Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2007, 20:37   #103
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, dzielnica rzemieślnicza.

Luinehilien wypowiedziała słowa czaru i wyciągnąwszy ręce w górze z obawą czekała na to co sie wydarzy.. Chmury sie zakotłowały na drzewem , zaś samą druidkę otoczył krąg drobnego złotego pyłu unoszącego sie w powietrzu. Po chwili z chmur uderzyła błyskawica, piorun trafił w drzewo rozczepiając pień na dwoje...Ale i to nie powstrzymało stwora przed coraz bardziej nieudolnymi atakami na Rasgana. Także kolejne pociski Aydenna i ciosy mieczów Rasgana, mimo, że dokonywały pewnych zniszczeń, nie zmieniły taktyki potwora. Zupełnie tak jakby temu drzewu nie zależało zupełnie na przetrwaniu. Miało swój cel i dążyło do niego bez względu na przeciwności. Luinehilien sprowadziła kolejny piorun i ten dokończył dzieła. Uderzenie błyskawicy rozerwało stwora na pojedyncze szczapy, które rozrzuciło po całej ulicy.

Jeden z kawałków drewna pochodzących z tego potwora upadł niedaleko Ammana. Młody druid spojrzał na ziemię. W przeciwieństwie do innych, ten jarzył się lekką zielonkawą poświatą. Druid wyczuł, że jest nim coś.. wyjątkowego.

Phalenopsis, budynek Szlachetnej Gildii Inżynierów.
Uderzenie pioruna i zakończyło żywot stwora.
- Niesamowite, zupełnie jak na przedstawieniu o herosach, jakie wydziałem kilka lat temu!- Aydenn usłyszał zachwyt w tonie głosu krasnoluda. Odwrócił sie w jego kierunku, i zobaczył, że ten taszczy naręcza map.
- Gdy wy toczyliście ten heroiczny bój, ja skopiowałem mapy. Z magicznym proszkiem kopiującym to trwa tylko kilka minut. -rzekł Turam .
- Wiesz Aydennie, zrobiło sie juz dość ciemno. Więc chyba czas spocząć ..Zapraszam ciebie i całą drużynę do siebie. Mam duży dom, wszyscy sie zmieszczą. A jutro możemy rozpocząć misję.


Phalenopsis, dzielnica rzemieślnicza.

Verryaalda stał w cieniu i oceniał swe obrażenia.. Nie było tak źle, trochę obitych kości i opuchnięta kostka. Nic z czym nie poradzi sobie kilka godzin odpoczynku oraz okładów i bandaży. Bo teraz ciało tropiciela sie właśnie tego domagało. Jutro obrażenia otrzymane podczas tej walki będą tylko małym utrapieniem, ale dziś.. Dziś ból był dość irytujący i nie chciał ustąpić.

Phalenopsis, dzielnica rzemieślnicza, w cieniu jednej z ulic.

Masywny ork i jego trzej kumple, przypominający bardziej obdartusów niż członków gangu, przyglądali sie całej bitwie. Rozchodzący sie obłok smrodu z tyłu za nimi przypominał im o obecności Króla i jego kompana. Ork, który jako jedyny z tej całej hałastry przypominał wojownika rzekł.- Co ty sobie, żartujesz król? Na kogo chcesz wystawić?
- Wystarczy jak dobijesz tego tropiciela ,co z spał na drzewie. Reszta mnie nie obchodzi.- rzekł kryjący sie w cieniu król.
- Żartujesz żebraku?- gęba orka wykrzywiła sie w grymasie podobnym do uśmiechu.- Nawet ranny rozniósłby mnie i moich chłopców na strzępy.. Układ zerwany...
- Ale, ale ..-wykrztusił z siebie król.
- Zerwany. - powtórzył ork.- Znikam stąd, póki jeszcze mnie nikt nie zauważył. I moi chłopcy też.. Tobie też to radzę królu.
Po czym ork razem ze swoją bandą cicho i dyskretnie zaczął sie oddalać ..A król i jego kumpel, chcąc nie chcąc, podążyli za nim.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline