Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2018, 18:27   #200
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Torikha przesiedziała czas pewien w domu, dwojąc się i trojąc nad różnymi sprawami, które jednak nie mogły jej odwieść od codziennych obowiązków, takich jak na przykład zamiatanie podłogi. Za oknami powoli ciemniało, a co za tym idzie, z każdą chwilą bojowa kura popadała w coraz to dłuższe drzemki, gdacząc senne „kłoo kłoo” z ukrycia w ciasnym pokoiku kapłanki.
Wydarzenia dni minionych jawnie wskazywały, że i kopalnia, i Bowgentle, i Anthindol, i Studnia Starej Sowy, i Phandalin, i Tressendarowie, i NAWET sama zaraza w lesie były ze sobą jakoś powiązane. Jak? Tego półelfka nie potrafiła wykazać i im bardziej się nad tym zastanawiała, tym mocniej drapała zmiotką o klepkę, wzbijając tumany kurzu.

Kichnąwszy raz i drugi przy wtórze wybudzonej za ścianą Kurmi, która za honor postawiła sobie odpowiedzenie gniewnym „koko” na każde „apsik”, kobieta zasiadła przy stole i chwilę studiowała pergamin ze szkicem glyficznego koła. Nic jednak z niego nie wyciągnęła. Bez pomocy magii swojej patronki, rysunek jawił jej się zawiłą i niezrozumiałą bazgraniną. Może w przyszłości powinna więcej pouczyć się dziedziny czaroznastwa i wiedzy tajemnej? Jak widać, umiejętności te były równie przydatne co rozpoznawanie trujących ziół i zszywanie rozbitych głów.

Na takich gdybaniach czas szybko zleciał i przyszła pora na cowieczorną modlitwę. Wprawdzie księżyc wciąż był ukryty za baldachimem chmur, ale kapłanka wyczuwała jego jasnosrebrzystą obecność na nieboskłonie. Niestety wciąż zimny deszczyk popadywał jakby od niechcenia (lecz pewnikiem perfidnie) i chcąc uniknąć przeziębienia przed wyprawą do miasta, Rika zrezygnowała z wyjścia na zewnątrz.
Po godzinie medytacji nadszedł czas na chwilę prawdy. Hebanoskóra wstała z klęczek i odwróciwszy się do kuchennego stołu dostrzegła w mroku wielkie, okrągłe ślepia Trzewiczka. Przerażona, z początku gibnęła do tyłu, a niemy krzyk zamarł jej na ustach.
- Na bogów! - sapnęła nieco gniewna i rozbawiona jednocześnie. - Prawie umarłam na zawał… długo tak tu jesteś? Usiądź… wstawię wodę na napar z rumianku i zawołam Garaele. Jestem gotowa odczytać twe zapiski…


Gdy cała trójka zebrała się przy stole, Melune z nieukrywanym podnieceniem zabrała się za sklecanie zaklęcia. Raz, drugi… i trzeci. Magia jednak nie chciała przybyć, zupełnie jakby selunitce brakowało jakiegoś kluczowego komponentu lub… talentu.
Czyżby Świetlista Panienka obraziła się na swoją wierną służkę? Czy Tori popadła w niełaskę?! Nie… nie może być!
Przyglądająca się temu spektaklowi długowłosa elfka, pokręciła w zrezygnowaniu głową, gdy jej współlokatorka pobielała jak prześcieradło i lada chwila wpadłaby w panikę.
- Do tego czaru potrzeba specjalnego koncentratora boskiej mocy… to podstawowa wiedza klerykatu - odparła spokojnie lecz z nieukrywaną dezaprobatą, kręcąc smukłą głową na boki.
- Niech zgadnę… nie dość, że o nim zapomniałaś, to jeszcze takowegoś nie masz… zaczekajcie tu chwilę, pójdę po swoje rzeczy. - Z tymi słowy oddaliła się do prywatnych pomieszczeń, zostawiając aktualnie czerwoną jak różyczką półelfkę i uśmiechniętego od ucha do ucha niziołka, który przebierał niecierpliwie nogami w powietrzu, nie mogąc doczekać się rezultatów czytania.
- To takie ekscytujące! - zakrzyknął i raz jeszcze podsunął bliżej Torikhi swój pergamin z kilkoma zdaniami z ksiąg, mimo, że leżały tuż pod jej nosem. Rano nikt nie był w stanie ich odczytać, za to teraz!
- Teraz dasz radę to odczytać?!

Dziewczyna rzuciła półszeptem króciutką modlitwę, starając się przełknąć gorzką gulę wstydu i skupiwszy się na tekście westchnęła zawiedziona.
- Te zdania wyrwane są z kontekstu… niczego z nich nie rozumiem. Pierwsze brzmi: Przygotować się na podróże planarne to nie lada logistyka, wprawdzie w niektórych regionach można spotkać miasta, a co za tym idzie i sklepy… ale w większości to tereny dzikie, więc trzeba zawczasu się przygotować. - Łaniooka położyła kartę na stole i pokazywała cieniutkim paluszkiem zapisywane linijki. - Drugie znaczy: Przekierowywanie portalu jest bardzo czasochłonne i skomplikowane w zastosowaniu dla osoby pojedynczej. A to ostatnie to: dwie szypułki gruszowierzby, świeży liść mandragory, szczypta szafranu, czarny lotos, jad skorpiona, sproszkowane guano nietoperza albinosa zebrane podczas nowiu… Skąd ty wytrzasnąłeś ten zwitek?

Na odpowiedź nie było czasu, może to i dobrze dla Stimiego, bo Garaele powróciła i postawiła na blacie sporych rozmiarów, przejrzysty kryształ.
- Mój… też ma być taki duży? - spytała zmartwiona Melune, drapiąc się po szpiczastym uchu.
- Nie, nie… ten robi mi często za przycisk do zwojów. Twój może być mniejszy, ale pamiętaj, by nie był za mętny - odparła rzeczowo druga z kapłanek, po czym cierpliwie usiadła na dawnym miejscu.
Torikha przytaknęła skwapliwie i wziąwszy graniastosłup w dłonie, zawiesiła go nad glifami, po czym wzięła głębszy wdech i spróbowała rzucić zaklęcie. Tym razem musiało jej się udać, bo głośne „Ooooch!” przetoczyło się po pomieszczeniu, ożywiając tym Trzewiczka.
- I co? I co? Co tam widzisz? - dopytywał się, wstając z krzesła i próbując samemu przeczytać kryjącą się za kryształem tajemnicę, lecz nie dostrzegał w zapisku nic nowego.
- O…ooo… o nie… - uderzyła w starą modłę półelfka.
- Może ja spróbuję… - zaproponowała złotowłosa, odbierając przedmiot i samej rzucając zaklęcie.
- I co? I co? Co tam jest napisane? - domagał się odpowiedzi niziutki wynalazca.
- Hmmm… - mruknęła zakłopotana tymorytka, która również za wiele nie zrozumiała z odczytu.
- Ten okrąg składa się z kilku czarów. Ten to Sanktuarium, ten to Utrwalenie, ten to jakiś czar lokalizacyjny, a ten jest ze szkoły przywołania… którego w ogóle nie rozumiem…. - Rika westchnęła na wespół z gospodynią. Obie kobiety nie potrafiły nic z tą wiedzą począć.
- Co to może być..? - Zadumała się półkrwi, zaczesując włosy za uszy.

Niziołek zezował na glif, ale niewiele z tego rozumiał, bo choć znał się na magii doskonale, to jednak może niekoniecznie na glifach. Niemniej to co usłyszał od Tori i sam rozpoznał, potwierdzało jego, jak twierdził logiczne wywody.
- Portal! Sanktuarium dla ochrony, utrwalenie dla stałego przesyłu i niezmienności miejsca, lokalizacyjny dla określenia aktualnego położenia na siatce triangulacyjnej i celu podróży, przywołanie… Przywołanie mocy, lub… - Stimy złożył usta w kształt litery “o”, które zaraz zakrył dłonią - ...istot z piekieł!
- Z piekieł?
- zdziwiła się selunitka, podnosząc jedną brew wysoko do góry. - W takim razie po co to Sanktuarium, skoro mają być przywoływane do kręgu istoty… nie lepiej siebie chronić przed nimi, a nie ich przed sobą? W takim razie po co w ogóle je przywoływać, skoro nie można ich ukarać boską mocą?
- Sanktuarium działa w dwie strony...
- mruknęła Garaele, zbyt skupiona na zwoju by nadać wypowiedzi karcący ton. -Ale to kapłański czar…
- Athindol był liczem, może to był jego sposób na nieśmiertelność? - Trzewiczek zadał to pytanie raczej samemu w to powątpiewając. - Racja! Szkoła przywołań to również teleportacja! Więc portal teleportacyjny!
- Teleportacyjny? - powtórzyła jak niemądrą papużka ciemnoskóra i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi, więc tym bardziej zdziwiona Rika podreptała przywitać gościa.

- Pan Gundren… niedługo miałam się do pana wybierać. Odczytałam szkic… proszę za mną do kuchni. - Kapłanka wprowadziła krępego krasnoluda i wskazała wolne miejsce przy stole. Nowoprzybyły wymienił pełne szacunku skinienie głową z tymorytką, po czym wsłuchał się w tłumaczenia Tori.
Po mocno ściągniętych, krzaczastych brwiach, można było sądzić, że ni w ząb nie rozumiał o co chodziło z tymi wszystkimi czarami i glifami, ale wspólnymi siłami reszty towarzyszy, udało się mu wyłożyć całą sprawę.
Otóż szacowni górnicy mieli do czynienia z kręgiem przywołań lub kręgiem teleportacyjnym i w sumie… jeśli nie zostanie aktywowany to “raczej” jest mało niebezpieczny. Dodatkowo Melune obiecała, że postara się dokładnie wywiedzieć co to takiego, pytając o to uczonych w mieście Neverwinter do którego jutro z rana się wybiera.
Wujowi Turmaliny owy pomysł odpowiadał i nawet zgodził się, omijać szerokim łukiem bohomazy na ziemi, choć tyle razy już po nim przeleźli, że jeśli miałoby się coś rypsnąć to już dawno by się wydarzyło. Niemniej zmartwiona półelfka odetchnęła z ulgą i zaproponowała napar z rumianku. Jednak na wieść, że jest bez procentów, krasnal grzecznie odmówił.

Nastał dobry moment dla Niziołka, by zaczerpnąć trochę języka na temat słynnej Kopalni, przez duże K!
- Panie z brodą... - Stimy jakoś zapomniał imienia Gundrena - … a co tak właściwie znajduje się w tej kopalni? To może być dooość… no… ważne. Czasem jakiś minerał mógłby naprowadzić mnie na trop, bo jest potrzebny do takiej i takiej magii, lub takiego, a takiego przedmiotu, a może to nie minerały, a coś ciekawszego? Słyszałem, że magiczna kuźnia jakaś tam jest, a kuźnia taka to magiczne przedmioty, a widzi pan z brodą... - Niziołek wyprostował się na tyle, że prawie zrównał się z Gundrenem wzrostem - ...na tym… na tym to ja się znam jak mało kto! Studiowałem w samym Lantan!
- A ty to w zasadzie kto?
- skupiony na czarujących kapłankach Gundren nie zwrócił zbytniej uwagi na pokrzykującego obok niziołka.
- Stimy Yol, zwany “Trzewiczkiem”! Umagiczniam przedmioty i zajmuję się całkiem zwykłymi mechanizmami.
- Znasz się na magii? No, no no…
- twarz starszego krasnoluda rozciągnęła się w szerokim uśmiechu. W przeciwieństwie do ludzi kransoludy nie miały specjalnych uprzedzeń dotyczących niziołczej rasy. - To dobrze trafiłeś, bo szukam ludzi do roboty,zaufanych, rzecz jasna, a jeśli cię jasne panienki polecą… - Rockseeker widać już coś w głowie kalkulował; rozsiadł się wygodniej i zaczął opowiadać o kopalni Phandelver.
-Katalizator magiczny! - ucieszył się Stimy gdy krasnolud skończył wypowiedź. - Jak tylko wrócimy z Neverwinter na pewno się spotkamy. Z chęcią zobaczę to o czym tutaj usłyszałem. Być może tam też dowiem się więcej o portalach, to razem z Torikhę będziemy mogli lepiej pomóc.
- Zobaczymy, zobaczymy. Nadal nie mam nikogo do obłsugi Kuźni, ale tyle luda się tu zjeżdza… - zachęcająco zaczął Gundren. - Co prawda posłałżem do znajomków po kopalniach, to pewnie jakiś gransoludzki albo gnomi mag wcześniej czy później się znajdzie, więc wiesz - posada długo pusta nie będzie.
- Dziesięć dni i jestem z powrotem! A skoro o gnomach mowa może widział pan takiego gnoma o białych włosach? Jeśli był w Phandalin na pewno pytał o kopalnię.
- Gnoma… gnoma… a wiesz, że żem widział? Z dekadzień temu czy coś… Na pewno w Phandalin jakoś w tłumie, a potem gdzie…? - Nie żeby było tu wiele miejsc by się ukryć, ale krasnolud jakoś nie mógł skojarzyć.
- Był tutaj! - ucieszył się Stimy - Jakby zjawił się ponownie, mogę prosić by przekazać mu, że będę z powrotem w Phandalin za nie więcej jak dziesięć dni? Nazywa się Vinogli Bakernels i on również jest doskonałym znawcą magii. Niezrównanym! Jakbym nie zdążył wrócić, byłoby wspaniale gdyby to on dostał tę posadę! Nie będziecie żałować!
- Się zobaczy
- odparł Gundren, mocno zdumiony tym, że ktoś tak po prostu może oddać intratną posadę w kopalni… nawet jeśli tylko teoretycznie.

Gdy krasnolud po ustaleniu rodzaju zapłaty za magiczną usługę, dziwiąc się na wszystkich dziadów i pradziadów z pomysłu półelfki, pożegnał się z kapłankami, a Stimy pognał do edermathowej stodoły podzielić się wieściami z Shavrim i resztą towarzystwa. Selunitka została zaś w domu; miała przecież tyle do zrobienia przed wymarszem do wielkiego miasta!
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 23-03-2018 o 10:02.
sunellica jest offline