Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 18:43   #14
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Rozleniwieni bezruchem dziennikarze zabijali nudę rozmowami. To co było do nakręcenia - nakręcili, to co było do powiedzenia - powiedzieli. Teraz pozostała najtrudniejsza część pracy - czekanie. Czekali zatem aż coś zacznie się dziać a nie działo się wiele. Ochrona nie wpuszczała ich do środka i nie udzielała żadnych informacji. Ekipa ratunkowa już dawno zniknęła w jednym z bocznych tuneli odchodzących z wielkiego krateru. Słońce zaczęło przypiekać i większość szukała schronienia w cieniu samochodów.
Dlatego gdy od strony kopalni zauważono poruszenie, wszyscy poderwali się i przywarli do ogrodzenia nie chcąc stracić nic z tego co mogło się wydarzyć.

Joel STRODE
Lisa siedziała na schodach przed jego mieszkaniem. Była roztrzęsiona.
- Przepraszam cię Joel ale nie mogłam wiele zrobić...

Zaprosił ją do środka. Na filiżankę herbaty. Miała dobry wpływa na Barrego. Przy niej się wyciszał, robił spokojniejszy. Nie wiedział, czy to tembr jej głosu tak na niego działał, czy rodzaj ciepła, które wokół siebie roztaczała. Faktem było, że przy niej rozhisteryzowany Barry robił się zaledwie pobudzony a nerwowego Barrego zamieniała w potulnego baranka. Teraz jego starszy brat siedział po turecku przy fotelu, w którym zasiadła przełożona Joela i gładził ją po kościstej dłoni. Nawet w zdenerwowaniu uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i pogładziła po twarzy.

- Jedyne co mogłam zrobić, to wstrzymać zwolnienie dyscyplinarne, na które nalegał William, do czasu zakończenia postępowania, które zbada okoliczności...

- Lisa smutna - stwierdził Barry głębokim, przejętym głosem.

- To nic, to nic - przykryła jego dłoń swoją dłonią i ponownie zwróciła się do Joela. - Muszę cię zawiesić w wykonywaniu obowiązków do czasu zakończenia postępowania. Przepraszam. Nie miałam innego wyjścia.

Augustus GRAVESEND
"Hope" - ostatnia nadzieja Mirandy. Kawiarnia była prawie pełna. Migdalące się do siebie pary nastolatków, stoliki zajęte przez głośno zachowującą się młodzież.

Całe szczęście była też Cathy i przez chwilę miał z głowy młodą Gravesend. Jej matka, Miranda Lawrance jak zwykle roztaczała swój czar stojąc za ladą. Długie blond włosy spływały łagodnie na plecy. Szczupła sylwetka i te długie nogi wystające spod nieprzyzwoicie krótkiej spódnicy. Ciągle jeszcze czuł cień dawnego uczucia, które między nimi było.

- Zamknęli liceum.

Jej uśmiech, pomimo pierwszych zmarszczek, mógł zauroczyć jeszcze niejednego faceta.

- Zawsze uważałam, że cięcia w edukacji zwiększą wpływy do budżetu - zażartowała. - Michaela tryska dzisiaj energią - spojrzała na chichoczące dziewczęta. - Czyżby zadanie domowe z kółka dyskusyjnego? Cathy pytała mnie jak może pomóc chłopakowi znaleźć jej punkt G. Dorastają.

W samo sedno - pomyślał i już miał skomentować gdy zadzwonił telefon. Odebrał.

- Pan Gravesend? Dzień dobry, Dave Murey... ehmmm szeryf. Na pewno słyszał pan o tąpnięciu...

Darleen WOOD
Ojciec oddzwonił prawie natychmiast.

- Kogo? - warknął.

- Josha i Grubego - odparła nim zdążyła się zastanowić.

- Skurw... - urwał przekleństwo. - Darla, nie interesuj się tym, rozumiesz? Muszę podzwonić... - zerwał połączenie.

Phebe, tak jak podejrzewała szybko znalazła wspólny kontakt z rówieśniczkami na placu zabaw i bawiła się z nimi w najlepsze. Beztroskie dzieciństwo. Zazdrościła jej. Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu. Nie... to nie był tata.

- Steven? Dobrze, że dzwonisz...

- Byłem tam - przerwał jej. - W ekipie ratunkowej. Wiesz... - był roztrzęsiony. - Darleen, potrzebuję się gdzieś zaszyć. Nie wiem do kogo się zwrócić. Pomożesz mi?

Steven J. Hoover, szef straży pożarnej, który nie bał się niczego, na własnych plecach wynosił ludzi z płonącego domu, czegoś się bał.

- Podjedź pod tylne wyjście. Sama. Połóż koc na tylne siedzenie.


Rose DEVIN
Młodzież opuściła czytelnię całą grupą, z trudem powstrzymując śmiech i rzucając tajemnicze spojrzenia bibliotekarce. W końcu zrobiło się cicho, został tylko dobrze ubrany jegomość.W końcu i on zebrał swoje rzeczy, pozbierał książki i...


- Trevor Eagle

Miał miękki aksamitny głos. W dłoni trzymał stetsona. Mądre oczy patrzyły na nią z poza eleganckich okularów.

- Słucham? - nie zrozumiała.

- Trevor Eagle, muzyk, gitarzysta, ten którego wyprosiła pani z biblioteki. Bardziej znany jako Tony. Ciężko wypowiadać mi się na temat jakości tego co... wykonuje. To rzężenie nazywają chyba stoner rockiem. Bardziej znany ze swoich skandali. Zdaje się, że po jednym z nich zaszył się na tym "totalnym zadupiu".

Uśmiechnął się.

- Przepraszam, zanudzam panią. Irving Harris - wyciągnął rękę - dziennikarz, może to choć trochę usprawiedliwia moje gadulstwo.

Eileen RYAN
- Co tym razem Eileen? - Thomas Barrow, właściciel Tool znał dobrze zamiłowania dziewczyny.

- Słyszałeś coś o wypadku w kopalni?

- Kopalnia? - spochmurniał. Ryan wiedziała, że tam zginął jego starszy brak Rick. - Cholerni nielegale drążą te swoje tunele w poszukiwaniu skarbu. Bez nadzoru, bez planów. Ani chybi naruszyli jakąś ścianę, wkopali się tam gdzie nie powinni. Bo skąd te tąpnięcie?

Odnalazł w końcu to czego szukał na górnej półce. Zszedł po drabince i wręczył Eileen.

- To się nada. Nic dziwnego, że tak długo ich szukają - wrócił do tematu kopalni. - Geolodzy już dokopali się chyba do samego piekła.

***

Steven wyglądał na rozczarowanego gdy zauważył ją czekającą na niego przed ratuszem, chociaż bardzo starał się to zamaskować. Chociaż może tak tylko jej się wydawało?

Moyave Grill była pełna w godzinach lunchu. Smakowity zapach soczystych steków i grillowanych warzyw zachęcał do wstąpienia. Przepchnęli się do ostatniego wolnego, dwuosobowego stolika.

Augustus GRAVESEND
Szeryf w skrócie przedstawił sytuację. Augustus wiedział, że komisariat policji w Diamond Taint dysponuje trzema chłodniami w lokalnym prosektorium i była to ilość wystarczająca na tak niewielkie miasteczko. Zazwyczaj... W przeszłości zdarzało się już jednak, dwa razy, z tego co pamiętał, że policja prosiła zakład pogrzebowy o przechowanie zwłok. Raz miało to miejsce jeszcze za czasów Augustusa drugiego gdy doszło do kolizji na drodze stanowej w pobliżu miasteczka. Po raz drugi, gdy z powodu masowego zatrucia zmarła pięcioosobowa rodzina. W obu przypadkach zakład pogrzebowy nie wyszedł na tej współpracy stratny.

- Nie wchodząc w szczegóły... - szeryf westchnął przed przejściem do sedna. - Z kopalni wyciągnięto dzisiaj zwłoki trzech pracowników. Chcielibyśmy pana prosić o przechowanie ich w chłodni. Na pewno będzie przeprowadzona sekcja. Ze względu na poufność tych danych proszę o zachowanie tych informacji tylko dla siebie.

Gdy zakończył rozmowę Cathy przyglądała mu się uważnie.

- Coś się stało Augie?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline