Aiko
Hideki chwycił siostrę za ramię…
- Ona powiedziała chyba, że jak będę się bił to zostanę władcą świata… Trochę straszna jest, chodźmy do domu zanim… – policjantka zaczęła jednak mówić.
- Koncert, wylęgarnia nieprawości! Jednego takiego… – Hideki pociągnął siostrę za rękę i zaciągnął na klatkę schodową.
- Uratowani! – rzekł ciężko dysząc.
- Przepraszam państwa, czy mogę zająć chwilkę – stwierdził cicho mężczyzna stojący w górze schodów. Nosił szary garnitur, szeroki i nieco jakby za duży, choć sam był postawnym mężem. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem, które rzucało cień na jego oblicze. Głos miał cichy i i suchy, jakby wydobywał się z ust tego, kto czeka na każdego w chwili, gdy wyda swój ostatni dech.
- Przepraszam, ale nie mamy czasu, zostaliśmy okradzeni przez takiego Zhenga wrednego – tłumaczył Hideki.
- To ciekawe, bo też go szukam… – rzekł przybysz.
- To wspaniale się składa…
- Zaiste! Marko i Daichi.
Hassih pokiwała głową,
- Mikagan ma dyżur, a Chicago idzie z dziewczyną na koncert, więc nie miał kto z nią zostać. Znaczy teściowa też idzie na koncert, a ojciec pojechał nad jezioro ryby wędzić i siedzi już tam tydzień. Prędzej sam się uwędzi! – wzruszyła ramionami – Nie ufam duchom. Życie nigdy nie było łatwe, a z duchami jest tylko gorzej. Na każdą dobrą rzecz jaka przyniosły znajdą się cztery, które przysporzyły nam zmartwień. – Popatrzyła na marko okiem, które kobarugi widział kilka razy w młodości iw oczach tych starszych kobiet, które posiadały multum dzieci i wnucząt… A czasami jakiekolwiek dzieci i wnuki, oraz ten specyficzny zmysł. Jednym słowem był to wzrok swatki…
- A pan Marko to ma kogoś? – zapytała uśmiechając się z tą niezwykłą mieszanką chytrości i współczucia. Jadeitowy sen.
Kobieta zamrugała parokrotnie i powiedziała.
- No miałeś iść po Mako, bo zgubił maskę i przyniósł kolię, śliczną taką, naprawdę. Weź ty byś poszedł i kupił mi taką i byśmy w ogóle pojechali do Ba-Sing-se byś mnie rodzicom przedstawił, bo obiecałeś, że się ze mną ożenisz, no nie? I gdzie ta maska? Odklej tą brodę, bo źle wyglądasz! – sięgnęła do twarzy Aspiranta.
Tymczasem Marko przeszukał pokuj. W drugim pomieszczeniu leżały na stole różne przedmioty wszelakiego zastosowania. Od maski do nurkowania, przez laskę dynamitu, po akt własności królewskiego pałacu Narodu Ognia. Licząc łóżka i materace spać musiało w obu pokojach przynajmniej sześć osób, choć sądząc po bałaganie liczba mogła być absolutnie dowolna. Łazienka była i tyle na jej temat wypadało powiedzieć, resztę lepiej przykryć zasłoną milczenia. Złotoręcy byli niedużym gangiem, znanym z napadów, włamań i wyłudzeń. Nie byli zbyt znani i raczej nie uznawano ich za zbyt ambitnych. Ich najbardziej znanym przekrętem było sprzedawanie burmistrzowi Bolinowi wyspy niedźwiedzi. Nie stosowali znaczącej przemocy, i byli dosyć dobrze wyposażeni. Ponoć mięli powiązania z Kartelem z Ba Sin Se. Liczyli ośmu lub dwunastu ludzi, nikt nie był całkiem pewien.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Ostatnio edytowane przez Slan : 18-03-2018 o 20:57.
|