Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2018, 20:21   #152
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wycieczka czarownika i tancerki przez miasto odbywała się w gondoli. Pomalowanej na czarno, wzmocnionej żelazem i srebrem gondoli, której dziób miał niedużą przybudówkę. Ściany, daszek, małe drzwiczki zamykane od zewnątrz. I brak okienek. Zamaskowany naciskał, by dla zachowania pozorów i by oboje nie poznali drogi do kryjówki archiwisty, oboje skryli się w tym pomieszczeniu. Przysięgał, że choć będą odcięci od widoków dookoła drzwi, to będą bezpieczni. Drzwi nie będą zamknięte przez całą podróż. Sprawdzanie tego co jakiś czas uspokajało czarownika, podobnie jak fakt, że jego kocur obserwował sytuację podążając wzdłuż kanału i poznając drogę do tajnej kryjówki Archiwisty. Ta okazała się być kanałami pod zniszczoną świątynią elfów znajdującą przy nieco już zapomnianym starym rzecznym porcie, który to był używany przez kilku biednych rybaków i łowców. Miejsce to popadające w ruinę i zapomniane przez władze miasta popadało w ruinę, toteż gnieździli się tu jedynie ci, których nie stać było na portowe opłaty. Prawdziwa dzielnica… albo port nędzy.
I nikt nie zwracał na zdobioną srebrem czarną gondolę. Albo przywykli do jej widoku i woleli unikać. Albo… wśród nich byli agenci Archiwisty, a cały “port” był tylko maskaradą mającą ukryć wejście do kryjówki Archiwisty.
Gondola dopłynęła do zakratowanego wejścia ukrytego w fundamentach zburzonej świątyni. Kraty się rozsunęły i łódka wpłynęła do środka.


Podziemia były przeciwieństwem powierzchni. Gdzie tam na brzegach było tylko kilka gondoli i paru znudzonych rybaków szykujących sieci, to tu kręcili się ludzie… wchodząc do kolejnych korytarzy, bo jak się okazało, podziemia zrujnowanej świątyni były labiryntem korytarzy. Ukrytą przed oczami obcych osadą.


Gondola się zatrzymała. Drzwiczki otworzyły. Jarvis i Chaaya wysiedli na brzegu i ruszyli z ich zamaskowanym przewodnikiem. Przemierzali korytarze owego labiryntu wybierając tą część tej podziemnej twierdzy, która była cichsza i spokojniejsza od reszty. Mijane pary strażników przy pokrytych magicznymi symbolami drzwiach świadczyły o tym, że Archiwista nie szczęści zasobów na swoje bezpieczeństwo i prywatność. Po prawej i lewej stronie oboje mijali zakratowane drzwi, za którymi widać było półki ze zwojami i księgami. Archiwista niewątpliwie zasłużył na to miano. Za innymi zakratowanymi drzwiami, znajdowały się półki z leżącymi na nich magicznymi przedmiotami, magiczną bronią i…


… dziwne kamienie, gałęzie jakieś, skalne kwiaty. Pamiątki?
W końcu dotarli do komnaty samego Archiwisty. Do niej weszli tylko oni oboje i stanęli oko w oko starcem w olbrzymiej komnacie oświetlonej setkami świec. Jego oczy zakryte były czarnymi wstęgami, ale nie wydawało mu tu przeszkadzać w czymkolwiek. Jego siwa broda była długa i jedwabista co nadawało mu uroku. A urok… był to potrzebny, bo starzec był dość wysoki i masywny.
- Aaa… witam, witam.. winka może, ciasteczek?- zapytał przyjaźnie wchodzącą dwójkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline