Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 23:08   #12
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Volf nie znosił łowców niewolników.

- Nie znoszę łowców niewolników. - Warknął, z nieskrywaną nienawiścią łypiąc po odzianych w czerwone wapenroki zbrojnych. Czy pozna któregoś, albo któryś - jego? Minęło wiele lat, a wszyscy ludzie wyglądali podobnie z tymi swoimi uszami, nosami i wargami. Zapiekły stare ślady po batogu, nieświadomie dotknął nadgarstków, na których widniały głębokie blizny po miejscach gdzie żeliwne kajdany wrosły w jego szafirową łuskę. Po latach spędzonych wśród ludzi i elfów Volf powoli nauczył się, że nie zawróci rzeki kijem. Zwyczaje i tradycje ludów północy, takie jak niewolnictwo, były pielęgnowane i praktykowane od setek lat. Ciężar tego grzechu spoczywał na ich sumieniach, nie jego. Nie chciał też zwracać na siebie większej uwagi, niż robił to samą swoją obecnością.

Plemiona miękkoskórych patrzyły z góry na takich jak on, bezpieczni w swoich kamiennych domach, ale dla Volfa gotowość do skazania innego stworzenia na upokorzenie niewoli była najgorszym barbarzyństwem. Jeśli szczenię popełniło przestępstwo, powinni kazać mu odkupić winy jakimś godnym czynem który zmaże skazę na jego honorze, albo po prostu zabić. Hańba, której jaszczuroczłek doznał jako niewolnik, była stokrotnie bardziej dotkliwa niż jakakolwiek rana zadana mu w jego burzliwym życiu miecza do wynajęcia. Nie pozwolił jej sobie zapomnieć, niosąc ją pokornie na piersi w postaci imienia, które nadali mu wykolejeńcy którzy schwytali gdy opuścił swoje plemię w Wysokim Lesie. Volf - za każdym razem, kiedy je słyszał, pamiętał że musi być ostrożny w tym pełnym dziwów i cudów świecie. Każde jego wypowiedzenie było jak smagnięcie batem, karą za słabość. Ten ból sprawiał, że był czujny.

Trzymał się blisko swoich towarzyszy - przy tej kolorowej gromadce czuł się pewniej i mniej nie ma miejscu, nawet jeśli jego gruboskórna osobowość i dzika duma nie pozwalały mu na to żeby dać po sobie poznać ulgę z jaką przebywał wśród tych dziwaków, obieżyświatów i najemników. Wysoki na siedem stóp, ważący blisko czterysta funtów wojownik często wprawiał miękkoskórych w zakłopotanie i nerwowość. A nerwowi ludzie potrafili robić głupie, przykre rzeczy.

Zdążył też zobaczyć dobre strony swojej niedoli - czas spędzony w klatce i kajdanach zahartował go, tworząc jaszczura, którym był dzisiaj. - Nie pozwól, żeby cię złamali. - Burknął cicho w jaszczuroludzim dialekcie smoczego języka, patrząc na miękkoskóre szczenię.

Kątem oka dostrzegł gwałtowny ruch - Anathem czmychnął ku scenie. Volf wyciągnął ku niemu uzbrojoną w pazury długości ludzkich palców łapę, ale diablę okazało się szybkim skurczybykiem, i wojownik złapał tylko garść powietrza.

-Psiakrew!- Syknął jaszczur, rozglądając się na boki. To by było na tyle jeśli chodzi o nie zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi. A przynajmniej nie większej niż kilka diabląt, magów, zwierząt, zbrojny orszak i łuskowaty olbrzym już na siebie zwracało. Volf w napięciu słuchał słów które padały na podeście, czując jak coraz szybciej bije mu serce. Starał się uspokoić emocje, w czym nie pomagała mu obecność kuszników. Jeśli straciłby nad sobą kontrolę, komuś mogła stać się krzywda. Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu zapłacić łuską ze swojego zadka za kwit który wypisały niewyparzone gęby jego towarzyszy, którzy właśnie mieszali się w nie swoje sprawy z przekonaniem o swojej racji którego pozazdrościłby im paladyn Zakonu Płomiennego Serca. Siłą zdusił w sobie poczucie dumy którego doświadczył na widok młodych miękkoskórych narwańców stojących w obronie kogoś, kto sam się bronić nie może.

Jaszczuroczłek zerknął na Morna i wzruszył potężnymi ramionami, obleczonymi w topornie wygarbowane futro jakiejś włochatej bestii.

- Może być już za późno na rozsądne wyjścia z sytuacji, czarnoksiężniku. Gorące głowy przemówiły. - Mruknął, nadal niespokojnie obserwując przebieg zdarzeń. - Trzymaj. Mam dosyć tego ambarasu. - Z ciężkim sercem wsadził mężczyźnie do rąk sakiewkę którą otrzymali przed chwilą w ramach zapłaty za ochronę karawany z którą tu przybyli, i przepchnął się przez tłum by stanąć bliżej podium i zwrócić na siebie uwagę mnicha. Najpierw zgromił go wzrokiem, a potem powoli puknął się szponem w pierś i kiwnął głową. Możecie na mnie liczyć, zdawał się mówić ten gest. Przyjęcie rękawicy rzuconej przez burmistrza było bardzo kuszące jako wyjście z sytuacji i sposób na rozluźnienie się bitką, ale byłoby to niewychowawcze w stosunku do młodego mnicha. Jaszczur chciał zobaczyć, jak chłopak pije piwo którego sobie nawarzył, i ani myślał odbierać mu jego szansę na okrycie się chwałą. Był gotów wkroczyć tylko gdy zrobiłoby się naprawdę gorąco. Volf splótł ręce na piersi, czując wzrok jednego z kuszników na sobie i na wielkiem, paskudnie wyglądającym toporze który miał przewieszony przez plecy kawałkiem łańcucha.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 19-03-2018 o 23:52.
Krieger jest offline