Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2018, 12:52   #93
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ełnienie warty było czymś, czego nie robił od dawna. Odkąd zdobył swój tytuł miał podwładnych, którym powierzam takie zadania, by samemu skupić się na planowaniu i organizacji życia w zamku. Ktoś postronny, bez najmniejszego zorientowania w sprawach wojskowych oraz władzy, mógłby wysnuć wniosek, iż tak naprawdę to nie czynił nic, tylko sobie rozmyślał i mapy czytał, wysłuchiwał raportów i listy pisał. Rzeczywiście było to większością tego, co czynił, lecz nie oznaczało to, że nie męczyło go to. Było wręcz przeciwnie. Odpowiedzialność złożona na barkach spędzała sen z powiek. Napotykane trudności oraz problemy zajmowały myśli, a troski trzymały serce w garści.

yłby zapewne nie podołał temu, gdyby nie Lili, Joanna, Miril oraz Helm. Pierwsze trzy napełniały mu serce otuchą oraz szczęściem dając świadectwo tego, iż dobrze wykonuje swoje obowiązki. W Helmie z kolei miał oparcie w postaci wiary, poczucia, iż jest wspierany przez byt ponad sobą, a co się z tym wiąże z kimś, kto posiada ogląd szerszy niźli on sam. I ten właśnie fakt nie dawał mu spokoju w dniu obecnym…

pośród myśli wyrwał go hałas. Gwałtownie odwrócił się z sejmitarem w dłoni. Jak się okazało niepotrzebnie, gdyż to jedynie Anna przewróciła się we śnie i trąciła jeden ze swych plecaków. Była niemożliwa pod tym względem. Najwyraźniej bowiem zbyt trudno jej było się rozstać ze swymi rzeczami. Wydało mu się to takie bezsensownie ze swego położenia, gdyż sam oddałby całe złoto, kosztowności, po prostu wszystko co miał, byleby zdjąć z Joanny tę klątwę. Niestety wszystkie dotychczasowe próby spełzły na niczym, a jedyna nadzieja siedziała zwinięta w futerale u jego stopy.

owrócił na swoje miejsce i jak poprzednio znów począł się wpatrywać w symbol Helma na swej broszy od płaszcza. Niemoc i żal na powrót odezwały się w sercu. Żal o brak jakiegokolwiek znaku, przesłanki, czegokolwiek. Zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że roszczeniowa postawa nic nie daje, lecz desperacja, w którą popadał, nie pozwalała mu zejść z tej ścieżki. Oczekiwał już tak długo. Modły były najszczersze na jakie było go stać, a i tak pozostawały bez odpowiedzi. Dawniej, pomimo braku znaków, odczuwał przynajmniej coś w rodzaju aprobaty, boskiego natchnienia, czy niespodziewanego impulsu, który przypisywał wdzięczności Helma za wytrwałą służbę. Jednak obecnie była jedynie pustka. Być może to ogarniająca go niemoc, poczucie bezsiły i zmęczenie bezowocnymi poszukiwaniami przesłaniały głos Helma. Lecz, czy w takim wypadku nie powinien słyszeć go dwa razy wyraźniej? W chwili, kiedy tak go potrzebuje? Nie potrafił zdecydować. Niemniej zasiane ziarno kiełkuje, a fundamenty poczynają się walić.


***

omy, ten właśnie widok w pierwszej kolejności napełnił mu serce otuchą, by w chwili następnej ściągnąć nań smutek, bowiem nie zdradzały one oznak zamieszkania. Ani dymu, ani ruchu, ani niczego. Jedynie smagane bryzą budynki bez życia. Zły zwiastun. Zwłaszcza po tym na co się natknęli w dżungli. Najpierw umrzyk, a potem nieumarły potwór. Jeden gorszy od drugiego, a oni nie mieli w swych szeregach doświadczonego kapłana, czy kogokolwiek, kto miałby jakąkolwiek moc zdolną ich przed czymś takim ochronić. Niemniej nie mieli wyjścia. Cofanie się nic im nie da, a w osadzie być może czegoś uda się dowiedzieć.

Będę na czele – rzekł, chwytając Thazara za ramię i zatrzymując go, by następnie minąć. W prawym ręku dzierżył już swój sejmitar, zaś w lewej tarczę. Pamiętał też o pewnej metalowej kuli w sakiewce zawieszonej u pasa. Oby nie była potrzebna.
 
Zormar jest offline