"Zawsze musisz pakować się w kłopoty. Nie możesz czasem zatrzymać się choć na pięć sekund i rozważyć konsekwencji swoich decyzji?" Jakże często brat Jonasz, jego mentor, opiekun i najbliższy przyjaciel powtarzał te słowa? Diabelstwo wiedziało, że tonie w bagnie po uszy, ale postanowiło brnąć dalej w to szaleństwo. Zostawienie tej dziewczynki samej sobie po prostu było za bardzo sprzeczne z jego naturą.
- Nazywam się Anathem Flame i jestem Mnichem z zakonu Braci i Sióstr Czystego Płomienia. - zdecydował się powtórzyć - Być może, wcześniej przedstawiłem się niezbyt wyraźnie, co niniejszym naprawiam. Wybacz mi Panie, ale nie dosłyszałem również Twojego miana, nie wiem też jak się do Ciebie zwracać., ale ... - zawahał się, gdy nowa myśl przeszyła go jak strzała.
- ... ale wątpię, że to cokolwiek zmieni w naszej sytuacji. Sprawa wygląda tak, że decydując się na interwencję, niejako obiecałem tej dziewczynie, że zadbam o jej los i o to, by została sprawiedliwie osądzona, a to co do tej pory usłyszałem nie przekonuje mnie o jej winie. Jeśli jest tak jak twierdzisz Panie i dziewczyna celowo nie udzieliła pomocy Twojej córce to zrobiła źle. Pytanie tylko czy miała taki obowiązek? Przyjęła może zapłatę za leczenie i nie zrobiła nic dla chorej, a może w Oakhurst to jedyne znane mi miejsce, gdzie każdy musi pomagać każdemu bo inaczej zostanie sprzedany w niewolę? Takie zasady czyniłyby z Was wszystkich niewolników. Jeżeli zaś łączy was przysięga lenna i to dziecko nie było w stanie wykonać powierzonego zadania, to należałoby jeszcze udowodnić, że był to nie wynik braku umiejętności, a nie zakładać od razu złą wolę. Gniew nigdy nie bywa sprawiedliwy.
Anathem odczekał aż jego słowa wybrzmią i wykorzystał ten moment by jeszcze raz przekonać siebie samego, że to, co planował, jest na pewno dobrym rozwiązaniem.
- Pozwól Panie, że złoże Ci propozycje i chwilowo wstrzymam swoje wyzwanie. Nie mam interesu w walce z Tobą, gdyż tak jak i Ty szukam tylko sprawiedliwości dla tego dziecka. Chciałbym ofiarować Ci swoje usługi w tej szlachetnej misji i zbadać tę sprawę jeszcze raz. Zrobię też co mogę by pomóc Twojej córce i znaleźć źródło jej choroby, a jeśli dziewczyna faktycznie jest winna to sam dokonam oczyszczającego spalenia winowajczyni. - czując, że jego słowa mogą nie być wystarczająco przekonujące postanowił postawić wszystko na jedną kartę. - By dowieść czystości swoich intencji chciałbym oddać się pod Sąd Boży! Skoro już przywołałeś Panie swoich kuszników to zróbmy z jednego z nich odpowiedni użytek i niech zaprezentuje swoje możliwości. Stańmy po dwóch stronach tego podestu i niech wypuści jeden bełt w moją stronę. Jeśli Bogowie, uznają moje zamiary za słuszne to uda mi się odbić bełt najlepszego z Twoich strzelców. Tak się składa, ze jest wśród nas Paladynka Tyra, którego dziedziną jest właśnie sprawiedliwość. Zwracam się do Ciebie Pani, powiedz czy uważasz moją prośbę i próbę, której chce się poznać za godne by wezwać imię Twego Boga na świadka?
"Jak to nie zadziała, to chyba nie uda mi się wykaraskać z tej sytuacji" - nie pierwszy raz w życiu diablęcia zaświtała myśl. Mnich miał szczerą nadzieję, że przywódca tych ludzi nie jest zatwardziałym idiotą i umie docenić potencjalne korzyści jego propozycji.