-
Obserwują nas…- Farafir syknął do Venory nie wykonując żadnych, niepotrzebnych ruchów, mogących zdradzić świadomość łucznika. -[i]Dwoje ludzi, na wschodnim zboczu skały i na zachodnim. Venora nie zraziła się słowami Farafira i nadal parła do przodu na czele grupki. W końcu schody doprowadziły ich do sporego jaru, gdzie znajdowały się ruiny starych budowli, na których zbudowano wioskę barbarzyńców. Większość domów była wkomponowana w stare budynki. W jarze kręciło się sporo kozic, ale też nie brakowało kur. Kilku barczystych mężczyzn w futrach obserwowało zbliżających się gości, ale nie reagowali na ich przybycie. Żaden nie miał przy sobie broni, ale nie wyglądali na takich, co to stronią od bitki. W głębi jaru, pomiędzy dwoma szpiczastymi wierchami gór znajdowała się jaskinia, w której płonęło kilka palenisk. Venora dostrzegła mężczyznę, uzbrojonego w dwa bojowe toporki. Barbarzyńca miał jasne włosy i długą brodę zaplecioną w warkocz. Jego ciało zdobiły dziwaczne tatuaże a chłodny klimat tego miejsca nie przeszkadzał mu w noszeniu wyłącznie futra i skórzanych spodni.
-
Nigdy nie widziałżem na oczy krasnoludzkiej baby…- rzekł zatrzymując się kilka metrów przed Venorą.
-
Że co?- Segrid aż wytrzeszczyła oczy.
Nawet pannie Oakenfold zrobiło się zimno, gdy patrzyła na owego mężczyznę. Jego uwaga co do ich przewodniczki była dość zabawna i kąciki ust paladynki odrobinę się uniosły. Ciekawiło ją jaki stosunek mieli ci barbarzyńcy do wojowniczek i czarodziejów.
-
Jestem Venora Oakenfold, a to moi kompani. Przybyliśmy by spotkać się i pomówić z wodzem Niedźwiedzia Łapa - przedstawiła ich i od razu powiedziała w jakim celu przyszli do wioski.
-
Witajcie w naszych skromnych progach- odrzekł dudniącym tonem woj. -
Wódź Niedźwiedzia Łapa przyjmuje was w gościnę. A o czym to przyjdzie mi rozmawiać z Venorą Oakenfold?- spytał przyglądając się paladynce i jej kompanom po kolei.
-
Dziękuję za gościnę, droga była wymagająca - powiedziała paladynka. -
Przybywamy, bo chcielibyśmy naprawić kontakty między wami, a mieszkańcami Twierdzy Wysoki Róg. Uważam, że niepotrzebnie sytuacja została tak ostro potraktowana
-
Ha ha ha!- zaśmiał się gromko. -
Słyszeliście?!- krzyknął do kilku barbarzyńców stojących nieopodal. -
Chcą naprawić nasze kontakty z zamkowymi!- mężczyźni parsknęli śmiechem wtórując wodzowi.
-
No dobrze. Przejdź do rzeczy.- zwrócił się do panny Oakenfold.
Venora nie wyglądała, żeby zachowanie tubylców ją zirytowało. Była spokojna i opanowana, a na twarzy miała uprzejmy uśmiech.
-
Chciałam prosić ciebie wodzu o zgodę na to bym mogła porozmawiać z orkiem któremu schronienia udzielacie. Lecz wpierw proszę przyjąć ode mnie drobny prezent - panna Oakenfold sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej spory baniak mocnego bimbru. -
Proszę, myślę że pomoże nam to znaleźć wspólny język
-
To zacny podarek.- stwierdził przyjmując butelkę z rąk paladynki. -
Ale z orkiem nie porozmawiacie. Nie ufam wam.- przyznał bez zastanowienia. -
Żołnierzyki z zamku mają do nas żal, że przygarnęliśmy go. Chcieli jego śmierci, a tutaj to tak nie działa.- pokręcił głową.
Panna Oakenfold skinęła mu głową ze zrozumieniem.
-
Zapewniam, że nie zależy mi na krzywdzie waszego gościa - odparła rycerka. -
Mam tylko kilka pytań, na waszych warunkach, zbroję i broń złożę nim stanę z waszym gościem oko w oko - zaproponowała bez naciskania.
-
Nie.- odparł krótko. -
Najpierw musisz zapracować na moje zaufanie.- powiedział stanowczym tonem.
-
I jak mamy to zrobić?- spytała Segrid unosząc brew.
-
Musicie przynieść dobrą nowinę.- odparł i jak gdyby nigdy nic odwrócił się na pięcie i odszedł do swojej jaskini zostawiając kompanów samych sobie.
-
I co to już? Właziliśmy tu po darmo?- Farafir nie krył rozczarowania przebiegiem wydarzeń.
-
Może wyzwę go na pojedynek?- spytał Dundein.
-
Lord ostrzegał przed takim rozwiązaniem. Niedźwiedzia Łapa to ponoć znamienity wojownik.- skomentował Arlo.
-
No i co teraz?- Segrid oparła ręce na biodrach.
Venora westchnęła spoglądając za oddalającym się wodzem.
-
Rozstawimy się, zrzucimy pancerze, odpoczniemy z godzinę albo i dwie, a po tym czasie ja spróbuję pójść tam do nich i pomówić z Niedźwiedzią Łapą - odpowiedziała i dopiero teraz spojrzała na swoich kompanów. -
Arlo ma rację, walka nie jest dobrym pomysłem i nie dajcie się podpuścić im. Jak już tam do nich pójdę to spróbuję wypytać o ten przedmiot znaleziony przy półelfce -
Do grupy w końcu podszedł jeden ze stojących nieopodal barbarzyńców. Miał na sobie grubą warstwę futer, a jego długie, czarne włosy sięgały łopatek. Miał sylwetkę siłacza, skórę ozdobioną licznymi bliznami.
-
Ojciec ma swoje nawyki. Jest człowiekiem twardych zasad, przekazywanych od pokoleń.- odezwał się do Venory, choć to od Agness nie odrywał spojrzenia. Wojowniczka od razu złapała z nim kontakt wzrokowy i dłonią przeczesała sobie włosy poszarpane przez wiatr.
-
Jestem Skyr. Przybyliście tu pomówić z Haspack’orem?- spytał i w końcu wejrzał na służkę Helma.
Rycerkę ucieszył fakt, że ktoś przyszedł do nich wyrażając tym chęć poznania ich. Czarnowłosa udała, że nie zauważyła jak syn wodza i exkultystka na siebie patrzą. Kobieta była dorosła i sama mogła o sobie decydować, pozostawało mieć nadzieję że będzie rozsądna w tym co zamierzała.
-
Miło nam ciebie poznać - odparła mu panna Oakenfold. -
Jestem Venora, a moi towarzysze to Arlo, Dundein, Segrid, Farafir oraz Agness - przedstawiła ich wszystkich, specjalnie wojowniczkę zostawiając na koniec. -
Może zechcesz dołączyć do nas przy ognisku? Zawsze tak przyjemniej się rozmawia - zaproponowała mu.
-
Nasze domy znajdują się w pozostałościach po kamiennych budowlach. Jesteśmy gościnnym ludem. Zapraszam was na noc do swojego domu.- wskazał ręką jedną z jaskiń znajdujących się na terenie ruin.
-
Nie ma tam łóżka, ani stołu ale będzie ciepło i przynajmniej wiatr was nie wyziębi.- zaproponował.
-
Dziękujemy za gościnę i chętnie z niej skorzystamy - odpowiedziała Venora wiedząc, że nieuprzejmym byłoby odtrącić taki wyraz gościnności i wkrótce drużyna ruszyła za Skyrem ku jego "domu".
-
Szanujemy wasze zwyczaje i rozumiem, że twój ojciec może być nieufny w stosunku do nas - powiedziała paladynka idąc za synem wodza.