Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2018, 16:08   #489
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Z dość pochmurnym nastawieniem do tego co się wyprawia ostatnimi czasy Galeb usadowił się wygodniej na łódce i ustawił przed sobą tarczę na wypadek jakby ktoś na "nieimperialnym" brzegu postanowił do niego szyć z łuku. Nic prostszego tylko się schować pod osłoną i powolutku płynąć dalej.

Taka to mu się trafiła robota. Ale to nic. To naprawdę nic. Nic w porównaniu do pól bitew i podziemi Azul. Żadnych potworów, monstrów...

Nawet intrygi, które się tutaj odczyniały wydawały się dość blade w porównaniu do problemów jakie potrafili sprawić spiskowcy wewnątrz krasnoludzkiego Karaku.

A tu...?

Tylko ludzie. Zwykli śmiertelnicy.

Galeb rozejrzał się. Musiał dopłynąć do pozycji "swoich" i przekazać ten cholerny list dowódcy obrony miasta. A potem? Wojna, rzecz jasna. Wojna, krew i ogień. Póki miasto nie będzie bezpieczne nie ma nawet co liczyć że "rozbicie jego oddziału" zwolni go ze służby w jaką go wrobiono. Dobrze chociaż, że łapówka zdołała zmiętkczyć system o tyle, aby zostać "zatrudnionym na korzystnych warunkach".

Znów zaczął oddawać się wspomnieniom. Wiosła równym tempem wchodziły w wodę i popychały łupinę ku celowi. To nie pierwszy raz, kiedy zostawał pozostawiony samemu sobie, ale jakiś wewnętrzny przymus pchał go do spełnienia obowiązku.

Obowiązku, prychnął na samą myśl krasnolud. To było raczej ultimatum i ukłon w stronę kogoś kto miał głęboko w poważaniu wszelkie te gierki i noże w plecy.

Galvinson rozejrzał się. Był już na "swoim" terenie i pewnie był już obserwowany. Odwrócił się w łódce pokazując założony na kolczugę wissenlandzki mundur - biel i szarość, mocno ubabrane ale jednak dalej widoczne.

Nie dostał strzały. Dobrze. Zauważył już wojaków przyglądających się mu więc bez dalszej zwłoki chwycił wiosła i z większą werwą zaczął wiosłować w kierunku miasta. Na szczęście nikt nie darł japy odnośnie jego obecność. Mądrze. Nie było po co podnosić krzyku - na rzece głos niósł się daleko.
Z resztą obrońcy mieli inne problemy... tu z rzeki miał dobry widok na fort i podchodzącą do niego piechotę. Krasnolud zarechotał na myśl o tym ile się będą ze szturmem na to umocnienie męczyć atakujący.

Przed ostatnim odcinkiem Galeb zaczął napierać i ciągnąć wiosła z większą mocą. Łódka się rozpędziła i wbiła dziób w piaszczysty brzeg. Wylądował tuż obok mostu prowadzącego do fortu, pośród barek i innych wodnych wehikułów.
Krasnolud jeszcze pobujał łódką, aby sprawdzić czy jest stabilna, wstał i sięgnął po swoje toboły. Tarczę wziął do ręki na wszelki wypadek. Robił wszystko sprawnie, lecz nie pospiesznie, pewny siebie jakby wracał do miasta, a nie dopiero przybywał.

No i żeby ktoś z obrońców miał czas tutaj przyleźć i go przywitać...

... a potem wskazać drogę do tego sierżanta-człowieka z którym to się chciał skomunikować tamten najemny cap.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-03-2018 o 16:14.
Stalowy jest offline