Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2018, 10:26   #195
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Tymczasem na korytarzu rozległy się kroki i weszła Garaele, niosąc czyste bandaże i kilka słoi z ziołami.
- Widzę, że już skończyłyście. Nie byłam wam potrzebna, prawda? - spytała retorycznie, a w jej głosie dało się wyczuć nutnę dumy z samodzielności Torikhi.
- Reidoth dobrze Turmalinę opatrzył i rany były praktycznie zagojone i czyste - odparła ciepło półelfka. - Ugładziłam zrosty magią, by blizn nie było. Chciałabym jednak porozmawiać z tobą jeśli masz chwilę, mam kilka pytań w związku z nowymi wydarzeniami… chodzi o księgę… i banshee. - Melune posprzątała pomieszczenie, choć nie było co za bardzo sprzątać. - Mam też niepokojące wieści o zarazie… która może być wynikiem klątwy, ale może po kolei…
- Zarazie?!
- przeraziła się Garaele, ale gdy Melune wyjaśniła w czym rzecz nieco się uspokoiła. -Faktycznie wygląda to na magiczne działanie. Wątpię, czy roznosi się samo, ale żeby mieć pewność musiałabym obejrzeć chorych. Jeśli mam gdybać na podstawie informacji, które macie... - Uśmiechnęła się porozumiewawczo do Tori, która gdybać bardzo lubiła -... to źródła szukałabym w Thundertree. Dzika magia ma się tam dobrze od kilku dekad. Takie miejsca lubią ewoluować, wypaczać używaną tam magię… Nawet przedmiot nasączony dobrą magią może się zmienić jeśli wystarczająco długo zostanie poddany oddziaływaniu splątanego Splotu. Taka jest przynajmniej teoria - wzruszyła ramionami. -W końcu nikt nie wie czemu ta osada jest taka a nie inna, komu prócz druida chciałoby się to badać?
- On twierdzi, że to przyszło z lasu Neverwinter…
- A Thundertree to leży gdzie? W Mirabarze?
- uśmiechnęła się elfka.
- ...już nie tylko zwierzęta na nie chorują, ale także istoty humanoidalne z samym druidem na czele… podobno już dekadzień z nią walczy i właściwie to gdyby nie Turmi, pewnie by się już sam zawczasu zakopał w mogile… podobno czarować nie może? Jeśli dobrze Jorisa zrozumiałam… nie wiem, czy bezpiecznie jest byś badała zainfekowanego… - Selunitka kontynuowała z rozpędu, zastanowiła się chwilę, po czym dodała - A przynajmniej nie sama…
- A co to da jak zarazimy się obie?
- wzruszyła ramionami Garaele. W końcu dobrymi chęciami Tori ochronić jej nie mogła. - Zresztą jeśli to klątwa lub oddziaływanie przedmiotu, to bez bezpośredniego kontaktu ze źródłem się nie zarażę. Poza tym jak druid sam nie przyjdzie to przecież po lesie szukać go nie będę.
- Wątpie by przyszedł… chyba nie by to paskudztwo się rozprzestrzeniało… plus ma dość Turmi na resztę swojego życia, tak czy siak…
- Mam w nosie czy ma mnie dość czy nie, mogę zwlec tu jego chude starcze dupsko siłą jeżeli trzeba tego by mu odratować życie. Dług jest dług, spłacić go trzeba, a jam mu krewna życie - Turmi wtrąciła się bezczelnie - Hej co tak patrzycie, stoję tutaj! Dobra nieważne, macie moje pełne wsparcie przy zwalczeniu tej choroby, czy tego chcecie czy nie...

Gdy wyczerpały temat choroby-klątwy nękającej lasy selunitka przeszła do następnego problemu, który ją nurtował.
- Z jakiego rodu jest Agata? - spytała wyjaśniając, że Trzewiczek oraz Zenobia związali się spontaniczną obietnicą wypełnienia banshee przysługi i teraz obawia się nieprzyjemnych następstw z niewywiązania się z przysięgi. Tori chciałaby poznać nieco jej historię, by ułatwić zadanie jakie ich czeka.
Garaele się zastanowiła.
- Jej właściwe imię to Auglathla - czyli “Zimowa Bryza”. Agatha to “zludzione” imię.
Nie znam jej rodu. Zostałą wygnana z Evermeet za jakieś przewiny wobec królewskiego rodu, więc jej własny na pewno się jej wyparł.
Za życia była czarodziejką i po śmierci pozostała jej część umiejętności. Nie może co prawda używać ksiąg, ale magicznych przedmiotów już tak.

Półelfka otworzyła szerzej oczy a w jej orzechowych tęczówkach pojawiły się jakieś iskierki zaciekawienia. Słuchała wszystkiego co jej koleżanka ma do powiedzenia, kiwając ochoczo głową, w końcu chrząknęła niepewnie.
- Kiedy umarła, albo jak długo nie żyje? Może to pomoże, przybliżyć nam jej tajemnicę.
- Ciężko rzec, po wygnaniu słuch o niej zaginął. Ponad sto lat na pewno. Była nieumarła w czasach gdy Conyberry było jeszcze zamieszkane. Wiesz, że elfy żyją długo; magowie jeszcze dłużej. Choć nie sądzę by zmarła naturalną śmiercią, skoro została banshee - odparła zamyślona Garaele.
- Może jakieś wzmianki o niej będą w starych księgach… - spróbowała pocieszyć samą siebie selunitka, ale dobrze wiedziała, że były to płonne nadzieje. O starą księgę było bardzo ciężko, a jeśli już jakaś przetrwała to pewnikiem… magiczna.
- Musiałabyś szukać wśród elfów - pokręciła głową tymorytka.
- Zażądała od niego odnalezienia lustra. Jest magiczne, choć dla niej ma wartość sentymentalną… podobno. Pochodzi ze starożytnego Netherilu… czy jakoś tak. Wiesz coś o nim?
- Nie, ale jeśli pochodzi z Netherilu to na pewno jest potężne i żadne sentymenty się z nim nie wiążą, tego jestem pewna. Prawdopodobnie ma jakąś nazwę, ale jeśli banshee jej nie zna to ciężko będzie znaleźć o nim jakieś informacje. Choć i tak mogłoby to być trudne - przedmioty z tamtego okresu są tak samo rzadkie jak zapiski o nich.
- Tymorytka uśmiechnęła się zdawkowo, nie mogąc pomóc Rice, która się nieco zgarbiła na te wieści.
- A może znasz pólelfa Orlina Krótkopiórego? To on podobno ją okradł… - spróbowała ostatniej szansy hebanoskóra.
- Nie. Może to być zarówno wynajęty przez kogoś złodziej jak i zwykły wędrowny najmita, któremu akurat się poszczęściło na trakcie. Aczkolwiek by znaleźć leżącą na uboczu chatkę banshee trzeba dużo szczęścia… - stwierdziła sceptycznie elfka, dobijając swoją rozmówczynię ostatecznie.

Melune przez dłuższą chwilę milczała analizując informacje, aż w końcu nie przypomniała sobie o kolejnym magu i kolejnym magicznym przedmiocie, który swego czasu zaginął. Bowgentle i jego przeklęta księga. W ogóle… czemu Garaele szukała informacji o niej u nieumarłej?
- Co Agata ma właściwie wspólnego z księgą której poszukujesz? Ona sama przechwalała się, że zna wiele tajemnic, myślisz, że mogłaby znać miejsce jej przechowywania?
-[i] Wiem, że była w jej posiadaniu wiele lat temu. -[i] Kapłanka Tymory zrzuciła niespodziewaną wiadomość bez zupełnego ostrzeżenia. Młodsza stażem prawie zgubiła szczękę na podłodze. - Co prawda Aghata nie może używać magicznych ksiąg, ale może nimi handlować. Jest trochę jak smok, lubi kolekcjonować magiczne precjoza. Chciałam wiedzieć komu ją sprzedała - dodała z rezygnacją złotowłosa.
- Jak smok… już jednego się pozbyliśmy z okolicy, a tu proszę… pojawia się “drugi” choć zakamuflowany - odparła w zrezygnowaniu, ale i niejaką wesołością w głosie Rika.
- Ponoć w księdze Bowgentla były unikalne czary teleportacyjne, może to jest powód… - Garaele podjęła żart.
- Tak sobie pomyślałam, czy by się nie wybrać do Neverwinter… wiem, że grupa najęta przez Omara w tym sam Stimy chcą wyruszyć do miasta, by szukać skradzionych przedmiotów i uzdrowienia. Mogłabym za nimi pójść by nie opóźniać wyprawy i poszukać jakiś informacji. Niepokoją mnie kultyści Shar, księga, zwierciadło, zaraza… i… w Studni znaleźliśmy dziwny ryt bestii. Pół człowieka, pół węża o skrzydłach… mam wrażenie, że ma to związek z naszym Bowgentle i jego księgą, a teraz jeszcze wuj Turmaliny mówi, że natrafił na podobne pozostałości u siebie w kopalni… Boje się, że to coś poważnego i… mrocznego.
- Aż dziw, że z twoim czarnowidztwem nie zostałaś kapłanką Beshaby
- zgryźliwie zauważyła Garaele i ruszyła w stronę wyjścia. - Poczekaj chwilę…
Po kilku minutach wróciła z niewielką książką; notesem jak się okazało.
- Gdy zaczęłaś mówić o Netherilu coś mi się przypomniało… gdzie to było… O, mam. Studnię Starej Sowy zbudował mag Anthindol… był liczem… hm, dziwne… - mruczała kapłanka, przerzucając kartki wte i wewte. - Dziwne… Wydawało mi się, że on pochodził z Netherilu… albo należał do gadziej rasy tam spotykanej… Musiałam to słyszeć gdzie indziej. Cóż - z trzaskiem zamknęła notatnik. - Będziesz musiała dojść do tego sama. Dam ci listy polecające do kilku osób w Neverwinter. Może mieszkam na prowincji, ale nadal mam znajomości. Może się dowiesz czegoś ciekawego. Tylko im tam nie labiedź, na boginię! Nie wszyscy mają tyle cierpliwości co ja. I daj spokój z tą Shar. Wiem, że Selune jej nie zosi, ale nie każdy jej wyznawca musi być od razu złodziejem i mordercą. Wyznaje ją też wielu magów, więc uważaj na słowa, zwłaszcza w tak dużym mieście jak Neverwinter.
- Nie wiem czy Beshaba miałaby do mnie taką cierpliwość, jaką ma moja Pani… - odparła pogodnie Rika. - Zresztą ktoś musi się zamartwiać, by ktoś mógł być beztroski… życie wolnego człowieka jest strasznie męczące… nie sądziłam, że… nie ważne. Postaram się mniej czarnowidzieć. Co do Shar… nie mogę nic obiecać, ale będę gryźć się w język za każdym razem zanim się odezwę.
Po kilku krótkich wymianu uprzejmości… lub uszczypliwości, kapłanka Selune podziękowała za rozmowę i udzielone wsparcie, po czym zabrała się za planowanie swoich następnych poczynań. Miała wiele rzeczy do przeanalizowania i przemyślenia i zdecydowanie za mało na to czasu.


 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 15-03-2018 o 13:25.
Sayane jest offline