Victor pochwycił dziewczynkę, nie pozwalając się oddalić. - Nie oddalaj się. - rzekł Victor rozkazująco do dziewczynki. - poczekaj tam. - Victor wskazał na obdrapaną drewnianą ławeczkę stojącą w cieniu pobliskiego budynku.
Victor był zaintrygowany zdolnościami małej. Może mogły by im się przydać. Dobrze było mieć osobistego jasnowidza.
Dopiero potem skupił swą uwagę na irytującym przybyszu. Powoli, nieśpiesznie wstał z kucków. Przeciągnął się naprężając kark. Obrócił głowę raz w lewo, raz w prawo. Coś nieprzyjemnie chrupnęło w kręgosłupie. Potem Victor ostentacyjnie wysmarkał się w dłoń. Bardzo paskudnie i niesmacznie. Strzepnął rękę, a gęsta maź mlasnęła o piasek.
Stojące nieopodal dziewczęta czekały na rozwój wydarzeń, gotowe w każdej chwili otworzyć ogień do nieznajomego. Obecnie jednak nie celowały do niego.
- Grit? Tak? - rzekł znudzonym głosem Victor. Stał pozornie spokojny przed agresywnym mężczyzną. Jego nagi i wilgotny od potu tors lśnił w prażącym słońcu.
- Po pierwsze. Nie jestem twoim kolegom. - rzekł surowo, jakby karcił niesfornego ucznia. Jego umięśnione ramiona zwisały niby to spokojnie wzdłuż ciała, pod skórą pracowały jednak mięśnie, napinając się niczym stalowe postronki by za chwilę się rozluźnić.
- Po drugie. Nie odpowiadam za twój słaby żołądek, idź do jakiejś babki, to ci melisy zaparzy. - kontynuował, pozostawał w miejscu, jakby się niewiele przejmował przeciwnikiem.
- Po trzecie, i owszem, niechętnie współpracuję. Wiesz, mam taką przypadłość, która utrudnia przyjacielską współpracę, reaguję alergicznie gdy ktoś macha mi scyzorykami przed gębą. Wtedy mam ochotę zabrać mu te zabaweczki i wepchnąć głęboko w dupę. To jak cukiereczku , schowasz je, czy mam ten twój gejowski taniec rozumieć jak zaproszenie do czułych igraszek? - Victor uniósł nieco brodę, odsłaniając gardło w jawnym wyzwaniu. Ugiął nieco kolana, prawie niewidocznie, szykując się do walki. Ramiona zaś rozpostarł na boki, odkrywając nagi tors. Pokazując, że jest całkiem bezbronny i nieopancerzony. To była oczywiście tylko częściowo prawda. Owszem, nie miał przy sobie broni białej, śrutówka szturmowa również została w ciężarówce, ale miał przy sobie jeden pistolet przy biodrze. Drugi wraz z kamizelką i koszulką był zamknięty w ciężarówce.
Victor otwarte dłonie ułożył tak, że mały palec nie dotykał pozostałych i kierował się nieco w dół. Co było ustalonym sygnałem dla dziewcząt.
Nie spuszczając nieznajomego z oczu Lucy odchyliła się nieco do Pir 'a. - Victor się chce pobawić, ale gdyby co, zdejmujemy gnojka. - wyjaśniła, na wypadek, gdyby Pir nie pamiętał haseł i znaków. Ten oznaczał mniej więcej tyle, co, owszem zatańczę, ale nie zamierzam umierać z powodu źle pojętej dumy czy uporu. Grit był przybłędą. Victor nie traktował jego wyzwania poważnie. Nie była to walka o przywództwo ani o łup... w sumie Victor nie wiedział o co chodzi nieznajomemu. Traktował go jak każde inne zagrożenie. W szczególności, że ten był uzbrojony i palił się do walki.
Lucy zmustrowała otoczenie, podobnie Vanessa. Zachowanie nieznajomego było nieracjonalne. sugerowało, że ma jakieś wsparcie.