Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2018, 00:23   #94
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Pół godziny później wysadził ich w Soho. Przecznicę od elizjum, którym opiekowała się Sylvia. Tam mogliby sobie naprawdę pohasać, jednak obowiązek był zdecydowanie istotniejszy. Zwyczajnie, rycerz podał damie ramię i ruszyli spacerem ulicami rozglądając się oraz sprawdzając, jak tam kwestie ich ewentualnego śledzenia. Tak długo jak wędrowali w Soho, wampir nie wyczuwał nic. Gdy już dotarli do granicy domeny Florence był niemal pewny, że nikogo nie spotkają. Szybko też zorientował się co zamierzała oglądać jego narzeczona. Weszli na szeroką ulicę, w której partery były całkowicie wypełnione sklepami. Spora większość z nich prezentowała eleganckie stroje i tkaniny, w tym suknie ślubne.


W sklepach mimo późnej pory dojrzeć można było młode damy omawiające jakieś szczegóły z krawcami. Charlie szła chodnikiem, zaglądając tam z zainteresowaniem i raz na jakiś czas zerkając na wampira czy jakiś kostium zwrócił jego uwagę. Reakcja jego natomiast była, hm, najpierw jakby wydawał się kompletnie zaskoczony. Choć oczywiście przecież rozmawiali na temat ślubu. Później jednak wydał się ucieszony. Gdyby mogła obejrzeć jego myśli, dostrzegłaby szereg obrazów, jak wspólnie wirują na parkiecie podczas wesela przesyłając sobie słodkie spojrzenia miłosnej zabawy.
- Może wstąpimy do któregoś? -zaproponował Charlotcie, która chyba czekała na takie słowa. Zresztą sam również był ciekawy. Wprawdzie podobno pan młody nie powinien oglądać sukni panny młodej przed ceremoniałem, jednak tutaj chodziło o jakiś ogólny styl, natomiast wszak przygotowana całość to już było coś innego. - Choćby tutaj - wskazał na jakiś bardzo elegancki salon.

Nagle twarz Charlotty upodobniła się do twarzy małej dziewczynki, której ktoś dał pysznego cukierka. Gdy uśmiechnęła się szeroko na jej twarz wypłynął uroczy rumieniec. W oczach pojawiły się radosne iskierki. Przytaknęła entuzjastycznie ruchem głowy i pociągnęła go do wskazanego salonu.

Wewnątrz unosił się zapach ustawionych w wielkich wazonach bukietów. Z za jednych drzwi dochodził do nich odgłosy rozmowy. Dawało się wyłapać urywki dotyczące rozmiarów, kroju, terminów przymiarek. Po chwili także do nich podeszła elegancka, starsza dama. Widać było jak ocenia ich stroje i chyba zadowolona była z tego co zobaczyła, bo po chwili uśmiechnęła się do pary.
- Jak mogę państwu pomóc?
Charlotta zarumieniła się jeszcze bardziej. Widać było, że jest lekko speszona całą sytuacją. Gaheris musiał przyznać, że po raz pierwszy widział ją w takim stanie. Wyglądało trochę jakby ślub wzbudzał w niej więcej emocji niż nawet przejęcie banku.
- Dzień dobry. Jestem szczęśliwym mężczyzną, którego przyjęła najwspanialsza kobieta na świecie - wyjaśnił Gaheris. - Planujemy ślub oraz chcielibyśmy prosić o pomoc w sferze dobrania oraz nabycia odpowiedniego stroju. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, iż to chwilkę potrwa przygotowanie odpowiednich kreacji - wyjaśnił Henry za swoją spanikowaną narzeczoną.
- Mieli państwo w głowie jakiś konkretny fason? - Kobieta nadal spoglądała na nich z tym swoim przyklejonym uśmiechem.
- Nie. - Charlie udało się odrobinę otrząsnąć. - Chciałam zobaczyć różne opcje.

Kobieta przytaknęła ruchem głowy i zaczęła oprowadzać ich po salonie. Na manekinach prezentowana były najróżniejsze suknie. Czasem obok stał odpowiedni strój męski, mimo iż w tym miejscu nie były one szyte. Charlotcie wyraźnie podobały się modne obecnie suknie z głębokimi dekoltami i bufiastymi rękawami, cały czas zerkała jednak czy może wampirowi coś przypadło do gustu. To podczas prezentacji kolejne kreacji znów pojawiło się to uczucie. Ta dziwna obecność. Skoro jednak tak, uaktywnił wszelkie zasoby swojej Nadwrażliwości chcąc określić cokolwiek. Pewne było, że miał już z tą obecnością do czynienia. Ba! Wielce prawdopodobne było iż była to ta sama osoba, co na początku jego przygody w Londynie. Nie był jednak czy to wrażenie, nie jest wywołane słowami małej wampirzycy i czy nie dopowiada sobie czegoś. Ktokolwiek to był obserwował ich i był niedaleko. Dlatego spróbował się skupić. Trudno wprawdzie było jednocześnie odpowiadać Charlotcie oraz wyczuwać obserwatora, jednak starał się.
- O to mi się podobałoby - wskazał dziewczynie. - Oraz to, albo tamto. Oczywiście wymagałoby poprawek, ale ten styl lubię - był gotów ponadto przymierzyć także taki męski. W przymierzalni miałby spokojną chwilę skupienia się.

Tymczasem Charlie, której najwyraźniej także podobała się jedna z propozycji wampira, weszła ze sprzedawczynią w omawianie szczegółów. Rozmowa przeszła na koronki, wstążki. Sprzedawczyni delikatnie zaczęła sugerować temat bielizny wymownie spoglądając na Gaherisa.
- Ta Pani chciałaby mi pokazać jeszcze kilka rzeczy, zaczekasz tutaj? - Uśmiechnęła się do niego ciepło.

Ktokolwiek obserwował wampira nie był do niego przyjaźnie nastawiony. Czuł też, że owego osobnika nie ma w najbliższej okolicy. Prawdopodobnie także używał nadwrażliwości zachowując bezpieczny dystans. Jednak czy oznacza to, iż miał lepsze umiejętności niżeli Gaheris? Postanowił popytać się Florence, która także musiała mieć umiejętności tej właśnie dyscypliny.
- Oczywiście piękna moja, poczekam, zajmij się sobą - nie przerywał obserwacji.

Kobiety oddaliły się, ale dzięki wyostrzonym zmysłom i tak docierała do niego rozmowa o gorsetach, podwiązkach i innych elementach kobiecej bielizny. Po dłuższej chwili był już niemal pewny, z którego kierunku są obserwowani. Świetnie, wobec tego drugim elementem była odległość, przynajmniej mniej więcej wyznaczona. Wtedy możnaby zastanowić się, jaki wampir odpowiada za wspomniany obszar. Gdy podszedł do witryny okna dostrzegł w oddali wieżę jednego z kościołów, tonącą w londyńskiej mgle. Miejsce wydawało się idealne do obserwacji, jeśli tylko ktoś miałby takie zdolności jak Gaheris. Doskonale, ale starał się udawać kompletny brak zainteresowania miejscem. Jednak skoro już je miał, to można było tego kogoś namierzyć. Wątpliwe raczej, żeby obserwował z innego miejsca. Ale jak to możliwe? Czyżby wchodził w Umbrę, czy co? Pomyślał, że ruszy do księcia. Gdyby zastał tam Boyla mógłby się szczegółowo wypytać. Oraz jeszcze potem Florence, która pewnie była specjalistką nie tylko od Prezencji, lub może znała takiego specjalistę. Albo może książę znał? Istotne było co udawanie, iż niczego nie odkrył. Lepiej bowiem, iżby przeciwnik uznawał się za kogoś, kto ma jeszcze czas na cokolwiek tam.
- Chyba już wszystko ustaliłam. - Charlie wróciła do niego po dłuższej chwili. Była niesamowicie radosna. - Idziemy dalej?
- Chodźmy. Dziękujemy pani
- zwrócił się do sprzedawczyni, może właścicielki salonu, ewentualnie osoby zatrudnionej, jednak bardzo fachowej. Cieszył się, iż dała radość pięknej Charlotcie. - Ruszajmy. Hm, spacerem - kiedy wyszli pocałował ją leciutko przy uszku szepcząc. - Jesteśmy obserwowani, ale chyba nie ma niebezpieczeństwa. Ruszajmy do księcia lub Florence. Spacerkiem - skoro Charlie pracowała dla wywiadu takie sprawy pewnie dla niej stanowiły normalność. - Pięknie wyglądałaś - dodał głośno.
Charlie ucałowała go w policzek, ale w jej spojrzeniu coś się zmieniło. Zniknęły radosne iskierki, a pojawiło się skupienie.
- Do Florence mamy bliżej. - Mówiła szeptem, przesuwając wargami po skórze wampira. - Ale pójdziemy inną drogą. - Odsunęła się z uśmiechem. - Zerkniemy też na jakieś stroje dla ciebie. - Chwyciła go pod ramię i poprowadziła w kierunku sklepów.
- Doskonale, podobały mi się mniej więcej takie stylowo, jak te zaprezentowane tutaj - uśmiechnął się do niej. - Prowadź więc.

Jakby bowiem nie było, można było łączyć przyjemne z pożytecznym. Przesuwając się mógł spokojnie potwierdzać, czy odczucia kierunku owego śledzenia zmieniały jakoś się tak, iż potwierdzało to właśnie wieżę. Wraz z mijanymi przecznicami i witrynami nabrał pewności że dobrze wytypował miejsce. Niemal cały czas czuł na sobie spojrzenie. W pewnym momencie Charlotta skręciła w jedną z uliczek wyraźnie zawracając w kierunku Soho. Szli więc, jeśli zaś widzieli jakiś ciekawy sklep, jeszcze otwarty, decydowali czy mają ochotę wstąpić. Nim wampir się zorientował wyszli na terenie domeny Florence. Uczucie obserwacji osłabło, za to co innego przyciągnęło uwagę wampira, po drugiej stronie ruchliwej nawet o tej porze ulicy, szedł mężczyzna, którego widział w swojej wizji.


Mag musiał także korzystać z usług w dzielnicy uciech, bo towarzyszyła mu jedna z ulicznic. Nie była to żadna z ghulic Florence. Spojrzał na niego Widzeniem Aury oraz na nią. Później zaś postanowił sprawdzić, co myślą. Kradzież sekretów wsparta odpowiednią siłą woli. Wyglądało na to, że mężczyzna skupiony był w tej chwili głównie na towarzyszącej mu kobiecie i nie mógł się wręcz doczekać by się do niej dobrać. Było jednak coś jeszcze spieszył się na spotkanie z kimś. Gaheris zobaczył jak chwyta kobietę i zaciąga ją w pusty zaułek. Cudownie, wampir wreszcie miał okazję dorwać gościa.
- To on - wyszeptał Charlie. - Bierzemy go. Zajmij się kobietą.

Wszak zaułek musiał być pusty, magik nie magik, jednak na pewno nie zabawiał się publicznie. Plan był prosty. Magikowi dać po głowie, aż straci przytomność, zaś kobietę potraktować dominacją. Obydwoje zabrać do Florence, potem do księcia. Popędził uruchamiając w zaułku Akcelerację oraz unosząc trzonek parasolki. Później po łbie, ażeby stracił przytomność. Cios spadł na mężczyznę nim ten zdążył się zorientować. Osunął się na ziemię z opuszczonymi spodniami i bielizną. Przerażona ulicznica z obnażonymi piersiami i zadartą kiecą, wpatrywała się przez chwilę w Gaherisa, po czym rzuciła się do ucieczki. Drogę zagrodziła jej stojąca u wylotu z zaułka Charlotta. Gaheris doskoczył do przestraszonej kobiety, odwrócił wysyłając do umysłu polecenie Dominacji.
- Bądź nam posłuszna!

Potem trzeba było wziąć mężczyznę pod ramię, dziwka wzięłaby go pod drugie i jak najszybciej do Florence. Przy okazji non stop zerkanie, czy nie odzyskuje przytomności. Do rezydencji starszej mieli spory kawałek, pewnie można by wziąć dorożkę, ale może należałoby go zanieść do elizjum? Słusznie. Dorożką lepiej.
- Skocz proszę po dorożkę, zaś po drodze kup butelkę whisky - poprosił Charlottę. Magik nie magik, ciężko się rzuca czary mając pół litra w żołądku solidnego alkoholu. Charlie była wyraźnie zaskoczona ale przytaknęła i ruszyła wzdłuż ulicy. Wampir widział tylko jak za jego oddalającą się narzeczoną oglądają się idący ulicą mężczyźni.
- Gdzie jedziemy? - Ulicznica odezwała się, naciągając koszulę na obnażone piersi.
- Do znajomej - wyjaśnił. - Zapłacę ci za stracony czas, tak że nie poniesiesz jakiejkolwiek straty. Podwójna stawka - wyjaśnił uważając, że dominacja wsparta własnymi chęciami powinna przynieść dodatkową chęć współpracy. - Gdzie spotkałaś tego tutaj? Opowiedz o nim. Może odwiedzał cię przedtem?
- Nie to pierwszy raz jak go widzę
. - Kobieta słysząc o zapłacie uśmiechnęła się i od razu stała się skora do współpracy. - Spieszył się gdzieś, szedł z tamtej okolicy. Chyba wcześniej widziałam go krążącego niedaleko “Mamy”. Chłopak jednak chyba się nie nasycił bo bez trudu namówiłam go na szybki numerek.
- Niezupełnie, sama jesteś niezła, więc nic dziwnego, że go skusiłaś. Ja wprawdzie jestem zakochany oraz mam narzeczoną, jednak wcześniej
… - wciskał jej miły kit, jednak podparty obietnicą gotówki oraz Dominacją powinien odpowiednio działać. Czyli mości magik czatował pod burdelem “U Mamy” prowadzony przez seksowną Sylwię. Ufff, dziwna nazwa na dom erotycznych igraszek. Hm, cóż, pewnie Florence decydowała. Gdzie jest Charlotta, zaniepokoił się nieco, choć wiedział, iż dziewczyna ma sporo do zrobienia. Dorożka oraz whisky. Wampir zerkał także na aurę magika, gotowy powtórzyć cios, gdyby tamten zaczynał się jakkolwiek budzić. Wyglądało jednak na to, że faceta porządnie ścięło.

Oboje musieli jednak trochę odczekać. Po kilku minutach podjechała do nich dorożka. Siedząca w środku Charlotta była wyraźnie zirytowana, wyglądała jednak na to że załatwiła także butelkę whiskey.
- Dziękuję - póki co był rzeczywiście trachnięty, jednak whisky była potrzebna. Oblał nieco magika. Jakby co więc, mógł być wzięty za pijanego, którego niosą znajomi. Weszli z Charlottą oraz prostytutką do wnętrza powozu. Szybko wydał polecenie.
- Dom “U Mamy” gnaj ile możesz. Podwójna stawka! - rzucił woźnicy.
 
Kelly jest offline