Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2018, 13:10   #18
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Oldrzych trzymał ją mocno i boleśnie za gardło, i warczał, zapluwając twarz pacynkami śliny.
- Odbieraj moje wiadomości, ty mała dziwko! Każda kosztuje mnie więcej niż twoje życie warte!
Obudziła się krzykiem, który w ostatniej chwili zdusiła.



To tylko sen. Dziwaczny i brutalny, jeden z tych, które zaczęła śnić od przyjazdu na Frydlant. Występowały w tych snach znane jej postaci ale zupełnie wyrwane z kontekstu. Ołdrzych, Clotilde… Wszystko jak w ulicznym teatrze, przejaskrawione i nierealne. Co więc oglądała? Wspomnienia Ronovia i jego żony? Czy to naszyjnik zsyłał na nią te majaki?
W zaciśniętej garści tkwił klucz. Duży, żeliwny. Na kółku wyobrażona głowa diabła.
Sokola oczywiście już nie było. W salonie krzątał się, porządkując papiery, stary ghul, którego widziała raz czy dwa w domu szeryfa. Zaś nieład wybebeszonych kufrów świadczył jasno, że szeryf odziewał się i opuszczał swe komnaty w pośpiechu.
- Pani - ghul odłożył kupkę pergaminów i skłonił nisko. - Pan mój nakazuje, byś nie szukała go i nie interweniowała. Nalega na to bardzo.
- Nie interweniowała w czym? -zapytała a od razu wejrzala w umysł ghula, co wie w temacie.
Zobaczyła wpadających na komnaty zbrojnych i ghula z szabliskiem u pasa. Sokola przymykającego drzwi i wściekłym, zduszonym głosem ordynującego, że mają wypierdalać, pójdzie do księżnej sam, jak będzie gotowy.
- Pan udał się do księżnej. I oczekuje posłuszeństwa swemu ro… swej prośbie. Rzekł to dwa razy i nie dopuszczał żadnych interpretacji.
Anna skinęła na znak, że rozumie i wybiegła z komnaty. Jak wiatr przemknęła korytarzem nie bacząc na przechodniów i wpadła do ich komnat i padła prosto na łoże, które ścieliła Clotilde. Z ciała prędko wyszła by zobaczyć za co księżna będzie Sokola łajać i czy aby nie za nią, Annę. Wściekłość aż z niej parowała. Jakiekolwiek rozmowy, jeśli w ogóle były, zdążyły się już zakończyć. Szeryf rozdziany do naga składał hołdy niekompletnie ubranej księżnej. I zdaje się, iż ona, w odróżnieniu od niego, lubowała się w hołdach składanych nie tylko na wampirzy, ale i na śmiertelny sposób. Pięknie też pokazywała swoją despotyczną naturę a Sokol zdawał się działać mechanicznie jak wytresowany pies. Nie oglądała owego spektaklu długo. Wskoczyła do ciała jak szczupak do wody, złapała pierwsze co miała pod ręką i cisnęła o ścianę aż się obróciło w okruchy.
-Głupia suka! - syknęła Anna jak wąż, który tylko patrzy by kogoś ukąsić. - Niech ktoś ją wreszcie zabije!
Clotilde otworzyła usta i zamknęła je zaraz powtórnie. Czekała uprzejmie, aż sytuacja się wyklaruje, wpatrzona nieruchomo w punkt na Aninym czole. Musiała się zniecierpliwić, bo rychło wzięła się za sprzątanie rozbitego wazonu.
Anna złapała kilka oddechów by ochłonąć. Usiadła przed toaletką i uniosła szczotkę.
- Wybacz, to ciebie nie dotyczyło - rzekła uspokajająco. - Zakupiłaś zioła o które prosiłam?
- Wiem - odparło dziewczątko, wypiete w zgięciu nad szufelką i zgliszczami ceramiki. - Mam zioła, pani. I listy.
- Uczesz mnie, proszę. Listy podaj. I słuchaj uważnie, powiem ci jak masz miksturę uważać. Zapamiętasz i powtórzysz mi na głos. To będzie dekokt dla mistrza Garibaldiego. Jak się pojawi ktoś z watahy, mają po niego pójść i go tu przenieść. Powiedzą mu, że będzie się u nas kurował i szeryf o tym wie.
Powtórzyła, szybko i sprawnie kręcąc Anine loki w misterną fryzurę. Potem podała listy. Gerhard informował, iż w istocie zostali sąsiadami i mieszka tuż za ścianą. Wspomniał też o Gangrelu zlanym z futryną, zapytując, czy Anna wie, co się stało, gdyż persona ta nie chce z nim rozmawiać. Pasza czynił jej gorzkie wyrzuty, że jak słodki daktylek może być tak okrutny i zapomnieć o nim ze szczętem. A hospodar… hospodar uprzejmie prosił o taniec.
Anna odpisała migiem i poprosiła Clotilde by listy zwrotne rozniosła. Paszy, że się kaja ale dopadło ją wiele osób dawno nie widzianych i obowiązków od których uchylić się nie może ale dziś pojawi się na pewno, ponadto bal ma nadzieję spędzić u jego boku. Gerhardowi, że wpadnie do niego by mógł kupić jej zamknięte usta bo zdecydowała się je sprzedać. Wreszcie do hospodara, że chętnie z nim zatańczy jeśli tylko pasza da jej zezwolenie bo bal spędza pod jego ramieniem.
Do śpiącego Semena się przysiadła i nim potrząsnęła.
-Z Cudką jakiś postęp?
Rozwarł paszczę, wionęło jak z garbarni.
- Słodkie ma usteczka, to i tamto - wymamrotał niewyraźnie.
- Będziemy się musieli jej pokłonić. Bo na walki kto lepszy nie ma czasu i na straty nie możemy sobie pozwolić.
- Ano czemu i nie, możem dygnąć - zgodził się Semen bez szemrania i uśmiechnął się głupawo.
- Gdzie się podziewa reszta watahy?
- Syn hospodarowy zorganizował mały ten tam, turniej na poczekaniu. Poszli popatrzać, co kto wart… a mnie kasztelanka wymęczyła, to leżę.
I znów padł w piernaty.
- Leż - Anna pogładziła osełedec szybciej nim zdążyła to przemyśleć. W końcu to był Semen.
- Piłeś z niej? - dopytała. - Nie zwiąż się. Albo… przynajmniej to przemysł.
- Toć właśnie myślę. Że też legnij. Może i być Jitka, ale ja tam nie lubię kłami o kości drapać - wyznał radośnie i podrapał się po kudłatej piersi.
Anna ściągnęła brwi.
- Co ty mi proponujesz? - nie była pewna czy aby naprawdę chce znać odpowiedź.
- Co wy się, z Oldrzychem za ręce jeno trzymali? - sarknął i chrząknął jak odyniec, podniósł się niechętnie do pionu. - Nie to nie.
- Że ja z tobą? - oczy aż się Annie powiększyły. - Ołdrzych to mój mąż, nie widzisz tej subtelnej różnicy? Ja nic nie mówię, rób co chcesz, z kim chcesz. Ale tobie tylko bitki w głowie i miód. Niewiasty jak Cudka zostają kasztelanem bo potrafią wykorzystywać okazje. Jesteś okazją Semenie, która można łatwo wykorzystać? Po prostu myśl, tyle w temacie.
- Nie jest związana - wycedził po chwili. - I myśli, że i ja nie. A ponosi ją chętnie jak niekrytą klacz - odął mięsiste wargi. - Bym się związał pierwej z kimś z naszych, to i by ją poniosło, a ja bym bezpieczny był. Jeno ty zbyt wytworna, co? Niczym się ode mnie nie różnisz - wyszczerzył zęby - niczym.
- Nie różnię - przyznała mu rację spokojnie i rękaw zaczęła podkasać. - Ty wiesz, że ojciec mój mnie odrzucił właśnie z tego powodu? Bo uważał, że wasz klan mojemu niegodny. Ja mysle ponad klanami. Chce stworzyć silną rodzinę, co ma członków z wielu klanów i dysponuje wieloma talentami. A do tego lojalną względem siebie. I zmyślny to sposób, jeśli nie masz nic przeciwko bym to była ja, będę ja. Jitka na pewno też by się zgodziła ale nie wiem gdzie ją licho nosi. Tylko nie myl miłości siostrzanej z miłością niewiasty. Jestem żoną Oldrzycha - po nożyk sięgnęła by ciąć nadgarstek. Pucharu nie zaproponowała bo przypuszczała, że dla Semena by to było zbyt wiele.
Dotrwał mężnie do końca przemowy, acz jej kresu nie zaszczycił zdaje się uwagą, boć od połowy już wywracał oczami wymownie. Nożyk za to zauważył i zaszczycił warknięciem. A potem wyciągnął ramię i pacnął Annę w plecy, jak wielki pies wywraca podskakującego mu do pyska szczeniaka. Poleciała twarzą w zrytą i prześmierdniętą gorzałką pościel.
Anna spojrzała na niego twardo.
- Bez kłów - zażądała ale wnet spuściła z tonu widząc obnażone zębiska i mętne oczy Semena. Wysunęła mu jedynie przed twarz odkryte przedramię by tam gryzł a wiele nie myślał. Uważała, że tak należy bo inaczej zaczną jej rodzinę rozkradać a rodzina jest święta. Wgryzł się, aż zęby o kość zgrzytnęły, a przygniótł ją przy tym do barłogu całym swoim niemałym ciężarem, drugą ręką za szyję do pościeli przycisnął. Zabolało jak diabli, zanim spod bólu wypłynęła niechciana przyjemność. Semen sapał i powarkiwał jak niedźwiedź.
Dotrzymała do końca aż kły z niej wyjął i leżała pod nim bez ruchu może dlatego, że był za ciężki a może jeszcze drgały w niej resztki uniesienia. Pomyślała, że już, po wszystkim. Nie ma się co rozwodzić.
- Złaź - poleciła łapiąc oddech. - Mam dużo spraw.
- A następnym razem podrapiesz ciutkę, po starej znajomości? - wyszczerzył jej w twarz kły czerwone od jej krwi.
- Masz poczucie humoru, no proszę - skrzywiła się w złośliwym uśmiechu. - Nie jestem lepsza, ale jestem bardziej krucha. Następnym razem weźmiesz to pod uwagę?
Wróciła do swojej sypialni gdzie Clotilde rozkładała zioła ciuchutka jakby przezroczysta. Anna otworzyła szafę, w której poukładane rzędem stały gliniane buteleczki otrzymane od Jitki.
- Nie patrz tak na mnie! - warknęła zupełnie jakby ktoś w tej szafie się ukrywał, kogo tylko ona widzi. - Robię co muszę żeby nasza rodzina przetrwała, żebyśmy wreszcie mieli coś swojego.
Buteleczki nie odpowiedziały za to zrobił to jej własny głos w głowie.
“Ale przy okazji trochę rozrywki masz, prawda? Podoba ci się, przyznaj. Ja to dla ciebie za mało.”
- Ciebie tu nie ma! A mnie jest ciężko! Nie jestem taka twarda jak ty… Muszę się na kimś wesprzeć.
“Na ilu jeszcze się wesprzesz nim minie wieczność? Tyle przed tobą czasu i tyle pokus. Jak myślisz, co zrobię kiedy się dowiem? Bo dowiem się, wiesz o tym dobrze. Może, gdyby to był jeden raz… Ale zostawiasz za sobą za dużo świadków i za dużo śladów. A Gangrele szybko łapią trop.”
- Zamknij się - warknęła Anna odkorkowując buteleczkę. - Kocham ciebie. Ciebie. Reszta jest przecież bez znaczenia.
I wlała w gardło zimną, z dawna utoczoną krew. Głosy w głowie umilkły i poczuła spokój jakby Ołdrzych stał za jej plecami, niewidoczny lecz gotowy wesprzeć ją ramieniem i mieczem.
Rękaw poprawiła i włosy i już się szykowała do wyjścia. Było nieprzyjemnie a miało być jeszcze nieprzyjemniej. Już wolała Semena od Włodka, Semen przynajmniej nie udawał.
- O północy zaczyna się bal - rzuciła na odchodnym do Clotilde. - Pół godziny wcześniej mają tu wszyscy być. Gdy się będziemy szykować wymienimy wieści. I na litość boską, Otokara to się też tyczy. Cokolwiek robi niech przestanie i wpierw się ze mną rozmówi.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 18-03-2018 o 13:12.
liliel jest offline