół niej, ale trzymał się z daleka od jaskrawego okręgu, magicznego światła Venory. Mogła więc po prostu zignorować cienistą istotę i kontynuować pościg za zabójczynią, ale stanowił on przecież zagrożenie dla innych. Paladynka trzymając w gotowości swój miecz, sięgnęła wolną ręką po swój święty symbol z zamiarem odpędzenia kreatury, którą zapewne nasłała na nią półelfka. Rozbłysk światła, który swoje źródło miał w symbolu Helma był w stanie oślepić każdego. Cień, który szukał sposobności do ataku zasyczał i po sekundzie Venora już nie czuła jego przesiąkniętej złem aury. Rycerka już miała wrócić do rozprawiania się z trucicielką, kiedy poczuła lekkie ukłucie w udzie. Brak pancerza oraz chwilowe skupienie na bezcielesnym przeciwniku sprawiły, że rycerka odsłoniła się tylko na kilka krótkich chwil. Półelfka wykorzystała ten moment skrupulatnie. Bełt z lekkiej kuszy nie stanowił zagrożenia dla panny Oakenfold, a przynajmniej tak jej się wydawało do czasu jak nie poczuła pierwszych efektów działania trucizny.
Venora poczuła jak język w ustach jej puchnie i z coraz większym trudem łapie oddechy. Jej mięśnie zwiodczały szybko i czuła się wykończona jakby od wielu dni piła mocne trunki.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline